cytaty z książek autora "Alan Dean Foster"
Mądry Nallab powiedział mu: „Jeśli masz być nauczycielem, musisz na zawsze pozostać uczniem. Przeżyłem ponad sto lat i przeczytałem tysiące książek, a jednak każdy okruch wiedzy, jaki przyswajam, wciąż przypomina mi o mojej ignorancji, bo za każdym razem natrętnie wskazuje mi tuzin nowych rzeczy, o których nie mam pojęcia”. Kiedy więc nadarzyła się okazja podjęcia pracy w jednym z obozów młodzieżowych w Mieście Drzew, Will skwapliwie z niej skorzystał.
Najeżony zębami łeb sterczący z piersi Kane'a drgnął, szarpnął się konwulsyjnie i jednym zrywem wydostał na wierzch. Łeb i szyja były przytwierdzone do zbitego, silnego ciała pokrytego skórą w tym samym, ohydnie białawym kolorze. Szponiaste łapy, albo nogi, niosły stworzenie z nieoczekiwaną szybkością. Wlokąc za sobą wnętrzności Kane'a, wylądowało z plaskiem pośród talerzy znacząc wszystko dookoła krwią zmieszaną z płynami ustrojowymi. Potworek przypominał Dallasowi zarżniętego indyka z zębami sterczącymi na kikucie szyi.
Zamiast tego natrafił na barierę. Zamarł i zamrugał nieprzytomnie. To nie miało sensu. Naparł mocniej, jednak tym razem jego starania spenetrowania jej umysłu spełzły na niczym.
Grymas strachu wykrzywiający twarz Rey zastąpiło zdumienie, gdy nagle zorientowała się, że teraz to ona wniknęła w głąb jego jaźni. Oszołomiona czuła niepohamowaną chęć eksplorowania...
Ale jeśli założymy, że nasza analogia się potwierdzi, możemy wyodrębnić kolejne podobieństwa. Królowa tych krwiożerczych osobników, tak jak królowa termitów czy mrówek, jest o wiele większa od swoich podwładnych, których już spotkaliśmy. Jej odwłok jest rozdęty taką ilością jaj, że samica nie może się praktycznie ruszyć z miejsca.(...)Ona jest źródłem ich życia, matką całej społeczności. Mamy szczęście, że jedno się w naszej analogii nie zgadza. Mrówki i pszczoły rozwijają się w następującym cyklu: jajo - larwa - poczwarka - dorosły osobnik. Natomiast każdy embrion obcych potrzebuje nosiciela, w którym dojrzewa. Gdyby było inaczej, do tego czasu rozpełzliby się po całej planecie.
- Amanda Ripley-McClaren. To chyba po mężu. Wiek. Sześćdziesiąt sześć lat w chwili... śmierci. To było dwa lata temu. Mam tutaj całą historię jej życia. Nic spektakularnego, nic godnego szczególnej uwagi. Jak z tego widać, pędziła zwyczajne, przyjemne życie. Chyba takie jak większość z nas.
To tutaj byli koloniści. Pogrzebani żywcem, zamurowani tą samą żywico-podobną wydzieliną, której użyto do budowy tuneli, umocnień, komór i zaczopowanych szybów, która przekształciła najniższy poziom stacji w ksenoschizofreniczny koszmar.
Każdy z nich został wciśnięty w ścianę bez uwzględnienia choćby podstawowych cech budowy człowieka. Głowy były nienaturalnie powykrzywiane, ręce i nogi groteskowo powyginane, połamane, żeby nieszczęsną ofiarę odpowiednio dopasować do obcej kompozycji i wzoru.
Coś unosiło go w górę! Wyżej, nad sylwetką inżyniera, dostrzegli niewyraźny zarys czegoś, co przypominało kształtem człowieka, ale człowiekiem na pewno nie było, czegoś olbrzymiego, czegoś obcego i złego. Przez ułamek sekundy widzieli odbicie światła w ślepiach zbyt wielkich nawet jak na łeb iście gigantycznych rozmiarów. A potem monstrum i Brett zniknęli w mrocznych zakamarkach Nostromo.
Nagłym, konwulsyjnym szarpnięciem pająkokształtne monstrum zerwało głowę Boggsa z ramion równie łatwo, jak Golic wyrwałby poluzowaną śrubę.(...) Z upiorną obojętnością maszkaron cisnął na podłogę zerwaną z tułowia czaszkę Boggsa i zwrócił się powoli w stronę ostatniej z dwunogich form życia.Jego zęby błyszczały jak sztabki platyny wyrwane z wnętrzności Fioriny.
