Lenin Antoni Ferdynand Ossendowski 7,5
ocenił(a) na 836 tyg. temu Lenin- geniusz albo przekleństwo czasów, postać która wpływem i stygmatem zaznacza się aż po dziś, intryguje, skłania do rewizji dziejów i odkrywania genezy stanu rzeczy w obecnej Rosji.
Ossendowski uległ chryzmatowi Lenina i podjął Inny wariant fabularyzacji biografii jednego z najsłynniejszych fanatycznych rewolucjonistów, propagatora doktryny marksistowskiej, najzdolniejszego ucznia i studenta, wykształconego prawnika i znakomitego publicysty, którego konsekwencja, krnąbrność, radykalność i intuicja dziejów doprowadziła do sukcesu w pejoratywnym znaczeniu.
Treści konfabulacyjno –historyczne na kośćcu biograficznym są wytrząsem subiektywnej penetracji dziejów, widzianej z perspektywy dojrzewającego, wrażliwego obserwatora-autora, dziejów które doprowadziły do tak socjologicznie niespójnego i utopijnego systemu zabrawszy setki milionów istnień w bezpardonowym akcie ludobójstwa na przestrzeni przeszło stu lat z inicjacji jednego człowieka.
Aczkolwiek nie jest to ścisła chronologiczna biografia, wątki fabularyzowane, szczególnie po 1917 roku, kiedy stan rewolucyjny osiągnął apogeum, autor zakreśla dla unaocznienia bezsensu przewrotu, ludzką traumę, egzystencję bliską zezwierzęceniu, nędzę i terror.
Porywając się na taką próbę, chce się coś dogłębnie zmierzyć własną refleksją, dlaczego to wszystko się wydarzyło, co tkwiło w rysie charakterologicznym człowieka , jaka siła, jaki kierat pracy, jaka zapiekła ambicja, gdzie granica miedzy misją a ślepym fanatyzmem, dlaczego terror a nie ugodowy konsensus. Z transformacji w które j poniekąd widziało się inny całokształt, polegający na nowej sprawiedliwości społecznej zrealizował się złowieszczy totalitaryzm.
Efektem działalności Lenina niech będzie ostatnia fraza epiki, kiedy tłum nieopodal mauzoleum wychodzi z zaułka ulicznego wprost na ukryty bolszewicki kulomiot, tłum skandujący: pracy…chleba..
I autorskie dyskretne pytanie: dlaczego?
Na początku autor nakreśla stan hierarchii rosyjskiej społeczności, dyktator-car, dwór popleczników: administracja wiecznie służalcza, żandarmeria, prawosławny kler zrelatywizowany z caratem na pokorze i profitach, burżuazja wysysająca maksimum produktywności ludzi, obdarci robotnicy łaknący każdy grosz na codzienność i ciemne, nędzne włościaństwo. I jeszcze duża etniczność z bagażem dziejowych doświadczeń i cech.
A więc jakby wzorzec monarchii europejskiej, z tym że w Europie po nieudanej rewolucji francuskiej struktura społeczna była już o innych standardach egzystencjalnych, był złoty okres świetności Belle-Epoque, napęd rewolucji przemysłowej wnoszący nowe prawa pracownicze, jeszcze na dodatek wrzał ciągle ferment samostanowienia i zmian konstytucyjnych .
W Rosji, potężnym imperium terytorialnym z zassaną Polską, Księstwem Finlandii i ościennych republik, był stan status-quo od wieków, stan bez buntu. Wprawdzie roją się legendy o Razinie, Pugaczowie (polsko-czeskich Janosikach),jednostkowe heroizmy w spiskowych zamachach na cara (Żelabow, Perowskaja,…),ale zarzewia protestu opozycji w skali kraju jednym świstem miecza carskiego zrazu były rozbite w pył.
Czasy nie lubią próżni, tam gdzie przemoc, radykalizm władzy dziedzicznej, wyzysk, tam gdzie dzieje czyste, regresywne nietknięte żadną społeczna zmianą, nieustannie rozsiewa się sprzeciw, konspiracja ,cicha żądza zmian, tym bardziej gdy widzi się niezadowolenie a wzorce jak żywo tuż obok (zachód).
