Avraxis

Profil użytkownika: Avraxis

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
31
Przeczytanych
książek
60
Książek
w biblioteczce
5
Opinii
56
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie

Okładka książki Science Fiction, Fantasy & Horror 73 (11/2011) Michał Cetnarowski, Ian Giedrojć, Anna Łagan, Marcin Mortka, Dorota Orzechowska, Andrzej Pilipiuk, Red. Science Fiction Fantasy & Horror, Katarzyna Żak, Jan Żerański
Ocena 5,5
Science Fictio... Michał Cetnarowski,...

Na półkach: ,

Zgodnie z przedmówcami - Memento Mortyria to jedyne opowiadanie godne zapamiętania z tego numeru.

Zgodnie z przedmówcami - Memento Mortyria to jedyne opowiadanie godne zapamiętania z tego numeru.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Przywykło się mówić o wojnie w Polsce (i ogólnie o historii) w dość niezdrowej według mnie konwencji patriotyzmu. To znaczy, nie żebym miał coś przeciwko patriotyzmowi, mam tylko przeczucie, że jego patetyczne, rozhisteryzowane wydanie jest dość... niepokojące, fanatyczne żeby nie rzec. O wojnie, według tej konwencji, należy mówić z patosem, Polak musi być przejęty wydarzeniami, których sam nie przeżył, bezgranicznie dumny z historii, której nie widział, a o której jedynie mu mówiono, historii, w której sam nie uczestniczył. Inna sprawa, jeśli przeżył, widział i uczestniczył w tych zdarzeniach. Czy się to podoba, czy nie, w tym przypadku emfatyczne podkreślanie tragizmu owych przeżyć jest usprawiedliwione, wręcz zrozumiałe. Co nie zmienia faktu, że narzucanie tej emfazy jest już wtargnięciem w sferę uczuć innych, cudzych, w które na siłę wchodzić nie można. Patos w historii można przeżywać tylko wtedy, kiedy samemu się w tej historii brało udział. Narzucany jest nieszczery. Wydaje mi się, że dlatego właśnie tylu młodych ma uraz do historii Polski i patriotyzmu, w szczególności w naszym wydaniu.

Marek Bieńczyk sam w drugiej wojnie nie brał udziału. Nie walczył, nie był zesłany, nie ginął w powstaniach. Z jednego, prostego powodu. Urodził się już po wojnie. A jednak o wojnie postanowił napisać książkę. Tak, o wojnie, choć "Tworki" to z pozoru powieść o... Tworkach. O szpitalu psychiatrycznym, wariatach i pracownikach. Dwudziestoletni Jurek, warszawiak, z wykształcenia księgowy, z zamiłowania poeta z gatunku domorosłych, znajduje zatrudnienie w szpitalu w Tworkach. Tam poznaje niejaką Sonię, "pannę wysoką, pannę kwiecistą" i, rzecz jasna, zakochuje się w niej. Pech chciał, że Sonia upatrzyła sobie innego. Jeszcze większy pech, że ten drugi to najlepszy przyjaciel Jurka.

Praktycznie cała fabuła kręci się wokół tej osi - romanse, młodzieńcze uniesienia, wiosenne zabawy, urodzinowe tańce, beztroskie przesiadywanie w słońcu i ciasto od mamy. Problem w tym, że w tle jest ten dym, który unosi się zza muru gdzieś w Warszawie, tajemniczy mężczyzni w czarnych garniturach, o których słyszymy, że pojawiają się tu raz na jakiś czas, niepokojący Mefisto, który zagaduje Sonię na ścieżce w lesie w dniu jej urodzin... wszystko to drga gdzieś z boku, na marginesie, przez większą część fabuły, dopóki kolejni przyjaciele Jurka nie zaczynają znikać, zostawiając po sobie tajemnicze listy. Gdzieś na obrzeżach umysłu uświadamiamy sobie, że jest to rok 1943, że Warszawa jest pod okupacją, a w całej Polsce i na świecie szaleje wojna. Wszystko to unosi się gdzieś nad miłostkami rodem z przedwojennych romansideł, dniami, miesiącami upływającymi leniwie i beztrosko, wędruje sobie niespiesznie aż do tragicznego finału.

To jest właśnie pierwsza najmocniejsza strona powieści. Druga - to język, język, tak naprawdę ukryty bohater całości, bez którego prawdopodobnie książka nie robiłaby takiego wrażenia. Poetyckość prozy Bieńczyka przywodzi na myśl właśnie to: wiersze. Wysmakowane, oryginalne metafory, porównania i obrazowość opisów, rozklekotana poetyka domorosłych, dziecinnych wręcz rymów oddala nas jeszcze bardziej od właściwego tematu opowieści, ich pozorna naiwność wzmacnia tylko naiwność wiszącą nad bohaterami, a narracja płynie strumieniem słów jak owa Utrata, szemrzący świadek pogodnych dni przed klęską. Brak tu patosu, brak jakiegokolwiek męczennictwa i górnolotnych emocji. Bieńczyk pisze o wojnie z boku, takiej na marginesie, nie z poziomu uczestnika wydarzeń, ale kogoś ponad to, ponad rzeczywistością i chyba właśnie to nadaje finałowi tyle siły. Język Bieńczyka to ewenement sam w sobie.

Jest tylko jedna, poważna wada, która właściwie wadą nie jest, ale świadczy o zjawiskowości "Tworków". Ich język albo się kocha, albo się go nienawidzi, jak to ujął ktoś mądry, a z czym się absolutnie zgadzam. Wobec tej powieści obojętnie przejść się nie da. Do którego z dwóch obozów zaliczam się ja można zobaczyć po ocenie. Zdecydowanie i bez cienia wątpliwości polecam.

