Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Radek Bieliński
Źródło: Zdjęcie autorskie
1
6,9/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzony: 11.04.1981
Od najmłodszych lat pisarz, gawędziarz, bajerant dziewcząt. Doskonały jak na warunki podwórkowe napastnik, strzelec wielu bramek na miarę Camp Nou, choć ich sława gasła wraz z zachodem Słońca. W latach młodzieńczych doskonale orientujący się w ofercie lokalnych sklepów monopolowych, z czym rodzice z zajadłością wojowali. Skutecznie. Dziś przykładny mąż, wzorowy tatuś, a w dechę kumpel. Od kilku lat wiodący życie schizofrenika to jest normalne życie (czyli pranie, sprzątanie, zakupy w hipermarkecie) oraz ośmioipółgodzinny żywot w korporacji (conf calle, presentations, common team work effort).http://www.radekbielinski.pl
6,9/10średnia ocena książek autora
41 przeczytało książki autora
42 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraTen autor należy do naszej społeczności, ma 1 książek w swojej biblioteczce.Sprawdź co czyta autor
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Co czyta Radek Bieliński
Ten autor należy do naszej społecznościZobacz profil autora
Najnowsze opinie o książkach autora
Good Morning Korporacjo Radek Bieliński
6,9
Po wszelkiej maści powieściach romantycznych, obyczajowych, kryminałach i thrillerach w końcu trafiłam na coś zupełnie innego. Temat, którego do tej pory jeszcze nie użyto w książce, a na pewno nie w ten sposób. To reportaż i satyra w jednym, rzecz zarazem śmieszna i przerażająca, dziwna i normalna, bo ma z nią do czynienia prawie połowa ludzkości. Chodzi o korporację. Ta poważna i przytłaczająca już samym wydźwiękiem nazwa, kryje w sobie więcej niż może wam się wydawać. Podobno, według czytelników, powieści tej nie zrozumie ten, kto nie pracował bądź nie pracuje w korporacji. Ja jednak w ogóle nie zgadzam się z tym stwierdzeniem i owszem, jest parę korporacyjnych zwrotów, nazw i stanowisk, których nie znam i o większości nigdy nie słyszałam, jednak nie jest to żadną przeszkodą by móc się świetnie ubawić tą pozycją. Poza tym mamy zbawienny internet, który pomoże każdemu szybko zrozumieć o co chodzi w tym pokręconym "slangu".
Radek Bieliński jest nie tylko autorem "Good morning korporacjo" ale i swoją własną inspiracją. Od lat "siedzi" w korporacjach, pełniąc różne funkcje i robiąc różne rzeczy, nie zawsze zgodne z tym co o jego stanowisku mówią definicje, ale jak przekonałam się podczas lektury, jest to zupełnie normalne w tym nowym, dziwnym świecie. To spec od pisania, który z męża, ojca i normalnego faceta, co dzień przekształca się w żołnierza gotowego oddać swoje kolejne cenne godziny życia w służbie swojej firmie.
Słysząc słowa przedsiębiorstwo, firma, korporacja, marketing itd, od razu nasuwa nam się na myśl dębowe biurko i ogromny skórzany fotel, a najlepiej kilka takich biurek i foteli, do tego mnóstwo kawy, minimalistyczne wnętrza, eleganckie, wyprasowane garnitury i garsonki oraz mnóstwo papierzysk. Do tego cisza, szmer klawiatur, rozdzwonione telefony, a wszystko w atmosferze spokoju, sumienności i luzu. Rzeczywiście, wystrój rzadko pozostawia coś do życzenia, ludzie wyglądają jak wyjęci z gazet branżowych, a praca wre, jednak tak na prawdę w powietrzu wisi jeszcze coś, wariactwo, brak harmonii, pośpiech, słowem istny cyrk. Właśnie w takim "zwierzyńcu" pracuje sztab ludzi, którzy co dzień wykonują masę niepotrzebnych telefonów, wysyłają tony listów, maili i biegają w popłochu przedzierając się przez tony papierzysk. Tak naprawdę połowa wykonywanych przez nich czynności kompletnie nie ma sensu, a ich wysiłek często idzie na marne, jednak regulamin pracy i wymogi od "góry" są nie do podważenia i trzeba je wykonać.
