Jak się ucieka zbyt głęboko w siebie, to okazuje się, że na końcu drogi jest tylko odbyt. Niezbyt ciekawe miejsce pobytu, nawet tymczasowego...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
- ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
- Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
- Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Monika Lech
Znana jako: M. Lech
11
7,1/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Urodzona: 04.11.1969
Monika Lech urodziła się w Bochni, w 1969 roku.
Autorka przez wiele lat związana z mediami elektronicznymi: najpierw z lokalnymi krakowskimi rozgłośniami radiowymi, potem z największymi, polskimi wydawcami, w mediach internetowych.
Po prawie 20 latach pracy w mediach, postanowiła skupić się na pisaniu urban fantasy.
Autorka "Morza krwi" ma szerokie zainteresowania: od historii po biologię ewolucyjną, antropologię i psychologię.
Jest coachem niepraktykującym, ale ciągle pogłębiający wiedzę o ludzkiej naturze.
Stale czyta książki lub ich słucha. Nie kręci nosem na żaden gatunek, oprócz horrorów. Jej guilty pleasures, to gadżety elektroniczne.
Biega, jeździ na rowerze, chodzi po górach. Nie ma prawa jazdy i nie planuje go mieć. Wakacje spędza z plecakiem na włóczęgach po małych miasteczkach Włoch, gdzie kawa nie kosztuje 3 euro i gdzie sklepikarz zapamiętuje twarz klienta.
Od lat kilkudziesięciu zamężna.https://www.veryurbanfantasy.pl/
Autorka przez wiele lat związana z mediami elektronicznymi: najpierw z lokalnymi krakowskimi rozgłośniami radiowymi, potem z największymi, polskimi wydawcami, w mediach internetowych.
Po prawie 20 latach pracy w mediach, postanowiła skupić się na pisaniu urban fantasy.
Autorka "Morza krwi" ma szerokie zainteresowania: od historii po biologię ewolucyjną, antropologię i psychologię.
Jest coachem niepraktykującym, ale ciągle pogłębiający wiedzę o ludzkiej naturze.
Stale czyta książki lub ich słucha. Nie kręci nosem na żaden gatunek, oprócz horrorów. Jej guilty pleasures, to gadżety elektroniczne.
Biega, jeździ na rowerze, chodzi po górach. Nie ma prawa jazdy i nie planuje go mieć. Wakacje spędza z plecakiem na włóczęgach po małych miasteczkach Włoch, gdzie kawa nie kosztuje 3 euro i gdzie sklepikarz zapamiętuje twarz klienta.
Od lat kilkudziesięciu zamężna.https://www.veryurbanfantasy.pl/
7,1/10średnia ocena książek autora
41 przeczytało książki autora
104 chce przeczytać książki autora
6fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Pracowite wakacje w Rzymie
Monika Lech
Cykl: Droga Smoka (tom 2)
7,6 z 23 ocen
34 czytelników 10 opinii
2020
Śmiertelnie poważna rozgrywka
Monika Lech
Cykl: Droga Smoka (tom 8)
7,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2020
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Andrei nie brakuje odwagi do uznania go za swojego, do stania przy jego boku, do bycia przy nim. Andrei brakuje odwagi do narażenia go na kł...
Andrei nie brakuje odwagi do uznania go za swojego, do stania przy jego boku, do bycia przy nim. Andrei brakuje odwagi do narażenia go na kłopoty, które zwykle podnoszą głowę, kiedy ona jest w pobliżu.
1 osoba to lubiDla Ludzi to brzmi może dziwnie, może nawet trochę obrzydliwie, ale w zapachu ciała nie ma nic obrzydliwego, zwłaszcza takiego ciała, które ...
Dla Ludzi to brzmi może dziwnie, może nawet trochę obrzydliwie, ale w zapachu ciała nie ma nic obrzydliwego, zwłaszcza takiego ciała, które należy do ukochanej osoby.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Czarne Piaski Monika Lech
7,6
"W ciemności, z zamkniętymi oczyma, możesz patrzeć tylko w siebie. Tylko dlatego zobaczyłam, że paskudna pieczęć, którą miałam w sobie, pęka. Jej powierzchnia kruszy się i odpada. I światło widać coraz mocniej. W końcu ostatnia resztka złej magii skruszyła się, fragmenty poleciały dookoła i opadały gdzieś w dół, płonąc.
