Pierwsza część historii o narodzinach JLI średnio przypadła mi do gustu, ale widziałem tu spory potencjał. Druga część przedstawia już uformowaną drużynę, a na dodatek pojawiają się nawiązania do crossoveru „Millennium”. Czy te powiązania sprawią, że tom będzie po części niezrozumiały?
Tom otwiera historyjka opowiadająca o… przeprowadzce drużyny. Jest to bardzo humorystyczny epizod. Nareszcie scenarzyście udało się wykorzystać potencjał dowcipu drzemiący w postaciach i w paru momentach naprawdę szczerze się uśmiechnąłem. Pojawia się tu parę żartów, które na długie lata zdefiniują parę postaci.
Następnie dochodzi do wspomnianego powiązania z „Millennium”. Bardzo emocjonująco wypada starcie z Manhunterem kryjącym się pośród szeregów Ligi. Trochę szkoda tylko, że szpiegiem okazuje się najbardziej oczywisty kandydat. Trochę mniej zrozumiały jest fragment pokazujący akcję w siedzibie Manhunterów – dużo miejsca poświęcone jest bohaterom spoza serii.
Tom kończy opowieść wyjaśniająca genezę Maxwella Lorda. Na początku jest tu parę mylnych tropów, ale ogólnie rozwiązanie zagadki jest logiczne, chociaż trochę mało pomysłowe. Szkoda, że potem anulowano pewną cechę charakterystyczną tej niejednoznacznej postaci.
Rysunki Kevina Maguire’a są tu bardzo nierówne. Podobnie jak ostatnio udaje mu się dobrze oddać emocje na twarzach postaci i narysować realistyczne postacie. Jednakże gorzej radzi sobie z bardziej fantastycznymi postaciami – G’Nort w jego wykonaniu wygląda koszmarnie. Czasami też jego kreska jest bardzo kanciasta.
Dodatkowym zeszytem jest tu pierwszy numer serii „Mister Miracle” autorstwa Jacka Kirby’ego przedstawiający debiut tytułowej postaci. Pomimo upływu lata geneza bohatera bardzo dobrze się prezentuje – bardzo przystępnie przedstawiona jest jego motywacja i umiejętności. Również fabuła jest wciągająca. Szkoda, że po polsku nie wydano całości.
Uważam, że ten tom jest lepszy niż pierwsza część. Scenarzysta już czuje się pewnie z bohaterami i może nareszcie się trochę pobawić. Minusem jest, że nawiązanie do „Millenium” może zdezorientować czytelników nieznających tego crossovera.
Po rozpadzie oryginalnej Ligi Sprawiedliwości w lat 80. usiłowano stworzyć drużynę złożoną z mniej znanych postaci. Pierwsza próba nazywana potocznie „Ligą Sprawiedliwości Detroit” nie spotkała się z pozytywnym przyjęciem i przy okazji historii „Legendy” również została rozwiązana. Drugiej próby dokonano w 1986 r. Koncept tej drużyny okazał się na tyle chwytliwy, że przetrwała 10 lat. Tom 71 pokazuje właśnie początki tej drużyny.
Batman razem z Martian Manhunterem postanawiają stworzyć nową inkarnację Ligi złożoną z mniej wówczas znanych bohaterów takich jak Blue Beetle, Mister Miracle czy Guy Gardner. Szybko jednak okazuje się, że również pewna anonimowa postać stara się na własną rękę rekrutować kolejnych członków Ligi.
Słyszałem wiele pozytywnych opinii na temat humoru i relacji między członkami Ligi. Rzeczywiście, bohaterowie zebrani tutaj to bogata mieszanka charakterów. Jednakże ich relacje polegają głównie na wzajemnych kłótniach, co na początku jest zabawne, ale szybko robi się męczące. O wiele lepiej wypadają tutaj bardziej poważne momenty pokazujące emocje czy problemy bohaterów. Z bohaterów najciekawiej wypada „tajemniczy manipulator” o początkowo nieznanej motywacji.
Jeśli zaś chodzi o same akcje superbohaterskie, to większość jest bardzo typowa. Starcie z terrorystami, zmanipulowanymi superbohaterami czy superłotrami na zlecenie to bardzo typowe historie jakich wiele. Ciekawiej się robi wraz ze spotkaniem „Szarego Człowieka”, który sam w sobie jest bardzo interesującą magiczną koncepcją, co pozwala się wykazać doktorowi Fate. Również pewna akcja polegająca na ratowaniu przez bezosobowym zagrożeniem dobrze pokazuje współpracę grupy.
Warstwa graficzna jest moim zdaniem poprawna. Dobrze udaje się tu oddać mimikę twarzy, a postacie wyglądają bardzo realistycznie. Jednakże scenom akcji brakuje dynamiki.
Odnoszę wrażenie, że tutaj scenarzysta jeszcze musiał odkryć w jakim kierunku ma podążyć ta drużyna. Widać tutaj zalążki pewnych pomysłów, które jeszcze nie do końca wykiełkowały. Mam nadzieję, że w drugiej części będzie bardziej interesująco.