Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Rolo Diez
1
6,2/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,2/10średnia ocena książek autora
50 przeczytało książki autora
110 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Meksyk Noir praca zbiorowa
6,2
Niesamowite wprowadzenie (pierwszy rozdział) do świata Noir Meksyku, to trzeba zaznaczyć w osobnym zdaniu! A ponadto kilka wciągających opowiastek, które zdecydowanie przebiły Tel Awiw, były logiczne i miały w oku ten błysk. Były słabsze momenty, ale znacznie mniej. Chociaż może to znów ten sentyment? A! Najsłabsza historia z księdzem po zmianie płci, to i również trzeba zaznaczyć w osobnym zdaniu!
Meksyk Noir praca zbiorowa
6,2
"Rozmowa toczyła się następująco:
Mężczyzna pierwszy: – Pchnął tę swoją żonę czterdzieści dwa razy. Czterdzieści dwa, czaisz?
Mężczyzna drugi: – No, pomyśl, ale jej musiał mieć dość…"
Powyższy urywek dialogu przypadkowych przechodniów komentujących nagłówki gazet na kioskowej wystawie, przytoczony przez żonę autora wstępu, a zarazem redaktora zbioru dwunastu opowiadań, zabrzmiał dla mnie, w pierwszym momencie, jak dobry żart. Tyle że, jak się później okazało, napisany przez życie. Życie w największym mieście świata i stolicy Meksyku o tej samej nazwie, w którym rozmowy podobne do powyższej są przerażającą, jeśli nie makabryczną, normą. Jednak zanim zanurzyłam się w półmrok dzielnic, zajrzałam do domów elit społecznych i bezdomów (brak domu – mój neologizm) ludzi mieszkających na ulicy, weszłam w uliczki prowadzące w głąb miejskiej dżungli lub donikąd, po których oprowadzali mnie meksykańscy pisarze, między innymi twórcy literatury neokryminalnej, wymienieni na okładkowym skrzydełku, przeczytałam fascynujący (ze względu na sposób przekazu),a zarazem przerażający (ze względu na treść) wstęp redaktora zbioru, wprowadzający mnie w czarne cienie miasta oszalałego "od zanieczyszczeń, deszczy, ruchu, oraz kryzysu gospodarczego, który chłoszcze je od dwudziestu pięciu lat. Posiadającego największą kolekcję dowcipów na temat śmierci […] oraz najbardziej skorumpowaną policję na świecie", która, upajając się chorym poczuciem władzy bez skrupułów gwałci, nadużywa, kradnie, napada i morduje. Pełniącego funkcję przystanku "przed Stanami Zjednoczonymi z milionami ton marihuany, z setkami kilogramów kokainy". W którym króluje bezdomność, przemoc podyktowana głodem i tysiące dziesięcio-, ośmio-, pięcioletnich dzieci ze szklistymi oczami, jąkające się, brudne, ludzkie wraki nazywane "chemos, tak jak klej do wąchania".
Po takim preludium sięgającym najgłębszej, najmroczniejszej warstwy meksykańskiego życia, spisie treści o wymownych i mocno sugestywnych tytułach rozdziałów "Ponad prawem", "Przed egzekucją" i "Miasto dusiciel" oraz przyjrzeniu się tradycyjnej (była również w zbiorze "Moskwa Noir") kryminalnej mapce miasta umieszczonej na początku książki, bałam się zrobić pierwszy krok i zajrzeć do opowiadania rozpoczynającego moją podróż. Bałam się wyobraźni pisarzy (literackich zawodowców przetrwania, jak nazwał ich redaktor zbioru),bazującej na takim patologicznym materiale, żywej, ale chorej tkance relacji międzyludzkich, mającej swoje określone miejsce w rzeczywistości. Dziejącej się naprawdę. Co innego czytać opracowanie ogólne, opisujące zjawiska społeczne całościowo i syntetycznie, jak zrobił to redaktor zbioru, a co innego wstrzymać oddech, zanurzyć się w miejski syf (to określenie jednego z bohaterów) i przyjrzeć mu się z bliska, spojrzeć na niego od środka oczami konkretnego, czującego człowieka, głównych bohaterów poszczególnych opowiadań. Bezdomnego z premedytacją obarczonego przez policję morderstwem, policjanta popełniającego przestępstwa w imię zmniejszenia już istniejących, szefowej kartelu narkotykowego należącej do elity społecznej, człowieka umierającego od ran postrzałowych, męża mordującego żonę, świadków przemocy sąsiedzkiej, mężczyzny okazującego miłość do kobiety gwałtem, księdza uważającego Boga za fanatyka i wielu, wielu innych głównych postaci historii, jak i tych umieszczonych w tle akcji, drugoplanowych, ale równie ważnych. Dziękowałam autorom za jedno – za to, że żaden z nich nie poruszył tematyki dziecka w tym gęstym, cuchnącym, gnilnym szlamie wypaczonych wartości i norm moralnych, podbarwionych czernią śmierci i czerwienią krwi.
Wymiar społeczny tych opowiadań, ukazany z wielu różnych perspektyw i różnorodnych punktów widzenia, to nie jedyny atut tej publikacji. Drugim jest język narracji (z naciskiem na autentyczny) i sposób narracji od wewnętrznej po zewnętrzną, często przenikający się wzajemnie i zmieniający się nie tylko w jednej historii, ale i w monologu indywidualnego bohatera. To właśnie narracja idealnie dobrana do tematyki fabuły i jej postaci, tworzyła nie tylko sugestywny obraz opisywanego zjawiska, ale przede wszystkim jego gęstą, duszną od negatywnych emocji atmosferę.
A może odwrotnie?
Może to doświadczany przez autorów na co dzień nastrój miasta wymuszał dobór najadekwatniejszej narracji dla bohatera umierającego, kobiety w świecie przemocy, zagubionego w rzeczywistości, kochającego odmiennie, błądzącego wierzącego, pochwyconego w pułapkę sieci zależności? Jakkolwiek by nie było, eksperyment autorów udał się, wywołując we mnie nastrój lęku, zagrożenia, beznadziei, niemocy, autyzmu społecznego (bardzo ciekawe spostrzeżenie socjologiczne) i groteski sytuacji.
Czarnej groteski, z czarnym humorem.
Ten ostatni to według redaktora zbioru, literacki sposób na powstrzymanie przemocy i odpowiedź na zapotrzebowanie na literaturę społeczną, promowany przez ludzi, którzy kochają swoje miasto mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, a mając umiejętność operowania słowem, piszą o tym. Bo mówienie i prowokowanie do dyskusji pozwala na oswajanie demonów, na nabranie dystansu, na wyrwanie się z dna piekła i jego mroku, na jaśniejszą stronę miasta. Tego pokazywanego w folderach turystycznych podkreślających, że "jest w nim więcej kin studyjnych niż w Paryżu […] i więcej uniwersytetów niż w Nowym Jorku".
To też jest ten sam Meksyk.
I książka, która uzupełnia folder turystyczny. Bolesna w odbiorze, ale konieczna, by zrozumieć jedność zachwytu i przerażenia miejscem, w którym czarny humor, absurd i groteska jest smutną rzeczywistością. W tym kontekście przytoczona na początku rozmowa jawi się niczym napis nad bramą do ziemskiego Hadesu.
Autorzy zapraszają do zwiedzania miasta.
naostrzuksiazki.pl