Amy. Moja córka
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Tytuł oryginału:
- Amy, My daughter
- Wydawnictwo:
- Sine Qua Non
- Data wydania:
- 2012-07-18
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-07-18
- Data 1. wydania:
- 2012-06-26
- Liczba stron:
- 320
- Czas czytania
- 5 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788363248291
- Tłumacz:
- Aleksandra Machura
- Tagi:
- amy winehouse biografia fundacja uzależenienie rodzina piosenkarka frank
AUTOR CAŁY DOCHÓD PRZEKAZUJE NA RZECZ FUNDACJI AMY WINEHOUSE
Geniusz, źródło inspiracji, ikona – jest wiele słów, którymi można opisać Amy Winehouse, ale to jej humor, wdzięk i apetyt na życie sprawiły, że na zawsze zdobyła sobie miejsce w sercach fanów.
23 lipca 2011 roku rodzina i przyjaciele Amy oraz jej fani na całym świecie pogrążyli się w bólu na wieść, że ta niezwykła, utalentowana i wyjątkowo życzliwa dziewczyna odeszła na zawsze. Tłumy wiernych fanów straciły swoje bożyszcze, a zrozpaczona rodzina – ukochaną Amy.
W świecie muzyki niewielu mogło się z nią równać. Jej liryczne teksty i magnetyczny głos od razu wywindowały ją na sam szczyt, gdy w 2003 roku wydała debiutancki krążek pod tytułem Frank. W miarę jak jej gwiazda błyszczała coraz jaśniej, stawało się oczywiste, że ta dziewczyna z północnego Londynu to znacznie więcej niż młody talent.
Dziś po raz pierwszy jej ojciec i powiernik Mitch Winehouse dzieli się z nami opowieścią o swojej Amy – córce, którą uwielbiał od dnia narodzin, wielkiej gwieździe i borykającej się z problemami kobiecie. Osobistymi historiami i najbardziej intymnymi wspomnieniami tworzy portret – dziewczyny o wielkim sercu i magicznym głosie. Poznajemy Amy od czasów dziecięcych wygłupów, muzycznych fascynacji, marzeń o sławie oraz historii jej niesamowitej kariery, po najmroczniejsze chwile walki z uzależnieniem.
Dzięki połączeniu tego, co osobiste, prywatne i publiczne, jest to niezwykle szczera i wzruszająca podróż przez życie najbardziej utalentowanej artystki pokolenia – wyjątkowy pamiętnik autorstwa człowieka, który znał Amy najlepiej.
"MOIM NAJWIĘKSZYM MARZENIEM jest wielka sława. Marzę, by występować na scenie. To mój życiowy cel. Chcę, by ludzie, słysząc mój głos, mogli po prostu… zapomnieć choć na chwilę o swoich troskach.
Chcę przejść do historii jako aktorka i piosenkarka, zasłynąć wyprzedanymi do ostatniego biletu koncertami i przedstawieniami na West Endzie i Broadwayu."
12-letnia AMY WINEHOUSE
Podanie o przyjęcie do Szkoły Teatralnej Sylvii Young
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Dziewczyna, która kochała zbyt mocno
Rok po tragicznej śmierci Amy Winehouse na rynku ukazała się biografia autorstwa jej ojca, Mitcha. Nazwiska Winehouse z pewnością nie trzeba nikomu przybliżać. Zmarła 23 lipca 2011 roku Brytyjka żydowskiego pochodzenia zasłynęła jako biała wokalistka o niezwykłym, bo "czarnym" głosie. Śmiało można powiedzieć, że odmieniła oblicze muzyki pop, wnosząc do niej stylistykę retro i odwołania do bluesa czy jazzu, stając się tym samym inspiracją dla całej rzeszy piosenkarek. Jakkolwiek dobre by one nie były, będą jednak tylko jej następczyniami.
