-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel11
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Cytaty z tagiem "komizm sytuacyjny" [6]
[ + Dodaj cytat]
Plagą całego życia mojej babki i jej she'enedry były pieśni pewnego minstrela. To, co on w nich głosił, było w najlepszym wypadku tylko połową prawdy i doprowadzało do różnorakich kłopotów z tym, czego ludzie od nich oczekiwali. No cóż, kiedy byłam młoda, głupia i zadufana w sobie, ktoś napisał pieśń o mnie. Nosi tytuł "Pościg Kerowyn" i ku mojemu najwyższemu obrzydzeniu wydaje się, że pokonała wszelkie bariery językowe.
Dirk sprawiał wrażenie, jakby z trudnością przychodziło mu zachować powagę. Tak samo Talia.
- Znam tę pieśń - rzekła kobieta z twarzą pełną uciechy. Prawdę mówiąc, sama ją śpiewałam.
- Tego się obawiałam. Czy wolno mi mieć nadzieję, iż nikt na waszym dworze nie wie, że to jest o mnie?
Talia uśmiechnęła się.
- O ile się orientuję, nie wiedzą. Ale to bardzo popularna pieśń.
Sącząc herbatę, Kerowyn zastanawiała się przez chwilę, czy istnieje na świecie ktoś, kto by nie słyszał tej pieśni.
- Moi żołnierze są śmiesznie z tego dumni i nie mogę przeszkodzić im w mówieniu ludziom, że to ja jestem tą Kerowyn. Gdy tylko wasi wieśniacy dowiedzą się o tym, skończy się na tym, że będę musiała słuchać bezbożnej interpretacji jakiegoś rolnika. A mnie się nawet nie podoba większość melodii - dokończyła ze skargą w głosie.
Dirk poczerwieniał na twarzy, próbując zdusić śmiech. Kero spojrzała na niego groźnie, lecz to tylko pogorszyło sprawę.
- To ty powinieneś siedzieć na niektórych z tych występów - burknęła. - Dziecięcy chór świątyni w Revenie, najstarszy piernik z Thornton przy akompaniamencie własnym na katarynce, para sopranów lirycznych, którzy śpiewali tak, że wydawało się, iż jest to dialog pomiędzy baranem i owcą oraz przynajmniej tuzin niedoszłych bardów z rozstrojonymi harfami. Minstrele! Chciałabym podusić ich wszystkich!
To przepełniło miarę. Dirk nie mógł powstrzymać się dłużej. Przeprosił krztusząc się i uciekł na zewnątrz.
Bliźniacy zweryfikowali swoje zdanie o hipisach, a Beniamin wysunął przypuszczenie, że ci ludzie Wybrali pewien rodzaj odpoczynku". Mimo to wolał, żeby młody Kevin się z nimi nie zadawał. Słońce zachodziło zielonkawo, kiedy chłopak wtoczył się na ogrodową ścieżkę, wpadł do kuchni ze szklistym, nieobecnym wzrokiem i cisnął żółty kask motocyklowy na fotel bujany.
- Piłeś? - spytał Beniamin.
- Nie, wujku. - Kevin uśmiechnął się od ucha do ucha. - Jadłem grzyby.
Starucha pod oknem sprzedawała cytryny. Jej piskliwy glos wywoływał u Robera Epineix,19 markiza Er-Prieux, uporczywą ochotę uduszenia starej wiedźmy albo wykupienia całego kosza - a nuż się zamknie. Na nieszczęście taligojski arystokrata był biedniejszy od rozwrzeszczanej handlarki.
Leslac: Wojowniczka z czarodziejką do Viden miasta wjechały.
Gdyż o tym, że zło w nim gości, po drodze usłyszały,
Chcąc lorda okrutnego, co rządził strachem, ukarać...
Tarma: Barman, zamknij minstrela i każ nam piwa nalać.
L: Obie więc go po mieście całym szukały...
