Moim ulubionym lokalem gastronomicznym jest mieszkanie mojego faceta. Zawsze jak nie mam pomysłu na obiad, albo mam ochotę na sama nie wiem co, to właśnie u niego przyrządzamy razem jakieś cudeńka. Z racji tego, że jest kucharzem często bywamy w różnych miejscach, dlatego najbardziej cenimy sobie jednak własny kąt.

Moim ulubionym lokalem gastronomicznym jest mieszkanie mojego faceta. Zawsze jak nie mam pomysłu na obiad, albo mam ochotę na sama nie wiem co, to właśnie u niego przyrządzamy razem jakieś cudeńka. Z racji tego, że jest kucharzem często bywamy w różnych miejscach, dlatego najbardziej cenimy sobie jednak własny kąt.

Moim ulubionym miejscem jest Narożnik, na wrocławskim Nadodrzu. Bardzo kameralna i klimatyczna knajpa. Pierwszy raz byłem tu w lipcu zeszłego roku. Idąc ulicą Rydygiera, Narożnik widać już z daleka, a właściwie jego ogromne, otworzone na oścież drewniane okna, w których zagościły przepastne, ciemnozielone, welurowe fotele. Po wejściu do lokalu, od razu zastanawiasz się czy wybrać widok na przepiękny, sowicie wyposażony bar, ciągnący się przez całą długość knajpy, kończący się na ścianie z namalowaną mapą Nadodrza czy może zanurzyć się w fotelu i skupić się na zewnętrzu - klimatycznych pierzejach wąskich uliczek Nadodrza. Wybieram fotel, dla tych XIX wiecznych kamienic, niektórych odnowionych, innych pozostawionych samych sobie od wojny, kostki brukowej podkreślonej światłem latarni, starszej pani wyglądającej z okna budynku oddalonego, zdaje się, tylko o metr. Zamawiam rzemieślnicze piwo z Wrocławia. Skwar zdaje się jakby mniejszy. Mam chwilę na rozejrzenie się po knajpie. Stare zdjęcia na ścianach, duży bar, małe stoliki kawowe przemieszane z dużymi, okrągłymi. Ogromne tablice, z tym, z czego knajpa słynie wśród wrocławian. W tle gdzieśtam szumi Rykarda Parasol. To wszystko przypomina trochę bary tapas w Madrycie. Około 22 zaczęło się robić tłoczno. Nie wiem czy to knajpa, czy to rzemieślnicze piwo, ale zostawiając na boku przyczynę, skutek było nieprawdopodobny. Wszyscy Ci ludzie zaczęli wydawać się znajomymi. Ja, ceniący samotność, odnalazłem się w tym gwarze. Było to dla mnie zaskoczeniem. Wyjście na piwo i tortillę okazało się balowaniem do północy. Jest sens w takich miejscach.

Moim ulubionym miejscem jest Narożnik, na wrocławskim Nadodrzu. Bardzo kameralna i klimatyczna knajpa. Pierwszy raz byłem tu w lipcu zeszłego roku. Idąc ulicą Rydygiera, Narożnik widać już z daleka, a właściwie jego ogromne, otworzone na oścież drewniane okna, w których zagościły przepastne, ciemnozielone, welurowe fotele. Po wejściu do lokalu, od razu zastanawiasz się czy...

Mój ulubiony lokal gastronomiczny stworzony jest na wzór wielkiej gry. Odpowiedni jest dla osób, które lubią głośne miejsca z dużą ilością ludzi. Tak więc, owszem, lokal ten mówi o mojej osobie. Można zjeść tam tanie i pyszne jedzonko, to samo z piciem bezalkoholowym, jak i alkoholowym. Klimat lokalu jest fantastyczny. Wszędzie stoją stare automaty do gier, na których można grać w kultowe i każdemu znane gry. Dodatkowo, podczas posiłku, picia i po prostu spędzania czasu z najbliższymi, można grać we wszelkiego rodzaju gry planszowe. Jest to super opcja, aby spróbować czegoś nowego. Jeśli jakaś gra nam się nie spodoba - wymieniamy ją na inną. Nie musimy więc wydawać pieniędzy na gry, które będą leżeć w domu, kurzyć się, a używane będą kilka razy do roku. Dzięki temu można przecież odkryć gry, które będziemy chcieli mieć prywatnie w domu.

Mój ulubiony lokal gastronomiczny stworzony jest na wzór wielkiej gry. Odpowiedni jest dla osób, które lubią głośne miejsca z dużą ilością ludzi. Tak więc, owszem, lokal ten mówi o mojej osobie. Można zjeść tam tanie i pyszne jedzonko, to samo z piciem bezalkoholowym, jak i alkoholowym. Klimat lokalu jest fantastyczny. Wszędzie stoją stare automaty do gier, na których można...

