Praktykujący, ale czy...wierzący? Lech Dorobczyński OFM 7,9
ocenił(a) na 910 lata temu Ojciec Lech Dorobczyński jest franciszkaninem, rekolekcjonistą, katechetą. I wyjątkowo mądrym facetem. Serio!
„Praktykujący, ale czy... wierzący?” to jego pierwsza, ale mam nadzieję, że nie ostatnia, książka. Pomysł na jej napisanie zainspirowany została spotkaniami ojca Lecha z młodzieżą i to właśnie do młodych ludzi jest głównie skierowana. Zakonnik zaczyna od stwierdzenia, że obok dwóch grup wierzących-praktykujących i wierzących-niepraktykujących istnieje także trzecia – praktykujących-niewierzących (stąd tytuł całego tomiku). Tych ostatnich jest całkiem spora grupa, a zaliczają się do niej wszyscy, którzy popadli w rutynę i chodzą do kościoła z przyzwyczajenia, bo mama kazała, bo babcia obiecała dać jakąś dodatkową dychę, bo co ludzie powiedzą... A tu przecież nie o to chodzi, bo nie jest ważna fizyczna obecność w budynku, ale relacja z Bogiem.
Prosty, mówiony język, współczesne słowa, których używa młodzież, luzacki styl, ogromne poczucie humoru autora, to tylko kilka „technicznych” zalet tej publikacji. Przypisy zawierające osobiste wyjaśnienia księdza są rewelacyjne! Najważniejsza jest oczywiście treść. A w niej zawarte są tematy wzbudzające wątpliwości wśród młodzieży. Miłość do Boga, czytanie Biblii, sens sakramentów, problem spowiedzi, codzienna modlitwa i uczestnictwo we mszy świętej, Twoja droga do świętości, to tylko kilka najważniejszych wątków. Autor sypie błyskotliwymi komentarzami, żartuje i bawi, choć wszystko o czym pisze traktuje całkiem serio. Widać, że ma podejście do ludzi i wie, co chce przekazać.
Ojciec Lech tłumaczy wszystko krótko i konkretnie. Nie narzuca swojego zdania, ale prowokuje do myślenia. I tak zrobisz jak zechcesz. Takie Twoje prawo, w końcu masz wolną wolę. Na zakończenie każdego rozdziału zakonnik rzuca myśl, jedno zdanie, które wwierca się w umysł, trochę uwiera, zmusza do zastanowienia się nad przeczytanymi słowami.
Książka „Praktykujący, ale czy... wierzący?” to moje tegoroczne odkrycie w gatunku literatura religijna! Ja wiem, że grupą docelową jest młodzież, ale starsi czytelnicy również będą zachwyceni. Ja jestem! I jeszcze wam powiem, że to najlepsza książka „kościółkowa”, jaką przeczytałam w tym roku! A przeczytałam ich sporo. Polecam bez względu na stan waszej wiary (a może głównie z tego powodu),wiek, płeć, doświadczenie życiowe. No nie dajcie się dłużej namawiać, tylko obiecajcie, że przeczytacie ten tomik! Warto!