Lubię czytać o wspomnieniach. Składać dzięki fragmentarycznym opisom codzienności bohaterów puzzle swojego żywota. "Wydz. Domysłów" na to pozwala. Historia traktuje o kobiecie, matce, żonie, pracowniku poszukującej wciąż tożsamości, miejsca jej przychylnego.
To esej który uświadamia, że życie nie jest usłane różami, a macierzyństwo ma całe spectrum barw i zwyczajnie potrafi momentami przerastać. Meandry życia bohaterki są zawoalowane, bo taka jest dorosłość. Miłość wymaga poświęceń, nie inaczej małżeństwo -to tutaj tubalnie wybrzmiewa.
Książka odziera codzienność ze wszystkich towarzyszących jej odcieni. Stanowi dowód na to, że to co często widzimy w drugim człowieku jest tylko pozorne,że warto dążyć by zobaczyć w nim więcej. Nie oceniać. Wysłuchać.Maski zakładane na potrzebę godnego "przeżycia dnia" ciążą ale i pomagają zwyczajnie przetrwać. Nie wolno jednak zapominać, że istnieć nie znaczy żyć. Odniosłam wrażenie,że wielokrotnie te słowa dotyczyły kobiety. Ogrom w lekturze lęków siedzących na kolanach, problemów natury egzystencjalnej, rozważań. Kryzysy miewa każdy. A budowanie podstawowej komórki społecznej bywa mozolne, powoduje cierpienia. Ciężko jest jednak sobie pomóc skoro zakładając płaszcz czyiś oczekiwań zapominamy o najważniejszym - nas samych. Ogrom tu miłości (która w zależności od tego do kogo jest kierowana wygląda inaczej) i problemów jakie często niesie ze sobą w podarunku. Okazuje się, że nie ma czegoś takiego jak idealne życie. Gra pozorów to często wielu codzienność. Rozważania zostawiły mnie z refleksjami. Rezonują we mnie nadal chociaż esej to nie jest ulubiona z form po które sięgam. Pokazały jak ważny jest zdrowy egoizm, że definicja godnego przeżycia żywota dla każdego jest inna. Jak ważna jest w związku szczera rozmowa. I nikt tego jak ferujemy codzienność nie powinien zwyczajnie oceniać.
Proste zdania, krótkie, urywane akapity. Mało dosłowności. Życie wewnętrzne anonimowej mieszkanki Brooklynu przelane na karty książki. Wydz. Domysłów to opowieść inna niż wszystkie.
Intrygująca jest tajemniczość i operowanie niedopowiedzeniami. Często czytelnik musi zorientować się bądź wywnioskować, co się właśnie wydarzyło. Zamiast opisów postaci może tworzyć ich obraz w wyobraźni, składając go z przemyśleń i obserwacji. Wbrew pozorom nie jest to obserwacja uboga w szczegóły. Bezimienną (!) bohaterkę poznaje za pomocą jej wizji świata. Prostego, realnego, do bólu prawdziwego. Towarzyszy jej w drodze do sklepu, zabawie z córką, na zajęciach ze studentami. Przechodzi razem z nią przez kłopoty mieszkaniowe, małżeński kryzys i przeprowadzkę na wieś.
Nastrój książki jest refleksyjny. Zanurzanie się w historię przypomina poznawanie bliżej człowieka. Nie jesteśmy w stanie odczytać wszystkich jego myśli, ani ich zrozumieć, jednak jesteśmy w stanie się z nimi zaznajomić. A resztę sobie wyobrazić. Największą wartością tej lektury jest głębia tkwiąca w prostym, zwyczajnym życiu. Myśli bohaterki wzbogacają cytaty wielkich myślicieli, które są zgrabnie wplatane w panującą sytuację. Nie brakuje tu też humoru, równie subtelnego jak cała stylistyka.
Cała recenzja na: https://czasostrefa.pl/obraz-stworzony-z-mysli-recenzja-ksiazki-wydz-domyslow/