rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"czytałam" tę książkę w formie audiobooka, w wersji ocierającej się o ideał: autor: Józef Hen, bohater: Tadeusz "Boy" Żeleński, lektor: Ksawery Jasieński.

"czytałam" tę książkę w formie audiobooka, w wersji ocierającej się o ideał: autor: Józef Hen, bohater: Tadeusz "Boy" Żeleński, lektor: Ksawery Jasieński.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Za mało gwiazdek, żeby ocenić tę książkę. To jest podręcznik życia. Zawiera listę lektur - jak dla mnie obowiązkowych.

Za mało gwiazdek, żeby ocenić tę książkę. To jest podręcznik życia. Zawiera listę lektur - jak dla mnie obowiązkowych.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ktoś powiedział, ze najtrudniej przekonuje się przekonanych, ale może gdyby ludzie czytali książki, zwłaszcza wspomnienia, może zło na świecie tak by się łatwo nie przenosiło z pokolenia na pokolenie.

Ktoś powiedział, ze najtrudniej przekonuje się przekonanych, ale może gdyby ludzie czytali książki, zwłaszcza wspomnienia, może zło na świecie tak by się łatwo nie przenosiło z pokolenia na pokolenie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Te książkę warto przeczytać, aby sobie uświadomić, że dzisiejszy nacjonalizm, "patriotyczny grymas", klerykalizm ma niestety solidny fundament. Już w 1991 r. można być "zbrzydzony polityczną rolą Kościoła, który chce w Polsce stać się autorytetem ponad państwem jak PZPR". Warto przeczytać o tym, jak w 1990 r belgijski reżyser ostrzegał filmowców "Nie wiecie jeszcze, co was czeka. U nas żaden film nie może powstać bez zgody sieci telewizyjnej, która narzuca własne kryteria. To jest cenzura ekonomiczna". Dla mnie to było smutne odkrycie, jak bardzo podzieleni byliśmy już kiedy kończył się PRL. A przy tym - pisze to autor, praktykujący katolik, który czasem epatuje swoją wiarą, ale da się to wytrzymać, warto się z tym zmierzyć dla lekcji historii.

Te książkę warto przeczytać, aby sobie uświadomić, że dzisiejszy nacjonalizm, "patriotyczny grymas", klerykalizm ma niestety solidny fundament. Już w 1991 r. można być "zbrzydzony polityczną rolą Kościoła, który chce w Polsce stać się autorytetem ponad państwem jak PZPR". Warto przeczytać o tym, jak w 1990 r belgijski reżyser ostrzegał filmowców "Nie wiecie jeszcze, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dowiedziałam się o tej książce podczas lektury wspomnień cudownego Józefa Hena. Wspomnienia, pamiętniki - to niezwykłe - zwykłe - źródło wiedzy o tym jak było i jak jest. Tu otrzymujemy opis ośmiu lat (1930-1938) w Warszawie, gdzie np. można przyjść do znanej pisarki i nie zostać poczęstowanym herbatą, bo jest niedziela, służąca ma wychodne a gospodyni domu nie umie parzyć herbaty. To książka napisana przez Chorwata (https://pl.wikipedia.org/wiki/Julije_Bene%C5%A1i%C4%87), człowieka zakochanego w polskiej mowie, który ciągle dziwi się dostrzeganej megalomanii "polskości". Próbka? "18.XII.1935 r. Polacy są absolutnie niezdolni do zrozumienia czegokolwiek, co ich bezpośrednio nie dotyczy - to pierwsza połowa zdania; druga połowa brzmi: - a na to, co ich dotyczy patrzą i widzą to jak kołtuńskie zakute łby. Gdy ich tknąć, wrażliwi są jak stare panny lub mimozy, a gdy chodzi o kogo innego, zupełnie brak im taktu. Za życia tego pokolenia Polska się nie zdemokratyzuje, a jeżeli pożyjemy jeszcze dwadzieścia lat, doczekamy, być może, kolejnego rozbioru Polski. Lecz do tej pory chyba i tu nastanie taka sytuacja, że Polacy wyleczą się ze swej ślepoty. To co robią, myślą i mówią, przypomina zachowanie kilkunastoletniego chłopca. Okres pokwitania. Żeby zrobić na złość Czechom - wdzięczą się do Węgrów, żeby zrobić na złość Francji - wdzięczą się do Niemiec.".

„Nie rozumiem tego narodu. Frazesowicze, fajtłapy, a jednocześnie szaleni tancerze, zawadiacy, entuzjaści, bohaterzy”.

