La télégraphiste de Chopin Éric Faye 9,0
ocenił(a) na 93 lata temu Znakomita lektura, choć trudno powiedzieć, dlaczego po nią sięgnęłam – nie skłoniła mnie do tego ani okładka, ani Chopin w tytule (nie jestem fanką muzyki fortepianowej). Może po prostu zaintrygowało mnie zestawienie słowa "telegrafistka" z nazwiskiem polskiego kompozytora.
Praga, jesień 1995. Ludvík Slaný, dziennikarz czeskiej telewizji, otrzymuje zadanie zrealizowania rzetelnego dokumentu – Vera Foltýnova, niespełna 60-cio letnia wdowa mieszkająca w centrum miasta wzbudza sensację ogłaszając, że nawiedza ją Fryderyk Chopin (zmarły, jak wiadomo, w Paryżu w połowie XIX wieku). Duch kompozytora zjawia się regularnie w mieszkaniu kobiety i dyktuje jej utwory, których nie zdążył zapisać za życia. Co ciekawe, sama Vera otrzymała w dzieciństwie jedynie bardzo pobieżną edukację muzyczną i z niemałym trudem notuje mazurki, polki i scherza przekazywane przez Chopina. Celem nakręcenia wspomnianego filmu dokumentalnego jest zdemaskowanie tej skrupulatnie obmyślonej mistyfikacji – przełożony Ludvíka i dyrektor czeskiej telewizji nie dopuszcza myśli, że ta historia mogłaby być prawdziwa. Dziennikarz zjawia się zatem co tydzień u Very, przeprowadza z nią wywiady oraz nagrywa proces przelewania na papier utworów fortepianowych pod dyktando Chopina – który według słów Very również jest obecny, choć widzialny i słyszalny tylko dla niej samej. W pomieszczeniu w którym się znajdują, mimo braku kwiatów wciąż unosi się żałobny zapach lilii. Obserwując bacznie kobietę, która z niewymuszoną naturalnością opowiada o swoich zdolnościach medium i gra na fortepianie bardzo przeciętnie, analizując jej wypowiedzi oraz mowę ciała, Ludvík próbuje przyłapać ją na kłamstwie lub jakiejś nieścisłości w wyznaniach – wszystko na próżno.
Do pomocy ekipie telewizyjnej zostaje więc oddelegowany Pavel Černý – były oficer służb wywiadowczych Czechosłowacji. Potajemnie śledzi Verę dokądkolwiek ta się uda, podsłuchuje jej rozmowy telefoniczne i kontroluje jej skrzynkę na listy, aby odkryć tajemniczego pomocnika kobiety medium – kogoś, kto dostarcza jej gotowe partytury.
Mijają kolejne tygodnie, wobec braku rezultatów Ludvík odczuwa coraz większą presję – i wbrew wszystkiemu zaczyna dopuszczać do siebie myśl o nadnaturalnym charakterze całej sprawy...
Niesamowita książka – styl autora jest krystaliczny, sprzeczne zdawałoby się motywy dziennikarskiego śledztwa oraz nadprzyrodzonego świata duchów harmonijnie łączą się w całość. Moja ocena to 9/10.
Powieść inspirowana jest autentyczną historią medium Rosemary Brown, która w połowie XX wieku przyjmowała muzyczne wizyty z zaświatów – swoje utwory dyktował jej m.in. F. Liszt, F. Chopin i J. Brahms. Bazując na swoich niesamowitych doświadczeniach, pani Brown napisała kilka książek, wydano również płytę z niektórymi spisanymi przez nią utworami.