Najnowsze artykuły
- Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
- ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
- ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
- ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jerzy Limon
Źródło: http://cjg.gazeta.pl/CJG_Trojmiasto/1,109143,9133326,Piekna_dwudziestoletnia_bez_lukrowania.html
Znany jako: pseud. Helena Szymańska
14
7,3/10
Urodzony: 24.05.1950Zmarły: 03.03.2021
Polski anglista, literaturoznawca, pisarz, tłumacz i teatrolog, doktor habilitowany, profesor zwyczajny Uniwersytetu Gdańskiego, kierownik Zakładu Historii Literatury i Kultury Brytyjskiej UG, członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i ZAiKS, członek krajowy korespondent Polskiej Akademii Umiejętności, Wydział I Filologiczny.http://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Limon
7,3/10średnia ocena książek autora
53 przeczytało książki autora
192 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Szekspir. Siedem grzechów głównych (z zarazą w tle)
Jerzy Limon
7,3 z 4 ocen
24 czytelników 2 opinie
2022
Prestiż. Magazyn trójmiejski, nr 11 (2018)
Jerzy Limon, Bartek Modelski
6,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2018
Szekspir bez cenzury. Erotyczny żart na scenie elżbietańskiej
Jerzy Limon
8,3 z 12 ocen
82 czytelników 4 opinie
2018
Brzmienia czasu. O aktorstwie i mowie scenicznej
Jerzy Limon
6,5 z 2 ocen
11 czytelników 0 opinii
2011
Powiązane treści
Aktualności
1
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Tak jak w obecnym świecie mamy do czynienia z internetowym i medialnym hejtem, często inspirowanym i sterowanym, tak w czasach Szekspira (i ...
Tak jak w obecnym świecie mamy do czynienia z internetowym i medialnym hejtem, często inspirowanym i sterowanym, tak w czasach Szekspira (i wcześniejszych),kiedy gazet jeszcze nie było gazet, ów hejt wyrażał się jako „głos ludu”. Nie zawsze jako głos pokrzywdzonych, szukających sprawiedliwości, nie jako głos mądrości czy rozsądku, lecz raczej głos zawiści i nienawiści, w dodatku sterowany przez tych, których lud wysłuchał. Głos zaślepienia, chciwości, fanatyzmu i ksenofobii.
2 osoby to lubią
Najnowsze opinie o książkach autora
Koncert Wielkiej Niedźwiedzicy Jerzy Limon
7,1
Oryginalna, mądra i piękna opowieść o jednej z sopockich ulic i jej mieszkańcach. Ale nie tylko, gdyż autor wiele miejsca poświęca rozważaniom historiozoficznym - zastanawia się, czym jest pamięć i historia, jaką rolę w utrwalaniu przeszłości odgrywa słowo pisane, które może zachowywać w narodowej świadomości wielkie wydarzenia, ale także potrafi okazać się narzędziem manipulacyjnym, szczególnie niebezpiecznym, gdy trafi w ręce politycznych szaleńców.
To samo słowo może również wzruszać i skłaniać do refleksji, czego dowodem jest napisana przez Jerzego Limona książka. Autor nawiązuje w niej często bliski kontakt z czytelnikiem, dlatego podczas lektury czułam się tak, jakbyśmy siedzieli w jednym pokoju przy aromatycznej herbacie...
Autor-narrator snuje swoją opowieść w tak ciekawy i zróżnicowany sposób, że trudno się od niej oderwać. Ujmujące są nostalgiczne wspomnienia z dzieciństwa i pierwszej młodości, poruszające okazują się losy ludzi zamieszkujących tę samą ulicę na przestrzeni wielu lat.
Fikcja literacka miesza się tu z prawdą i wielką historią. Podobnie zróżnicowana jest forma, co sprawia, że trudno jednoznacznie określić przynależność gatunkową "Koncertu Wielkiej Niedźwiedzicy", w którym mamy elementy beletrystyki, literatury faktu i literatury popularnonaukowej. Narrator okazuje się pełnym pasji gawędziarzem, który umie połączyć sfabularyzowaną opowieść z uniwersyteckim wykładem i filozoficznym dyskursem.
Całość uzupełniają piękne i oryginalne ilustracje Wojciecha Kołyszko. Zwłaszcza kolorowe obrazy przykuwają uwagę wielością barw, symboliką i nawiązaniami do ekspresjonizmu.
