Van Gogh. Życie Steven Naifeh 8,5
Wybitna biografia. Najlepsza jaką przeczytałem. Niewątpliwie jednak, czytelnika przyzwyczajonego do lekkiego, łatwego i szybkiego może przerażać swoją szczegółowością i objętością.
Trafiłem w sedno, bo miałem wcześniej wrażenie, że za szybko ostatnio czytam. Potrzebowałem czegoś sporego, wolniejszego, ale i poruszającego. Innego niż wszystko co dotychczas czytałem. Skusiły mnie dobre recenzje, objętość, moje zamiłowanie do sztuki i wspomnienie filmu ,,Twój Vincent”
Uwagi krytyczne mam w zasadzie kosmetyczne. Na początku trudno przyzwyczaić się do pewnej drobiazgowości, bo być może idzie ona nawet za daleko. W przeciwieństwie do okresu francuskiego, we wcześniejszym czasie życia Vincenta działo się naprawdę nie za wiele. Co prawda realizował jakieś hiper absurdalne pomysły i podróże, ale w gruncie rzeczy, przez lata siedział w jakiejś melinie na prowincji, czy mieście, ogarnięty swoimi obsesjami. Momentami nużyło mnie więc opisywanie koloru tapety, kondygnacji domu, czy roślin jakie zbierał Vincent. Wszystko to pewnie było na swój sposób potrzebne, bo inaczej doprowadziłoby do asymetrii w opisywaniu okresów życia. Przyznam jednak, że pewne wczesne rozdziały, czytałem z myślą ,,Czy tu się w końcu coś zadzieje?” i, że biografia tych samych autorów o jakimś bogatym malarzu (Rubens) byłaby chyba bardziej pociągająca. Przyznam się, że po ,,okresie holenderskim” zrobiłem sobie przerwę na ,,Wilka Morskiego” Londona. Rzadko mi się takie coś zdarza. Apeluję więc do was, że jeśli będziecie mieli jakiś problem z monotonnością, to dobrze jest czytać tę książkę na 2 raty.
Reszta moich uwag to absolutny zachwyt, a przyznam, że uważam siebie za dość surowego opiniodawcę. Idealnie naświetlono tło, prowincję, duże miasta (Londyn, Paryż, Amsterdam, Antwerpię, Hagę),prostytucję, choroby weneryczne, szpitale, stosunku społeczne. Wyczuwa się klimat epoki wiktoriańskiej i gorączkę kolonialną. Jest tego sporo i jest to ciekawe i tyle, aby główny bohater nie zszedł na dalszy plan. Świetnie oddane rożne inne postacie, w tym artystyczna elita.
Biografia jest mocno psychologiczna. Poznajemy skrajnie dokładnie charakter van Gogha. Na początku wydawało mi się, że był nierozumianym introwertykiem, wychowanym w rodzinie holenderskich Dulskich. To byłoby jednak skrajne spłaszczenie tego iście surrealistycznego indywiduum. W rzeczywistości rodzina zrobiła bardzo dużo żeby mu pomóc. Obserwujemy starania ojca i przede wszystkim brata, który do końca drżał o los Vincenta i chwytał się za głowę nie akceptując jego absurdalnych pomysłów. Tak naprawdę każdy kto zetknął się z van Goghiem uważał go, po jakimś czasie, co najmniej za dziwaka. Jawi się nam jako człowiek skrajnie nieprzystosowany do życia i relacji z ludźmi.
Książka jest w dużej mierze epistolograficzna, przedstawiając w większości korespondencję między braćmi van Gogh. Cytaty są dobrane w zgrabny sposób i nie zaburzają akcji. Sporo także o gustach literackich głównego bohatera, całkiem interesujących. Końcówka to trochę kryminał i dobrze.
Życie napisało tę poruszającą historię, której koniec znamy, choć nie miałem wiedzy o nieszczęściach, które się wydarzyły się już po śmierci Vincenta. Z jednej strony ciężko to było zepsuć, z drugiej niełatwo napisać tak wysoce dopieszczone dzieło. Monumentalne wręcz.
Bardzo mnie to poruszyło. 9 na 10.