Jesteśmy społecznością, która kocha książki

O tym "arcydziele" po raz pierwszy usłyszałam w podcaście Samiec Beta, ale nawet fragmenty przytoczone tam przez panów prowadzących nie były w stanie mnie przygotować na ten obrzydliwy gniot. Podczas czytania co parę minut musiałam robić sobie przerwę, bo styl pisania autora jest aż tak męczący. Od ilości przekleństw bolą oczy, tak samo jak od ciągle pojawiających się okrzyków. Fabuła? W zasadzie to w tej książce nie ma niczego poza seksem i przemyśleniami pana Pistoleta. Oczywiście są to przemyślenia na temat seksu. Z jakiegoś powodu autor zakłada, że wszyscy mężczyźni funkcjonują w taki sam sposób, jak on. Pisze o tym w sposób, który niejednokrotnie jest obraźliwy i dyskryminujący. Choć na ogół nie przytaczam w moich opiniach fragmentów książek, to tu zrobię wyjątek, aby pokazać, jak zła jest to książka. "Natomiast, jak się okazuje, nie do końca tak jest i wolimy pończoszki zamiast tych kondomów, zaciąganych po samą szyję, eleganckie wbijające się w dupę stringi zamiast jakże przecież wygodnych barchanowych gaci, szkła kontaktowe zamiast denek od butelek, buty na wysokim obcasie zamiast cichobiegów i trampek, opięte bluzeczki zamiast wyciągniętych swetrów i wygolone, gładziutkie jak aksamit pipeczki zamiast gąszczy i że dopiero wtedy stoi nam jak skurwysyn wtedy z rycerzy bez skazy stajemy się zwykłymi świniami." Jeśli taki jest gust autora, to okej, jego sprawa. Szkoda tylko, że nie rozumie, że upodobania innych osób mogą być zgoła odmienne. Tak samo jak nie rozumie, że supermarket nie jest najlepszym miejscem na pytanie obcych kobiet, czy może dotknąć ich pośladków. Jak na razie jest to zdecydowanie najgorsza książka, jaką przeczytałam w tym roku. Nie polecam absolutnie nikomu.