Nie możesz być współczesny nie będąc europejski ("arabskość" znajduje się gdzieś poniżej trzustki).
Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant1
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński27
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać406
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Youssef Rakha
1
4,0/10
Pisze książki: publicystyka literacka, eseje
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,0/10średnia ocena książek autora
38 przeczytało książki autora
46 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Czasem myślę, że jesteśmy tu tylko po to, żeby odwiedzać umarłych i trzymać za rękę konających. Az sami się nimi staniemy.
1 osoba to lubiWilgotne pocałunki na linii demarkacyjnej, dzika sodomia pomiędzy zabójcą i jego wrogiem, w rytm wybuchów granatów. Penetrowanie odbytów w r...
Wilgotne pocałunki na linii demarkacyjnej, dzika sodomia pomiędzy zabójcą i jego wrogiem, w rytm wybuchów granatów. Penetrowanie odbytów w ruinach domów oraz prośbę o więcej araku i piosenkę w zburzonych barach. Przekonanie, że nikt na końcu nie zwycięża. Nawet ten, kto zabił więcej. Ani kto narzucił swoją władzę i kogo wspiera Syria, Chomeini czy Ameryka.
osób to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Bejrut jest gdzieś tam Youssef Rakha
4,0
To nie jest prosta książka i wymaga skupienia podczas lektury. Autor opowiada o Libanie z perspektywy Egipcjanina i już samo to jest wyzwaniem. Bo my, Europejczycy, nie mamy pojęcia o zróżnicowaniu arabskiego świata, co więcej - najczęściej zupełnie nas nie obchodzą odcienie i subtelne różnice. Wrzucamy wszystkich do jednego muzułmańskiego worka, po czym dajemy sobie prawo do jednoznacznej oceny. Tymczasem, ile państw arabskich tyle odmian w podejściu do życia, w polityce, a co najważniejsze - w konfliktach. Liban jest specyficznym miejscem na mapie świata, kraj, w którym mieszkają muzułmanie i chrześcijanie, sytuację dodatkowo utrudnia bliskość dość agresywnie nastawionego Izraela. Co ciekawe, osią konfliktu są stosunki między muzułmanami a chrześcijanami, co może być szokujące. Co więcej, bywa, że to chrześcijanie są agresorami, o czym oczywiście w Polsce się nie mówi... Ta książka pokazuje, że nic nie jest jednoznaczne i że warto pozbyć się uprzedzeń i stawiania łatwych sądów. Zwłaszcza kiedy tematem są kwestie tak złożone i skomplikowane. Bonusem w tej podróży przez Liban są nawiązania do kultury, nazwiska innych pisarzy, po których książki warto sięgnąć, ale też popularnych muzyków, tworzących tak odmienne melodie od tych, które można usłyszeć w Europie. Polecam.
Bejrut jest gdzieś tam Youssef Rakha
4,0
Bejrut nazywany był kiedyś Paryżem Wschodu, sam Liban natomiast – Szwajcarią Bliskiego Wschodu. W pewnym momencie coś jednak zaczęło się psuć.
Konflikty wewnętrzne w mocno podzielonym wyznaniowo Libanie powoli narastały, aż do 13. kwietnia 1975 roku, kiedy to libańscy falangiści (maroniccy chrześcijanie) w odwecie za atak w dzielnicy chrześcijańskiej Bejrutu, zastrzelili dwudziestu siedmiu Palestyńczyków. Tę datę przyjmuje się za początek wojny domowej, która pogrążyła kraj w chaosie na następne 15 lat, rujnując tym samym libańską gospodarkę. Liban stracił „przywilej” bycia porównywanym do wzorców europejskich i stał się dla większości przedstawicieli kultury zachodu kolejnym dzikim arabskim krajem.
Michał Danielewski we wstępie do książki „Bejrut jest gdzieś tam”, pisze o rosnącej na zachodzie islamofobii, która dotarła już do naszego kraju i o tym, że „na gwałt potrzeba nam edukacji i poznania Innego”. Sama niejednokrotnie przysłuchiwałam się rozmowom o „arabskich dzikusach”, których wszyscy się boją, czy o strachu przed wyjazdem do Turcji, bo przecież jak tam rozczytać te ich arabskie bazgroły (sic!). Włos się na głowie jeży jak się czegoś takiego słucha. Dlatego pod tym względem z Michałem Danielewskim zgadzam się w stu procentach, potrzebna jest nam edukacja. W dobie narastającej islamofobii, Polacy powinni wiedzieć, czego się boją. Powinni wiedzieć, że nie wszyscy muzułmanie to Arabowie (ba, może jesteśmy już nawet jako naród gotowi na informację, że Arabowie stanowią zaledwie jakieś 20 % wszystkich muzułmanów żyjących na świecie),a także, że nie każdy Arab jest muzułmaninem.
