Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

[...] Niewątpliwie nie jest to książka napisana ku pokrzepieniu serc, dlatego nie polecam debiutu McCullers jako czytadła w ramach walki z depresją. Serce to samotny myśliwy jest naprawdę ciężkim kawałem literatury traktującym chyba nawet nie tyle o skrajnej samotności, co o zupełnej bezradności wobec niej.

Powieść, mimo ciężkostrawnej treści, urzeka, jak wspomniałem wcześniej, wprawną narracją oraz niepowtarzalnym nastrojem, który wciąga, rekompensując braki "fajerwerków". Jeżeli chcecie prawdziwych sensacji, nie rezygnując jednak z przyciężkawych treści, polecam biografię McCullers, która leczyła się na wszystko (z alkoholizmem włącznie), miała zapędy homoseksualne, nawiązała dość bliskie stosunki z Tenesseem Williamsem, podejmowała próby samobójcze a jej mąż, z którym zresztą rozwodziła się i schodziła, nie ustępował jej w alkoholizowaniu się, a w dodatku wykazywał się sporą fantazją jeśli chodzi o planowanie wspólnego samobójstwa za pomocą sznura. Mało? Zapewniam, że biografia jednej z najważniejszych amerykańskich powieściopisarek dostarczy wam więcej "smaczków". [...]

Cała recenzja na: http://www.niezaleznakrytyka.com/2017/11/marzenia-sie-nie-speniaja-serce-to.html

[...] Niewątpliwie nie jest to książka napisana ku pokrzepieniu serc, dlatego nie polecam debiutu McCullers jako czytadła w ramach walki z depresją. Serce to samotny myśliwy jest naprawdę ciężkim kawałem literatury traktującym chyba nawet nie tyle o skrajnej samotności, co o zupełnej bezradności wobec niej.

Powieść, mimo ciężkostrawnej treści, urzeka, jak wspomniałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

[...] W skorupce orzecha nie jest powieścią wyróżniającą się wartką akcją, ale czyta się ją dobrze. Mimo tego, iż odsłania ona brud istnienia, ma w sobie dużo zwyczajnego ludzkiego ciepła, emanującego z pięknej i rozerwanej emocjonalnie Trudy, której wybacza się nazbyt wiele, z Johna Caincrossa, który "ma mniej pieniędzy od Trudy i o wiele mniej od Claude'a. Zna na pamięć tysiąc wierszy". Wreszcie z nienarodzonego dziecka, przypominającego nam, że życie to naprawdę piękny dar, którym, o ile mamy trochę szczęścia i uporu, możemy kierować wedle własnych upodobań i zostać kim chcemy. Nawet jeśli zapominają o nas jeszcze przed narodzinami. Nawet jeśli z korzystania z tego daru będziemy musieli – przez ignorancję czy głupotę ludzi "na papierze dojrzałych" – czekać do uzyskania pełnoletniości. Oczywiście autor trochę nas mami i czaruje, sugerując, że wpływ na sprawy doczesne mamy jeszcze przed narodzinami. A może to nie pusta kokieteria, filozoficzny populizm? Może to nieśmiałe spojrzenie posłane wędrującym po wcieleniach, świadomym duszom?

Cała recenzja na: http://www.niezaleznakrytyka.com/2017/07/byc-czy-nie-byc-w-skorupce-orzecha-iana.html

[...] W skorupce orzecha nie jest powieścią wyróżniającą się wartką akcją, ale czyta się ją dobrze. Mimo tego, iż odsłania ona brud istnienia, ma w sobie dużo zwyczajnego ludzkiego ciepła, emanującego z pięknej i rozerwanej emocjonalnie Trudy, której wybacza się nazbyt wiele, z Johna Caincrossa, który "ma mniej pieniędzy od Trudy i o wiele mniej od Claude'a. Zna na pamięć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

[...] Dziennik nimfomanki arcydziełem literatury nie jest, ale po przeczytaniu książki nie miałem poczucia straconego czasu. Przeciwnie. Lektura przypomniała mi, że to, co w cichy sposób potępiam – seks dla sportu, zmienianie partnerów jak zmienianie bielizny – może być jedynie innym sposobem na poszukiwanie tego, czego chce każdy. Miłości.
Jeżeli chcesz takich i innych "przypomnień" doprawionych lekką erotyką, podanych przystępnym, prostym językiem, przeczytaj Dziennik nimfomanki. Jeśli żyjesz na tym świecie mniej więcej tyle, ile bohaterka, używasz mózgu i ciała oraz wychodzisz czasem z domu, to ta książka będzie ci służyła jedynie do "przypomnień" i rozrywki, bo całą resztę znasz.