„Wydaje mi się, że oni nie przeżyli minionej wojny i okrutnej zmiany poglądu na sprawy wokół nas, jakby zmienili ubranie, ale w nich nic się nie zmieniło. Słyszę poglądy z czasów przed rewolucją francuską, widzę wokół niewolników z czasów caratu, stykam się z zasadniczą niewiedzą o wszystkim i myślę: dlaczego za młodu wybrałem właśnie ten naród jako przedmiot sympatii (24 XII 1930)”

Z „Posłowia” Hanny Kirchner: „ Ta książka o miłości i cierpieniu, o Polsce i o Benešiciu, tak bogata w treści dokumentalne, historyczne, jest także dziełem literatury, ujmującą, szczerą i dramatyczną opowieścią o przyjacielu Polski, człowieku tyleż wybitnym co niezwyczajnym. Jej czytelnicy z pewnością odwzajemnią mu się swoją przyjaźnią”

Dowiedziałam się o tej książce podczas lektury wspomnień cudownego Józefa Hena. Wspomnienia, pamiętniki - to niezwykłe - zwykłe - źródło wiedzy o tym jak było i jak jest. Tu otrzymujemy opis ośmiu lat (1930-1938) w Warszawie, gdzie np. można przyjść do znanej pisarki i nie zostać poczęstowanym herbatą, bo jest niedziela, służąca ma wychodne a gospodyni domu nie umie parzyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę Therese Bohman "O zmierzchu" sięgnęłam w wyniku dość intrygującej sytuacji.
Podczas Big Book Festival, gdy oczekiwałam na spotkanie z innym gościem festiwalu, a było to następnego dnia po spotkaniu z autorką, zagadnęła mnie siedząca obok mnie pewna pani. Z pewną z dozą rozbawienia powiedziała, że jeszcze nie może otrząsnąć się po wczorajszym spotkaniu ze szwedzką pisarką.
"Wie pani" - zwróciła się do mnie owa pani - "jak te polskie czytelniczki na nią napadły! Jaki tu był harmider, protesty, że nie ma takich kobiet jak ta opisana, że główna bohaterka jest taka niewiarygodna" itp. itd.
Ha! Pomyślałam - chcę to przeczytać! Pierwsza myśl: Polki okłamują same siebie, nie akceptują opowieści wyzwolonej Szwedki. Zamówiłam egzemplarz w bibliotece (za mną kolejka oczekujących, więc zainteresowanie nią jest) i czytam. Czytam i nie dowierzam/ nie rozumiem / nie pojmuję - a jestem już w połowie lektury. Właściwie codziennie mam ochotę ją zwrócić, ale czytam dalej, bo nie umiem porzucać książek.
Z trudną do zniesienia MANIERĄ ... No właśnie, MANIERYZM - to chyba najczęściej powtarzające się słowo w powieści, gdyż bohaterka jest wszak profesorem historii sztuki i wypowiada się w kilku zdaniach ze swoistym znawstwem ("Podobała jej się myśl o początkach, rozkwicie i upadku okresów w sztuce, cykliczność była pocieszająca. Zawsze pojawi się coś innego, choć za każdym razem stanie się to w zupełnie nowej formie. Manieryzm był ostatnim okazałym, pełnym przepychu tchnieniem, w czasie gdy przejmowanie się umiarem nie miało już sensu" (sic!!!!), by później średnio na co dwudziestej stronie znowu słowo manieryzm odmieniać przez wszystkie przypadki w dowolnych kontekstach - czasem z lekka wydumanych - np. że kończąca się relacja damsko-męska też ma coś w sobie z manieryzmu.
Zatem, z trudną do zniesienia MANIERĄ, autorka raz pisze w stylu romansów Harlequin ("Uwielbiała przy nim leżeć. Miał sporo tatuaży, okręty i kotwice, podniecało ją to (...) sunęła po ich konturach opuszkiem palca, czubkiem języka" - ten tekst ma swego rodzaju bezcenną wartość - tłumaczy współczesnym cel - świadomy lub nieuświadomiony - posiadania na ciele licznych tatuaży :-), by za moment pisać "zdjęcie przedstawiało Echo i Narcyza: nimfa układa ręce w trąbkę przy ustach, żeby bez powodzenia zawołać do młodzieńca, który nie potrafi oderwać wzroku od własnego odbicia w stawie rozciągniętym między nimi" oraz przywoływać postać Penelopy i Salome, jako ilustracje do "pogłębionych" wywodów (jedno-dwuzdaniowych) na temat obrazu kobiety w historii sztuki (na marginesie a raczej w nawiasie: wspomniane przykłady wyglądają jak skopiowane z "Kobiety i władza. Manifest" Mary Winifred Beard). Na początku powieści czytelnik otrzymuje opis rozbrajająco szczerego wyznania Karoliny, bohaterki: "Cały czas czuła się, jakby próbowała kogoś oszukać, podstępem zdobyć tytuł, obawiała się, że wcześniej czy później ktoś ją zdemaskuje". Myślę, że to wyjęte z kontekstu (z małą stratą, zaręczam) zdanie doskonale podsumowuje wartość tej powieści: ta książka to swego rodzaju oszustwo: autorka posklejała cytaty z harlekinów na przemian z parafrazami tekstów teoretyków. Po przeczytanej w „Esensji" (https://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=28108) recenzji domyślam się, że na końcu to Karolina zostanie przez Antona oszukana, ale w żaden sposób nie zmienia to odbioru tej dziwnej, chaotycznej książki, nie ratuje to i nie "demaskuje" jej finezji. Wracając do początku mojego wywodu i wspomnianego burzliwego spotkania z autorką, bardzo żałuję, że nie byłam jego uczestniczką. I już teraz, zaledwie w połowie lektury, chyba rozumiem jego gorącą atmosferę.

