Ja, chrześcijanin, zabiłem Maria Rosseels 7,8
ocenił(a) na 610 lata temu Główny bohater powieści, Aleksander Marek Aureliusz, broniąc przyszłości Kościoła zabija cesarza Juliana Apostatę, powszechnie znanego odstępcę, który w imię rzymskiej tradycji wypowiedział wojnę chrześcijaństwu. Powieść Marii Rosseels nie jest jednak historią pozbawionego wątpliwości fanatyka. Bohater przeżywa bowiem katusze zwątpienia, traci wiarę, popełnia najcięższe grzechy. Gdy władzę przejmuje katolicki cesarz Teodozjusz i rozpoczyna prześladowania tolerowanego dotąd pogaństwa, Aleksander uświadamia sobie, iż nie takiego Kościoła pragnął i że zabójstwo Juliana było złą decyzją, skoro ten ostatni, nienawidząc chrześcijaństwa, nie chciał go jednak prześladować, a tym bardziej unicestwiać. Będąc bezwiednym świadkiem panowania kolejnych cesarzy Aleksander popada w gorzkie rozczarowanie ludzką naturą skażoną pychą i żądzą władzy. Poznaje świętych pogan i bezbożnych chrześcijan. Wreszcie popada w obłęd, z którego wydobywa się dzięki pomocy Augustyna, biskupa Hippony, późniejszego świętego. Oddala się od świata, poznaje ludzi nie znających dotąd chrześcijaństwa i na swój sposób próbuje im przybliżyć nauczanie Mistrza z Nazaretu. U kresu swej drogi odnajduje jakieś przeczucie stanu, którym jest Bóg.
"Ja, chrześcijanin, zabiłem" nawiązuje do najlepszych tradycji powieści historycznej. Pojawia się w niej prawdziwa galeria postaci o wielkim znaczeniu dla dziejów Kościoła i cywilizacji europejskiej, by wspomnieć tylko (prócz już wymienionych) Grzegorza z Nazjanzu, Hieronima, czy Jana Chryzostoma. Tłem są wielkie wydarzenia historyczne, jak choćby złupienie Rzymu przez Alaryka. Najistotniejsze jest jednak to, że powieść podejmuje temat wiary trudnej, poddawanej licznym próbom, pozornie chwiejnej i nietrwałej. Ostatecznie jednak to właśnie taka wiara przynosi ocalenie.