Młody Uljanow, żyjący w średnio-zamożnej rodzinie, od małoletności zaczytany, kochający edukację, a więc już umysł wcześnie systematyzowany i wrażliwy, na czas kanikuły wyjeżdzający w sielskość Kokuszkino majętność dziadków, odnajdując tam przyjaźń i raj dzieciństwa, dostrzegł inne obrazy życia: tragizm człowieka, poddańczość, stan ubóstwa, bułhakowski kierat, chłopskie bezeceństwa wyszłe z nędzy i wyzysku, żebractwo z dyktatu władzy… które siadły w duszy, jątrzyły myśli: gdzież Bóg, ale zapewnienie brata Saszy, ze go na próżno szukać, stawały się większym klinczem myślowym dla chłopięcego umysłu.
Ossendowski daje do zrozumienia : zapewne traumy dziecinne mają swój wkład w model przyszłego życia, albo jeżeli nie, to są niezatartym śladem. Jako dzieciak, pośród rówieśniczego plebsu nie miał wyniosłości, ani wyśmiewności, grał hardo w otwarte karty, (kiedy wyszła szczeniacka machloja w rzucie kostką),jak na ironię chciał dotknąć świat pozarzeczywisty ( wizyta na cmentarzu o północy) pociągał rówieśnictwo swoistym autorytetem i zawsze wiódł prym, jakby zdolności wodzenia wyssał z piersi matki.
W szkole rola prymusa izolowała, nie wspomina się o żadnej szkolnej przyjaźni, stronił i był inny od innych, kiedy adolescencja łaknęła swawoli, pijaństwa, hazardu, rozwiązłości on zatapiał się w literaturze i w czytaniu doktryn. To brat Aleksander wciągnął go do czytania Marksa. Brat na uniwersytecie w profilu matematyczno-przyrodniczym, zaplątał się dziwnym przypadkiem w ruch socjal-demokratyczny, nawet zdobył się na nobilitację bycia członkiem organizacji „Wola Ludu”.
Wołodia patrzył na brata, jak na guru swojej młodości, nie uszły uwadze fanaberie polityczne brata, rodzinny przykład złożony jak na stole zaszczepił inklinacje.
Nie mógłby być bardziej traumatyzujący incydent, jak stracenie brata za spisek na cara, wywrócił on wszystko do góry nogami i nadał kurs perypetii życiowych jednoznaczny, wypluł w młodzieńcu odium nienawiści i wendettę. W tej okoliczności na domiar wszystkiego, odczuł odrzucenie, naznaczony piętnem profanacji świętego od wieków stanu stus-quo, był wytykanym, szykanowany.. obosiecznie wzmagały w nim pretensja i zawiść.
Nawet i taka zaciekłość w niektórych charakterach wypala się i człowiek idzie przez życie wprawdzie ze skazą, ale i akceptacją stanu rzeczy a przed nim mogłaby być niemała pensja urzędnicza po adwokaturze, nominacje służbowe, nawet carskie ordery, standard i hedonizm, szczęście osobiste…
Jeszcze w tym wszystkim, autor podstawia inną sugestię.
Wystarczy tylko spojrzeć na fizyczność, barczystość sylwetki, wąskie zmrużone oczy, z których bije cynizm i sarkazm, zarys tatarski brwi, kości policzkowe wydęte azjatyckie, grube usta, łysiejący ( ale na kompleks hardość nie pozwala) to nie czystej krwi Rosjanin, to genealogia mongolska -żydowska, żydowska po kądzieli. A z tym rysem idzie bilateralnie inny rys osobowości: zawziętość, odwaga, okrutność, determinacja i spekulacja.
Studiuje w porywie socjologię, historię u nauczyciela Ostapowa ( a więc wie o fiasku rewolucji francuskiej),i jako młodzieniec z intelektem, dostrzegłszy w sobie rolę emisariusza nowej doktryny, z całą mocą oddaje się swojej misji, misji jako pasji życia. Celuje wysoko ze swoją kreatywną ideologią, sympatyzuje z każdym pulsem ruchu socjalistycznego, zaczyna się życiowa działalność i proceder wszechczasów: walki klas o dyktat proletariatu.
Swojej pierwszej sympatii Helenie Ostapowej (Remizowej) wyznaje, że w swojej działalności idzie nie za głosem serca, ale za głosem rozumu. Splot życia idący rykoszetem po śmierci brata, naznacza surową samotność, niefart pierwszej miłości może z wyboru, może z racji zawady jaką wydawała się być w oddaniu całym jestestwem sprawie.
