Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Joe Connelly
1
6,0/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,0/10średnia ocena książek autora
70 przeczytało książki autora
18 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ciemna strona miasta Joe Connelly
6,0
Zapomniana, nigdy należycie doceniona perełka. Nie pomogła jej nawet brawurowa ekranizacja dokonana przez Martina Scorsese, z wybitną kreacją Nicolasa Cage’a (tak, tak, on kiedyś tak grywał). W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, po – niesłusznie – słabiej przyjętym „Kasynie” Scorsese uchodził za matuzalema. Kino miało należeć do Tarantino i dziesiątek jego naśladowców. Szkoda, bo scorsesowska „Ciemna strona miasta” to kawał doskonałej roboty filmowej, zaś jej podstawa literacka jest znakomitym przykładem świetnie napisanego popu, który jest czymś więcej niż tylko popem.
Joe Connelly był przez dziesięć lat ratownikiem medycznym. Jeździł nocami karetką po najbardziej wówczas zakazanej okolicy Nowego Jorku zwanej Hell’s Kitchen. Pracował tam na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, gdy zaludniali ją właściwie już tylko narkomani, prostytutki, dilerzy, chętnie korzystający z ich usług artyści undergroundowi oraz, pamiętający świetność tego kwartału, emeryci, których sytuacja materialna nie pozwalała przenieść się w bezpieczniejsze rejony. Connelly mógł pójść najprostszą drogą i stworzyć wstrząsający, ckliwy reportaż o dramatycznej, wyczerpującej pracy ratownika – coś w stylu kawałków, które zapełniły nasze media w czasie epidemii covid-19. Jednak wybral zupełnie inną drogę.
„Ciemna strona miasta” to z jednej strony opowieść o miejskim ścieku, a drugiej o cienkiej granicy dzielącej tzw. normalne życie od szaleństwa i/lub upadku. Ten miejski ściek można zresztą potraktować dość metaforycznie. Choć autor precyzyjnie wytycza mapę swoich interwencji, malując przerażającą wizję Nowego Jorku jako przedsionka piekła, potrafi wznieść się ponad swoje ulice i bohaterów. Dzięki temu jego książka stała się uniwersalną opowieścią o rynsztokach każdego wielkiego miasta oraz ludzkiej kondycji pod każdą długością i szerokością geograficzną. Wznosi się też ponad łatwą dramaturgię pracy ratownika medycznego. Patrzy na siebie i swoich współpracowników z dystansem i wisielczym humorem. Jasne, jest tu sporo drastyczności, ale sposób ich podania, ten charakterystyczny dla amerykańskich twórców sarkazm i cynizm (który doskonale oddaje oryginalny tytuł – „Bringing Out The Dead”, „Wyprowadzanie umarłych”),sprawia, że czytając „Ciemną stronę miasta” chwilami trudno się nie uśmiechnąć. Zresztą nie tylko dlatego.
Choć Connelly penetruje mroczne rejony wielkiego miasta i ludzkiej duszy, jego powieść jest tchnie optymizmem. To wręcz apoteoza życia – znojnego, pozbawionego wielkich atrakcji, ale jednak życia. Dla głównego bohatera, Franka, najważniejsze jest ratowanie ludzi. Każdy kolejny ocalony to potężny zastrzyk uzależniającego haju. Oczywiście, jak na klasową prozę przystało, tej haj ma też swoją mroczną stronę. Gdy nie udaje się kogoś uratować zaczynają się problemy. No i pojawia się kompleks Boga – pana życia i śmierci.
W Stanach Zjednoczonych powieść Connelly’ego była bestsellerem. I to jeszcze zanim została zekranizowana. W Polsce przeszła, podobnie jak film, praktycznie bez echa. Dziś można ją kupić za grosze w antykwariatach. Warto. I to nie tylko z powodu ceny. To kawał otrzeźwiającej i ożywiającej prozy, pokazującej co jest w życiu ważne i jak powinno się o tym pisać. Większość naszych pisarzy, może z wyjątkiem Szczepana Twardocha, nie ma o tym pojęcia. Woli ckliwy melodramatyzm. Tu tego nie znajdziecie. Dostaniecie za to dużo więcej.