Kanadyjska pisarka, autorka powieści fantasy. Jest członkiem Stowarzyszenia Autorów Książek dla Dzieci i Ilustratorów oraz aktywnym uczestnikiem lokalnej społeczności pisarzy. Napisała dotąd serię „The Hundredth Queen”, „The Fire Queen”, „The Rogue Queen”, „The Warrior Queen”. W Polsce ukazała się pierwsza z tych powieści, zatytułowana „Setna królowa” (2019).
Wyklęta królowa wniosła do historii bardzo dużo negatywnych elementów. Wątek Devena i ogólnie sam wątek miłosny głównej pary - beznadziejny. Nie rozumiem, czemu nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że Ashwin i Kalinda są rodziną, a istnieje między nimi swego rodzaju romantyzm. Jest to dosyć niedopowiedziane. Nie podobał mi się też ciągle powtarzający się charakter księżniczek - każda kolejna zachowująca się dokładnie tak samo; czytaj: źle, fatalnie, złośliwie, żądna władzy.
Do tej pory najgorsza część, a zakończenie według mnie domknęło już praktycznie wszystko, więc nie wiem, po co i czego się spodziewać w ostatnim tomie.
Zabrałam się za tą historię z nudy. W dalekiej przeszłości miałam zastój czytelniczy, który ciągnął się już trzeci miesiąc i właśnie „Setna królowa” była pierwszą książką, którą przeczytałam po długiej przerwie. Czy była to historia, która pomogła mi przełamać zastój czytelniczy? Zdecydowanie tak!
Historia opowiada o Kalindzie, osiemnastoletniej sierocie, wychowanej się w zakonie. W miejscu w którym mieszka Kalinda, dziewczęta mają zakaz pokazywania się mężczyzną, czy nawet rozmowy z nimi. W zakonie ucząc się przede wszystkim walki. W świecie dziewczyn, królestwem rządzi Radża Tark, który zarządza turniej w którym zostanie wyłoniona jego setna królowa. Kandydatki pochodzą ze wszystkich zakątków królestwa i jest ich aż dziewięćdziesiąt. Sytuacja w zakonie zmienia się jednak, gdy do zakonu przyjeżdża sam Radża i postanawia wybrać jedną z dziewczyn do swojego turnieju, a jedną jako swoją kurtyzanę. Nieszczęśliwy los sprawia, ze to właśnie Kalida, która od zawsze cierpi na częste gorączki i nie za bardzo odnajduje się w walce, zostaje wybrana na kandydatkę do turnieju, który może doprowadzić ją nawet do śmierci. Jednak każda moneta ma dwie strony i na drodze Kalindy staje przystojny strażnik Deven w którym znajduje pociechę i wsparcie.
Historia Kalindy wciągnęła mnie bez reszty. Zagłębiła się w ten świat i bardzo mi się w nim podobało. Sama bohaterka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Została przedstawiona na waleczną, stawiająca czoła strachowi postać.
Akcja w książkę rozwijała się coraz szybciej z każdym nowym rozdziałem, nie było miejsca na nudę. Jedyne co było za szybkie w książce to relacja między Kalindą a Debenem. Ich historia miłosna mogłaby być bardziej rozwinięta niż opisana w trzech słowach.