To nie tak że Lenin był kreatorem wszystkiego, on szedł cieniem obok socjalistycznego wielkiego nurtu sprzeciwu, czasami wskakiwał ostro w jego bieg, a ten szedł jednostajnie pchany wizją Plechanowa na emigracji ( Plechanow prekursor ruch socjalistycznego w Rosji) przy wsparciu niemieckiej socjaldemokracji.
Na wiecach Lenin wygłasza swoją formułę na zwycięstwo: to krwawa rewolucja ma sens , z terrorem, do zgliszcz, aż do wytępienia korzeni starego sytemu, a owocem dyktatura proletariatu. Naznacza strategię makiawelską: po trupach do celu.
Po eksternistycznych egzaminach zdobył adwokaturę, w Samarze podjął praktykę zawodową, w której się nie spełniał, naginał prawo i przegrywał wokandy. Rzucił się w wir działalności politycznej; po dwuletnim więzieniu, działając w kółkach robotniczych, pisząc i kolportując broszury proletariackie, zmieniał miejsca pobytu, agitował ku sobie sojuszników. Rozgłosu nabrały jego „żółte kajeciki” broszury pisane jurnym językiem, z akcentem na nową myśl przeciwstawiającą się kategorycznie starym strukturom, ironizującą liberalne podejście partii „Woli Ludu”.
W tym galimatiasie konspiracyjnym poznał kochankę Nastię Kozyrową, komunistkę, kolejną szansę na stabilizację, ale jej żywotna osobowość, chrapka na intensywne życie, kolidowało z jego misją.
Mimo osaczania, jak przebiegły zwierz pozakładał sieć skrytek, legowisk, w piwnicach, składach węgla, szopach…w końcu w obawie przed aresztem uciekł za granicę.
Berlin, Paryż, Szwajcaria, Londyn - marszruta po środowiskach rewolucyjnych, instynktowne naznaczania miejsc , by do nich wrócić i powrót do Petersburga.
Profesją staje się działalność polityczna, finansowana przez środowiska robotnicze. Był jak asceta, z minimum socjalnym, awersją do sybarytyzmu burżuazyjnego, nie dbał o codzienność : wygląd, strój, jedzenie, mieszkanie, stabilizacje… był jak włóczykij zaglądający w każdy zakamarek, pozostawiając za sobą jad rewolucji. Jakby za życia wypisał sobie scenariusz, porzucił ziemskie uciechy, to oddanie szczytne dla idei było jego spełnieniem i dumą, podobnie jak w przypadku Hitlera oddanie dla nazizmu.
Ossendowski jakby czynił zadość sprawiedliwości w ocenie biograficznej, tam gdzie potrzeba fascynacji osobowością nie ujmuje jej, tam gdzie jej animalistyczna odsłona, pokazuje ją z detalem. Nawet na początku przydaje Leninowi cechy człowieka z krwi i kości błądzącego, gdzie ludzkie emocje: miłość, rozwiązłość, arogancja i poświęcenie.
Co więcej sukcesywnie podaje swoją diagnozę fanatyzmu, natręctwa ideologicznego, źródła idei subiektywnej i szlachetnej bo zasadzonej w słuszności zmiany porządku świata dezaktualizującego, świata ciemiężycieli i uciemiężonych. Ale co gdy szlachetna myśl przejdzie w demoniczne opętanie. Ale co, gdy droga realizacji idei, rozwarstwi i zdylematyzuje arbitraż osobowości, tam gdzie życie ludzkie jest towarem, historia zawsze potępi, tym bardziej gdzie podaż tego towaru (ludobójstwo) jest w awersji do popytu.
W szkole gdzie się przypadkowo ukrywał, poznaje Nadieżdę Krupską, niezbyt atrakcyjną dla żaru miłości, ale nie to go pociągało ku niej, jej wykształcenie, zdolność krytyki i identyczna optyka na idee rewolucji. Przyjaźń zespoliła ich na zawsze, nawet w czasach próby przetrwała bez szwanku. Związek został zawarty na Syberii, gdzie po ponownym aresztowaniu, odbywał sankcję karną. Miał dużo czasu na swoją konceptualizację, rojenia jak zrobić, aby rewolucja robotnicza nie zakończyła się blamażem rewolucji francuskiej. Przeszkodą było włościaństwo, dzikie, proste, mściwe, zagnębione przez reżim carski, na ten czas nieruszone z posad. Darmo rozdanie ziemi w imię likwidacji kułaków, obszarników, wiejskiego burżuazyjnego trzonu, podniesie ich do zrywu?.