Nie dosłownie "znasz".

Chyba, że zdarzyło ci się pracować w burdelu, dziewczyno.

Tudzież chłopaku.

Cała recenzja na: http://www.niezaleznakrytyka.com/2017/06/erotyka-to-dzis-za-mao-dziennik.html

[...] Dziennik nimfomanki arcydziełem literatury nie jest, ale po przeczytaniu książki nie miałem poczucia straconego czasu. Przeciwnie. Lektura przypomniała mi, że to, co w cichy sposób potępiam – seks dla sportu, zmienianie partnerów jak zmienianie bielizny – może być jedynie innym sposobem na poszukiwanie tego, czego chce każdy. Miłości.
Jeżeli chcesz takich i innych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

[...] Nieco oniryczna atmosfera książki zahipnotyzowała mnie. Nie oczekiwałem niczego. Pozwalałem pisarzowi prowadzić się przez opowieść. Nie wypytywałem, dlaczego Lucien składał zeznania na posterunku policji, dlaczego była tam również Gisèle (czyż nie jest to piękne imię?). Nie chciałem za wszelką cenę wiedzieć, kim tak naprawdę byli Jacques de Bavière i Ansart. Byłem posłusznym świadkiem, który cieszył się, że pies Gisele wabi się Raymond.

Powieść Modiano to prawdziwy raj dla miłośników konkretyzacji. I akademicki wręcz przykład Ingardenowskiej teorii dzieła literackiego, z naciskiem na miejsca niedookreślenia. Lubisz wyobrazić sobie bohatera? Modiano daje ci na to czas i miejsce. Lubisz dywagować na temat życia bohaterów, poza tym przedstawionym przez autora (siema, panie Ortwin)? Modiano dba o twoje upodobania. [...]

Cała recenzja na: http://www.niezaleznakrytyka.com/2017/01/naprawde-nie-dzieje-sie-nic-przejecha.html

[...] Nieco oniryczna atmosfera książki zahipnotyzowała mnie. Nie oczekiwałem niczego. Pozwalałem pisarzowi prowadzić się przez opowieść. Nie wypytywałem, dlaczego Lucien składał zeznania na posterunku policji, dlaczego była tam również Gisèle (czyż nie jest to piękne imię?). Nie chciałem za wszelką cenę wiedzieć, kim tak naprawdę byli Jacques de Bavière i Ansart. Byłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

[...] Mógłbym teraz powtarzać za innymi, na siłę streszczać opowiadania, że o dojrzewaniu, że o odkrywaniu seksualności, że o dewiacjach, utracie niewinności, o drzemiących w ludziach żądzach, o potworach przyczajonych w każdym z nas. Ale czyż nie można w ten sposób streścić co drugiej książki co trzeciego autora? Owszem, prawda to, ale tyle warta co stwierdzenie, że pada, podczas gdy pada. Od kilku godzin.

W wielu recenzjach, które wygrzebałem z internetowego śmietnika, zabrakło mi jednego, jakże ważnego spostrzeżenia. Te opowiadania są o nas. O wszystkich, bez wyjątku. Może wielu z was urażę tym stwierdzeniem, ale oczywiście mam to gdzieś. McEwan obnaża człowieka, ukazuje go w pełnej krasie. Oprowadza nas nie tylko po "świecie oficjalnym", ale pokazuje też "ciemną stronę księżyca". I, co najistotniejsze, nie ocenia. Wszelkie tkwiące w bohaterach (w nas), powszechnie uznawane za dewiacyjne, pierwiastki, są dla niego czymś zupełnie oczywistym. [...]

