Druga połowa nadziei Mechtild Borrmann 7,6
W tej książce tak pięknie przeszłość łączy się z teraźniejszością.
Pomimo iż wydarzenia tak z czasów odległych jak i współczesnych są trudne, tragiczne i przerażające, to się czyta, to się wchłania, to siada na duszy.
2010.
Ukraina. Ileż młodych ludzi marzy o tym, by wyjechać za granicę, studiować, pracować, mieć lepsze, normalniejsze życie. A ile z tych, którym się to uda ginie bez wieści? Zwłaszcza młode kobiety.
Córka Walentyny wyjechała na stypendium do Niemiec, tak jak wiele innych studentek i słuch po niej zaginął. Mimo zgłoszenia na policję, poszukiwań, ponagleń…cisza, nie ma rezultatów.
Walentyna czekając na powrót córki lub na jakiekolwiek wiadomości zaczyna spisywać historię ze swojego życia. Historia, która snuje się od jej dzieciństwa, poprzez młodość, życie w uprzywilejowanym mieście tylko dla wybranych, ale pod bacznym okiem ustroju (coś nie tak i wylatujesz, wszystko tracisz),aż do wybuchu elektrowni jądrowej w Czarnobylu.
Opowiada o zakłamaniu, zdradach i propagandzie. O utraconej wierze i miłości. O złamanym życiu.
A tymczasem, gdzieś w dalekich Niemczech, pewien rolnik ratuje, a potem ukrywa dziewczynę wschodnioeuropejskiego pochodzenia. Chcąc jej pomóc dopuszcza się rzeczy, które nie są zgodne z jego spokojną naturą.
Historia dziewcząt marzących o studiach za granicą to jak sen, który zamienił się w koszmar.
Przerażająca opowieść o ucieczce ku lepszemu życiu, które okazało się czarną dziurą, a stamtąd nie ma ucieczki.
Sama miałam 14 lat, gdy doszło do wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Prawda o tym doszła do Polski z tygodniowym opóźnieniem. Pamiętam jak zgarnięto nas z pochodu pierwszomajowego i po kolei w ośrodku zdrowia podawano nam do wypicia płyn lugola. Pamiętam niepokój rodziców i naszą beztroskę wynikającą z niezrozumienia. Najbardziej przejmowało nas tylko to, że ten płyn, który musieliśmy wypić był ohydny.
Nie rozumieliśmy co to promieniowanie, jakie niesie za sobą niebezpieczeństwo.
Nawet teraz, gdy czytałam tę książkę pomyślałam, że gdyby nie to, że znałam te czasy, miałabym wrażenie, że czytam historię science fiction. Nie do uwierzenia.
Za to historie dziewcząt, które giną bez śladu wciąż są aktualne. To się wciąż dzieje.