Agitacja werbalna, i medialna, wiedział że to istotne narzędzia propagacji idei. Z tego zarzewia zapewne do dzisiaj propaganda rosyjska, ma się w mistrzowskim stylu, osiągnęła precedens kulminacji: wmawiany fałsz staje się bezsprzeczna prawdą.
Na emigracji wydaje dziennik Iskra, subsydiowany skąpo przez rosyjskie kopiejki robotnicze, ale on nawet posuwa się do malwersacji monetarnej, drukuje fałszywe marki, funty, aby tylko wesprzeć swoje publicystyczne dziecko.
W Londynie agituje młodego, rzutkiego, charyzmatycznego publicystę do Iskry, Trockiego, który okaże się je go drugim ramieniem. Uljanow ukrywa się pod różnymi nazwiskami, w końcu pozostaje na zawsze przy pseudonimie Lenin.
Zaczyna się rozgrywka dwóch frakcji: mieńszewików Plechanowa, działającego na emigracji i bolszewików Lenina, każda z inną opcją realizacji idei socjalistycznej i swoim credo. Pierwsza frakcja bardziej liberalna, skłaniająca się bardziej do mediatorstwa, do konstytuanty, z ugodowymi imperatywami z wykluczeniem wojny domowej lub jej minimalizacji. Lenin, jak drapieżnik nieustępliwy, ciągnął do bitnej konfrontacji gdzie rozlew krwi i totalna destrukcja starego porządku.
Dojrzewało do powstania w 1905 roku, od Władywostoku aż po zachód, ferment rewolucji zasysał coraz większe obszary kraju, władza carska traciła orientację, armia przechodziła na stronę ludu z buntem na Potiomkinie.
Powstanie spacyfikowano, posiano carskim terrorem: szubienice jak „stołpińskie krawaty”, egzekucje, więzienia, wywózki, i posiało się zwątpienie, uczucie straconej pracy na rzecz idei, nienawiść i ochota na dalszą eskalację.
Lenin zmienia oblicze, zaciska zęby, staje się bezkompromisowy, jeszcze bardziej knuje indoktrynuje podjudza, wietrzy jak dziki zwierz, w myśli ma kolejną eskalację, opartą na rewizji poprzedniej. Nie było miejsca na etykę, moralność religijną, tradycje od zarania, rewolucja wymagała bezwzględności i okrutności nawet w kwestii życia.
Ossendowski filtruje na swoją modłę wizerunek Lenina, to że fanatyk ideologiczny to argument niezbity, ale dodaje mu po trosze inne cechy : megalomanię i nieokreśloną pewność siebie. Nie wiadomo jakim był mówcą, jakim oratorem, z jaką perswazją i z jakim pokrętnym słowem przekonywał, ale miał chrapliwy głos a przekaz wspomagany zawsze gestykulacją ciała, ruchem rąk, głowy, godził palcem i przeszywającym wzrokiem. Jakie w nim maniery, gdzie dżentelmeńskość a gdzie robotniczo-chłopska arogancja, co wzbudzało w populacji posłuch i czar legendy, co było w nim charyzmatyczne, wszak fizyczność była licho-atrakcyjną. Pokazuje jego uniesienia, zacisk pięści, krzyk aha, jakby satysfakcja na potyczkę ugraną intelektem, jakby uniesienie z zadanego ciosu, pokazuje go jako pokerowego gracza, cynicznego, podstępnego, gracza nie fair-play skorego do szalbierstwa (od dzieciństwa),aby tylko wygrać na swoje.
Bez wątpienia Ossendowski przydaje mu wiele cech: zmysł organizacyjny, konspiracyjny, wyeksperymentowany na dziesiąta stronę na przestrzeni lat ukrywania się i życia incognito.
Przydaje mu potem ciemną stronę, demoniczną, okrutną , bandycką.
Lenin w oczach Ossendowskiego staje się awangardowym terrorystą, a który strachem zdobywa rzesze, gdzie prawo silnej pięści pozbawionej wszelkich skrupułów.