Nie mam ulubionego lokalu. W zależności od nastroju, apetytu jak i pory roku opowiednio dobieram miejsce. W lato najbardziej lubię odwiedzać kawiarnie i lodziarnie, gdzie można zjeść coś słodkiego, wypić zimną lemoniadę, zjeść lody i iść dalej. Wiosną jak wszystko kwitnie, jest zielono i przyjemnie wolną restaurację z ogródkiem, tak żeby można było podziwiać widoki - o ile nie jest to zatloczone centrum miasta. Jesienią jak jest szaro, buro i deszczowo wybieram miejsca gdzie panuje wesoły klimat i jest rodzinna atmosfera, tak żeby przegonić smętny nastrój. Zimną zdecydowanie wybieram lokale gdzie jest ciepło, gdzie jest miejsce na powieszenie chociazby kurtki, bo przecież nie jest wygodnie siedzieć na kurtce albo gnieść ją obok siebie...
Nasz charakter na pewno ma wpływ na to jakie miejsce wybieramy. Osoby zamknięte w sobie wolą ciche, spokojne miejsca gdzie się zaszyją i kelner nie będzie im co chwilę zawracał głowy. Osoby bardziej ekstrawertyczne wybiorą miejsca pełne ludzi, gdzie zawsze się coś dzieje.
Jeśli chodzi o mnie to wolę spokojniejsze miejsca, gdzie mogę delektować się z bliskimi chwilą relaksu.

Nie mam ulubionego lokalu. W zależności od nastroju, apetytu jak i pory roku opowiednio dobieram miejsce. W lato najbardziej lubię odwiedzać kawiarnie i lodziarnie, gdzie można zjeść coś słodkiego, wypić zimną lemoniadę, zjeść lody i iść dalej. Wiosną jak wszystko kwitnie, jest zielono i przyjemnie wolną restaurację z ogródkiem, tak żeby można było podziwiać widoki - o ile...

Ogólnie to stołuje się w domu, ale zdarza się sporadycznie ze podjadam coś na mieście, a ulubinym lokalem jest właśnie bar mleczny ,,agata,, niedaleko dworca. Bo jak tu się nie skusić na pyszne pierogi, kopytka i inne specjały kuchni polskiej,w dodatku w bardzo przystępnej cenie. I chociaż musze później znosić docinki kolegów ktorzy nie akceptują innych lokali poza kebabami, to nie zamierzam rezygnować z mojej ,,agatki,,. Sam wystrój może nie powala na kolana ale jest czysto i przyjemnie pomimo sporej ilości gości. A i dla mnie zawsze to jakas oszczędność w budżecie bo do milinerów nie należe, zresztą w restauracjach nawet trudno się najeść osobie mojej postury, bo łasuch ze mnie straszny, wychowany na pełnej misce mamowej i babcinej kuchni. A poza tym czy jest coś lepszego niż nasze poczciwe pierogi? Owszem. Pyzy!!! A kto choć raz nie był w takim miejscu niech leci jak najszybciej, bo już niestety takich lokali coraz mniej w naszym kraju.

Ogólnie to stołuje się w domu, ale zdarza się sporadycznie ze podjadam coś na mieście, a ulubinym lokalem jest właśnie bar mleczny ,,agata,, niedaleko dworca. Bo jak tu się nie skusić na pyszne pierogi, kopytka i inne specjały kuchni polskiej,w dodatku w bardzo przystępnej cenie. I chociaż musze później znosić docinki kolegów ktorzy nie akceptują innych lokali poza...

Jestem typem kobiety, która zdecydowanie nie lubi stać przy garach - o ile przyjemniej sięgnąć w tym czasie po SMAKOWITĄ lekturę :))) W takim przypadku nieodzowne jest posiadanie ulubionej restauracji... albo gotującego partnera. Szczęśliwym trafem posiadam jedno i drugie:) O ile ulubione jadłodajnie, choć oferują smaczne dania, należą do "standardowych" (jak np. pierogarnie czy naleśnikarnie), o tyle partner jest tu ewenementem na skalę międzynarodową, gdyż takiemu kulinarnemu beztalenciu jak ja potrafi zaserwować dania różnorodnych kuchni, we wszystkich stylach i smakach o jakich typowej zjadaczce zapiekanek na szybko się nie śniło:) Oczywiście książkę chciałabym wygrać dla niego w prezencie za te wszystkie obiadki i kolacje:) A może przy okazji sama się czymś zainspiruję, kto wie...
A co do restauracji - uwielbiam w nich obserwować - szukam zarówno pomysłów na potrawy, które potem możnaby zjeść w domu, jednak zawsze najbardziej interesują mnie ludzie, ich zachowanie, sposób bycia oraz wiele innych drobiazgów i aspektów. Taka już moja kobieca podzielność uwagi - w domu czytam przy jedzeniu, w mieście obserwuję przy jedzeniu, wszak jedzenie jest dobrym pretekstem do różnorodnych spostrzeżeń i przemyśleń, a z dobrą lekturą komponuje się wręcz idealnie.

