Najnowsze artykuły
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[6]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Przeczytał:
2011-11-08
2011-11-08
Średnia ocen:
6,9 / 10
1328 ocen
Ocenił na:
9 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 2612
Opinie: 178
Przeczytał:
2012-12-03
2012-12-03
Średnia ocen:
6,7 / 10
74 ocen
Ocenił na:
10 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (20 plusów)
Czytelnicy: 165
Opinie: 9
Zobacz opinię (20 plusów)
Średnia ocen:
7,4 / 10
3208 ocen
Ocenił na:
8 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 6486
Opinie: 166
Średnia ocen:
6,8 / 10
2660 ocen
Ocenił na:
8 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 5136
Opinie: 136
Cykl:
Pani Dulska (tom 1)
Średnia ocen:
6,3 / 10
3999 ocen
Ocenił na:
8 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 7520
Opinie: 95
Przeczytał:
2011-12-06
2011-12-06
Średnia ocen:
6,8 / 10
1942 ocen
Ocenił na:
7 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 3565
Opinie: 148
Przywykło się mówić o wojnie w Polsce (i ogólnie o historii) w dość niezdrowej według mnie konwencji patriotyzmu. To znaczy, nie żebym miał coś przeciwko patriotyzmowi, mam tylko przeczucie, że jego patetyczne, rozhisteryzowane wydanie jest dość... niepokojące, fanatyczne żeby nie rzec. O wojnie, według tej konwencji, należy mówić z patosem, Polak musi być przejęty wydarzeniami, których sam nie przeżył, bezgranicznie dumny z historii, której nie widział, a o której jedynie mu mówiono, historii, w której sam nie uczestniczył. Inna sprawa, jeśli przeżył, widział i uczestniczył w tych zdarzeniach. Czy się to podoba, czy nie, w tym przypadku emfatyczne podkreślanie tragizmu owych przeżyć jest usprawiedliwione, wręcz zrozumiałe. Co nie zmienia faktu, że narzucanie tej emfazy jest już wtargnięciem w sferę uczuć innych, cudzych, w które na siłę wchodzić nie można. Patos w historii można przeżywać tylko wtedy, kiedy samemu się w tej historii brało udział. Narzucany jest nieszczery. Wydaje mi się, że dlatego właśnie tylu młodych ma uraz do historii Polski i patriotyzmu, w szczególności w naszym wydaniu.
Marek Bieńczyk sam w drugiej wojnie nie brał udziału. Nie walczył, nie był zesłany, nie ginął w powstaniach. Z jednego, prostego powodu. Urodził się już po wojnie. A jednak o wojnie postanowił napisać książkę. Tak, o wojnie, choć "Tworki" to z pozoru powieść o... Tworkach. O szpitalu psychiatrycznym, wariatach i pracownikach. Dwudziestoletni Jurek, warszawiak, z wykształcenia księgowy, z zamiłowania poeta z gatunku domorosłych, znajduje zatrudnienie w szpitalu w Tworkach. Tam poznaje niejaką Sonię, "pannę wysoką, pannę kwiecistą" i, rzecz jasna, zakochuje się w niej. Pech chciał, że Sonia upatrzyła sobie innego. Jeszcze większy pech, że ten drugi to najlepszy przyjaciel Jurka.
Praktycznie cała fabuła kręci się wokół tej osi - romanse, młodzieńcze uniesienia, wiosenne zabawy, urodzinowe tańce, beztroskie przesiadywanie w słońcu i ciasto od mamy. Problem w tym, że w tle jest ten dym, który unosi się zza muru gdzieś w Warszawie, tajemniczy mężczyzni w czarnych garniturach, o których słyszymy, że pojawiają się tu raz na jakiś czas, niepokojący Mefisto, który zagaduje Sonię na ścieżce w lesie w dniu jej urodzin... wszystko to drga gdzieś z boku, na marginesie, przez większą część fabuły, dopóki kolejni przyjaciele Jurka nie zaczynają znikać, zostawiając po sobie tajemnicze listy. Gdzieś na obrzeżach umysłu uświadamiamy sobie, że jest to rok 1943, że Warszawa jest pod okupacją, a w całej Polsce i na świecie szaleje wojna. Wszystko to unosi się gdzieś nad miłostkami rodem z przedwojennych romansideł, dniami, miesiącami upływającymi leniwie i beztrosko, wędruje sobie niespiesznie aż do tragicznego finału.
To jest właśnie pierwsza najmocniejsza strona powieści. Druga - to język, język, tak naprawdę ukryty bohater całości, bez którego prawdopodobnie książka nie robiłaby takiego wrażenia. Poetyckość prozy Bieńczyka przywodzi na myśl właśnie to: wiersze. Wysmakowane, oryginalne metafory, porównania i obrazowość opisów, rozklekotana poetyka domorosłych, dziecinnych wręcz rymów oddala nas jeszcze bardziej od właściwego tematu opowieści, ich pozorna naiwność wzmacnia tylko naiwność wiszącą nad bohaterami, a narracja płynie strumieniem słów jak owa Utrata, szemrzący świadek pogodnych dni przed klęską. Brak tu patosu, brak jakiegokolwiek męczennictwa i górnolotnych emocji. Bieńczyk pisze o wojnie z boku, takiej na marginesie, nie z poziomu uczestnika wydarzeń, ale kogoś ponad to, ponad rzeczywistością i chyba właśnie to nadaje finałowi tyle siły. Język Bieńczyka to ewenement sam w sobie.
Jest tylko jedna, poważna wada, która właściwie wadą nie jest, ale świadczy o zjawiskowości "Tworków". Ich język albo się kocha, albo się go nienawidzi, jak to ujął ktoś mądry, a z czym się absolutnie zgadzam. Wobec tej powieści obojętnie przejść się nie da. Do którego z dwóch obozów zaliczam się ja można zobaczyć po ocenie. Zdecydowanie i bez cienia wątpliwości polecam.
Przywykło się mówić o wojnie w Polsce (i ogólnie o historii) w dość niezdrowej według mnie konwencji patriotyzmu. To znaczy, nie żebym miał coś przeciwko patriotyzmowi, mam tylko przeczucie, że jego patetyczne, rozhisteryzowane wydanie jest dość... niepokojące, fanatyczne żeby nie rzec. O wojnie, według tej konwencji, należy mówić z patosem, Polak musi być przejęty...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to