Pageboy Elliot Page 6,3
ocenił(a) na 1010 tyg. temu Elliot Page zabiera nas w podróż przez własne życie - przez swoje wspomnienia, te dobre i bolesne, przez długo skrywane uczucia i emocje, przez to, co sam chował w sobie, bojąc się pokazać zarówno światu, jak i - a może przede wszystkim - samemu sobie. Książka jest szczera, prawdziwa, nie ma w niej słodzenia, wybielania siebie czy innych, są po prostu przeżycia Elliota, jego uczucia, jego historia. Czytając, ukazuje nam się postać tytułowego "Pageboya" - człowieka wrażliwego, otwartego, inteligentnego, przeżywającego swoją własną queerowość, pełnego przeszłego bólu, ale patrzącego z nadzieją i optymizmem w przyszłość. Człowieka, który musiał wiele doświadczyć i zrozumieć, aby móc znaleźć się w miejscu, w którym jest teraz. Elliot jest w tej książce prawdziwy - nie ma nawet powodu, żeby ukazywać się inaczej. Chował się na tyle długo za maską, że teraz ta szczerość ma w sobie coś wyzwalającego, pięknego, naturalnego.
Często wydaje nam się, że osoby publiczne są idealne, bez wad i problemów, zawsze uśmiechnięte, ukazywane w jakiejś określonej konwencji, przy określonej narracji. Elliot w "Pageboyu" burzy tę fasadę, pokazuje nam siebie w najbardziej ludzkiej postaci, pokazuje nam co go w życiu bolało, co cieszyło, jak inni go skrzywdzili, ale i co on sam robił źle. Wiem, że książkom, filmom czy wywiadom, mającym ukazywać sławne osoby też nigdy nie można w pełni ufać, w końcu jest to jedynie jakiś obraz, który chce się szerszej publice ukazać, jakaś kolejna wizja. Mimo to, czytając "Pageboya" czuję w tej książce ogromną szczerość. A historia Elliota jest moim zdaniem poruszająca. Mimo, że historia zamknięta jest w niecałych 300 stronach i oczywiście nie obrazuje nam dokładnie każdego aspektu i etapu życia autora (też nie jest chronologiczna - to zebranie różnych momentów, przemyśleń, fragmentów życia w książkę, momentami można poczuć pewne wybicie z rytmu, gdy Page skacze z jednego etapu życia na inny, ale jednak ogólna spójność jest zachowana) to nie raz pozwalała mi poczuć wzruszenie czy poruszenie. Niektóre strony sprawiały, że robiło mi się przykro, bolało mnie ile sam Elliot musiał wycierpieć, ile niezrozumienia, wstydu, nienawiści do samego siebie, obrzydzenia, lęku i bólu towarzyszyło mu przez całe życie, bolało mnie jak społeczeństwo i bariery sprawiały, że jego doświadczenie queerowości często nie było łatwe (co niestety jest powszechnym zjawiskiem). Były też jednak fragmenty, które powodowały, że robiło mi się ciepło na sercu, które dają nadzieję, pokazują ile radości i dobra można z życia czerpać, że bycie queer, bycie trans nie jest tylko bólem (i uważam to też za jeden z ważniejszych elementów książki - za dużo mamy narracji, że bycie queer, a wlasnie szczególnie bycie trans, to tylko ból i cierpienie, oczywiście niestety jest to częstym towarzyszem tego przeżycia, ale Elliot pokazuje nam też inne aspekty swoje życie: bo bycie osobą trans to nie tylko ból i też nie jest wszystkim); że jest też radością, odnajdywaniem siebie i pokoju z samym sobą, ze światem, afirmowaniem swojego ciała, uczeniem się siebie na nowo, dumą.
Jestem niesamowicie wdzięczny Elliotowi za to, że podzielił się swoją historią, za to, że jest, że może być sobą i jednocześnie może być inspiracją i nadzieją dla innych osób. Dla wielu młodych i starszych queerowych i transpłciowych osób. Za to, że pokazuje, że na wybranie siebie nigdy nie jest za późno i nawet po mroku i bólu można odnaleźć siebie. Życzę Elliotowi i wszystkim osobom queer I trans, aby mogły żyć w zgodzie z samymi sobą. Nigdy nie jesteście sami i ta książka to tylko jeden z przykładów.