Najnowsze artykuły
- ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
- ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
- ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
- Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Leonard Pluta
1
8,3/10
Pisze książki: reportaż
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
8,3/10średnia ocena książek autora
78 przeczytało książki autora
219 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ojciec tysiąca sierot Leonard Pluta
8,3
Historia jest bardzo ciekawa, tylko jak dla mnie trochę za bardzo uduchowiona i podkolorowana. Ksiądz, który bez przerwy się modli, a dobry bóg oczywiście za każdym razem spełnia jego prośby. Trochę za bardzo to naiwne. Dzieci gdzieś tam w tle, taka bezkształtna masa, trudno o nich coś konkretnego powiedzieć, poza tym, że się wszystkie w Związku Radzieckim niemiłosiernie wycierpiały. No i trochę mnie wkurzało zepchnięcie w cień wszystkich cywilów, którzy tym dzieciom pomagali i odwalali czarną robotę (urzekły mnie zwłaszcza zaradność i spryt pana Chmury). Bez nich ta misja nie miała szans powodzenia i bez ich zaangażowania najgorętsze modlitwy księdza nic by nie pomogły. Ale cóż - książka miała być laurką dla księdza Pluty i jako taka spełnia to zadanie bardzo dobrze. Tylko się zastanawiam, czy te dzieci przymuszane do codziennych modlitw i mszy naprawdę były tym zachwycone i czy to rzeczywiście było to, czego najbardziej potrzebowały po przebytych traumach.
Ojciec tysiąca sierot Leonard Pluta
8,3
Chyba w 2014 przez przypadek obejrzałam dokument o indyjskim maharadży, którzy podczas drugiej wojny światowej stworzył przytulisko dla pond tysiąca wojennych sierot polskich, których reszta rodziny zginęła w Rosji czy też Kazachstanie. W filmie wypowiadała się nawet część ocalonych w ten sposób ludzi.
A moje czytelnicze drogi doprowadziły mnie teraz do książki, w której opisane są losy i wysiłki ojca Franciszka, kapelana wojskowego, który właśnie odpowiedzialny był za zebranie sierot oraz transport dzieci do Indii. W 1942 r. , w samym centrum wojennej gorączki, podjął się tak trudnej misji. Te pełną niebezpieczeństw, trudności i wyrzeczeń podróż z na długo zapamiętał, a czytelnicy mogli dzięki lekturze poznać całą jego dzielną ekipe. Pierwsza wyprawa to 166 polskich sierot i dodatkowy mały urwis Norbert, który nie miał papierów. Problemów dostarczały i władze radzieckie, i NKWD, a niemożnością było dowieźć dzieci do Moskwy i skoordynować ich dalszą wędrówkę, bo przecież trwała wojna. Norbert się nawet specjalnie zgubił, by nie narażać całej grupy, a przy okazji zwędził mocno wypchany portfel, który przydał się na łapówki i zakup pożywienia po drodze.
Ta historia mnie uwiodła, zaczarowała, gdy śledziłam losy pełnych poświęcenia polskich lekarzy, hinduskich kierowców i zwykłych ludzi, którzy bezinteresownie wspierali tę akcję. Zgroz e budziła pazerność Rosjan, którzy potrafili wieźć zwłoki polskich dzieci i domagać się 5 kopiejek za takie „nieruszające się” dziecko, a za żywe 10 kopiejek. Oczywiście gdzieś trzeba było te dzieci pochować.
Na miejscu w Indiach ojciec Franciszek zobaczył, że obóz niegotowy więc sam z innymi pracownikami ( kobiety-opiekunki, pracownicy, kierowcy) pod nadzorem inżyniera hinduskiego dokończył dzieła. Dr Jasiński i inni ruszyli konwojować następne sieroty, a tymczasem komendant obozu musiał się nieźle nagimnastykować, by zdobyć potrzebne fundusze dla ekipy budowlanej. Nieocenioną pomocą ojca Franciszka okazała się nieustraszona Angielka, która uformowała oddziały skautek i harcerek, wpajając rozbrykanym sierotom dyscyplinę i dobre maniery. Niestety była nieuleczalnie chora i nie było dla niej ratunku, więc ostatnie chwile poświęciła obcym dzieciom.
Wkrótce po tragicznej, przedwczesnej śmierci maharadży , ojciec Franciszek ruszył do Ameryki by znaleźć im kochające rodziny. Niestety zaznał wiele goryczy, bo Amerykanie płąwiąc się w dobrobycie nie mieli ochoty podzielić się swoim sukcesem z obcymi. Poza tym ZSRR rozpętał kampanie oszczerstw, że ojciec Franciszek jest oszustem, i że Polakom nigdy się w Rosji źle nie działo, że nie było wcale masowej eksterminacji i wysyłania Polaków do łagrów. Amerykanie łatwo dawali wiarę tym doniesieniom, więc część dzieci zaczęła opisywać swe wojenne losy i stratę najbliższych przez choroby, głodowe racje żywnościowe, przesiedlenia. Ile samozaparcia i poświęcenia wymagała od ojca Franciszka ta batalia o życie i szczęście tysiąca sierot, możecie sami się przekonać. Polecam bo jest pięknie napisana, traktuje o nieznanych faktach z kulis drugiej wojny światowej, świadczy o odwadze i miłości bliźniego.