Cztery lata wojny w służbie Komendanta
Wspomnienia najstarszego z braci Starzyńskich – Romana, Cztery lata wojny w służbie Komendanta. Przeżycia wojenne 1914–1918, to książka wyjątkowa. Opowiada o młodym człowieku, oddanemu idei niepodległościowej idącemu na wojnę wbrew swojemu słabemu zdrowiu. Poznajemy go od jego wczesnej młodości w zaborze rosyjskim, śledzimy jego losy w Krakowie, a potem na froncie. Obserwujemy jak dojrzewa intelektualnie i politycznie. I co najważniejsze widzimy jaki wpływ wywiera na niego postać Komendanta – Józefa Piłsudskiego.
Cztery lata wojny w służbie Komendanta jest nie tylko nadzwyczaj dobrze napisana (autor był polonistą z żyłką dziennikarską), ale też skrzy się nazwiskami, które wpływały na polską politykę i społeczeństwo przez następne kilkadziesiąt lat, np. jednym z jego nauczycieli był młody student – Marian Falski (późniejszy twórca najsłynniejszego polskiego elementarza), o Szefie Sztabu Generalnego (Stachiewicz) czy Komendancie Policji Państwowej (Zamorski) nie wspominając. Można zaryzykować stwierdzenie, że właśnie w Legionach tworzyły się przyszłe elity Drugiej Rzeczpospolitej.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 31
- 13
- 12
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
(recenzja pierwotnie ukazała się na Szortal.com)
Punkt widzenia
Hubert Przybylski
Pewien mądry człowiek powiedział kiedyś, że ludzie po to piszą podręczniki historii, żeby umotywować, ukonstytuować obecne postępowanie polityków, którzy napisanie takiego podręcznika zlecili, i/lub żeby rozpropagować swoje, często mylne, o dawnych czasach wyobrażenie. I że jeśli ktoś chce się dowiedzieć, jak to było z tą historią naprawdę, to powinien sięgać nie po podręczniki, lecz po pamiętniki. Cóż, młody człowiek pewnie tego nie zrozumie, ale ktoś, kto "załapał" się na "historyczną edukację" w czasach komuny, potem miał styczność z podręcznikami historii z pierwszych lat po jej upadku, aby wreszcie sięgnąć po to, z czego w obecnych czasach musi się uczyć historii młodzież, z pewnością się z takim twierdzeniem zgodzi. Z jednym małym ale... Pamiętnikarze też potrafili (i potrafią nadal), mówiąc kolokwialnie, wciskać kit. Z różnych powodów, i z premedytacją lub bez. Czy to chcąc wybielić swoją postać. Czy to nie będąc bezpośrednimi świadkami wydarzeń opisują swoje na ich temat "wyobrażenia". A niektórzy wręcz traktują proces spisywania wspomnień, jako jeszcze jedną możliwość dokopania swoim przeciwnikom. Na szczęście nie wszyscy pamiętnikarze popełniają te błędy. I najlepszym tego przykładem są "Cztery lata wojny w służbie Komendanta. Przeżycia wojenne 1914-1918" Romana Starzyńskiego, starszego brata słynnego prezydenta Warszawy z lat 1934-1939, Stefana Starzyńskiego.
Roman Starzyński nie jest jest postacią jakoś specjalnie znaną, nawet miłośnikom historii i dlatego pozwolę tu sobie "ździebko" uzupełnić i wyprostować wiadomości podawane w Wikipedii. Urodzony w 1890 roku, w organizacjach narodowowyzwoleńczych działał od 1904 roku. Student UJ, pomimo słabego zdrowia i problemów z naukami ścisłymi wstąpił do Związku Walki Czynnej i "Strzelaca". Brał udział w wyprawie kieleckiej i od samego początku walczył w Legionach. Z powodów zdrowotnych nie zawsze na pierwszej linii (wywiad, oficer szkoleniowy, sztab). Jako żołnież 5pp Leg wykazał się pod Konarami, Babinem i dwa razy pod Kostiuchówką, za co w kilka lat później otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari. Internowany w Beniaminowie. Był jedną z najważniejszych postaci w czasie wydarzeń z 10 i 11 listopada 1918 roku w Łodzi. Dowódca batalionów w 36 pp, Wieloletni oficer Sztabu Generalnego, wykładowca w W.S.Woj., od swoich przełożonych zawsze dostawał ocenę "wybitną". Po odejściu z armii (w stopniu majora) był dyrektorem Polskiej Agencji Telegraficznej i Polskiego Radia. Zmarł w 1938 roku, oprócz Virtuti Militari mając na swoim koncie również trzy Krzyże Walecznych.