Polecam wszystkim, którzy lubią nie tylko śledzić z zapartym tchem fabułę, ale także szukają w literaturze odpowiedzi na ważne pytania o przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Szekspir. Siedem grzechów głównych (z zarazą w tle) Jerzy Limon
7,3
„Grzechy nie chodzą samotnie. Lubią swoje towarzystwo, jak w bliskiej, kochającej się rodzinie. Co najwyżej niekiedy rywalizują o pierwszeństwo”.
Wspaniała książka nieodżałowanego prof. Jerzego Limona, największego polskiego szekspirologa, tak jak i poprzednie zachwyca ponadnormatywną erudycją, rozmachem panoramy epoki i niepowtarzalnym stylem. Niestety, z powodu pandemii jest ostatnia….
A żaden to „naukawy” wykład nudziarza dla wybranych mędrców. To skrzący się wybornymi cytatami z epoki, napisany kunsztownym językiem, wielowątkowy humanistyczny esej o kulturowej roli siedmiu grzechów w życiu Albionu w czasach Szekspira, z licznymi dygresjami odnoszącymi się do naszego „tu i teraz”. Tłem zaś dla rozważań o grzechu są epidemie dżumy i syfilisu, jakie „sprawiedliwy, acz mściwy Pan Bóg zsyła na ludzi”.
Pisana w pandemii książka imponuje erudycją i trafnymi analizami kulturowego fenomenu grzechów głównych. Przy każdym Autor pokazuje jego miejsce w dziełach Szekspira. Nie sposób nie podziwiać zakresu źródeł, które cytuje i interpretuje w sposób znamionujący, że nie tylko o pisarzu, ale generalnie o tamtych czasach i ich kulturze wiedział po prostu wszystko (bądź co bądź orderu Knight of the British Empire królowa nie przyznaje za nic). Genialna jest bogata ikonografia i jej profesjonalne omówienie (ryciny Bruegla!, malarstwo niderlandzkie!).
Ukazując całość ówczesnych realiów we właściwej im ohydzie, Limon pozwala w pełni zrozumieć kontekst kulturowy dzieł Mistrza ze Stratfordu. „Grzech jest w nich wszechobecny, także tych siedem głównych. Stanowią siłę napędową postaci, są przyczyna upadku i śmierci (w tragediach),ale też pojednania i odmowy moralnej i (w komediach)”. A zarazem „moralizatorski ton Szekspirowi jest właściwie obcy. U niego dominuje pobłażliwa wyrozumiałość dla ludzkich słabości”.
Nietrudno zgadnąć, że to gniew jest główną siłą napędzającą akcję – „nie ma właściwie sztuki bez gniewu, a nawet wściekłości”. W efekcie w mało której główni bohaterowie pozostają przy życiu.
A mówimy o państwie bardzo surowo karzącym. ”Każda kradzież czegokolwiek o wartości większej niż 5 pensów groziła stryczkiem, powyżej 13 pensów - gwarantowała szubienicę”. A ulubioną rozrywką gawiedzi - jak dziś „gale sztuk walk” czy inne tam "Warsawshory” - były publiczne egzekucje, które były długim, pasjonującym widowiskiem, także dla kobiet i dzieci. Frekwencja zawsze dopisywała, zwłaszcza że była to rozrywka darmowa, a pouczająca. Najpierw kat wieszał skazańca, ale odcinał go, zanim ten stracił przytomność (i życie). Potem było wyciąganie wnętrzności, kastrowanie i wreszcie ogólnie wyczekiwane ćwiartowanie. Na deser pozostawało już tylko wyrwanie serca i obowiązkowe rozwieszenie truchła po mieście. Nie było – jak dziś – taryfy ulgowej dla psychicznie chorych czy nieletnich (”zero tolerancji dla przestępców!” – ZZ podoba się to…).
W efekcie: „Nad bramą wjazdową (do Londynu) od strony południowego brzegu przyjezdnych zawsze witały głowy skazańców, przestępców i zdrajców, jak gnijące wielkie jabłka zatknięte na tyczkach - ku przestrodze tych, którzy nie zamierzali respektować prawa. I ku radości ptaków”.
Drugim co do znaczenia grzechem wydaje się rozpusta, a zaraz po niej obżarstwo z pijaństwem połączone.
