Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Naomi Moriyama
3
5,7/10
Pisze książki: literatura piękna, poradniki
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://www.naomimoriyama.com/
5,7/10średnia ocena książek autora
326 przeczytało książki autora
374 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Zdrowy jak japońskie dziecko
Naomi Moriyama, William Doyle
6,1 z 31 ocen
101 czytelników 11 opinii
2017
Japonki nie tyją i się nie starzeją
Naomi Moriyama, William Doyle
5,5 z 223 ocen
617 czytelników 31 opinii
2016
Japanese Women Don't Get Old or Fat - Moriyama Naomi
Naomi Moriyama
5,5 z 2 ocen
6 czytelników 0 opinii
2006
Najnowsze opinie o książkach autora
Zdrowy jak japońskie dziecko Naomi Moriyama
6,1
Autorka ma syna w wieku 7 lat. Wiek dzieci 0-100. Każdy wiek jest dobry żeby zadbać o zdrowie.
Onegdaj powstał "Shokiku - podręcznik do rodziców i dzieci" w wydaniu Japońskiej Agencji Rządowej, rządu Japonii.
Autorka tej książki popełniła też inną "Japonki nie tyją i się nie starzeją".
Za Wikipedią, Shokuiku to japoński termin „edukacja żywieniowa”. Prawo definiuje to jako „zdobywanie wiedzy na temat żywności i żywienia, a także zdolność do podejmowania właściwych decyzji poprzez praktyczne doświadczenia z jedzeniem, w celu rozwijania zdolności ludzi do życia na zdrowej diecie”
W książce więcej jest zagadnień związanych z otyłością niż brakiem apetytu u dzieci. Autorka jednak zachęca do jedzenia. Zdrowego jedzenia w stylu japońskim z użyciem tego, co jest nam dostępne. Wspaniałości prostota tego jedzenia, przemawiały do mnie.
Ogolnie idea 7 sekretów koncentruje się wokół aktywności fizycznej (spaceru i innych); wzbogacenia potraw o nowe składniki; angażowania dzieci w przygotowaniu potraw; wspólnego spożywania posiłków; zachęcania dzieci do jedzenia bez wywierania presji; próbowania, próbowania i jeszcze raz próbowania, czyli obustronnej wytrwałości; odpowiedzialnosci rodziców za to co podają, dzieci za to ile zjedzą.
Widać warsztat autorki przy zbieraniu informacji od od fachowców i z fachowej literatury. Wspomnienia o dzieciństwie w Tokio przywołują w pamięci nasze własne wspomnienia. Przecież my w Polsce nie zawsze używaliśmy gotowych dań. Szczególnie w czasach PRLu wszystko wykonywało się samodzielnie.
Argumentując przedstawiane twierdzenia, autorka stosuje powtórzenia tych samych informacji, ale pochodzące z różnych źródeł.
Układ treści przejrzysty.
Książka podzielona jest na trzy części. Pierwszą można przelecieć wzrokiem. Druga opisuje warte uwagi "Siedem sekretów pielęgnacji zdrowia twojego dziecka". W trzeciej można zaznajomić się z potrawami japońskimi i przepisami.
"Na klasyczny japoński domowy posiłek składa się kawałek grillowanej ryby, miska ryżu, warzywa gotowane na wolnym ogniu albo marynowane w occie, porcja zupy miso, sezonowe owoce w plasterkach na deser oraz filiżanka gorącej herbaty. Najbardziej podstawowe jedzenie to po prostu miska ryżu, miska zupy i trzy przystawki. Te dania są podawane jednocześnie, a nie oddzielnie i po kolei."
Zainspirowana książką zrobiłam obiad w stylu japońskim: w jednej miseczce był zielony makaron z groszku (alternatywa ryżu),w drugiej warzywa gotowane wyjęte z bulionu (to co miałam w domu, żółta papryka, pietruszka, marchewka, bakłażan, zeszklona cebula, podpieczone ziarna słonecznika i dyni),w trzeciej tenże bulion, w czwartej piersi drobiowe które ugrillowałam dzień wcześniej i podgrzałam z warzywami. W sumie dwa garnki. Córka sama, włożyła do bulionu warzywa, makaron i mięso. Własnoręcznie skomponowała potrawę i zjadła tyle ile chciała. Wytłumaczę swój zachwyt. Moja córka należy do dzieci, które nie są chętne do jedzenia. Zawsze jest mnóstwo innych ciekawych rzeczy do zrobienia. Mimo, że bardzo lubi makaron, warzywa i ziarenka.
Poszerzając wiedzę o zdrowym jedzeniu warto sięgnąć po polską publikację: "Zamień chemię na jedzenie" Julity Bator. Chcąc zgłębić tajniki kształtowania satysfakcjonujących relacji z dziećmi "Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły" Adele Faber i Elaine Mazilsh. Jeśli chcecie poczuć nostalgię czasów PRL-u "Sięgnijcie po nasz mały PRL" Witolda Szabłowskiego i Izabeli Meyzy. Ujęcie tematu jedzenia z innej części świata przedstawia "Francuskie dzieci jedzą wszystko" Karen Le Billon.
