Wybrani Franciszek Piątkowski 7,5
ocenił(a) na 32 tyg. temu Audiobook
Czyta: Wojciech Żołądkowicz
Tom napisany "na siłę", z powielaniem schematów z poprzedniej części, z "wypłowiałymi" charakterami bohaterów (zapewne dlatego, że jest ich coraz więcej).
Aż chciałoby się powtórzyć za czytelniczką z LC, Natalią:
"Rany, jak ja się cieszę, że to już koniec."
Niestety tylko koniec tomu, nie serii...
Miała być ocena naciągnięta aż na 4 gwiazdki, lecz ostatecznie jest bardziej adekwatna do jakości tego tomu.
A dlaczego tak nisko?
Ano dlatego, że autor pomimo czwartego już tomu, nadal nie używa podmiotu domyślnego w zdaniu, gdy ciągnie wątek Marka Lichockiego, tylko z oślim uporem nadal używa słowa "adwokat" chociaż nasz bohater adwokaturą od dawna przestał się zajmować, bo sprawy Bogów i Stworów bardziej go zajmują. A przecież do dyspozycji ma wiele innych określeń, których używać można w zależności od kontekstu: "powiernik", "widzący" czy chociażby po nazwisku. Ale nie Piątkowski uparł się przy "adwokat" i tylko czasami używa imienia bohatera. Co ciekawe, żona Lichockiego, też niby adwokat, nigdy przez autora nie jest określana nazwą swojego zawodu - zawsze jest Aśka, Joanna lub Lichocka.
Drugi minus tej książki, który ciągnie się od poprzedniego tomu, to rozbicie fabuły na kilka części i prowadzenie nas śladami kilku bohaterów/grupek bohaterów, którzy załatwiają ważne sprawy w różnych miejscach. Za Chiny Ludowe nie potrafię wczuć się w problemy nikogo z bohaterów, bo zbyt szybko wątki się zmieniają.
A jeśli o rozbiciach na grupki mowa, to jest w tym tomie wątek komediowy, który reprezentują niepełnosprawne umysłowo wodniki z Mazur. Po co to było? Miało być ciekawiej, zabawniej, czy tylko więcej kartek miało być w książce?
Skoro tak o różnych wątkach piszę, to jest też jeden dość rozbudowany (zwłaszcza w sensie obyczajowym, czyli nudnym niemiłosiernie),a poświęcony Joannie Lichockiej. Tutaj autor to już pojechał po bandzie, aby przedstawić nam merysuizm w pełnej krasie. A do tego pokarał czytelników niemowlakiem Lichockim, niczym dzieckiem wampirów z sagi "Zmierzch".
A poza tym? Im bliżej końca, tym coraz słabiej. Niby akcja goni akcję, ale jest to tak durne i nudne, że już po kilku minutach słuchania (a lektor świetny),znużony umysł uciekał myślami we wszelkie inne kierunki.
Chciałoby się powtórzyć za Markiem Lichockim:
"Możecie mi wszyscy wierzyć, że o niczym innym nie marzę jak o tym, żeby ktoś mi powiedział, że to już naprawdę koniec."
Niestety, pan Piątkowski ponownie zostawił sobie potworną furtkę, aby produkować kolejne czarne charaktery.
Tego audiobooka nie ratuje nawet bardzo dobry lektor i muzyczne tło przy początku każdego rozdziału... Właściwie te dwie rzeczy, są najlepsze w całym audiobooku: lektor i oprawa muzyczna.
Jeśli chodzi o samą książkę, to na plus jest jedynie słowniczek Bogów i Stworów, a którego w audiobooku chyba nie było...
A co do autora tego "dzieła", to Piątkowski jest zdecydowanie lepszy w pisaniu opowiadań (no dobrze... "Widzący" wyszedł mu całkiem nieźle, ale tylko ten tom). Po kolejny tom tej serii już nie sięgnę, no chyba, ze będzie to zbiór opowiadań.