Nie wiedziałam, że we mnie można tak opadać w dół, że jest na to miejsce.
A potem zobaczyłam ich.
Dwie obecności, których nie było we mnie od lat. Jedną jasną, lekką jak bąbelki szampana i niosącą radość i szczęście. Oleg. Drugą, mocniejszą, gęstą, gorącą, poruszającą się jak wrzący olej. Alex.
Później poczułam coś, czego nie doświadczyłam od dawna - dwa strumienie miłości bez warunków, ograniczeń, pytań i wymagań.
A potem umarłam."
Zagadka trucia srebrem nadal nie została rozwiązana, mimo iż w jej rozwiązanie zaangażowali się wszyscy, tworząc wielogatunkowy team. Ale to nie jedyne złe wieści- nadal nie wiadomo gdzie podziewa się Andrea. Na domiar złego pojawia się widmo przepowiedni. Czyżby zniknięcie Andrei miało z nią coś wspólnego?
Monika przyzwyczaiła nas, że w każdej jej książce mamy do czynienia z istotami, które łatwo się nie poddają, zawsze walczą do końca. Pełne zaangażowania, oddania, nadziei i miłości, tacy właśnie są i nic ani nikt nie jest w stanie ich zatrzymać. Idealnym dopełnieniem świetnie wykreowanych bohaterów jest wszechobecna magia. To ona otula nas na każdym kroku, pozwala zrozumieć więcej, przeżywać bardziej intensywnie. Andrea i jej rodzina to grono osób, które pokochałam już od pierwszego tomu, a z każdym kolejnym sprawiają, że ta miłość staje się silniejsza i jeszcze trwalsza. Ich przygody wciągają, intrygują i zaskakują. Nie ma mowy o nudzie i braku akcji. Przeżywam z nimi każdą radość, ale także smutek, czuję każdą ich emocję. Odnoszę wrażenie jakbym była obok i brała czynny udział we wszystkim. Jakby to nie była fikcja, a otaczająca mnie rzeczywistość. Tak pisać potrafi tylko Monika. Serdecznie polecam całą serię Drogi Smoka💚
Morze krwi Monika Lech
7,7
Jak myślicie, czy dobro i brutalność mogą iść w parze? Andrea, bohaterka powieści otwierającej cykl „Droga smoka”, zajmuje się piękną rzeczą, pomaga innym kobietom. W pracy nie przebiera w środkach, a akcje na które wyrusza często są pełne przemocy. Splot wydarzeń prowadzi do wylewu tytułowego „Morza krwi”.
Akcja powieści dzieje się w niedalekiej przyszłości – lata 50. XXI wieku. Utrzymana jest w klimacie urban fantasy. To co niezwykłe przeplata się z dobrze znanymi krajobrazami. Monika Lech wprowadziła do świata rasę tzw. Zmiennych. Łączą oni cechy ludzi i zwierząt – coś jak wilkołaki, ale bardziej kontrolują swoją moc. Jednym z nich jest Alex, który mocno poturbowany zostaje wysłany do Krakowa – spokojnego miejsca, w którym ma zebrać siły. Tam trafia pod dach Andrei. Początkowo nic nie znacząca znajomość przeradza się we wzajemną fascynację, a i ich drogi zawodowe w pewnym momencie zaczynają się przecinać.
Zacznijmy od plusa tej książki, czyli bohaterów. Monika Lech fantastycznie ich przedstawiła. Narratorami są naprzemiennie Andrea i Alex i z kolejnymi rozdziałami coraz lepiej ich poznajemy. Autorka wykreowała bardzo barwne postacie, które zapadają w pamięć i mam tutaj na myśli zarówno duet głównych bohaterów, jak i postacie dalszoplanowe. W tym całym krwawym bajzlu wyłaniają się ciekawe charaktery i mogą urzec czytelnika swoją lojalnością, dającą taki ciepłekowaty efekt przyjaźni, świetnie kontrastujący z brutalnością, którą przesycone jest „Morze krwi”.