Bo Amy była pierwsza i niepowtarzalna. Choć w swoim dorobku miała zaledwie dwie płyty długogrające, to wystarczyło, by zdobyć uwielbienie nie tylko fanów muzyki, ale też krytyków, którzy praktycznie jednogłośnie byli Amy przychylni. Niestety, Amy była fenomenem nie tylko ze względu na swój talent, ale także ze względu na rockandrollowy styl życia, przez który dołączyła do mitycznego Klubu 27 czyli muzyków, którzy odeszli w wieku 27 lat. O jej ekscesach popełnianych pod wpływem narkotyków i alkoholu, scenicznych wybrykach, publicznych awanturach i toksycznym związku z Blakiem Fielder- Civilem pisała każda gazeta i każdy portal internetowy. W pewnym momencie świat zapomniał, że Amy to znakomita piosenkarka, skupiając się wyłącznie na jej wzlotach i upadkach w życiu osobistym. Media pisały różne rzeczy. Książka Mitcha Winehouse’a jest okazją do ich zweryfikowania.
Ze sceptycyzmem podchodzę zawsze do biografii gwiazd pisanych przez ich najbliższych. Przecież wiadomo, że żaden ojciec nie przedstawi swojego dziecka w niekorzystnym świetle. Nie trzeba czytać tej książki, by wiedzieć, że Winehouse odpiera w niej większość ataków na córkę, tłumaczy ją, usprawiedliwia i dementuje plotki. Z drugiej strony, czyż nie jest on najlepszym źródłem informacji o artystce? Kto jak nie on, który widywał się z nią niemal codziennie, może wiedzieć, jaka naprawdę była Amy. Pytanie tylko, na ile jest z czytelnikami szczery. Już po lekturze mogę powiedzieć, że chyba w pełni, bo przede wszystkim nie kreuje się na idealnego rodzica, który zrobił wszystko, by nie dopuścić do tragedii. Nie. Winehouse wie, że w wielu sytuacjach być może powinien był się zachować inaczej. Tym bardziej, że był najlepszym przyjacielem Amy, największą podporą i wydaje się, że po prostu najbliższym, najukochańszym człowiekiem z jej otoczenia (co można było wywnioskować już z samych wypowiedzi wokalistki jeszcze za jej życia). Trudno jednak nie dostrzec, że chyba na zbyt wiele pozwalał swojej nieletniej córce, która jako dwunastolatka nosiła już kolczyk w nosie, a w wieku szesnastu lat obnosiła się z paleniem papierosów. Wielokrotnie podczas lektury można też się wściekać, że ojciec nie reagował gwałtowniej na późniejszy zbyt rozrywkowy styl życia córki. Zbyt mocno jej ufał, zbyt często odpuszczał sobie jałowe z nią dyskusje, prosił, zamiast rozkazywać, czy wręcz zmuszać, do podjęcia leczenia. Nie można jednak Mitcha Winehouse’a jednoznacznie krytykować. Nie jest bowiem łatwo poradzić sobie z uzależnionym, ale niezależnym już od nas dzieckiem, czego najlepszym świadectwem są wspomnienia Mitcha. Bije z nich ogromny smutek i żal, któremu trudno się dziwić oraz miłość i duma z córki, co typowe dla rodzica. W chwili gdy dowiedziałam się, że Amy nie żyje, mój świat się na chwilę zatrzymał. Nie próbuje nawet zgadnąć, co musiał czuć jej ojciec. Jego książka oprócz tego, że spodoba się fanom artystki, będzie też dobrą lekturą dla rodziców, będących w podobnej sytuacji, co on.