„Rozpusta” była powszechna. „Cudzołóstwo było prawnie zakazane (...). Nawet ofiara gwałtu mogła stanąć przed sadem za +spółkowanie bez ślubu+ - chyba że gwałt został udowodniony, co wcale nie było łatwe (..) Jeśli w wyniku gwałtu ofiara zachodziła w ciążę to zarzut gwałtu upadał – nie wierzono by ciąża w ogóle była możliwa bez zgody kobiety na stosunek”.
Stosunki pozamałżeńskie były karane - grzywna za to dotknęła także samego Szekspira (przez krótki czas rządów purytanów groziła za to nawet kara śmierci; ich rządy zamknęły też teatry jako siedlisko rozpusty).
W tamtym świecie ”panowanie patriarchatu i mizoginia nie były niczym zagrożone i utrwaliły się w języku i obyczajach”. Sztuki Szekspira nie były od nich wolne – pisał wszak dla gawiedzi wypełniającej ówcześnie teatry. Inna wybitna rzecz Jerzego Limona (”Szekspir bez cenzury. Erotyczny żart na scenie elżbietańskiej”) dowodzi, że tysiące żartów erotycznych rozsiane w jego dziełach z reguły jednak nie są prostacko dosłowne, ale inteligentnie przenośne, pełne niedopowiedzeń, peryfraz, zabawnych dwuznaczności oraz niełatwych już dziś do odgadnięcia aluzji (vide: owoc nieszpułki!).
Dzięki tej książce jasne jest np., co ma na myśli Hamlet, gdy - w kiepskich dotychczas przekładach na polski - radzi Ofelii, by „poszła do klasztoru”. Ówcześnie słowo „nunnery” znaczyło jednak także „dom publiczny” i właśnie o to chodzi szalonemu duńskiemu królewiczowi. Nb. klasztory żeńskie już dawno w protestanckiej Anglii były zamknięte.
A skąd nazwa dzielnicy Soho – dawnej ostoi burdeli i teatrów, których sąsiedztwo było dla współczesnych oczywiste (nb. były to wtedy tereny kościoła, który za nie żądał niemałych opłat – skoro „pecunia non olet”)? Okrzyk: „So ho!”to ówczesne zawołanie myśliwych, gdy dostrzegli zwierzynę. A ”game” to nie tylko „polowanie” czy „dziczyzna”, ale i wyprawa do domu uciech. Zatem okrzyk ten nie dotyczył tu bynajmniej saren czy zajęcy…. („Dziś ta dzielnica prawie niewinna” – konkluduje Autor).
I jeszcze kilka ważnych spostrzeżeń Autora co do wielowiekowej mizoginii - religijnie oczywiście uzasadnianej, a mającej swe odzwierciedlenie w ikonografii. „Alegorie grzechów to przeważnie kobiety. Już w średniowieczu obarczano je atrybutami wszystkich siedmiu” (…). Tylko skąpcy to przeważnie starzy mężczyźni (…). Po łacinie wszystkie zaś grzechy główne są rodzaju żeńskiego”. A zatem religia, która wtedy – a i dziś w Polsce - rządzi naszym światem jasno wskazywała korzenie zła…
Chciwość - „to nie tylko żądza pieniądza, dostatku i bogactw, lecz także pragnienie władzy”. Opętani nią pojawiają się we wszystkich tragediach Szekspira, głównie w „Burzy”; to także słynny „Kupiec wenecki”. Ale jak słusznie zwraca uwagę Limon – kwestionując antysemicką wymowę sztuki - „to nie tylko Shylock, choć to on gra tam pierwsze skrzypce, lecz cała Wenecja opętana jest pogonią za bogactwem”.
Pycha i zawiść dominowały na królewskim dworze. „W czasach Jakuba I, zważywszy na orientację seksualną króla, frakcje na dworze walczyły między sobą, wykorzystując pięknych młodzieńców jako potencjalnych faworytów”. Ktoś tam o kimś mówi: „Pycha szła przed nim, ambicja goniła z tyłu”. Jak pisze Autor, „łapówki brali wszyscy, nie wyłączając króla”.
Obżarstwo: „Z zachowanych rachunków wynika, że tylko w jednym z królewskich pałaców Hampton Court średnio podczas jednego roku zjadano 1240 wołów, 8200 owiec, 2300 jeleni, 760 cieląt, 1870 świń i 53 dziki."
