Asbjorn Jaklin jest norweskim dziennikarzem, autorem kryminałów i książek historycznych. Napisał m.in. prace poświęcone II drugiej wojnie światowej i serię kryminałów.
Ciężko to przyznać ale dzieło Jaklina jest zwyczajnie słabe. Zresztą nigdy nie nazwałbym tego książką historyczną, a w najlepszym wypadku reportażem historycznym. Na blisko 500 stronach przedstawiono całe mnóstwo osobistych relacji głównie samych Norwegów żyjących i walczących w rejonie Narviku wiosną 1940 roku które nijak nie składają się w żadną zborną opowieść o 62 dniach bitwy o Narvik. Inne uczestniczące w starciu nacje potraktowane są bardzo zdawkowo i zdecydowanie nieobiektywnie. W sumie niniejsza publikacja jest raczej książką o Norwegach dla Norwegów. Dodatkowo trzeba zauważyć rażącą niekompetencję polskiego tłumacza który wyraźnie nie ma najmniejszego pojęcia o terminologii wojskowej co przy takiej tematyce jest dużym uchybieniem.
Asbjorn Jaklin przedstawia bitwę o Narwik z norweskiej perspektywy. Książka, która w warstwie narracyjnej przypomina kronikę, w dużej mierze oparta jest na wspomnieniach norweskich żołnierzy oraz cywilów. Autor generalnie nie unika krytyki swoich rodaków, ale też pokazuje w jak trudnych warunkach znaleźli się ludzie przebywający wówczas w okolicach Narwiku. Norwescy żołnierze zapadali na ślepotę śnieżną, brakowało granatów i pistoletów maszynowych, norweskie samoloty nie miały odpowiedniej ilości bomb oraz paliwa, dwa norweskie pancerniki zostały zatopione, w tym jeden nawet nie zdążył nawet oddać strzału, ludność cywilna musiała uciekać ze swoich domów. Ciekawe są fragmenty dotyczące walki w górach, kwestie kamuflażu, dostarczania Niemcom zaopatrzenia przez Luftwaffe, tego jak miano traktować niemieckich jeńców czy polityki Szwecji wobec walczących stron. Stosunkowo mało miejsca autor poświęca innym nacjom przebywającym pod Narwikiem, a jeśli już, to raczej ma wobec nich sporo zarzutów. Brytyjska flota ostrzeliwała ludność cywilną, francuska Legia Cudzoziemska wszędzie widziała szpiegów i nie wahała się nawet łupić plecaków norweskich żołnierzy, Polacy walczyli dobrze, ale dokonywali zbrodni wojennych, a Niemcy przebierali się w norweskie mundury i używali lokalnej ludności jako żywych tarcz. Moim zdaniem kuleje trochę narracja, osobno fragmenty są z pewnością bardzo ciekawe, ale cytowane osoby znajdowały się w różnych miejscach w różnym czasie stąd trudno uchwycić bitwę jako całość wydarzeń trwających 62 dni. Na plus wygląda natomiast warstwa graficzna, książka zawiera sporo fotografii z norweskich archiwów czy literatury, do tego należy doliczyć siedem kolorowych map. W aneksach znajdują się listy poległych norweskich żołnierzy z 6. Dywizji, łodzi i załóg uczestniczących w działaniach pod Narwikiem oraz cywili, którzy zginęli podczas lądowania aliantów 13 maja 1940 roku.