Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Susie Morgenstern
Źródło: http://susie.morgenstern.free.fr/siteweb/
3
7,7/10
Pisze książki: literatura dziecięca, opowieści dla młodszych dzieci
Urodzona: 18.03.1945
Francuska pisarka książek dla dzieci. Studiowała w Stanach Zjednoczonych, następnie w Izraelu, aby ukończyć we Francji pracę doktorską z zakresu literatury porównawczej (Fantazje współczesnego pisarza żydowskiego). Karierę rozpoczęła jako pisarka i ilustratorka dla młodzieży. Uczyła także języka angielskiego na uniwersytecie w Nicei.https://susiemorgenstern.com
7,7/10średnia ocena książek autora
110 przeczytało książki autora
45 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Nie mój dom Serge Bloch
7,8
“Nie mój dom” porusza temat uczuć i emocji dziecka, w sytuacji przeprowadzki, zmiany otoczenia i rozstania z przyjacielem.
Lubię swój pokój.
Lubię swoje łóżko, swoją przytulankę, poduszkę i kołderkę.
5-letni chłopiec mieszka razem z rodzicami i starszą siostrą w starej kamienicy. Ma swój własny pokój, który lubi. Lubi też przedmioty, które się w nim znajdują. W domu, w którym mieszka, czuje się bezpiecznie i swobodnie. Bohater zdaje sobie jednak sprawę, że mieszkanie nie jest wygodne dla jego rodziców. Śpią w salonie, na rozkładanej kanapie, natomiast kuchnia jest malutka i niepraktyczna. Chłopiec ma przyjaciela – Artura, który też mieszka w tej samej kamienicy. Chodzą razem do przedszkola i często odwiedzają się nawzajem w swoich mieszkaniach.
Pewnego dnia tata chłopca oznajmia mu, że muszą się przeprowadzić. Ta wiadomość i fakt, że nie ma nic do powiedzenia w tej kwestii, bardzo zasmuciły bohatera książki. Razem z Arturem opracowują plan, dzięki któremu nie opuści on ulubionego domu, ale plan okazuje się niezbyt skuteczny. Dochodzi do przeprowadzki i ostatecznego pożegnania z przyjacielem...
W nowym domu znajdują się wszystkie jego rzeczy, nawet łóżko. Jednak pokój jest obcy, widok z okna nie ten sam, a w nowym przedszkolu nie ma żadnych przyjaciół. Chłopcu mu smutno. Z czasem jednak zyskuje nowych znajomych i oswaja się z nowymi przestrzeniami. Zaczyna lubić swoją nową codzienność: pikniki na plaży i kąpiel w morzu oraz widok z okna swojego pokoju.
Susie Morgenstern stworzyła historię, która daje do myślenia rodzicom. Prowokuje pytania, czy małe dziecko powinno móc zabierać głos w ważnych decyzjach dotyczących całej rodziny. W bardzo przemyślany sposób stara się spojrzeć na sytuację przeprowadzki oczami 5-latka. Zmiana otoczenia, zmiana przyzwyczajeń, przedszkola i rozstanie z przyjaciółmi jest dla małego człowieka wyjątkowo stresujące. Co ciekawe, w książce nie znajdziemy przepisu na to, jak taką złagodzić ten niepokój. Narracja potwierdza jedynie uniwersalną zasadę, w myśl której to czas leczy rany. Autorka nie skupiła się na rodzicach, na tym w jaki sposób rozmawiają o zmianach w ich życiu. Opowiada historię jedynie przez pryzmat chłopca i daje nam impuls do radości z tego, co już mamy i co nas otacza. 5-latek lubił błahe rzeczy – widok z okna na zakorkowaną ulicę, stare drzewo, dające wytchnienie lub codzienne wspinaczki po schodach – i brak tych pozornie mało ważnych rzeczy okazał się bardzo doskwierający. Susie Morgenstern podkreśla również rolę przyjaźni i tego, jak cenne jest pielęgnowanie dobrych wspomnień.
Ilustracje do książki “Nie mój dom” wykonał uznany francuski grafik, mistrz dziecięcej ilustracji – Serge Bloch. Możemy zachwycać się jego oryginalnym stylem już w drugim tytule, po “Różowej walizce”, wydanym przez Wydawnictwo Adamada (w Polsce możemy znaleźć więcej książek z jego ilustracjami, np. “Wielka historia małej kreski” lub “A ja czekam…”). Bardzo wyraźna, prosta – stylizowana na dziecięcą – kreska, połączona z oszczędnością kolorów, i gdzieniegdzie zdjęciami prawdziwych przedmiotów, tworzących kolaż.
Co Serge Bloch wnosi do narracji stworzonej przez Morgenstern? Minimalistyczne ilustracje pozwalają skupić się na ściśle określonym przez pisarkę temacie. Swą niedosłownością i jakby niezdarną ekspresyjnością sprawiają również, że historia jest lżejsza. Ale przede wszystkim pozwalają wejść głębiej w narrację z perspektywy młodego człowieka. Dziecięca, niedbała kreska daje wrażenie rysunkowego pamiętnika z przeprowadzki. Czytając “Nie mój dom” miałam wrażenie powrotu do klasyki dziecięcej literatury francuskiej: “Mikołajka” z ilustracjami J.J. Sempé. Główny bohater – którego imienia nie znamy – czasami przypomina tytułowego Mikołajka R. Gościnnego.