A pijaństwo? Tu arcymistrzem jest Falstaff (pierwowzór Zagłoby dla naszego Pana Henia). Jak przypomina Limon, „łączy on wszystkie negatywne cechy Zagłoby, a różni się od niego tylko tym, że jest cnotliwy i nie kradnie”. W sumie w sztukach Szekspira odnotowano 360 odniesień do alkoholu.
Najmniejsze znaczenie ma zaś w nich lenistwo – bo raczej usypiałoby ono widzów. A przypomnijmy, że publicznością która wypełnia teatry, są jednak w 90 proc. kompletni analfabeci, oczekujący łatwej i rubasznej rozrywki, do których trzeba mówić jak najprościej, a podawany tekst wspierać przesadną gestykulacją, silnym akcentowaniem dwuznaczności i odpowiednią mową ciała…
Niektórych zdziwi, że w tym podobno wspaniałym, humanizmu pełnym renesansie (a i później) o wiele mniejszą wagę niż w „ciemnych wiekach” przywiązuje się do utrzymania czystości. „Wraz ze średniowieczem higiena osobista i miejska znikają na kilkaset lat”- pisze Autor. Powszechne wcześniej łaźnie miejskie pozamykano bowiem jako ”siedliska rozpusty”. I czemu jeszcze? „Kąpiel może być zagrożeniem dla zdrowia, bo podczas niej pory się rozszerzają i w ten sposób choroba przenika do ciała przez skórę”- głosił powszechny pogląd. A domy nie miały jeszcze łazienek, woda zaś była droga i trzeba ją było w beczkowozach dostarczać. Tamiza zaś to nienadający się do kąpieli ściek ścieków.
„Myto tylko widoczne części ciała”- pisze zatem Limon, co każe wyobrażać sobie, jak i czym było czuć każdego– zwłaszcza że mało kogo było stać na częste zmiany ubrań, które relatywnie były bardzo drogie (biedni mieli tylko jedno). Jedynie bogaci wylewali na siebie perfumy, by odór przytłumić. „Miasta czuć było z daleka”- czytamy. Śmiecie się rozkładały, ścieki płynęły wartkim nurtem, latryny takoż. Liczne były epidemie pustoszące miasta, gdzie panował nieopisany brud i smród. No i wszędzie szczury.
A ówczesne przepisy epidemiczne były o wiele surowsze niż te ostatnie w Polsce i być może nawet bardziej szczegółowe. Za ucieczkę z miejsca kwarantanny - drzwi i okna takich domów zabijano deskami, zdarzało się ze wszyscy tam umierali - groziła kara śmierci (czy Szanowni Dżentelmeni z Konfederacji mnie słyszą…?). Nie było państwowej ani miejskiej służby zdrowia, lekarze niechętnie zbliżali się do zakażonych, a za pobyt w szpitalach trzeba było płacić .
Jedno było zaś jak w Polsce - wierzono, że na mszy w kościele zarazić się nie sposób (tawariszcz Brałn zadowolony…?): „Podczas dżumy zakazywano też jarmarków, zabaw, gier i zgromadzeń publicznych, a nawet uczestnictwa w pogrzebach - tam limit ograniczał się do 6 osób, nie licząc kapłana i grabarzy. Zamknięte były też szkoły. Tylko w kościołach nie było ograniczeń, gdyż powszechnie wierzono, że podczas mszy świętej zarazić się nie można (te wiarę kontynuują niektórzy kapłani w XXI wieku w Polsce, pytając bałamutnie: +Wierzycie w wirusa czy w Chrystusa?+".
I jeszcze inne podobieństwo: ”Ukazują się drukiem dziesiątki rozpraw pseudonaukowych, opisujących symptomy i przebieg zarazy, ale są one nacechowane skłonnością do przesady. Można odnieść wrażenie, że – niczym w dzisiejszych mediach - im groźniej przedstawiano zagrożenie, tym lepiej publikacja się sprzedawała”. A ponadto: „Zauważono, że im dłużej trwała zaraza, tym mniej ludzie się jej bali”.
A epidemie były katastrofą także dla zespołów teatralnych i dramaturgów – nikt im wszak nie wypłacał żadnego „postojowego”. Jeśli liczba zgonów w jednej londyńskiej parafii przekraczała 30 tygodniowo, teatry zamykano. Mogło to być przyczyną nagłego wcześniejszego powrotu Szekspira do Stratfordu, gdzie porzucił sztukę, oddając się „niestandardowym operacjom finansowym” - jak dziś mówią w korpo.