"Good morning..." to niezwykle zabawny ale i wywołujący mieszane uczucia obraz szarej i komicznej rzeczywistości pracy w korporacjach. Tysiące stanowisk, każda o obco brzmiącej i nic nikomu nie mówiącej nazwie, setki osób utrzymującej firmę przy życiu podczas gdy naprawdę mogłoby to robić zaledwie kilka osób, zbędne i komplikujące wszystko kwestionariusze, ankiety i faktury, do tego tysiące petentów, którzy starają się załatwić swoje sprawy. Korporacja to naprawdę skomplikowane urządzenie i choć oczywiście daje także mnóstwo zalet jak prestiż, doświadczenie, pieniądze czy choćby lepszy poziom życia, kontakty, to jednak po tej lekturze wydaje mi się, że wolałabym w swoim życiu nie trafić do jednej z takich placówek.
Good Morning Korporacjo Radek Bieliński
6,9
Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tym tytułem, wiedziałem, że nadejdzie dzień, kiedy wyląduje w moich dłoniach. Autor znakomicie oddał atmosferę panującą w korporacjach na przykładzie fikcyjnej korporacji MaxiMind. Krok po kroku poznajemy cechy niniejszego piekła, które pierze mózgi nieświadomych młodych ludzi. Pierwsze strony i porównanie drogi pracowników od tramwaju do miejsca przeznaczenia jako półmaratonu, wywołało we mnie mocno znajome skojarzenia. W książce znajdziemy m. in. wiele używanych sztuczek z socjotechniki, bezmyślność w wykonywaniu durnych procedur, snucie marzeń o wielkiej karierze, tę fatalnie brzmiącą dla mnie angielszczyznę stosowaną nagminnie, zwłaszcza gdy przeglądam ogłoszenia o pracę. A wszystko to sprowadzone na wyższy poziom absurdu. Dostajemy maksymalne wyolbrzymienie wszystkich wad korporacji. Mam wrażenie, że samo pisanie tej książki, było dla autora dosyć przyjemnym zajęciem, a na pewno niezbyt bolesnym. Książkę się połyka w mgnieniu oka. Dobrze, że można jeszcze bronić się słowem przed bezdusznością.
Jestem mocnym przeciwnikiem dostosowywania się do sztywnych zasad, świetlanych gadek o sukcesach, ciągłym uśmiechu i noszenia krawata, uciekam od razu z takich miejsc. Dlatego kiedyś pokusiłem się o swoje opisanie całości miejsca, gdzie występuje takie nagromadzenie korpo. Sądzę, że wpasowują się w tę książkę.
Zielone parki i Mokotów, z życia do kołchozu jedzie się tramwajem nr 17. Z chwilą opuszczenia wagonu można biec bądź iść. Wolę się czołgać!. Domaniewska, Postępu czuję jak ktoś pluje mi na plecy. Pełznę dalej. Te ulice nie generują żadnego postępu. Zmierzają wolnym krokiem ku upadkowi, jeszcze o tym nie wiedzą. Przypadkowy przechodzień zastępuje mi drogę. - Gdzie znajduje się budynek nr 6?- W przedsionku do piekła. Odchodzi we wskazaną stronę z radością. Jeszcze muszę zasłużyć na przedsionek, na razie jestem w poczekalni. Wchodzę po konwencjonalnych schodach. Wdycham nieświeże powietrze. Otwieram kolejne drzwi, prąd razi mnie po palcach. Bo czemu miałby nie razić? Mijam roboty w wypożyczalni masek. A na cóż maski robotom? Siadam, wertuje i czekam na życie. Za oknem jest tak brzydko. Któregoś dnia wskażę na szare coś przy ulicy, szare ohydne tamto i powiem - Zniszczyć ! Tutaj nawet nie umierają koty. Umierają urbaniści (pisane pod wpływem Świetlickiego).