Kolejny punkt na mojej liście to akcja. Mam tu problem, bo jest i okej, i nie okej. Monika Lech napisała dynamiczną powieść, a przy tym bardzo wolną. Moje największe zastrzeżenie, to że późno pojawia się problem książki. Bohaterowie długo rozmawiają poznają się (a my ich),autorka wplata różne elementy świata, który wymyśliła. Dzieje się i jest to bardzo efektywnie wykorzystana przestrzeń książki, ale gdzieś tam w głowie czytelnika może zatrzepotać myśl: „o co właściwie chodzi?”.
Na koniec język jakim napisana została książka. Coś co mnie totalnie pokonało, wtrąciło z równowagi i doprowadziło do stanu: „co ja kurde czytam?”. Zawsze wydawało mi się, że nie mam problemu z wulgaryzmami, jednak Monika Lech właśnie dołączyła – obok Adriana Bednarka – do pisarzy, którzy udowodnili mi, że mam. I chyba wiem, dlaczego akurat w tych konkretnych przypadkach zostałam znokautowana. To nie jeden z bohaterów, który ma taki sposób wysławiania się, a narrator rzuca ciągle w czytelnika mięsem. W „Dziedzictwie zbrodni” był on trzecioosobowy i nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak prymitywnie prowadzi powieść, w przypadku „Morza krwi” zabieg jest w pewnym sensie usprawiedliwiony. Skoro narracja jest pierwszoosobowa, a postacie są wulgarne to trudno, nie ma innej opcji. Szczególnie Andrea może wprowadzić w konsternację. Kojarzy mi się trochę z Joanną Chyłką z powieści Remigiusza Mroza. To ma być taka silna, inteligentna, sarkastyczna babka i... znająca łacinę, tylko w nieco innym zakresie. Można usprawiedliwiać, że wynika to z jej przejść, zawodu itp. Sama mówi: „Ja mam swoje sposoby na uniki. Klnę, odwołuję się do przemocy, klnę.”[1] Tylko nie zmienia to faktu, że dla mnie, jako odbiorcy, jest to ciężkie w czytaniu.
Za to kompletnie nie mogę zrozumieć wszechobecnych angielskich i francuskich wstawek. Skoro w domyśle bohaterowie rozmawiają po angielsku, a my czytamy to po polsku to dlaczego ich wypowiedzi nie są w całości polsku? Przykłady: postacie mają „bana” na zbliżanie się do domu (dlaczego nie „zakaz”) lub zaliczają „wardrobe malfunction” (dlaczego nie „wpadkę ubraniową”). O ilości tych wstawek świadczy, że przypisy zajmują ok. 10 procent publikacji – niestety przy ebooku widać to wyraźnie.
Mam dla was pewien smaczek. Cytat, który dołącza do mojej galerii głupich wypowiedzi. Dwoje ludzi smaży jajecznicę i nagle padają słowa: „Cebula is a bitch. Szczypie jak jasny chuj.”[2] Mi siły na interpretację nie starczyło. Podreptałam do małżonka, aby dał mi siłę do dalszego czytania. Jemu cytat nawet się spodobał – może dlatego, że często wrabiam go w krojenie cebuli. Przyznał autorce rację, że owa czynność przyjemna nie jest i nawet udało jej się to poetycko ująć. Pojawia się tylko pytanie, dlaczego „jasny” i czy „ciemny” szczypałby bardziej np. jak ostra papryka.
Ja niestety nie dołączę do grona fanów tego cyklu. Szczerze mówiąc wszelkie jego walory przysłonił mi brutalny język, który odebrał mi radość z czytania. Poczułam się jak w rzeźni, a nie jest to najmilsze miejsce.
[1] Monika Lech, „Morze krwi”, wyd. 4Generations, 2020, loc. 623-625 [ebook].
[2] Tamże, loc. 639-640.