Cała recenzja na: http://www.niezaleznakrytyka.com/2016/12/pierwsza-miosc-ostatnie-posugi.html

[...] Mógłbym teraz powtarzać za innymi, na siłę streszczać opowiadania, że o dojrzewaniu, że o odkrywaniu seksualności, że o dewiacjach, utracie niewinności, o drzemiących w ludziach żądzach, o potworach przyczajonych w każdym z nas. Ale czyż nie można w ten sposób streścić co drugiej książki co trzeciego autora? Owszem, prawda to, ale tyle warta co stwierdzenie, że pada,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

[...] Bardziej niż oś intrygi interesowały mnie te bardziej przyziemne, codzienne sprawy bohaterek. Ich problemy w związkach z mężczyznami, uzależnienia, lęki i obawy, zmaganie się z wyborami: pasja i kariera czy rodzina? Jednak żadna z postaci nie utkwiła mi w pamięci, do żadnej nie poczułem nic, ani sympatii, ani antypatii. No, może poza Rachel, którą przez chwilę zaczynałem lubić, a która później poczęła mnie irytować. Jęczybuła, klucha z depresją jak stąd do Mozambiku. Ja cię, Rachel, rozumiem, pewnie, ale to jest POWIEŚĆ, a nawet SUPERPOWIEŚĆ, bestseller i w ogóle! Mogłabyś pokazać trochę charakteru. [...]

Cała recenzja na: http://www.niezaleznakrytyka.com/2016/05/dziewczyna-z-pociagu.html

[...] Bardziej niż oś intrygi interesowały mnie te bardziej przyziemne, codzienne sprawy bohaterek. Ich problemy w związkach z mężczyznami, uzależnienia, lęki i obawy, zmaganie się z wyborami: pasja i kariera czy rodzina? Jednak żadna z postaci nie utkwiła mi w pamięci, do żadnej nie poczułem nic, ani sympatii, ani antypatii. No, może poza Rachel, którą przez chwilę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

[...] Mistrzyni fabularnych zakrętów tka zgrabną sieć wątków i raz za razem zaskakuje czytelnika. Kiedy już wydaje się, że poziom napięcia nie może wzrosnąć, autorka serwuje nam kolejne "a jednak!". Opolska niewątpliwie ma talent opowiadania. Sprawia, że z takim samym zainteresowaniem obserwujemy komplikujące się związki bohaterek (Joanny z Robertem, Kory z Jeremym czy Anety z Johnem), śledzimy korespondencję Joanny i Writera (tu już naprawdę trzeba umieć przykuć uwagę czytelnika) czy sceny jakby żywcem wyjęte z niezłej powieści sensacyjno-kryminalnej, bo i takich nie brak w Joannie. Książka ta, podobnie zresztą jak poprzednie, wymyka się klasyfikacjom. Opisałbym ją jako powieść obyczajową z elementami sensacji i komedii pomyłek. [...]

Cała recenzja na: http://www.niezaleznakrytyka.com

[...] Mistrzyni fabularnych zakrętów tka zgrabną sieć wątków i raz za razem zaskakuje czytelnika. Kiedy już wydaje się, że poziom napięcia nie może wzrosnąć, autorka serwuje nam kolejne "a jednak!". Opolska niewątpliwie ma talent opowiadania. Sprawia, że z takim samym zainteresowaniem obserwujemy komplikujące się związki bohaterek (Joanny z Robertem, Kory z Jeremym czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wejdź w to! Przeżyj to! Opisz to!

Tak zdaje się działać Opolska. Kiedy czytam jej nową powieść, to wierzę w Lille takie, jakim jest na kartach książki. Kiedy bohaterowie mówią o sztuce, to wierzę, że znają się na niej, a co za tym idzie – że autorka co najmniej maczała palce w farbie. Niektóre postaci są tak realne, jakby twórczyni nakręciła je kiedyś, a teraz, za pomocą tajemniczej maszynki, przelała je na papier pod postacią liter. Serio, niemal czuje się ich (postaci) zapach. To jest autentyczność. To mi się podoba.

CAŁA RECENZJA NA BLOGU:

http://niezaleznakrytyka.blogspot.co.uk/2016/12/tego-kwiatu-po-swiatu-roza-agnieszki.html

Wejdź w to! Przeżyj to! Opisz to!