Przywykło się mówić o wojnie w Polsce (i ogólnie o historii) w dość niezdrowej według mnie konwencji patriotyzmu. To znaczy, nie żebym miał coś przeciwko patriotyzmowi, mam tylko przeczucie, że jego patetyczne, rozhisteryzowane wydanie jest dość... niepokojące, fanatyczne żeby nie rzec. O wojnie, według tej konwencji, należy mówić z patosem, Polak musi być przejęty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, co począć z tą książką. Z jednej strony niezmiernie rozwlekły, przekombinowany styl, pełen powtarzania tego samego setki razy, pełen zdań tak długich i skomplikowanych, że treść gubi się w ich zawiłej składni, przerost przymiotników nad treścią... to nie ułatwia czytania, zdecydowanie nie. Męczyłem się z tą książką niezmiernie, a zwykle jeśli męczę się z książką, to rychło ją porzucam.

Zwykle.

Bo ta książka była dla mnie jedną wielką zagadką, pełną zaskoczeń, sprzeczności i niejasności. Trąci myszką i jest prześlicznie uniwersalna jednocześnie, opiewa pewien ideał, a jednocześnie go dekonstruuje, opisuje świat i rzeczywistość, a jednocześnie ich unika, zbliża się do nich nieśmiało, próbuje trącić paluszkiem, by zaraz, szybciutko, cofnąć rękę z przerażeniem i drżeniem. Zagadkowy jest styl Hessego, jego sposób pisania i przedstawiania literackiej rzeczywistości. Język, choć tak męczący, potrafił mnie porwać w najważniejszych momentach, potrafił unieść ciężar danej chwili, powagę czy też komizm sytuacji, był przenikliwy i adekwatny, niepozbawiony też subtelnego, ironicznego humoru. Językiem tym przedstawia Hesse swoich bohaterów, skacząc pomiędzy ich życiem wewnętrznym a światem, w którym żyją - obu perspektywom poświęcając niemało miejsca. Zadziwił mnie niezmiernie ideał nauki w tej powieści: dokładna, przejrzysta, uprawiana z pasją i skrupulatnie, nie ma w niej miejsca na jakiekolwiek wątpliwości, tak skrupulatna, że roztrząsająca tematy mało tak naprawdę istotne i znaczące dla kogokolwiek - a jednak nauka ta przemieszana jest z ideałami samorozwoju, rzekłbym nawet, że filozofią New Age'owską. Medytacja, mądrości starożytnego Wschodu, religijna niemal cześć i pobożność - to wszystko jest integralnym elementem obrazu nauki u Hessego, który to obraz był dla mnie nad wyraz zaskakujący (a ja sądziłem, że prawdziwe próby połączenia nauk ścisłych z ezoteryką i religią są raczej tworem współczesnym, że właściwie rozpoczęły się jeszcze za mojego zywota).

Jednak największą zagadką tej książki jest dla mnie ideał, który Hesse chce szerzyć, ideał człowieka oświeconego, wszechstronnie wykształconego, nie ulegającego gwałtownym, niszczycielskim namiętnościom, emocjom, oddanego służbie społeczeństwu, zatopionego w kontemplacji i stoicko wręcz spokojnego. Filozof w wyraźny sposób faworyzuje ten typ człowieka, nadaje mu rangę wręcz boską, idealną (patrz mistrz muzyki, mistrz Tomasz, pustelnicy z tekstów Józefa), a z drugiej strony go demitologizuje - w postaci Tegulariusa, w wypowiedziach ojca Jakuba, pokazując dzieje Designorego. Z jednej strony nakazuje, by dążyć tą ścieżką, udoskonalać się i dokształcać, z drugiej ostrzega przed całkowitym oddaniem się nauce i filozofowaniu, przed oddaleniem się od świata, rezygnacją ze społeczeństwa. I Hesse przedstawia oba te bieguny w sposób niezwykle przenikliwy, wyrazisty i trafiający do wyobraźni, zostawia coś w duszy, coś rozedrganego, niespokojnie rozigranego, z pewnym przeczuciem, że w tej oto przegadanej książeczce kryje się coś jeszcze, że nie trąci ona tak myszką, jak może się wydawać, że jest w niej coś ważnego, istotnego i ponadczasowego i za ten uniwersalizm daję najwyższą ocenę, zarezerwowaną jedynie tym książkom, które pozostawiają coś we mnie, coś, co powracać i nawiedzać mnie będzie jeszcze długo, pewnie aż do końca mojego życia.

Nie wiem, co począć z tą książką. Z jednej strony niezmiernie rozwlekły, przekombinowany styl, pełen powtarzania tego samego setki razy, pełen zdań tak długich i skomplikowanych, że treść gubi się w ich zawiłej składni, przerost przymiotników nad treścią... to nie ułatwia czytania, zdecydowanie nie. Męczyłem się z tą książką niezmiernie, a zwykle jeśli męczę się z książką,...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Avraxis

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

Michael Ende
Ocena książek:
7,3 / 10
10 książek
1 cykl
63 fanów
Stanisław Lem
Ocena książek:
7,3 / 10
138 książek
9 cykli
3276 fanów
Jacek Dukaj
Ocena książek:
6,9 / 10
67 książek
4 cykle
Pisze książki z:
1296 fanów
Albert Einstein - Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
31
książek
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
56
razy
W sumie
wystawione
30
ocen ze średnią 8,4

Spędzone
na czytaniu
169
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]