Pan Danielewski uważa, że książka Youssefa Rakhy, która według niego jest „reportażem o arabskim sposobie myślenia” może pomóc nam zrozumieć tego „Innego”, „pokazuje bowiem, że nie ma dzikich i cywilizowanych, grupowanych wielkim kwantyfikatorem terrorystów i obrońców przed terroryzmem. Że jesteśmy do siebie cholernie podobni”.
I w tym momencie przestaję się z panem Danielewskim zgadzać. Ale o tym za chwilę. Najpierw przyjrzyjmy się autorowi i jego książce.
„Bejrut jest gdzieś tam” jest owocem pierwszej w życiu podróży, wykształconego w Wielkiej Brytanii, egipskiego dziennikarza Youssefa Rakhi do Libanu. Autor – zblazowany eskapista, jak dotąd niezainteresowany polityką (jest redaktorem działu kultury),przyjeżdża do Bejrutu w trzydziestą rocznicę wybuchu wojny domowej w Libanie. Obserwuje kiczowaty patriotyzm obchodów rocznicowych:
„Z okazji 13 kwietnia restauracje proponują oferty specjalne. Nawet reklamy make-upu zawierają patriotyczny przekaz. [...] Gubię się pośród bannerów. Slogany i muzyka. Klaksony. Remiksy hymnu narodowego Libanu: rock, techno, hip-hop. Ze środka czerwonego namiotu właśnie wystartował maraton. [...] Cheerleaderki dla Libanu. Rozglądam się jak dureń. Nagość i bezwstyd.
Odwiedza obozy dla uchodźców:
„Ulice rozgałęziają się i za każdym razem te odchodzące od nich są jeszcze węższe i biedniejsze. Widma męczenników drgają pod moimi powiekami. Co to za pomysł by umierać za ojczyznę, skoro ojczyzna to zbieranina zwykłych bud, w których gnieżdżą się biedacy z różnych ras”.
W międzyczasie pojawiają się też kobiety i bejruckie knajpy. To wszystko miało się złożyć (według opisu na okładce) na „reporterską opowieścią o mieście [...]”, „obrazowy opis miasta i jego mieszkańców”. Niestety ciężko to znaleźć w książce Youssefa Rakhi, która bardziej jest poetyckim, postmodernistycznie chaotycznym esejem, zainspirowanym pobytem w Bejrucie niż reportażem. Z samej książki dowiadujemy się bardzo mało na temat miasta i jego historii, najwięcej informacji dostarczają przypisy tłumaczki. Poszatkowana narracja gęsta od nazw i nazwisk sprawia, że książki nie czyta się łatwo.
Danielewski napisał, że jest to „reportaż o arabskim sposobie myślenia”, że może „przyprawić o szok poznawczy, bo jest [książka] bardzo europejska, lub jeśli wolimy zachodnia”. Wydaje się, że Danielewski, działa podobnie, jak ci, którzy przed laty nazywali Liban Szwajcarią Bliskiego Wschodu, z jednej strony nawołuje do „wyrwania się z dyskursu opisującego wyznawców islamu jako grupę jednorodną, homogeniczną”, z drugiej strony sam bardzo chętnie w ten dyskurs wchodzi, przekładając jedynie Arabów z ich szufladki z dzikimi terrorystami, do szufladki pt. kultura zachodu. A lekiem na islamofobię, nie jest znajdowanie muzułmanom, czy Arabom, lepszej, bardziej akceptowalnej społecznie szufladki, tylko to, o czym autor wstępu pisał wcześniej – edukacja, dzięki której, wierzę, ludzi można przestać szufladkować.
Pierwszy raz „Bejrut jest gdzieś tam” czytałam myśląc, że jest to reportaż, który cytując Hansa-Jürgena Heinrichsa, jednego z członków jury nagrody Lettre Ulysses, „powinien przedstawiać rzeczywistość w taki sposób, aby jej złożoność, różnorodność i palimpsestowa struktura stawała się jasna”*. Książka Rakhy niczego nie rozjaśnia. Czytana po raz kolejny, tym razem już bez wtłaczania jej w gatunek reportażu, podobała mi się o wiele bardziej. Coś jest z tym szufladkowaniem, że nawet książkom to nie robi dobrze.
* Źródło cytatu: http://www.lettre-ulysses-award.org/authors06/Longlist_2006.html; tłumaczenie własne
http://pozapsem.blogspot.com