„Czarny piątek” to już piętnasta odsłona przygód nieletnich agentów. Organizacja CHERUB, która w powieści „Rekrut” zapoczątkowała swoją misję ratowania świata z pomocą małych agentów, z powodzeniem kontynuuje swoje dzieło. Od pierwszych części serii minęło sporo czasu, główny bohater James, już nie jest głównym bohaterem, co gorsze, nie jest już nawet dzieckiem i agentem. Wydoroślał chłopak i zarost się mu posypał, teraz przyszła kolej na innych. Głównym bohaterem tej części zdaje się być Ryan Sharma, czternastoletni agent, który po uszy siedzi w międzynarodowej sprawie wywiadowczej. Oczywiście James pojawia się w powieści, ale nie jest już czołową postacią.

Agenci zabierają czytelnika do Rosji, do Stanów Zjednoczonych i do Meksyku, dzieje się dużo i dynamicznie, a losy Ryana zostaną skrzętnie połączone z losami Jamesa i innych bohaterów. Jednym z głównych zadań małoletniej organizacji będzie dezintegracja przestępczego klanu Aramowów, szczycących się handlem sprzętem bojowym na dużą skalę.

Tym razem, akcja zdaje się być pisana dla nieco starszych odbiorców, wszystko wydaje się bardziej skomplikowane, bardziej niebezpieczne i ponure, i w ogóle piętnasta część jawi się jako bardziej dojrzała, a może sam pisarz po prostu dorósł…

Polecam powieść nastolatkom, ale radzę zacząć od początku serii. Nie czytając wcześniejszych tytułów, mam wrażenie, że bardzo wiele mnie ominęło, bo mimo, że każda z części opowiada oddzielną historię, to jednak są wątki, które ciągną się w niej od samego początku…

„Czarny piątek” to początek niebezpiecznej rozgrywki na czele z ciężarówkami wypchanymi po brzegi materiałami wybuchowymi. Muszę przyznać, że serię Roberta Mochamore’a chętnie bym obejrzał na kinowym ekranie. Szybka akcja, niebezpieczeństwo, odrobina melancholii, nastoletnia miłość i eksplozje ładunków wybuchowych. A wszystko to owiane tajemnicą, bo przecież oficjalnie nieletni agenci nie istnieją.  

Grzegorz Śmiałek