Czytamy w weekend
Od dzisiaj ruszamy z nowym cyklem. Co piątek kilka osób z redakcji serwisu będzie dzielić się tym, co zamierza czytać w weekend. Nie ma żadnego klucza - mogą to nowości, mogą książki stare, odgrzebane na półce, komiksy, książki kucharskie - warunek jest tylko jeden, to musi być książka, którą planujemy czytać (niekoniecznie przeczytać) w sobotę i niedzielę.
Zachęcamy do dzielenia się własnymi czytelniczymi planami.
W 2016 weszłam z postanowieniem, że przeczytam w ciągu roku cały Świat Dysku. Wczoraj skończyłam Straż! Straż!, więc najbliższy weekend spędzę ze Zbrojnymi. Do Pratchetta zabierałam się od wielu, wielu lat – ale jakoś nigdy nie miałam wystarczającej motywacji. Teraz, gdy Prószyński wysyła nam kolejne tomy z Kolekcji Świata Dysku nie mam już wymówki. O ile ogólny koncept, postaci i idee Świata Dysku nie były mi obce, to do samych książek podchodziłam jak do jeża – często z powodu opinii znajomych, którzy twierdzili: „i tak nie będzie Ci się podobać”. Najwyższy czas, żebym mogła się o tym sama przekonać. A jeśli skończę „Zbrojnych” szybko, bo to przecież tylko 400 stron, to czeka na mnie Bóg nie jest wielki. Jak religia wszystko zatruwa, Hitchensa – tak dla równowagi w świecie.
Od lat moja rodzina jest przyzwyczajona kupować mi książki pod choinkę. To zawsze najłatwiejszy i najtrafniejszy prezent, jaki można mi zrobić. Ostatnia Gwiazdka nie stanowiła pod tym względem precedensu. Z pokaźnego stosu „świątecznych nowości” w mojej bibliotece, na pierwszy ogień wziąłem tę najgrubszą. W najbliższy weekend będę kończyć Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk. Na 900 stronach udało się pisarce stworzyć świat niemal kompletny. Jej narracja jest wszechogarniająca, przekazana bardzo drobiazgowo. Przez ogromną dbałość o szczegóły, zawarta w podtytule „wielka podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie” oddziałuje na wszystkie zmysły. Pogrążony w lekturze oglądam, smakuję, wącham oraz czuję próbę wyemancypowania się Jakuba Franka i jego wyznawców z doktryn katolickich i judaistycznych. Próbę syzyfową. Sam Jakub jest bohaterem intrygująco niejednoznacznym. Z jednej strony bez reszty poświęcony swojej sprawie, zatracający się w modlitwach i medytacji, z drugiej – pełnymi garściami czerpiący korzyści, wynikające z jego wyjątkowego statusu. I choć jest on tej powieści postacią centralną, to trudno powiedzieć, że główną. Tej bym upatrywał z całej zbiorowości wielbiących go frankistów. Autorka często ukrywa Jakuba przed czytelnikiem, utrudnia do niego dostęp. Potęguję w ten sposób aurę tajemniczego mistycyzmu, jaka go otacza. Duże wrażenie robi też podporządkowanie wszystkiego opowiadanej historii, włącznie z szatą graficzną książki i numeracją stron. Bez wątpienia, dotarcie do ostatniej strony „Ksiąg...” to kres długiej podróży.
W nadchodzący weekend zamierzam przeczytać zbiór opowiadań Harlana Ellisona Ptak śmierci. Dlaczego wybrałam książkę z tak wątpliwej urody okładką? Właśnie dzięki grafice okładkowej. Z reguły tego typu (po)twory stanowią ostrzeżenie: nie dotykaj, czytanie tej książki zawiedzie Cię w literackie otchłanie, z których nie ma już powrotu (o zdrowych zmysłach w każdym razie). Jednak mi nie straszne są dinoerotyki i horrory klasy „ź”, więc „zemsta grafika” stanowiła zachętę do sięgnięcia po książkę. Jednak w zalewie szkaradztwa odkryłam napis: Opowiadania z tego tomu zdobyły 6 nagród Hugo i 2 Nebule. Do tego interesujący opis okładkowy i średnia ocen na LC 7,07. To książka, którą naprawdę warto przeczytać! Już po kilku pierwszych stronach mogę gorąco polecić ten tytuł. A okropna okładka? Po pierwsze - nie ocenia się książki po okładce. Po drugie - zawsze można ją przecież obłożyć w gazetę. Weekendzie przybywaj!
Myślę, że swobodnie mogę określić się mianem chatwinistki – tak wielką fanką Chatwina jestem. Moja przygoda z Bruce'em zaczęła się kilka lat temu od książki Co ja tu robię?, później przeczytałam W Patagonii i powieść Na Czarnym Wzgórzu. Po przeczytaniu każdego z tych tytułów utwierdzałam się w coraz silniejszej sympatii, jaką od początku budził we mnie Chatwin zarówno jako pisarz, jak i osoba – na tyle, na ile jest to oczywiście możliwe w sytuacji, kiedy nigdy się nie poznaliśmy (a szkoda). Fascynuje mnie jego podejście do idei podróżowania, a także to, że wybrał życie współczesnego nomady i to, że był minimalistą – tak w życiu, jak i wtedy, gdy pisał. A powiedzieć, że był doskonałym stylistą, to nic nie powiedzieć. Nie ma co przegadywać Chatwina. Chatwina trzeba po prostu przeczytać.
A Wy jakie macie czytelnicze plany na weekend?
komentarze [87]
Powolutku, powolutku kończę Metro 2035 - jest szokujące.
A po nim drogą losowania zabieram się za Ziemiomorze. :)
Siedem pożarów Mademoiselle
"Siedem Pożarów Mademoiselle"
Fantastyczna, lekki styl, barwna w treści, ale niebanalna w przekazie. W sam raz na weekend!
Zaczęłam "Idealną parę" K.Fforde.
Idealna para
Kończę Kameleon i jeszcze dziś mam zamiar zacząć Metro 2035
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJa przez ten weekend walczę w krucjacie z Gastonem, w trzeciej części Miecz i kwiaty. Tom 3
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postA ja wczoraj skończyłam czytać Morderca bez twarzy . A dzisiaj rozpoczynam przygodę z Co nas nie zabije . Pozdrawiam ciepło :-)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
A ja skończyłam wczoraj:
Nowy Jork
a teraz czytam i pewnie dzisiaj skończę:
Ocean na końcu drogi