Ideą przyświecającą książce jest powiedzenie prawdy o Amy. Mam nadzieję, że dzięki tej książce lepiej zrozumiecie moją ukochaną Amy i spojrzycie na nią z innej perspektywy, pisze we wstępie Winehouse. Książka rzeczywiście rozwiewa wiele wątpliwości i plotek (swoją drogą, znakomicie obrazuje też, jak plotki się rodzą), jakie pojawiały się zarówno na temat burzliwego życia Amy, jak i jej nagłej (choć chyba przez wielu spodziewanej) śmierci. Wyłania się z niej obraz pogodnej, kochającej życie dziewczyny, zdeterminowanej by osiągnąć sukces na scenie. Co ciekawe, choć od dzieciństwa lubiła zwracać na siebie uwagę (co nie zawsze robiła w rozsądny sposób – np. celowo gubiąc się w centrum handlowym), Amy nie przepadała za występami publicznymi i przed niemal każdym koncertem była piekielnie stremowana. Ojciec opisuje, jak w ogóle doszło do tego, że jego córka postanowiła zacząć śpiewać, zaznacza moment, kiedy została zauważona, a także przybliża proces powstawania jej płyt. Ne brakuje też kilku słów na temat charakterystycznego image’u Amy. Najwięcej uwagi Winehouse poświęca jednak życiu osobistemu córki. Z bólem opisuje związek Amy z Blakiem Fielder-Civilem, któremu zawsze był niechętny. To ten człowiek wciągnął Amy w uzależnienie od narkotyków i pociągnął ją za sobą na dno. To uczucie było jak grom z jasnego nieba. Amy już po miesiącu znajomości wytatuowała sobie nad lewą piersią imię ukochanego i choć sama była zawsze przeciwniczką twardych narkotyków, nowy chłopak szybko ją do nich przekonał. Paradoksalnie, to Blake’owi powinniśmy być wdzięczni za fenomenalna płytę "Back To Black", która niemal w całości (wyjątkiem jest utwór "Rehab") została zainspirowana piekłem, jakie przeżyła Amy to rozstając się, to godząc ze swoim późniejszym mężem. Niestety, o tym piekle, jak sam nazywa ten okres autor, nie dowiadujemy się z książki zbyt wiele, co jest chyba moim największym zarzutem pod jej adresem. Znacznie więcej miejsca poświęca ona natomiast wydarzeniom, które nastąpiły po wydaniu "Back To Black", a więc po roku 2006. Zaślepiona miłością do Blake’a, Amy była gotowa zrobić dla niego wszystko i nie potrafiła odmówić, gdy częstował ją narkotykami. Regularnie przeplatające się zapaści i odwyki, słabnące zainteresowanie koncertowaniem, stagnacja w tworzeniu materiału na kolejną płytę – tak wyglądało życie wokalistki prawie do śmierci. Co ważne, Winehouse deklaruje, że Amy była „czysta” od 2009 roku, a winowajcą jej śmierci był wyłącznie alkohol (pomijając oczywiście Blake’a), który zastąpił narkotyki w roli pocieszyciela kojącego każdy ból. Bo choć ojciec pisze, że Amy nigdy nie miała depresji, nie wmówi swoim czytelnikom, że ta dziewczyna była szczęśliwa. Nieudany związek z Civilem ciążył na niej i na zawsze odcisnął na niej swoje piętno, odbierając radość życia.
Trudno czyta się książkę o osobie, która zmarła ledwie rok temu i która ciągle jest żywa w naszej pamięci. O osobie, której teledyski wciąż jeszcze można zobaczyć w telewizji. O osobie, o której tyle się czytało, którą się podziwiało, na koncercie której pragnęło się być. Każda śmierć jest smutna, jednak czytanie o Amy jest tym bardziej bolesne, że wiemy, że tak naprawdę sama na siebie wydała ten wyrok. Czy z tej książki dowiemy się jaka była naprawdę? Czy w ogóle jakakolwiek biografia jest w stanie to umożliwić? Nie wiem. Ale na pewno warto skonfrontować słowa ojca z tym, co o Amy wiemy z mediów. Ja pragnę wierzyć, że była po prostu dziewczyną, która kochała zbyt mocno.
Malwina Sławińska
Oceny
Książka na półkach
- 502
- 394
- 179
- 20
- 17
- 12
- 9
- 9
- 9
- 9
Cytaty
Całe życie byłam głośna. Tak głośna, że trzeba mnie było uciszać. Dlaczego byłam głośna? Bo w mojej rodzinie trzeba krzyczeć, aby cię ktoś usłyszał.
