cytaty z książek autora "Martyna Raduchowska"
Ona jest niezniszczalna. Wrzucisz taką do wulkanu, to ci pamiątki przyniesie.
Myślę, więc jestem. No, Kartezjusz, toś się, chłopie, ździebko zagalopował.
Diabeł kryje się we włosach kobiety sapnął, próbując wyplątać skrzydło z jej zmierzwionych kosmyków. - Nosicie w nich demony, upiory, plugawe moce i wszelkie zło tego świata. No, a przynajmniej tak sądzili ci pocieszni panowie z inkwizycji... No niech mnie Jasność porwie, ty wiesz w ogóle, co to jest grzebień?
Chciałam upiec ciasto – odparła, z dezaprobatą lustrując zawartość lodówki. – Ale chyba nic z tego. Kornelia nie ma już ani mąki, ani jajek, a mleka starczy starczy może na dwie kawy.
-Przecież upiekłaś już jedno - odparł spoglądając na okazałego murzynka dopiero co zalanego czekoladową polewą. - I pierniki. - Zerknął na pełną miskę stojącą tuż obok ciasta. - I bezy. - Przeniósł wzrok na drugą michę, dużo większą i załadowaną tak, że aż się z niej wysypywało. - I babeczki. - Stalowe oczy omiotły stosik lukrowych łakoci. - A poza tym jest piąta rano. Wyluzuj.
(...)
-Coś pięknie pachnie - zawołała radośnie, a kiedy dostrzegła zastawiony smakołykami stół, jej powiększone przez soczewki okularów oczy zalśniły ze szczęścia. - Popatrz tylko, Stefciu!
Mężczyzna przetarł oczy. Nie wiadomo z niedowierzania czy raczej z niewyspania, jednak nie ulegało wątpliwości, że sterta wypieków zrobiła na nim duże wrażenie.
-Ta dziewczyna to skarb - wyszeptał zachwycony. - Z taką nie trzeba co rano po świeże pączki dla żony zaiwaniać... Kwiatuszku, możemy ją adoptować?
-O nie! - zaprotestował żywo łowca. - Ona jest moja! Już ją sobie zaklepałem i nie oddam. Byłem pierwszy, Ida, powiedz im...
Czy jeszcze do ciebie nie dotarło, że wpadłaś jak śliwka w gnój?
-Popracujesz u nas z pół roku - odparł, podnosząc kubek do ust - i lekcje nie będą ci potrzebne.
- A co będzie?
- Terapia u dobrego psychologa.
- Super. - Ida odrzuciła torbę na kanapę i pomaszerowała w stronę kuchni. - Mam dość. Muszę się napić. Poczęstowałabym, ale niestety, skończył mi się arszenik.
- Może być cyjanek - mruknął łaskawie Kruchy, gdy mijała do w drzwiach.
Szczerze zmartwiona pokręciła głową.
- Nie może. Działa zbyt szybko, a ja chcę patrzeć, jak umieracie długo i w męczarniach.
Piwnica! Ciemna, zimna, straszna, cicha piwnica! Tak, tak, tak! Toż to klasyka! Normalnie taka piwnica, że mucha nie siada! No właźże, dziewczyno, na co czekasz?
Czasem nierealne marzenie może stać się bardzo realnym koszmarem.
Tymczasem pech nie spał. Nigdy nie śpi. Pech cierpi na bezsenność oraz pracoholizm.
Długo masz zamiar pociągnąć na tych pięciu ziarenkach ryżu? Strach z tobą iść na spacer do parku, bo cię jeszcze kaczki zaczną okruszkami częstować. Jedz.
Medium ma w życiu przerąbane. Medium, które nie chce być medium, ma przerąbane w dwójnasób. Medium nieposiadające za grosz powołania i w dodatku nieprzepadające za duchami... no cóż. Marzenia o lekkim, spokojnym życiu może wsadzić sobie w ...w buty.
Błądzić jest rzeczą ludzką, a to, co nieludzkie, mogło się potknąć tylko pierwszy i zarazem ostatni raz.
- Krwawisz - zauważyła Ida, gdy stanęli w korytarzu i łowca zapalił latarkę.
- Wiem.
- Bardzo krwawisz.
- Nie marudź.
Książki umierają z godnością i w ciszy, niepostrzeżenie obracają się w proch już od dnia, w którym jeszcze ciepłe i pachnące drukarską farbą trafiają na swoją pierwszą półkę.
No,niechże Idą przestanie zapluwać jadem otoczenie, bo jeszcze mi dziurę w parkiecie wypali, lepiej niech mówi, co ja gryzie.
- Teraz ty, Kostek. - Nekromanta szarpnął za klamkę od strony kierowcy. - Tylko bez sztuczek. Obaj wiemy, że nie masz przy sobie broni, więc bardzo cię proszę, nie rób nic, czego moglibyśmy potem żałować. Moja kula będzie szybsza od twoich więzów. Czy wyraziłem się jasno?
- Jak słoneczko w maju.
Sen to brat śmierci – dokończyła sentencjonalnie.
Kruchy tymczasem ruszył na podbój salonu uzbrojony w latarkę i życzliwe słowo dla każdej rzeczy, która stanęła mu na drodze.
Czy kogoś, kto czyni dobrze tylko dlatego, że ma nóż na gardle można nazwać dobrym człowiekiem?
- Obawiam się, że zaczęliśmy filozofować.
- I to- o zgrozo- bez alkoholu.
- Ostrzegałam ją, że życzenia są niebezpieczne - przypomniała ze smutkiem. - Szczególnie wtedy, gdy się spełniają.
- No co? - burknęła podejrzliwie. - Co cię tak bawi?
- A to - odparła Tekla, nie kryjąc zadowolenia - że Ida wcale nie wścieka się, bo nie może wyrzec się swoich talentów, tylko dlatego, że chciałaby coś tymi talentami udowodnić. Sobie i innym. Można to chyba uznać za pewien progres. Wolałabym co prawda, żeby przy okazji robienia postępów nie popadała z jednej skrajności w drugą, ale cóż… najwyraźniej jej umysł działa wybitnie jedno-kierunkowo i nie uznaje półśrodków.
Pech, który od paru tygodniu siedział bezczynnie i straszliwie się nudził, (...) wyściubił nos ze swojego kąta i rozejrzał się uważnie. Upewniwszy się, że wrednego i samolubnego ducha ciotki nie ma nigdzie w pobliżu, zachichotał pod nosem i zabrał się do pracy.
Najpierw podpisała oświadczenie, że została uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie zeznań nieprawdziwych lub zatajanie prawdy, a potem zaczęła kłamać jak najęta i zatajać ile wlezie.
Każda rewolucja prędzej czy później pożera własne dzieci, a ta ucztuje na mózgach duszonych w psychodelicznym sosie.
Mam wizje , prorocze sny, rozmawiam z umarlakami, przepowiadam śmierć, a ostatnio panicznie boję się wycieczki do lustrzanych piekieł i tego, że lada chwila dusza rozleci mi się na kawałeczki.
Tymczasem Pech nie spał. Nigdy nie śpi. Pech cierpi na bezsenność oraz pracoholizm. Czekał tylko na odpowiedni moment, by wkroczyć do akcji. Czekał cierpliwie i w pełnej gotowości.
W końcu zdecydował, że nie zrobi nic, ale i to mu nie wyszło.
- Ty niezła zgaga jesteś, żeby coś takiego walnąć w oficjalnym dokumencie, ciesz się, że cię Ruda nie miotnęła jakimś magicznym paskudztwem. A jakby to profesor Miodek zobaczył, to chybaby harakiri słownikiem popełnił...