Wracając do tematu przeprowadzek. Dzieci, które czeka zmiana domu, na pewno skorzystają na tej lekturze. Warto przyjrzeć się mądremu, pięcioletniemu bohaterowi i jego próbie odnalezienia się w nowym miejscu. Warto wsłuchać się w jego opowieść i poszukać w niej sposobów na przygotowanie dziecka do przeprowadzki. Ja znalazłam jeden, najważniejszy sposób, który zawiera się w poniższym cytacie z książki:
Jest tu mama, jest tata, jest moja siostra i wszystkie moje rzeczy – przynajmniej tyle.
Link do recenzji:
https://karmionekultura.pl/nie-moj-dom/
Różowa walizka Serge Bloch
7,5
http://www.nieperfekcyjnie.pl/2017/11/nie-jestesmy-tolerancyjni-rozowa.html
Dziewczynka bawiąca się samochodami czy narzędziami, a także grająca w piłkę nożną spotyka się z całkowitą akceptacją, a jej poczynania uważane są za może dość oryginalne, ale jednocześnie urocze i zabawne. Za to chłopiec wożący lalki w wózku, lubiący różowy kolor bądź preferujący zabawę w gotowanie i sprzątanie, jest najczęściej wytykany palcami i krytykowany, bo to przecież "babskie" zajęcia, zatem jeśli będzie to robił, na pewno źle wpłynie to na jego dalsze poczynania. Czy wy także widzicie tutaj kolosalną hipokryzję?
Z okazji swoich narodzin Beniamin dostał mnóstwo zabawek oraz akcesoriów typowych dla maluszka. Jednak wśród tych prezentów znajduje się jeden odstający od reszty i budzący dezaprobatę u gości - babcia kupuje Beniowi wściekle różową walizkę. Ten praktyczny podarunek kradnie serce głównemu bohaterowi, codziennie przerażając jego mamę, niezbyt przychylnie nastawioną do pomysłów teściowej. Benio wykorzystuje swój prezent na różne sposoby - śpi w walizce, tuli w niej misie, robi garaż dla ciężarówek i lotnisko dla samolotów, rozkłada na nim serwis dla lalek, a nieraz udaje, że jest to chiński bębenek czy kubański bongos. Walizka towarzyszy mu w wielu istotnych wydarzeniach. Niekiedy spotyka się to z żartami ze strony innych, jednak nie zraża to Beniamina. Tylko dla jednej osoby potrafi on zrobić wyjątek, bo przecież żony czasami warto posłuchać...
"Różowa walizka" to świetna historia, która w zabawny sposób przedstawia siłę krzywdzących stereotypów oraz moc ról społecznych, w jakie ludzie pragną nas wtłaczać. Jako mama chłopca, często spotykam się z tekstami: "a co ty - baba jesteś?", "tylko baby płaczą", "chłopcy nie mogą bawić się lalkami", "zajmowanie się domem i dziećmi to tylko kobieca sprawa" i tym podobne dziwactwa. Nie dziwię się, że przez takie sytuacje mężczyźni boją się wyrażać swoje uczucia, udają twardszych niż są naprawdę, a do tego nierzadko kompletnie nie radzą sobie ze wspieraniem partnerki i pomaganiem jej w codziennych obowiązkach.
Na szczególną uwagę zasługuje nie tylko historia ucząca tolerancji oraz szacunku do "inności", ale także wydanie książki, które jest dopracowane w każdym calu. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się sprawczyni całego zamieszania oraz podziałów rodzinnych, czyli różowa walizka. To ona wiedzie prym, a reszta jest jedynie tłem dla jej wspaniałości. Serge Bloch posługuje się dość oryginalną kreską - postacie są kanciaste i sprawiają wrażenie niedopracowanych bądź nieco niedbałych, co akurat w zderzeniu z najważniejszym przedmiotem w książce, wydaje się niemal niezbędnym zabiegiem.
Naprawdę nic złego nie stanie się, kiedy chłopiec pobawi się lalkami i powozi je w wózku. Nie stanie się mu krzywda, jeżeli pozwolimy mu na ścieranie kurzu, odkurzanie czy zmywanie naczyń. Ba!, może dzięki temu będzie lepszym mężczyzną, który nie ucieka od odpowiedzialności. Wiele osób boi się, że pozwolenie na takie zajęcia, sprawi, że ich syn stanie się homoseksualistą - jakby zabawa w dom miała jakikolwiek wpływ na orientację seksualną. Jeżeli nasze dziecko ma lubić osoby tej samej płci, to możemy stawać na głowie, aby je od tego odciągnąć, a i tak nic nie wskóramy. Mam wrażenie, że właśnie im bardziej będziemy ingerować w te sprawy, tym większe prawdopodobieństwo, iż wszystko potoczy się wbrew naszym oczekiwaniom.