Jestem typem kobiety, która zdecydowanie nie lubi stać przy garach - o ile przyjemniej sięgnąć w tym czasie po SMAKOWITĄ lekturę :))) W takim przypadku nieodzowne jest posiadanie ulubionej restauracji... albo gotującego partnera. Szczęśliwym trafem posiadam jedno i drugie:) O ile ulubione jadłodajnie, choć oferują smaczne dania, należą do "standardowych" (jak np....

Uwielbiam chodzić do chińskiej restauracyjki na obrzeżach mojego miasta, gdzie serwują przeróżne chińskie gastronomiczne cudeńka o różnych smakach, które zadowolą nawet najbardziej wybredne podniebienia. W środku panuje magiczny klimat - dużo ognistej czerwieni, posążków Buddy, smoków i namalowanych fikuśnie znaków. Przyjemne zapachy, orientalna muzyka w tle, stoliki ustawione tak, że zapewniają swobodę rozmowy z drugą osobą, miła obsługa, przystępne ceny i nieskazitelna czystość. To wszystko sprawia, że z przyjemnością tam chodzę sama albo z przyjaciółmi. Niemałą rolę odgrywa fakt, że nie ma tam pijaństwa, dymu papierosowego, a ludzie, którzy przychodzą, są kulturalni, grzeczni i uśmiechnięci. Atmosfera tego miejsca przyciąga mnie jak magnes.

Uwielbiam chodzić do chińskiej restauracyjki na obrzeżach mojego miasta, gdzie serwują przeróżne chińskie gastronomiczne cudeńka o różnych smakach, które zadowolą nawet najbardziej wybredne podniebienia. W środku panuje magiczny klimat - dużo ognistej czerwieni, posążków Buddy, smoków i namalowanych fikuśnie znaków. Przyjemne zapachy, orientalna muzyka w tle, stoliki...

Jeśli już zdarzy mi się jeść na mieście (a nie często sobie na to pozwalam), to wybieram Pizz Hut. Niewielkie, ciche miejsce, gdzie spożywanie posiłku to sama przyjemność. Jedząc ciepły posiłek można oglądać zza szyby ludzi w pośpiechu i wymyślać powody, przez które nie mają czasu, by zwolnić. W Galerii Pizza Hut jest tuż przy wyjściu na przystanek, a co za tym idzie, parę kroków od niewielkiego parku (albo raczej małej zielonej przestrzeni, która dziwnie kontrastuje z szarością pośpiechu dookoła). Zawsze po takim posiłku przychodzi ochota na krótki spacerek.

Jeśli już zdarzy mi się jeść na mieście (a nie często sobie na to pozwalam), to wybieram Pizz Hut. Niewielkie, ciche miejsce, gdzie spożywanie posiłku to sama przyjemność. Jedząc ciepły posiłek można oglądać zza szyby ludzi w pośpiechu i wymyślać powody, przez które nie mają czasu, by zwolnić. W Galerii Pizza Hut jest tuż przy wyjściu na przystanek, a co za tym idzie, parę...

Nie mam ulubionego lokalu, czy to chodzi o bar czy restauracje.

Mimo to jestem pewien, że jeśli już taki znajdę to nie będzie tam nic co przebiłoby kuchnię mojej babci.

Nie mam ulubionego lokalu, czy to chodzi o bar czy restauracje.

Mimo to jestem pewien, że jeśli już taki znajdę to nie będzie tam nic co przebiłoby kuchnię mojej babci.

Jest sobie takie małe miasteczko na podkarpaciu, a w nim moja ulubiona kawiarenka. Aby się do niej dostać można przejść przez taras lub udać się do... księgarni, z której możemy wejść do środka! W kawiarni zawsze panuje półmrok, ściany są w odcieniach zgaszonego pomarańczu, nad kominkiem, który jest używany gdy przybywa chłód, namalowane są 3 słoneczniki. Przy kominku znajdują się głębokie, miękkie fotele i sofy. Gdy byłam w gimnazjum uczniowie chodzili tam na wagary, spotykali się w weekendy i ferie. Lubiłam to miejsce za duży wybór herbat i nieziemskie tiramisu. W tle często leciało fado albo delikatna, nie narzucająca się muzyka. Co moje ulubione miejsce o mnie mówi? To, że lubię lokale z charakterem. Takie, które wydają nam się być znane i oklepane, ale jednak trudno znaleźć podobne. Być może również to, że uwielbiam dobrą herbatę i słodycze. A także, że moim zdaniem, najlepsze miejsca to takie, które niosą ze sobą miłe, ciepłe wspomnienia.

Jest sobie takie małe miasteczko na podkarpaciu, a w nim moja ulubiona kawiarenka. Aby się do niej dostać można przejść przez taras lub udać się do... księgarni, z której możemy wejść do środka! W kawiarni zawsze panuje półmrok, ściany są w odcieniach zgaszonego pomarańczu, nad kominkiem, który jest używany gdy przybywa chłód, namalowane są 3 słoneczniki. Przy kominku...