Człowiek to Enigma, choć czasami zabawna i pomysłowa".
- Zrzucił skórę. To jakiś rodzaj linienia. - Rzuciła przelotne spojrzenie w górę tunelu. - To jakiś nowy. Nigdy przedtem tego nie widziałam. Nie w tym stadium rozwoju.
- Co to oznacza? - mruknął Dillon.
- Trudno wyczuć. Nie ma precedensu. Jednego jednak możemy być pewni. Jest teraz większy .
- O ile większy? - Aaron podobnie jak ona zaczął się wpatrywać w ciemny korytarz.
- To zależy - szepnęła Ripley.
- Od czego?
- Od tego, czym się stał.
W tej samej chwili, gdy usiłowała skłonić swe sparaliżowane struny głosowe do działania, jakaś jej część zauważyła, że obcy różnił się nieco wyglądem od wszystkich odmian, jakie napotkała do tej pory. Głowa była pełniejsza, ciało bardziej masywne. Subtelniejsze odchylenia o charakterze fizycznym zarejestrowała w przelotnych tikach obserwacyjnych owego zastygłego momentu grozy.
Zadaniem Najwyższego Porządku jest usunąć nieporządek z nas samych, tak by można było przywrócić ład, przyczyniając się do postępu.Ład...który istniał pod rządami Imperium i został zastąpiony anarchią wprowadzoną przez tak zwaną Republikę...Ład, który my odnowimy. W przyszłości historycy będą wspominać tę chwilę jako moment, w którym silna ręka wskrzesiła w cywilizacji ducha prawa i porządku.
Ripley przytuliła zwierzaka do piersi. - No chodź do mnie, Jonesiu, ty brzydalu śliczny, sierściuchu słodki!
Kot zniósł ten krępujący występ cierpliwie, z całą godnością, jaką odziedziczył jego gatunek. Demonstrował przy tym typową tolerancję kotów dla ludzkich istot. Dowolny pozaziemski obserwator nie miałby żadnych wątpliwości, które ze stworzeń na łóżku cechuje wyższa inteligencja.
Wiedzieli, jak wszyscy żołnierze piechoty od tysięcy lat, że w umieraniu nie ma nic szlachetnego. Jest jedynie irytująca nieodwracalność.
- (...)Więc jaka jest zalecana procedura?
Vasquez wyszczerzyła zęby.
- Pochylić się, wsunąć głowę między nogi i pocałować własną dupę na pożegnanie.
Oczywiście inżynierowie i fizycy zajmujący się kosmosem zgadzali się co do tego, że żadna forma materii nie może poruszać się z prędkością większą niż dziewięć jednostek nadświetlnych. Zdaniem Kirka przekonanie to było współczesną formą zabobonu. Przecież kiedyś, na przykład, wierzono, że człowiek nigdy nie będzie mógł latać lub – rzecz zupełnie niewyobrażalna – przekroczyć prędkości światła.
Zazdrościł starym kapitanom, którzy w odległych czasach pływali po morzach na Ziemi. Ich okręty napędzała tylko siła wiatru. Zazdrościł szyprom, którzy mogli wyczuć nogami zmianę prędkości statku. Tutaj, w tej ciemnej, nieprzyjaznej przestrzeni nie było niczego, o co można się było oprzeć lub od czego można się było odepchnąć. W porównaniu ze wzburzonym morzem czy silnym sztormem sztuczna grawitacja była raczej słabą podnietą.
I książki – zwłaszcza te na półkach. Prawdziwe książki do czytania i dotykania, a nie do wyświetlania na elektronicznym ekranie, ze stronami przewracanymi przez naciśnięcie guzika. Uśmiechnął się w duchu. Przynajmniej tego zazdrościli mu koledzy w dzieciństwie.
Choć wielu dorosłym Wulkanom mogły wydawać się czymś niepraktycznym, dla Spocka były źródłem wspomnień i budziły uczucie rozpierającej dumy. Było coś niezwykłego w tym, że słowa tam materialnie istniały, że miało się je w ręku. Każda strona, każdy rozdział był do jego dyspozycji. Nie trzeba było prosić o dostęp do nich jakiegoś elektronicznego pośrednika.
Zbyt szybko, zbyt szybko! Wszystko się dzieje za szybko. Do diabła z wszechświatem, który ma wieczność do swojej dyspozycji i jednocześnie ani chwili do stracenia!
