Autobiografia śmierci Hyesoon Kim 7,2
ocenił(a) na 726 tyg. temu „Autobiografia śmierci” to pierwszy na polskim rynku wydawniczym tom poetycki południowokoreańskiej poetki, Kim Hyesoon. Autorka do tej pory opublikowała czternaście tomów poezji, ten w całości poświęcony tematyce śmierci został wydany w roku 2016. Blurb, jeszcze przed lekturą wierszy, informuje czytelnika, że omawiany zbór to medytacja tudzież refleksja dotycząca śmierci, która – według poetki – nie jest doświadczeniem jednostkowym, lecz zbiorowym, nie jest też ostateczna, lecz cykliczna i tętniąca życiem. Muszę przyznać, że lektura tych wierszy, ich tematyka oraz forma dość mocno przytłoczyły mnie siłą swojego przekazu. Proces zagłębiania się w zamysł poetycki i próby interpretacji tekstów zalały mnie bardzo realną falą przygnębienia, ale i niezrozumienia. Osobiście, nie doszukałam się tu akcentu tętniącego życiem. Zdecydowanie inaczej jest z cyklicznością śmierci, do której bezpośrednio odwołuje się konstrukcja całego tomu poetyckiego. Poszczególne wiersze są ponumerowane jako dni, od pierwszego do czterdziestego dziewiątego, zgodnie z buddyjskim przeświadczeniem, iż od śmierci ludzką duszę i świadomość dzieli do kolejnych narodzin dokładnie czterdzieści dziewięć dni. Do reinkarnacji poetka nawiązuje między innymi w tekście zatytułowanym „Seul, księga umarłych” będącym dodatkowym potwierdzeniem, że autorka opisuje pewne przeżycia i doznania „koreańskie” wynikające bezpośrednio z kultury i religii obecnych na Półwyspie Koreańskim. W tekście tym poetka mówi wprost, że śmierć to zgaśnięcie świecy, beztęsknota zaczynająca się od „pierwszej kropli pożegnania wkłutej w żyłę”. Wyraża także pewność, że ktoś kiedyś po śmierci przejmie ciało zmarłego („Nim w twym ciele zapali się świeca kogoś innego”). Zaczynając jednak czytać „Autobiografię śmierci” niejako chronologicznie, rozpoczynamy lekturę „Podróżą do pracy”, czyli Dniem pierwszym. Wiersz przedstawia martwą kobietę wyrzuconą z pociągu, która jest traktowana niczym śmieć. O wiele straszniejsza jest jednak rzeczywistość ludzi pozostających przy życiu, bowiem są oni na jej los całkowicie obojętni. Ludzie okradają martwych, robią im zdjęcia, skupiają się na nic nieznaczących elementach codzienności, a nie na sprawach fundamentalnych, ostatecznych. Takie jest otwarcie autobiografii śmierci, o której dowiadujemy się od poetki, że jest ona realna i brutalna, jest zdarzeniem losowym, po którym stopy nie pozostawiają już żadnych śladów. Śmierć to rozpad w samotności, koniec serca i oddechu, ciemność, nagość, przemiana substancji chemicznych ciała – „jak u łososia, który zakończył swą podróż na brzegu rzeki”. Śmierć to zimno i samotność, to „zrzucanie siebie z siebie”, pustka, sen, przejście niczym przeprawa statkiem na wyspę, smród i „chorobliwe widowisko”, znikanie, odpuszczanie samej siebie. Śmierć to kłamstwo, szaleństwo, „bolesna halucynacja”, brak nadziei, brak oddechu, „gorzki koniec”, nieobecność i wyparowanie z rzeczywistości. Przerażający w tym tomie poezji jest naturalizm. Poetka bez żadnego zawoalowania pisze, że śmierć to gnicie, ciało zmarłego jest gniazdem dla różnego rodzaju robaków, które są pochowane w brwiach, uszach, ustach, oczach, pod paznokciami i na skórze („Gniazdo”),wrona wije gniazdo we włosach zmarłego, czarne kozy chcą się wgryźć w bębenki uszu, na stopach zaś są dwa martwe ptaki („Matka śmierci”). Kim Hyesoon wyraża w swej twórczości przekonanie, że śmierć człowieka rozpoczyna się już w chwili jego narodzin, powolnym umieraniem jest menstruacja, „każdy dzień jest wigilią śmierci”. Po śmierci człowieka tęsknią za nim nawet jego rzeczy („Kiedy odchodzisz”),czasem można odnieść wrażenie, że zmarli nie potrafią rozstać się ze światem żywych, nawet śmierć nie jest gwarancją zapomnienia o cierpieniach („Nad rzeką formaliny”),dlatego trzeba ją odłączyć od respiratora, by ostatecznie stała się przeszłością („Uduszenie”). Poetka pisze także, że po śmierci nasze ciało nie jest nam do niczego potrzebne i to za życia należy rozważyć, co należałoby z nim zrobić („Śmierć magicznie zakrzywia przestrzeń”). Można dopatrywać się tu konkretnych odniesień do transplantacji. Wiersze Kim Hyesoon są bardzo przygnębiające, wywołują myśli ostateczne i niemal paraliżują swoją bezpośredniością, zwłaszcza gdy poetka wspomina o tym, czego efektem może być śmierć. Jednym z takich przykładów jest wiersz „Sekcja zwłok” nawiązujący do krwawo stłumionego przez siły rządowe powstania w Gwangju w roku 1980. Perspektywa ofiary, która doznała bestialskiego traktowania, tylko pogłębia smutek towarzyszący lekturze „Autobiografii śmierci”. Sięgnęłam po tę poezję, ponieważ moje zainteresowania literackie w dużej mierze dotyczą literatury południowokoreańskiej, poza tym blurb jednoznacznie informuje, że „w świecie poezji koreańskiej nie ma obecnie większej osobistości niż Kim Hyesoon”. Kierowały mną więc cele głównie poznawcze, ale i nadzieja na prawdziwą ucztę poetycką, zwłaszcza po lekturze „Histerii” Kim Yideum. Choć nie mogę odmówić „Autobiografii śmierci” walorów poetyckich, niestety, okazała się ona dla mnie zbyt przytłaczająca, a przez to rozczarowująca. Prawdopodobnie przez jej bezpośredniość. Trzeba przyznać, że poetka nie boi się tematów trudnych i kontrowersyjnych. Świadomie lub nie, szokuje. Myślę, że do lektury tych wierszy nie będę już wracać. Nie polecę też lektury tego tomu żadnemu czytelnikowi. Uważam, że sięgnięcie po tę książkę powinno być w każdym przypadku wynikiem samodzielnej i świadomej decyzji. Lektura tych wierszy, ich emocjonalny odbiór i interpretacja mogą bowiem pozostawić trwały ślad w psychice czytelnika.
https://www.facebook.com/literackakorea/posts/pfbid02L5m5YZhDTCSqLeMNTXjRQUwAxvuRMPDvoVH5wQ7M2K7sjbawbNLatVeun4ks8Znol