Japonki nie tyją i się nie starzeją Naomi Moriyama
5,5
Byłam święcie przekonana, że to będzie książka o pielęgnacji cery, włosów, naprawdę! Zaskoczyłam się, niemiło, bo to jest książka o jedzeniu (w sumie bardziej o gotowaniu nawet),a ta tematyka kompletnie mnie nie interesuje.
Są jakieś interesujące fragmenty, ale trzeba je bardzo wybierać w gąszczu... hm... literackiego badziewia, bo to zaledwie kilka procent całej treści. Na pewno po przeczytaniu mam motywację do zdrowszego odżywiania, zapragnęłam jeść ryż i wypięłam się na białe pieczywo. Warto także wspomnieć, że nie ma w wydawnictwie jakichś bzdur żywieniowych, porad dietetycznych z kosmosu, wszystko jest tak, jak ma być, bez teorii spiskowych, więc chociaż tyle.
Tu się kończy potok (potoczek) dobrych słów, od teraz będę narzekać.
Ta pozycja jest tak mocno antykobieca jak tylko może być. Serwuje nam ona obraz kobiety-matki (chyba nikt w ogóle nie pomyślał o tym, że można nie mieć dzieci, że naszym sensem życie nie jest żywienie ich),która życie spędza w kuchni i na targu, myśląc tylko o tym, jakie przygotowywać potrawy. Najbardziej żenujące jest dla mnie to, jak autorka to gloryfikuje! Nie wiem co niby ambitnego miałoby być w gotowaniu, to tylko stanie przy garach, nie fizyka kwantowa. Żeby nie było, nie krytykuję osób, które gotują (bo lubią albo mają taką pracę, albo zwyczajnie są do tego zmuszone),ale dlaczego dorabiamy do tego ideologię? To czynność fizyczna, która nas nie rozwija, może delikatnie kreatywność, że się tak zabezpieczę, ale konkurować z czytaniem Dostojewskiego nie ma szans, więc niech nikt nie próbuje mi wmówić inaczej. Matka autorki wstawała (i że niby większość kobiet w Japonii tak robi),żeby przygotować śniadanie dla całej rodziny o 6 rano. Dobre. W sumie do pracy wstaję o 6.30, więc jakbym wstała o 6, dałabym radę, cha cha. Nasuwa się pytanie, co z pozostałymi członkami rodziny? Czy mąż, dzieci nie mogą brać zmian? Mają szkołę, mąż pracę, co pozwala mi wysnuć smutny wniosek, że owa japońska super-kuchnia-woman raczej nie posiada kariery zawodowej. W japońskiej szkole był nawet taki list do matek (ponownie, czemu nie do ojców?),żeby dzieciom przygotowywały drugie śniadanie, żeby nie musiały go kupować. Czy ktoś bierze pod uwagę fakt, że nie wszystkie kobiety żyją po to, żeby mieć dzieci, a inne nie po to, żeby te dzieci żywić? Jestem kobietą niegotującą, bo zwyczajnie tego nie lubię i nie ma takiej siły wyższej, która by mnie do tego zmusiła. Wyśmiałabym taki list ze szkoły mojego dziecka, którego na szczęście nie posiadam. (I tak lepiej dla niego, żebym go oddała do japońskiej rodziny, gdzie zobaczy wspaniały wzorzec matki, której celem i ambicją życiową jest spełnianie się w kuchni).
W ogóle cała książka stawia jedzenie na piedestale, gotowanie ukazuje jako czynność niemalże świętą. Nope. Dla niektórych to tylko jedzenie, tylko garnek, tylko jakieś składniki. Chyba różnimy się poglądem, bo ja raczej jem żeby żyć, a autorka żyje, żeby jeść. Takie odniosłam przynajmniej wrażenie.
Dodatkowo masa tu przepisów, opisów składników, zbyteczne dla kogoś, kogo to jednak nie interesuje. Plus cała długa lista sklepów japońskich w USA. Wydawca naprawdę mógł to usunąć z polskiej wersji.
Matka autorki była oburzona, że ma mikrofalówkę, nie rozumiem, to ludzie, którzy gotują są jacyś lepsi? Co jest złego w mikrofalówce? Znowu wyciągnęłam smutny wniosek, że nie wzięła ona pod uwagę, że ludzie mają jeszcze jakieś życie poza jedzeniem i większości szkoda jednak marnować czasu na jego przygotowanie.
Cała ta książka pokazuje nam, że najważniejszy jest zestaw do herbaty, zaspokajanie potrzeb rodziny i domowe posiłki, a matka musi to wszystko zapewnić. Ciekawa jestem co by się stało, gdyby taka kobieta się zbuntowała i przestała gotować?
Nie dla mnie ta książka, bo i nie to stulecie.