Opinia
Amy Winehose nie trzeba nikomu przedstawiać. Brytyjska wokalistka żydowskiego pochodzenia o niezwykłym, potężnym głosie wdarła się szturmem do naszych domów. Jej twórczość wzbudziła zachwyt światowej krytyki oraz zjednała jej fanów z całego świata. Jej gwiazda błyszczała niezwykłym blaskiem i zgasła tak nagle 23 lipca 2011 r. Złośliwi powiedzą, że to było do przewidzenia, ze sama się o to prosiła... Burzliwe życie Amy było cały czas monitorowane przez prasę plotkarską. Codziennie w brytyjskiej prasie ukazywały się kolejne pijackie wybryki wokalistyki. A było ich naprawdę sporo... Śmierć Amy przyszła niespodziewanie i sprawiła, że na chwilę świat się zatrzymał. Zmarła w wieku 27 lat, co tylko nakręciło popkulturalne brednie o przeklętej liczbie i innych zdolnych muzykach, którzy odeszli będąc w tym samym wieku.
W rok po tych wydarzeniach Mitch Winehouse – ojciec Amy postanowił oddać hołd córce i napisał książkę o jej życiu. O tym jak było naprawdę. Żeby skończyć z wyssanymi z palca plotkami. Żeby opowiedzieć o swojej piekielnie zdolnej córeczce. A jest o czym opowiadać.
Amy Winehouse przyszła na świat 14 września 1983 w Londynie jako drugie dziecko Mitcha i Janis Winehousów. Od razu podbiła serca całej rodziny. Ojciec wspominał, że na oddziale noworodków krzyczała głośniej nie inne dzieci. Nie było w tym żadnej melodyjności. Po prostu przeraźliwie głośny płacz. Mała Amy od początku sprawiała rodzicom mnóstwo kłopotów. A to spotkała w parku jakąś ciocię i poszła z nią do domu nie mówiąc słowa przerażonej matce, która odwróciła się tylko na momencik. Innym razem schowała się w centrum handlowym i czekała aż ktoś ją znajdzie. Szkoły nie lubiła. Nie dlatego, że miała problemy z nauką. Nauka jako taka zupełnie jej nie interesowała. Dlatego dziewczynka nudziła się na lekcjach i nie słuchała próśb i gróźb nauczycieli. Ponadto miała swój styl. Była prawdziwą indywidualistką. Przekraczała wszelkie szkolne standardy. To musiało kłóć w oczy grono pedagogiczne. Jedynym co Amy kochała naprawdę była muzyka. Śpiewała od początku. W takiej rodzinie nie dało się nie śpiewać. Dziewczyna dobrze wiedziała, ze to jest jej droga. Sama wzięła sprawy w swoje ręce i wysala podanie do Sylvia Young Theatre School. Jednak problemy z przedmiotami pozamuzycznymi sprawiły, że Amy po raz kolejny musiała zmienić szkolę.
Jej talent rozwijał się błyskawicznie. Swoim mocnym, "czarnym" wokalem wprowadzała w zachwyt i osłupienie wszystkich, którzy mieli okazję jej posłuchać. W międzyczasie poznała swoją pierwszą miłość. Nie był to udany związek. Dla Amy zakończył się boleśnie. Zaowocował jednak płytą „Frakn” opublikowaną w październiku 2003 r. Bo Amy pisała tylko o tym co sama przeżyła. Szczerość była najmocniejszą strona jej twórczości. Wszystkie emocje związane z Chrisem przelała w swoją muzykę i teksty piosenek. Album „Frank” zdobył uznanie brytyjskiej krytyki. Jej kariera nabierała tempa. Posypały się branżowe nagrody. Liczne koncerty potwierdzały tylko jej mocną pozycję na brytyjskiej scenie muzycznej. Mimo odważnego wyglądu w głębi serca dziewczyna miała ogromne problemy z tremą. Pomagał jej alkohol, który szybko stał się problemem...