Tak zdaje się działać Opolska. Kiedy czytam jej nową powieść, to wierzę w Lille takie, jakim jest na kartach książki. Kiedy bohaterowie mówią o sztuce, to wierzę, że znają się na niej, a co za tym idzie – że autorka co najmniej maczała palce w farbie. Niektóre postaci są tak realne, jakby twórczyni nakręciła je kiedyś, a teraz, za pomocą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

[...]Momentami Woła mnie ciemność przywodziła mi na myśl Draculę Brama Stokera. Momentami Frankensteina Mary Shelley. I gdyby nie "bardzo dzisiejszy" koniec powieści, można by sobie wyobrazić, że Suchocka popijała herbatkę (żeby tylko!) z Shelleyami, Polidorim i Byronem nad Jeziorem Genewskim. [...]

Jest potencjał. Serio. Ciężko przechodzą mi przez gardło (czy klawiaturę) komplementy, do większości czytanych rzeczy podchodzę z pozycji "pewnie gniot, ale niech się broni". Ten "gniot" się broni. To nie jest literacki Nobel, wiadomo, ale...

I przyznaję się bez bicia - choć ostatnie 20 - 30 stron niemiłosiernie mnie zmordowało i już niemal byłem pewien, że nie dam rady powieści dokończyć, po wszystkim przyłapałem się na myśli, iż jestem ciekaw, co autorka zrobi z kolejnymi częściami cyklu.

Cała recenzja na blogu Niezależnej Krytyki: http://niezaleznakrytyka.blogspot.co.uk/2015/12/w-londynskim-metrze-woa-mnie-ciemnosc.html

[...]Momentami Woła mnie ciemność przywodziła mi na myśl Draculę Brama Stokera. Momentami Frankensteina Mary Shelley. I gdyby nie "bardzo dzisiejszy" koniec powieści, można by sobie wyobrazić, że Suchocka popijała herbatkę (żeby tylko!) z Shelleyami, Polidorim i Byronem nad Jeziorem Genewskim. [...]

Jest potencjał. Serio. Ciężko przechodzą mi przez gardło (czy klawiaturę)...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy pierwszy raz zacząłem czytać Annę May byłem przekonany, że będę obcował z typowym babskim romansidłem (ciągle mając przed oczami tę nieszczęsną okładkę! na marginesie - spotkałem się z recenzjami, które ową okładkę zachwalały (sic!); gdzie wy, ludzie, macie oczy? czy my tę samą powieść czytaliśmy? - zastanawiałem się później). Okazało się, że bardzo się myliłem. Oczywiście nie brakuje w Annie May elementów typowego romansu, ale jakież było moje (miłe) zdziwienie, kiedy obserwowałem, jak romans ów przybiera pozy dramatu, powieści typowo socjologicznej, thrillera. Oniryczne, niepokojące, ocierające się o frenetyzm wizje głównej bohaterki budziły we mnie zdumienie. Jakiż to dobry "romans"! Momentami (świadomie lub nie) powracający do swoich gotyckich korzeni.

Anna May ma wszystko. Może nawet za dużo. Można by z tego sklecić KILKA naprawdę porządnych powieści.

Ta książka przypomniała mi, jak dawno nie oglądałem obrazów Fridy Kahlo. Jak bardzo lubię Caravaggia.

Niektóre sceny wyglądały jak żywcem wyjęte z obrazów innych artystów. Choćby ta, w której Kuba i Anna spotykają się nad Wisłą. Narratorka-Anna sama zauważa, iż sceneria podobna jest do tej z dzieła van Gogha "Gwiaździsta noc".

Cała recenzja na blogu Niezależnej Krytyki: http://niezaleznakrytyka.blogspot.co.uk/2015/11/ty-mnie-anka-tak-wnerwiasz-ze-nawet-cie.html

Kiedy pierwszy raz zacząłem czytać Annę May byłem przekonany, że będę obcował z typowym babskim romansidłem (ciągle mając przed oczami tę nieszczęsną okładkę! na marginesie - spotkałem się z recenzjami, które ową okładkę zachwalały (sic!); gdzie wy, ludzie, macie oczy? czy my tę samą powieść czytaliśmy? - zastanawiałem się później). Okazało się, że bardzo się myliłem....

więcej Pokaż mimo to