Po książkę Therese Bohman "O zmierzchu" sięgnęłam w wyniku dość intrygującej sytuacji.
Podczas Big Book Festival, gdy oczekiwałam na spotkanie z innym gościem festiwalu, a było to następnego dnia po spotkaniu z autorką, zagadnęła mnie siedząca obok mnie pewna pani. Z pewną z dozą rozbawienia powiedziała, że jeszcze nie może otrząsnąć się po wczorajszym spotkaniu ze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Konie bywają snobizmem lub są kochane bezinteresowną miłością. Dostrzegalny jest powrót koni: stajnie i stadniny są niemal co krok. Do codziennego transportu służą nam konie mechaniczne, jednak w szczególnych sytuacjach chętnie przesiadamy się do bryczki. Koń na mijanej łące mało kogo pozostawia obojętnym – oglądamy, fotografujemy. Koń nas interesuje. Zebranie językowych perełek związanych z końmi, czasem prostych a czasem będących piramidami wieloznaczności wydał mi się genialnym pomysłem - chciałam jak najszybciej dobrać się do tego "miodu".
Mimo zastrzeżenia Autorki, że jej "intencją nie było stworzenie pracy naukowej ani profesjonalnego opracowania językowego" wydaje się, że książka ta może stanowić źródło inspiracji do refleksji nad tym jak sobie tłumaczymy rzeczywistość. Snuje historie o tym jak urządzaliśmy świat, a koń, stały towarzysz naszych doświadczeń, stanowił inspirację i wsparcie. Zainteresuje ciekawych świata, a i specjaliści, np. historycy transportu, stroju lub militariów też mają szansę znaleźć szczegół godny pogłębionej analizy. Smaczki znajdzie w niej etnograf, polonista, socjolog - długo by wymieniać. Fakt, że wiele „konizmów” powstających na przestrzeni wieków służy kolejnym pokoleniom do komunikowania istotnych prawd i wzbogacania języka („konia z rzędem” temu, kto nigdy „nie stawał w szranki”) świadczy o ich ponadczasowych walorach. Autorka ich zbioru wnosi cenny wkład w usystematyzowanie istotnego fragmentu dziedzictwa kulturowego. Warto je przestudiować dla przyjemności i wzbogacenia wiedzy.
Na koniec chcę podkreślić także walory estetyczne książki: piękne naturalne brązy i pastele oprawy graficznej czynią z niej finezyjny, elegancki przedmiot stanowiący doskonałą oprawę dla wyżej zrecenzowanej zawartości. Co koń wyskoczy, czyli szybko, bez zwłoki należy tę bogatą w mądrości książkę mieć w zasięgu zmysłów.

Konie bywają snobizmem lub są kochane bezinteresowną miłością. Dostrzegalny jest powrót koni: stajnie i stadniny są niemal co krok. Do codziennego transportu służą nam konie mechaniczne, jednak w szczególnych sytuacjach chętnie przesiadamy się do bryczki. Koń na mijanej łące mało kogo pozostawia obojętnym – oglądamy, fotografujemy. Koń nas interesuje. Zebranie językowych...

więcej Pokaż mimo to