Na początku był falstart i trwał aż trzy tomy.
Nażelowany mięśniak wywija mieczem na prawo i lewo, kładąc pokotem wszystkich w zasięgu wzroku: żołnierzy, zwykłych wieśniaków czy mityczne stwory, nie wiadomo o co chodzi, facet jest jakiś naburmuszony, chyba się obraził, ale o co?
Czwarty vol wynagradza wytrwałych. Ten mangaka potrafi nie tylko rysować, ale również opowiadać historie. I jeszcze jedno: udało mu się wykreować fantastycznego bohatera.
Griffith - kapitalna postać: piękna i fascynująca. Z zapartym tchem śledziłam losy tego chłopca-marzyciela; ubolewam głośno nad jego zniknięciem. Gutts jest, owszem, piękny i ma wspaniałe mięśnie, ale czego można oczekiwać po przerośniętym chłopku-roztropku, który najpierw, wpatrując się smętnie w swój olbrzymi miecz, rozmyśla nad sensem istnienia, by następnie dojść do wniosku, że żyje właśnie po to, aby wymachiwać tym mieczem ile wlezie, a potem się zobaczy. Stąd dalsze tomy to młócka dla młodszaków, względnie miłośników gatunku. Krwiożercze pszczoły udające elfy czy bezmózgie łachmaniary lezące prosto pod nóż to dla mnie zbyt dużo fantastyki w fantastyce. Plus powtórzenia, nieuchronne w przypadku tak długiej serii, np. wyskakujące w regularnych odstępach wciąż te same potwory, na których widok człowiek zaczyna w końcu nerwowo reagować.
Dlatego ja kończę tutaj swoją przygodę z serią "Berserk", jednak polecam tę mangę innym komiksomaniakom, bo warto. I to jeszcze jak warto!

Na początku był falstart i trwał aż trzy tomy.
Nażelowany mięśniak wywija mieczem na prawo i lewo, kładąc pokotem wszystkich w zasięgu wzroku: żołnierzy, zwykłych wieśniaków czy mityczne stwory, nie wiadomo o co chodzi, facet jest jakiś naburmuszony, chyba się obraził, ale o co?
Czwarty vol wynagradza wytrwałych. Ten mangaka potrafi nie tylko rysować, ale również...