Ossendowski nie bez celu wprowadza dialog Lenina z Amerykaninem z Kingiem przedsiębiorcą. Podsyła pod rozwagę, chwiejność tego co propaguje Lenin, Władza oparta na strukturach partii, a te struktury hierarchiczne będę prowadzić sto lat( jak pokazuje historia) do parcia chytrzejszych na szczyt taktyką inkwizytorską, zbrodniczą i okrutną. Bo członek partii to nietykalny immunitet i dobrobyt, reszta ludu spowita w sieć kryjąca dyskryminację społeczną i krzywdę.
Z armią carską nikt nie wygra, konspiracja swoim torem a bieg historii swoim, musi być precedens, a tym precedensem mógłby być konflikt zbrojny Rosji z dowolnym adwersarzem. Wtedy Rosja zajęta wojną suwerenną, osłabiona, z wojskami na froncie nie ogarnie konspiracji , a to najlepsza okazja do rewolucyjnego konfliktu wewnętrznego. Wprawdzie wszystko po piasku pisane, ale historia staje się nieprzewidywalna, okazja przyjdzie jak łaska opatrzności.
Tym czasem w emigracji siła, tam przecież w Europie tez toczył się ruch socjalistycznym i tam łatwo było o akolitów. Miał poparcie w Liebknechcie i w Róży Luksemburg, i innych, redagował dwa dzienniki „Gwiazda”, ”Prawda”, pisał publicystykę do broszur, własną doktrynerię jak recepty na sukces. Przekonywał wizją wspólnej własności, rozdawnictwem, to robotnicy będę właścicielami środków produkcji, dla wszystkich równo i sprawiedliwie, odebrać burżuazji wszystko do minimum w dziele despotycznej grabieży, chłopom dać ziemię. Wizją świata ludzi szczęśliwych, nie wyzyskiwanych powracających do swoich zelektryfikowanych domostw. Wizja prosta, naiwna ,utopijna, w praktyce przemilczanej strategii i konsekwencji bez liku. Wprawdzie podejrzewał, że dla chłopów obietnica zmian to jak kukułcze słowa, i w tym miał pełną rację.
Lokuje się w Poroninie, na niwie przyrody górskiej, precyzuje plan, ma bliższy kontakt z konspiratorstwem w Rosji. Spotyka posła partii „Wola Ludu” socjal-demokratę Sielaninowa , który przyszedł jako mediator, sugerował to co nie było w sukurs Leninowi, aby 100-milionowe włościaństwo pozostawił w spokoju, bez ingerencji bolszewików. Potem z zimną krwią, w czasie dominacji na Kremlu, będzie jego pośrednim egzekutorem.
Wojna wykluła się w 1914 roku, Rosja z aliantami stanęła przeciw Niemcom i Austro-Węgrom.
Zamęt rewolucyjny w Rosji, był na rękę agresorowi, a wszelkie inicjacje Lenina na emigracji nawet finansowano, w imię taktyki militarnej Niemiec.
W 1917 Lenin drogą agenturalną w jednej niemalże godzinie po sensacji o abdykacji cara i rewolucyjnych ruchach powraca na łono dziejów. Jest znany, na ustach wszystkich, ma famę lidera. Podsyca bunt wszędzie : w kolejce, w sklepie, na ulicy, w grupie, na wiecach… gdziekolwiek się znalazł. Taktyka agitacji na szeroką skalę, przybrała na sile: w fabrykach, w armii, w koszarach, zew rewolucji miał być jak toksyczny patogen, wedrzeć się w każde szranki. Zarzucano wszystko gazetami, broszurami, głoszono populistyczne hasła o zakończeniu wojny bez aneksji i kontrybucji, aby ściągnąć na stronę żołnierzy i włościaństwo.
Na czele rządu po abdykacji stanął Kiereński, niczym Napoleon, młody adwokat, chciał zadowolić każdego : żołnierzy i tłum, nawoływał do ofensywy. Działał swoim mylnym instynktem, nieudolnie odrzucał ekspertów, był jak autokrata, mimo że niszczył opozycję jego rządy szły na manowce.
O ironio, gdyby w miejscu Kiereńskiego, stanął inny substytut, rewolucja potoczyłaby się innym torem, nawet w ugodzie biało-czerwonych.
Kulminacja. Lenin zawłaszcza ku sobie pułki finlandzkie, flotę bałtycka, pułki : pawłowskiego i preobrażeński , krążownik „Aurora” kieruje działa na Pałac Zimowy, wszystko dopięto na sygnał szturmu. Szturm był zarzewiem wojny domowej, która trwała kilka lat.