Parę razy Limon niedwuznacznie daje intelektualnego prztyczka w nos Grupie Trzymającej Władzę w dzisiejszej Polsce, np. co do zmian w sądownictwie:
„Głos ludu jest ważniejszy niż prawo pisane, dlatego w pierwszej kolejności należy zreformować sądy. Sposób jest prosty: należy zabić wszystkich prawników, bo to skorumpowana profesja, z przetrąconym kręgosłupem moralnym. Ponadto niedola ludu wynika z wadliwego prawa”.
Albo:
„Zauważmy, że ilekroć powstaje konflikt pomiędzy ludźmi, nawet z tego samego kręgu językowego, zaczynają mówić jak gdyby innymi językami. Słowa, których używają, znaczą co innego. A są to często słowa kluczowe, takie jak wolność, prawo, konstytucja, dobro, zło, sprawiedliwość, zdrada, patriotyzm i tak dalej, Podmienione zostają desygnaty słów, tworząc oksymorony albo dychotomie. Dlatego słowa wyprute ze znaczeń w starciach propagandowych i ideologicznych fruwają niczym wydmuszki. W sytuacji semantycznego poróżnienia wspólne działanie dla dobra kraju, społeczności czy sprawy staje się niemożliwe”.
„Przypomnę, że po łacinie tęcza to „Iris”, a jako mitologiczna bogini Iris pośredniczy miedzy bogami a ludźmi. Dzisiaj nie wszyscy o tym pamiętają. Jak powiedział wielki poeta Alexander Pope: „a little learning is a dangerous thing”- „niewielka wiedza to rzecz niebezpieczna”.
„Tak jak w obecnym świecie mamy do czynienia z internetowym i medialnym hejtem, często inspirowanym i sterowanym, tak w czasach Szekspira (i wcześniejszych),kiedy gazet jeszcze nie było gazet, ów hejt wyrażał się jako „głos ludu”. Nie zawsze jako głos pokrzywdzonych, szukających sprawiedliwości, nie jako głos mądrości czy rozsądku, lecz raczej głos zawiści i nienawiści, w dodatku sterowany przez tych, których lud wysłuchał. Głos zaślepienia, chciwości, fanatyzmu i ksenofobii”.
„Zgodnie z dyrektywą Machiavellego, dostęp do władcy oznaczał władzę. Kilka osób na dworze miało pod tym względem uprzywilejowaną pozycję, m.in. Groom of the Stool, czyli dworzanin, którego zdaniem było dbać o higienę intymną króla. Stool to nie stołek, jak w dzisiejszej angielszczyźnie, lecz przenośny kibelek, rodzaj fotela z otworem w siedzisku i nocnikiem wkładanym do środka. Do zadań Groom of the Stool należało podcieranie królewskich pośladków i podmywanie. Niby obrzydliwe? Tylko dla kogoś z plebsu? Otóż nie. O to stanowisko walczył kwiat szlachty i arystokracji, ponieważ gwarantowało stały i regularny dostęp nie tylko do tyłka monarchy, lecz także do jego uszu, i to bez udziału osób trzecich. Zawsze można było coś załatwić, przekazać plotkę, złożyć donos, czegoś się dowiedzieć. (…) Przypuścić wolno, że dzisiaj chętnych do tak intratnego stanowiska też by nie zabrakło”.
Ponadto Mistrz był – co raczej niewielką jest fatygą - mądrzejszy od dzisiejszych internautów, których „wytwory” są niczym płatek śniegu w maju. „Szekspir doskonale wyczuwał, że nadmierne zaangażowanie tekstu w bieżące wydarzenia wprowadza kody mało czytelne dla przyszłych pokoleń. Tak jak teksty kabaretu politycznego”.
Autor na koniec nie ma dla nas słów pocieszenia: „Widzimy i doświadczamy, że siedem grzechów głównych nie tylko nie zanika, lecz kwitnie”.
Cytować z tej 500-stronicowej księgi chce się co drugie zdanie, ale to przecież niemożliwe. Możliwe a nawet konieczne dla miłośników epoki jest zaś przeczytanie tej jednej z najlepszych książek o Szekspirze, o brytyjskiej kulturze, o istocie natury człowieka wreszcie…