Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant64
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński32
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Sally Satel
6,5/10średnia ocena książek autora
20 przeczytało książki autora
84 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Pranie mózgu. Uwodzicielska moc (bezmyślnych) neuronauk
Scott O. Lilienfeld, Sally Satel
6,5 z 15 ocen
101 czytelników 5 opinii
2017
One Nation Under Therapy: How the Helping Culture Is Eroding Self-Reliance
Sally Satel, Christina Hoff Sommers
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2006
Najnowsze opinie o książkach autora
Pranie mózgu. Uwodzicielska moc (bezmyślnych) neuronauk Scott O. Lilienfeld
6,5
Poszerzająca horyzonty książka. Jako sceptyk z natury zgadzałam się z grubsza ze wszystkimi opiniami autorów i w sumie z nieco złośliwą satysfakcją przyklaskiwałam zjadliwym komentarzom pod adresem zbyt gorliwych neuronaukowców. We wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek i o tym jest ta książka. Absolutnie nie krytykuje ona neuronauk jako takich a jedynie nadmierny entuzjazm co do ich możliwości na dzień dzisiejszy. I to jest mądry głos.
ALE. Prawdą jest, że tekst jest przetłumaczony i zredagowany słabo. Niektóre zdania nie mają zwyczajnie sensu. Były też momenty, kiedy troszkę powątpiewałam w bezstronność autorów. Jakby nie patrzeć opieranie opinii o zdrowiu psychicznym o badania mózgu zamiast o badania człowieka i jego zachowań narusza fundamenty ich własnej pracy (autorzy to psychiatra i psycholog). Wreszcie, czasem argumenty wydawały mi się nieco rozmyte, sugerujące niezbyt dogłębne zrozumienie niektórych zagadnień. Gdyby nie to, że ogólny przekaz wydał mi się słuszny, pewnie bym się czepiała ;)
Niemniej jednak przeczytałam tę książkę szybko. Nie jest przegadana, to popularnonaukowa a nie naukowa książka i tak należy ją traktować. Napisana jest przystępnie i porusza kilka bardzo istotnych kwestii do rozważenia we własnym zakresie. Z tego względu polecam.
Pranie mózgu. Uwodzicielska moc (bezmyślnych) neuronauk Scott O. Lilienfeld
6,5
Niewystarczająco wykorzystany potencjał na przedyskutowanie ciekawego tematu. "Pranie mózgu. Uwodzicielska moc (bezmyślnych) neuronauk" psychiatry Sally Satel i psychologa Scotta Lilienfelda to próba pokazania pułapek zbyt powierzchownego i popularnego traktowania osiągnięć współczesnej neuronauki.
Pierwsze strony, to krótkie zreferowanie rozwoju metod obrazowania mózgu. Niestety autorzy przybliżyli tylko metodę fMRI (rezonansu magnetycznego) i to tak, że wprost nie widać, w czym tkwi sedno jej fizycznych ograniczeń. Zamiast skupić się na istocie, rozpisali się nad pozornym znaczeniu różnicy kolorów na wydruku aktywności mózgu, które to kolory mogą być przecież z dowolnej palety barw (str. 37-38). Na szczęście już samą interpretację wyników przedstawili jasno i przekonująco.
Przewodnim celem Satel i Lilienfelda było pokazanie, że w przestrzeni publiczno-biznesowo-prawnej nadużywa się osiągnięć metod fMRI. Moda, z której korzystają 'neuromarketingowcy' mamiąc firmy wizją możliwego pewnego jakoby ustalenia jakich produktów pożądają klienci, to temat drugiego rozdziału. Okazuje się, że z fMRI nie dowiemy się niemal nic o faktycznych preferencjach zakupowych. Przy okazji ciekawie opisali autorzy historię tzw. reklam podprogowych, które są czystą mistyfikacją (str. 83-85). Kolejny rozdział, cięższej wagi, dotyczy problemu uzależnień narkotykowych i alkoholowych. I tu zawitały techniki fMRI, wypaczając i w sposób nieuprawniony nadinterpretując diagnostykę w procesie leczenia. Zwolennicy nowości doszli bowiem nawet do wniosku, że uzależnienia, to choroba mózg. W efekcie cześć fachowców od uzależnień uznała, że alkoholizm czy narkomanię należy traktować na równi chociażby z klasycznymi schorzeniami o podłożu genetycznym, a nie jako psychosomatyczne zaburzenie (str. 100-102).
Kolejne dwa rozdziały dotyczą wykorzystania neuronauki w ustalaniu wiarygodności zeznań i bardzo frapującego problemu odpowiedzialności moralnej jednostki za czyny, których się dopuściła. Ponieważ sądy amerykańskie zaczęły akceptować pewne wyniki ustaleń wprost z pracy mózgu, to kwestia prawa i jego modyfikacji staje się zagadnieniem nie tylko akademickim.
Ostateczną ocenę 'in plus' książka uzyskała dzięki ostatniemu rozdziałowi o wolnej woli i relacji umysł-świadomość-mózg. Uczciwie zreferowali autorzy całe spektrum teorii. Sami zajęli pośrednie stanowisko między determinizmem, a poglądem o istnieniu bardzo rozbudowanej koncepcji wolnej woli. Wydaje mi się jednak, że nie docenili pewnych materialistycznych konsekwencji i błędnie opisali senes determinizmu. Założyli, że jego istota prowadzi nieuchronnie do usunięcia moralności i w efekcie mógłby on wypaczyć system 'nagrody i kary' budujący relacje kulturowo-społeczne (str. 196). Dla mnie to demonizowanie czegoś, co zapożyczone nieumiejętnie z nauk ścisłych, adaptuje się w język biologii i psychologii bez odpowiedniego kontekstu.
Książka cierpi na typowo ameryko-centryczny opis zjawisk. Gdyby skupili się autorzy na pewnych wyabstrahowanych z kontekstu amerykańskiego przykładach, całość czytałoby się lepiej. Szczególnie fragment o rozwiązaniach prawnych na tym stracił (na przykład str. 150-151, 176-179). Wszystkie opisy orzekania winy z mniej lub bardziej sensownym udziałem dobrodziejstw wariografu, EEG, PET czy fMRI, odwoływały się do sądownictwa USA. Czy my w Europie musimy znać amerykańskie poprawki konstytucyjne i szczegóły procesów w stylu 'X versus Y' opartych na precedensach?
Ogólnie oceniam pracę, jako 'niezbyt gęstą', czyli raczej niewymagającą super skupienia. Całość adresowana jest do amerykańskiego konsumenta, z hasłowym zaleceniem - 'neuronauka jest ok, ale nie ufaj za bardzo szarlatanom i naciągaczom, którzy robią na tym biznes'. Pewne partie syntetyczne (dla mnie zbyt skąpo reprezentowane) są na ciekawym poziomie popularnym. Całość wygląda trochę jak dziennikarski i interwencyjny, a przez to skażony bieżącym stanem diagnozy problemów, raport o ułomnościach recepcji metod neurologii w społeczeństwie USA.
Umiarkowanie polecam, bo lektura niezbyt długa i na czasie (i ewentualny zawód z czytania nie pojawi się po długich godzinach spędzonych z książką) chyba, że ktoś akurat przeczytał coś Dennetta czy Gazzanigi, wtedy będzie niedosyt.