Szedł sukces za sukcesem, zdobycie „Pałacu Zimowego” w zimowy październik 1917 roku w akcie grabieży, niszczenia dziedzictwa kultury i sztuki, potem zajęcie Kremla z profanacja grobów carskich, ( wrzucono truchła carskie do Newy) i niczym intronizacja Lenina w pałacu carowej Elżbiety.
Był on jak Spartakus –gladiator, który skrzyknął niewolników i bił pretorianów. Aczkolwiek Ossendowski dostrzega różnicę, Lenin daje ludowi triumf bez wolności, a sobie przypisuje pomyślność sprawy.
Z pałacu Elżbiety sypią się dyrektywy leninowskie, aby za wszelką cenę utrzymać to co zdobyte, i aby wytępić do cna przebrzmiały stan.
Stosuje masowy terror i rządzi strachem i represjami, a organem wykonawczym jest organizacja policyjna „Czeki” z Dzierżyńskim, Polakiem, mściwym za zabór ojczyzny, przesyconym żądzą zemsty, któremu obcy kodeks moralny, humanizm czy zasady.
Rozlewają się: prowokacje, narracja kłamstwa, zdrady, podsłuchy, donosy, zbrodnie bez sądu, zbrodnie za absurdalne sprzeciwy… kraj tonie we krwi, na poklask Lenina. A Lenin gra dobrodusznego filantropa, używa demagogii, docenia lud nazywając go cynicznie „solą ziemi”, wymagając ufności zamiast wdzięczności i kultu dla dyktatury proletariackiej. Przez dekady raz zapoczątkowany taki a nie inny profil auto-adoracji proletariatu, jego autoafirmacji żył i żyje po dziś dzień tląc się ostatnią iskrą.
Nie bez przyczyny bolszewizm sprofanował grób Ossendowskiego, a jego epika była pod ścisłą cenzurą dekady. Jako pierwszy uzmysłowił, nie to że bezsens transformacji jednej dyktatury na drugą, ale pokazał w innym, autentycznym świetle mentora tej transformacji. Człowieka odzrucającego najwyższe wartości humanizmu, w imię mirażu słusznych zmian, sprawcę ludobójstwa, najwyższej kategorii zła. I tym wszystkim wlekąca się potężna wiekowa, ludzka hipokryzja, uwiecznianie, pokłony w mauzoleum, patosy nad wzorcowym życiem. Ossendowski daje impuls do otrząsu, do rewizji XX-sto wiecznego fałszu, powiada – zaglądnijmy prawdzie w oczy historii.
Obrazy, jak Lenin skryty pod okienną kotarą w pokoju przesłuchań i tortur, patrzy na nieludzkie szykany, uwłaczające człowieczej godności wobec oskarżonych o zamach na jego życie, patrzy z jaką premedytacją morduje się żonę oskarżonego potem dusi jego dziecko, jak obnaża się do pełnej nagości żydówkę Dorę, sycąc się jej kobiecością, aby potem zadać śmiertelny cios. Jak przyciskiem gabinetowego dzwonka, wydaje werdykty egzekucyjne, tym co maja czelność zwrócić mu tylko uwagę w jego stanowczy konceptualizm. Niema dylematu wydać zakulisowo wyroku na całą carską rodzinę. Z gabinetu po „godzinie samotności”, tak jaskrawo wychodzą decyzje samoistnie z jednego umysłu, bez polemiki eksperckiej, nie w kontrapunkcie żadnego innego myślowego eksperymentu.
Przed śmiercią widzi tarcia w strukturach władzy, władzy nieusystematyzowanej, z bałwochwalczą pokorą gremium partyjnego, nikt nie patrzy na jego dorobek tylko na synekury. I raz zadany niczym pierwowzór model parlamentaryzmu autokratycznego, trwa z nieznaczną „kosmetyczną modyfikacją”.
W tej prozie grają XIX-wieczne klimaty pisarstwa, orzeszkowszczyzna, kraszewszczyzna, fabuła płynie lekko swoim falsem : liryka wyciska emocje czytelnika, snują się po całej epice wielobarwne opisy, bohater inwokuje z demonami, zdarzenia ekstremalne pokazane z surowym pietyzmem, …Auto posiada w stylistyce czar i umiejętność stopniowania napięciem, fabularyzuje suspensem, pomimo tej nieco anachronicznej leksykalności.