Pewnego dnia Amy poznała Blake'a, a że miała tendencje do spotykania się z nieodpowiednimi facetami, szybko okazało się, że chłopak jest narkomanem. Miłość do Blake'a pchnęła ją w objęcia uzależnienia. Kolejny burzliwy związek dał początek drugiej płycie wokalistki „Back to Black”, która ukazała się w Wielkiej Brytanii w październiku 2006 r. Album natychmiast podbił serca Brytyjczyków i rozpoczął światowa karierę Amy. Wydawało się, że od tego momentu będzie tylko lepiej. Nic bardziej mylnego...
Nie jest to typowa książka biograficzna. Nie ma w niej typowego kalendarium wydarzeń, oceny krytycznej muzycznych dokonań, tekstów piosenek. Jest za to miłość. Ogrom ojcowskiej miłości, którego spotkała najgorsza rzecz, jaką tylko można sobie wyobrazić. Musiał pochować swoją ukochaną córeczkę. Mitch Winehouse napisał książkę niezwykle szczerą. Przytacza w niej wiele anegdotek z życie swojej niezwykłej córki. Ciepło i z uczuciem wspomina jej dzieciństwo i pierwsze sukcesy. Ale dzieli się także najgorszymi myślami. Przyznaje, że zaskoczyły go pierwsze doniesienia przyjaciół o problemie alkoholowym córki. Usprawiedliwiał ją sam przed sobą. Przecież wciąż była jego małą dziewczynką. Przyznaje, że był taki moment, że miał Amy serdecznie dość. Było to wtedy kiedy walczyła z uzależnieniem od narkotyków i od alkoholu. Kiedy obiecywała poprawę, a później i tak robiła swoje. Przyznaje, że żył w ciągłym stresie przez kilka lat, że bał się dźwięku telefonu, który mógł zwiastować najgorsze... Trzeba mieć odwagę, żeby napisać coś takiego.
Tata Winehouse był najlepszym przyjacielem Amy, co potwierdzała sama wokalistka w licznych wywiadach. Łączyła ich specjalna więź. Mitch zdaje sobie sprawę, że opinia publiczna obwiniała go o stan Amy, o jej uzależnienia, o nieudzielenie jej pomocy. Może te zarzuty nie były Take do końca bezpodstawne. Może nie powinien jej tak pobłażać i ustępować we wszystkim. Może trzeba było uderzyć pięścią w stół, to kazać zrobić, a tamtego zabronić. Nie wiem, nie mnie oceniać. W każdym razie w tamtym czasie nikogo nie obchodziła prawda. Znacznie ciekawsze było publiczne pranie brudów. Brukowce, jak sępy, czekały tylko na kolejne potknięcie Amy. Drukowały każdą, nawet najgorsza bzdurę.
Ta publikacja to nie tylko opowieść o sławnej wokalistce. Ale przede wszystkim świadectwo tego, przez jakie piekło przeszła rodzina i najbliżsi uzależnionej dziewczyny. Świadectwo ich walki o każdy dzień. Ich cierpienie jest o tyle gorsze, że wszystko odbywało się w świetle reflektorów i fleszy.
Bardzo cenię twórczość Amy Winehouse. Była inna niż wszystkie plastikowe lale, które trudno określić mianem „wokalistka”. Jej głos zwalał na kolana. Taki talent już się nie zdarzy. Wiadomość o jej śmierci sprawiła mi ogromny smutek. Tak po ludzku było mi jej żal. Żal młodej dziewczyny. Żal tych nieprzeżytych lat. Żal jej ogromnego talentu. Żal, że już więcej nic nie zaśpiewa. A śpiewała jak anioł...
Amy Winehose nie trzeba nikomu przedstawiać. Brytyjska wokalistka żydowskiego pochodzenia o niezwykłym, potężnym głosie wdarła się szturmem do naszych domów. Jej twórczość wzbudziła zachwyt światowej krytyki oraz zjednała jej fanów z całego świata. Jej gwiazda błyszczała niezwykłym blaskiem i zgasła tak nagle 23 lipca 2011 r. Złośliwi powiedzą, że to było do przewidzenia,...
więcej Pokaż mimo to