Pomysł, by milion istot twojego rodzaju, milion olbrzymich, opancerzonych żuków z jarzącymi się oczyma rzeczywiście osiedlił się na Ziemi, byłby pomysłem bardzo trudnym do zaakceptowania dla większości ludzi.
– Nie bardziej – odrzekł Ryo, przewidziawszy te obiekcje – niż dla mieszkających w Ulu Chitteranx, znajdującym się bezpośrednio u stóp tamtej wyżyny, gdyby każdego dnia patrzyli na swe skały i wiedzieli, że setki tysięcy ogromnych, mięsistych, giętkich kosmitów mieszka tam i instaluje swe urządzenia.
The Cocytan continued. "Only a species sufficiently advanced to leave behind the gravity of its homeworld would have the capability to investigate and trigger a Messenger. Once activated, each was designed to return here with its discoverers. This complex of islands was specially designed to serve as a greeting place, where representatives of other species could be met in surroundings that would intrigue but not overwhelm them.
Spekulacje na temat tego, co czeka nas w czarnych głębiach kosmosu, mogą być ekscytujące i intelektualnie inspirujące dla kogoś stojącego za okularem teleskopu, ale mają zupełnie inny wymiar dla kogoś na malutkim kawale skały, takim jak ten, stojącego pod statkiem nieludzkiej konstrukcji przypominają cym bardziej jakiś-twór organiczny niż znajome urządzenie do manipulacji i pokonywania znanych praw fizyki.
His eyes were drawn to the giant figure of a single Engineer, laid out on a table. With surgical precision the body had been stripped of its outer layer of fat, skin, and muscle, leaving behind only an orderly superstructure of tendons, sinews, and bone as neat as a city transport grid.
Dotrzeć tak daleko i nie zbadać wnętrza obcej konstrukcji wydawało się rzeczą nie do pomyślenia.
W końcu to ciekawość wypchnęła człowieka z izolowanego, nieważnego świata w międzygwiezdną otchłań. A także, przypomniał sobie, jest pierwszym stopniem do piekła.
Statek. Stosunkowo nieuszkodzony i bardziej obcy, niż uważali za możliwe. Dallas nie nazwałby go przerażającym, ale budził swoisty niepokój, czego wytwór techniki nie powinien czynić. Kontury masywnego wraku były czyste, jednak nienaturalne i przez to cała konstrukcja emanowała drażniącą nienormalnością. (...) Gdyby miał bardziej znajome kształty i konstrukcję, to jego nieludzkie pochodzenie pewnie nie wywołałoby takiego poczucia zagrożenia. Nie uważał, by wynikało ono ze zwykłej ksenofobii. Po prostu nie spodziewał się, że obce będzie tak całkowicie obce.
- Mama zawsze mówiła, że nie ma żadnych potworów. Takich prawdziwych. Ale są.
- To prawda, są.
- Tak samo prawdziwe jak ty i ja. Nie są bajką, nie wychodzą z książek. Są naprawdę prawdziwe, a nie takie na niby prawdziwe jak te, które oglądaliśmy na wideo. Więc dlaczego dorośli mówią dzieciom takie rzeczy, wiesz, rzeczy, które nie są prawdą? (...)
- Wiesz, niektóre dzieci nie radzą sobie tak jak ty. Nie radzą sobie z prawdą. Za bardzo się boją albo może dorośli sądzą, że będą się bały. Dorośli często nie doceniają u dzieci umiejętności przyjęcia prawdy. Dlatego próbują im to ułatwić, wymyślając różne rzeczy.
- Te potwory... czy jeden taki urósł w środku mojej mamy?
Dziewczynka zastanawiała się chwilę.
- Czy nie tak rodzą się dzieci? Znaczy, ludzkie dzieci? Rosną w środku?
Dreszcz przebiegł Ripley po karku.
- Nie, nie tak. Zupełnie nie tak. Z ludźmi jest inaczej, skarbie. Zaczyna się całkiem inaczej i dziecko też wychodzi inaczej. U ludzi matka i dziecko pracują wspólnie. U tych obcych...
- Rozumiem - przerwała jej Newt.
Nie boję się ciemności, które znam. To te, których nie znam, budzą mój strach.
Człowiek ze strzelbą może za dnia polować na tygrysa z rozsądną szansą sukcesu. Ale jeśli zabierzemy mu latarkę, umieścimy go nocą w dżungli i otoczymy nieznanym, wszystkie pierwotne lęki zbudzą się na nowo. Przewagę zyska tygrys.
Ostatecznie spotkał we wszechświecie mnóstwo obcych – a dla dorosłego dzieci są w najwyższym stopniu obcymi.