Po drugi tom sięgnęłam pchana niezdrową ciekawością i kończę go nadal nią motywowana. A niezdrową dla tego, że ta manga choć z ładna kreską zostawia mnie z mocno mieszanymi uczuciami.
Hokuto jest dupkiem, a Chiwa trochę rozchwianą emocjonalnie osobą która choć przekroczyła próg dorosłości nadal ma w sobie więcej z nastolatki niż kobiety. I choć romanse z TYM złym bywają całkiem smaczne tu odnoszę wrażenie jakby obie postacie nie do końca zostały "dorobione" - wciąż mi coś w nich zgrzyta. Może to brak mocnego charakteru dziewczyny, który wprowadziłby jakąś równość w tym "związku", a tak chwilami jest fajnie i ciekawie by za chwilę sprawić, że odnoszę wrażenie jakiegoś rozmemłania całej tej historii.
Na minus tez brak fajnych, znaczących postaci pobocznych.
Czy sięgnę po trzeci tom?
Tak. Masochizm we mnie ma jakąś potrzebę dowiedzenia się co będzie dalej i czy jest szansa na ewolucję charakterów.
W pierwszym tomie poznajemy pobieżnie głównych bohaterów oraz sytuację jakie sprawiły, że w ciągu jednego dnia machnęli parafkę pod aktem małżeństwa. Akcja toczy się dość szybo i nim się spostrzegamy tomik się kończy.
Ale żeby napisać coś więcej ;) Chiwa z początku wydaje sie dość sympatyczna babeczką z lekko zadziornym charakterem, pracuje sobie w biurze, a że życie jej nie oszczędza musi dorabiać jako hostessa. Zrządzenie losu, który ma chyba przewrotne poczucie sprawiedliwości i niesienia pomocy, nasza bohaterka spotyka swojego szefa nie w firmie, a właśnie w miejscu , w którym dorabia, Nie wiedząc, że to persona mająca wpływ na jej dobrobyt życiowy, chlusta mu w twarz drinkiem gdy ten ją obraża. Następnego dnia w korporacji ma przyjemność dowiedzieć się z kim miała tak emocjonalne spotkanie poprzedniego wieczora. Ups. Los jednak dalej świetnie się bawi i zamiast wypowiedzenia podsuwa kontrakt małżeństwie. Happy and. Kurtyna.
... a nie, czekajcie jednak teraz dopiero się zacznie ;)