T. To nieprawda, mówię ci, myśmy lepiej wiedziały!
L: Chciały odnaleźć tyrana, co zawiódł ludu wiarę,
Złamać jego potęgę i słuszną wymierzyć mu karę.
Szukały po całym mieście tyrana ze srogą miną...
T: Wcale nie! Chciałyśmy znaleźć gospodę, a w niej mięso i wino!
L: Znalazły go w gospodzie i na pojedynek wyzwały.
T: Leżał na barze, pijany w sztok, tak żeśmy go ujrzały.
L: Tyran się zaśmiał i drwić zaczął grubą i sprośną mową.
T: Nadepnął Warrlowi na ogon i obraził się o moje słowo.
L: Wojowniczka mądrzejsza; miecz tylko powietrze przeciął...
T: On machnął, uciekłam, on skoczył – przewrócił się o krzesło.
L: Jednym silnym ciosem mistrzyni go powaliła.
T: Kiedy się obrócił, miotłą po głowie go zdzieliłam.
L: I już koniec! Tyran leży martwy na podłodze.
T: Nie kazałam mu głową w pogrzebacz walić po drodze!
L: Żonę trzymaną w zamknięciu z ciemnicy uwolniły,
Mieszkańcy Viden z radością pani tej służyli.
T: Poszłam do jego dziewczyny i bez ogródek wyznałam:
“Twój mąż nie był zbyt dobry, lecz teraz nie ma go wcale”.
“To stary opój, dobrze mu tak” – odpowiedziała żona. -
“I choć to nie wypada, nie jestem zrozpaczona.
Masz tutaj za fatygę, lecz lepiej ruszajcie już w drogę,
Jutro ogłoszę, że to wypadek, więcej nic zrobić nie mogę”.
L: W triumfie partnerki z Viden wyruszyły znów w drogę,
By znów odnaleźć łotra i słuszną dać mu nagrodę;
Mścicielki krzywd, odpowiedź na modlitwy zrozpaczonych...
T: Nie wierzcie w żadne słowo – wiem, bo sama byłam w tych stronach!
Stoimy z mamą za wysokim dębem i obserwujemy sklep mięsny. To znaczy mama obserwuje przez lornetkę. Jest coraz bardziej na ten schab napalona. Patrzy zawistnie na wojskowe i milicyjne żony, które taszczą wypchane siaty. Ten sklep jest niedaleko naszej szkoły, jak nas ktoś zobaczy, padnę ze wstydu, ciągnę mamę za pasek od torebki, którą kupiła w komisie.
- Boję się - mówię szeptem, bo mamie od kilku dni śni się ten schab po nocach i kto wie, co komu z takich snów przyjdzie do głowy.
Wreszcie pytam ją, czy pani Szczypiorska weszłaby do milicyjnego sklepu.
- Jak jej spojrzysz w oczy ?
To pytanie ostatecznie zamyka kwestię schabu. Mama chowa lornetkę do torebki z komisu.
- Rika !!! - woła nowa sąsiadka pod kuchennym oknem - Rika !!! Riczunia, chodź do pańci ! Daj mordkę, bo brudna ! Daj pupunię, bo się ubrudziła. Daj, daj pani ! Pańcia wytrze ! Oj, świntuszka z ciebie, świntuszka !
- Musimy babcię nazwać inaczej - oznajmiam podczas tajnej narady w łazience - Nie może się przecież nazywać jak ten kundel !
- Nie może ! - potwierdza Miłosz
- Ale jak ? - pyta Hanka
Hanka siedzi na sedesie, ja na umywalce, a Miłosz na pralce.
- Co proponujecie ? - pytam
Cisza.
- Myślę, że Biała Rika będzie najlepiej - mówię - Głosujemy ! Kto jest za ?
Podliczam głosy.
- Trzy za. Zero przeciw !
Wychodzimy z łazienki.
- Babciu, od dzisiaj nazywasz się Biała Rika ! - informujemy babcię
- A to czemu ?
- Bo masz piękne białe włosy ! - mówi Miłosz
Jeszcze będą z tej pierdoły, Miłosza, ludzie.