Klasyczna austriacka opowieść bożonarodzeniowa, opublikowana w 1845 roku. Alpy, izolujące się wioski, nagłe opady śniegu, rodzeństwo zagubione na lodowcu, zorza, spadające gwiazdy, gorący termos i Wigilia. Jak na dzisiejsze standardy rzecz napisana dość topornie, ale to może być kwestia tłumaczenia. Sama historia to dobry wstęp do rozmowy nawet i z młodszymi dziećmi o tym, jak zachowywać się w razie zabłądzenia w górach. W przeciwieństwie do powstałej 18 lat później depresyjnej "Dziewicy Lodu" Andersena tu góry są łaskawe tak dla dzieci, jak i dla całej społeczności. Nie znajdziemy też bezpośrednich motywów fantastycznych, zamiast nich są mistycyzujące, urokliwe opisy natury.
Opowiadania bożonarodzeniowe to opowieści o Bożym Narodzeniu, ale przede wszystkim o zimie. O różnych ludziach, rożnych miejscach i rożnych kulturach. Są traperzy w Ameryce Północnej, Indianie, walczący z groźnym powiewem wiatru północnego, wzruszające opowiadanie o wzajemnych prezentach pary zakochanych, o pięknie Nocy Narodzenia wśród bogaczy i biedaków, o śladach na śniegu, tropionych przez Pana Rybkę. Mi najbardziej przypadły do gustu opowieści rosyjskich autorów -od ludowej baśni o panu zimy Mróźko, przez opowiadanie Bułhakowa i Tołstoja do cudnej sentymentalnej i parodystycznej historii Puszkina. Pięknie wydana, literacko świetna książka dla dorosłych i dzieci (Andersen, Bracia Grimm),nie tylko na czas świąteczny, ale cała zimę.