A teraz wróćmy do jego pamiętników - dlaczego warto je przeczytać? Przede wszystkim, to jest rzetelny opis nie tyle samych dziejów Starzyńskiego, ile wydarzeń, w których w tamtych latach uczestniczył. Dzięki jego wspomnieniom możemy poznać tamtych ludzi oraz to, jakie mieli poglądy i jak się one zmieniały. Zresztą, najlepiej widać to po samym Starzyńskim, który wcale nie ukrywa, że kiedyś myślal troszeczkę inaczej i pokazuje, jak pod wływem nabierania doświadczenia życiowego, wiedzy i świadomości obywatelskiej jego poglady ewoluowały. Poza tym opisuje wszystkie działające w tamtym okresie organizacje narodowe i narodowowyzwoleńcze, pajęczynę ich wzajemnych powiązań i animozji. A jak o czymś nie wie i nie ma pewności co do wiarygodności opowieści innych, to zamiast gdybać mówi wprost, że nie wie.
Starzyński pisze w sposób stonowany, ale i nie tak do końca pozbawiony emocji. Przy tym stara się być jak najbardziej obiektywny i mimo że historia dowiodła, że to on i jemu podobni mieli rację, to nie bawi się w tanią ocenę innych. Względem tych, których poglądów nie popiera, zawsze zachowuje się w sposób czysto dżentelmeński - nie pluje jadem, nie "zanosi się słusznym gniewem" i nie "gromi z ambony". Najlepiej to widać w przypadku oficerów z Babinowa, którzy zdecydowali się złożyć przysięgę i wstąpić do Polnische Wehrmacht - było mu przykro z tego powodu, wziął udział w bojkocie tych oficerów (bo tak uzgodniono), ale jedyne wątpliwości, jakimi niejako mimochodem dzieli się z czytelnikami, dotyczą oceny moralnej tej przysięgi - bo przecież ci oficerowie, jako patrioci, będą ją musieli złamać, kiedy wreszcie powstanie prawdziwe polskie wojsko. Nawet o idących na dużo większą współpracę z zaborcami i ciągle jątrzących i konfliktujących resztę Polaków Sikorskim i jego współpracownikach wyraża się kulturalnie i oględnie, na zasadzie "źle czynicie, ale to nie ja będę was sądził".
Jeśli chodzi o jego dzieje frontowe, to tu też Starzyński stara się je pokazać maksymalnie rzetelnie i prawdziwie. Nie gloryfikuje własnych zasług, a wręcz przeciwnie. Przy opisach odwrotu w czasie walk pod Kostiuchówką, kiedy niedobitki jego 5 pp (pułk miał prawie 50% strat) uciekały z pierwszej linii, on też uciekał. Opisał przerażenie swoje i innych żołnierzy, rozprzestrzeniającą się po okopach panikę i bezładną rejteradę w stronę tyłów. Nawet nie wstydził się przyznać, że uciekając zgubił czapkę. Jego wspomnienia to świadectwo ciężkiej doli pierwszowojennego piechura, którego służba to w głównej mierze marsze - niezależnie od pogody, morale, "stopnia zapełnienia żołądka" czy wyposażenia, piechur maszeruje zawsze. A jak nie maszeruje, to kopie okopy. A walka, to coś rzadszego niż święta.
Książka jest uzupełniona o dziesiątki zdjęć dokumentujących tamte wydarzenia i życie frontowe oraz o skorowidz kilkuset nazwisk, z których prawie każde jest opatrzone krótką notką historyczną.
Moja ocena wspomnień Romana Starzyńskiego, to 9,5/10. Nie jest to ani lektura lekka, ani łatwa. Nie zawsze jest też przyjemna. Ale za to jest zawsze pouczająca. Starzyński daje nam do rąk prawdziwą kopalnię wiedzy historycznej i wojskowej, ale także, a może raczej, przede wszystkim, bez nawet minimalnych ciągot propagandowych, pokazuje nam, jak być patriotą. I dżentelmenem. I za to chylę przed Starzyńskim czoła. A jego wspomnienia, polecam naprawdę gorąco. Zwłaszcza naszym politykom. I uczestnikom internetowych dyskusji. I dziennikarzom. I ...
(recenzja pierwotnie ukazała się na Szortal.com)
więcej Pokaż mimo toPunkt widzenia
Hubert Przybylski
Pewien mądry człowiek powiedział kiedyś, że ludzie po to piszą podręczniki historii, żeby umotywować, ukonstytuować obecne postępowanie polityków, którzy napisanie takiego podręcznika zlecili, i/lub żeby rozpropagować swoje, często mylne, o dawnych czasach wyobrażenie. I że jeśli ktoś chce...