Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

„Był dzień 27 stycznia 1547 roku. (…) żaden z mężczyzn, którzy tłoczyli się w królewskiej sypialni, nie miał odwagi przekazać władcy wiadomości” że Henryk VIII umierał. Henryk już dawno uznał za przestępstwo przepowiadanie śmierci króla. (…) Teraz oto leżał samotnie (…) a jego służący trzymali się z dala, zostawiwszy go samego z jego myślami.” W ten sposób gasło życie w najbardziej znanym królu, pochodzącym z bodaj najsłynniejszej i najbardziej rozpoznawalnej dynastii w historii Anglii. Dynastii, która przez wieki obrosła legendą, a jej władcy i władczynie stawiani byli na piedestale jako wybitne jednostki swoich czasów. Ale czy faktycznie tak było w rzeczywistości?
Książka G.J.Meyer’a „Tudorowie” posiada wielce wymowny podtytuł – „Prawdziwa historia niesławnej dynastii”. I rzeczywiście, autor bardzo rzetelnie
i udanie, czerpiąc z dostępnych materiałów, zmierza się z legendami
i przerysowanymi postaciami, ukazując władców nierzadko w odmiennym świetle niż zwykło było się to czynić. Już sam przymiotnik „niesławna” dynastia (w oryginale „notoriuos”) nacechowany jest negatywnie. Faktycznie, czytając książkę Meyer’a czytelnik ma poczucie, że autor bardzo pewnie i świadomie zmierza do ukazania występków i przewinień Tudorów, stawiając się w pozycji oskarżyciela i próbując za wszelką cenę udowodnić swoją tezę o tyranii opisywanych monarchów.
Już sama postać Henryka VIII, któremu autor poświęca najwięcej uwagi, opisana jest tak, że częściej budzi ona niesmak i odrazę niż podziw i sympatię. Czytamy o królu, który zamiast przystojnego Casanovy był raczej mało przystojnym, zwalistym mężczyzną z dużą nadwagą, a do tego przeciętnym kochankiem, który prawdopodobnie nie skonsumował nawet swoich wszystkich formalnych związków; władcy ogarniętego manią wielkości, który skazywał swoich poddanych na okrutną śmierć bez dowodów, nie rzadko nawet bez jakichkolwiek procesów. Z kolei królowa Elżbieta, która zamiast wielkiej władczyni, przedstawiona jest raczej jako niepewna siebie, walcząca o przetrwanie, wiecznie niezdecydowana królowa, która dzięki szczęściu i pomocy doradców przetrwała na tronie.
Henryk VII, Edward VI, królowa Maria oraz wybitne osobistości tamtej epoki, jak kardynał Wolsey, Tomasz Morus, Tomasz Cromwell, ród Dudley’ów i Cecil’ów dopełnia całości książki G.J.Meyer’a.
Książkę czyta się szybko i płynnie. Napisana jest w sposób przejrzysty tak, że czytelnik nie gubi wątków i łatwo odnajduje się w zawiłościach dynastycznych i realiach tamtej epoki.
Niestety, można odnieść wrażenie, że autor skupił się w większości na opisie Henryka VIII i królowej Elżbiety. Ten pierwszy opisany jest głównie w kontekście walki o anulowanie małżeństwa z Katarzyną Aragońską oraz walki z Kościołem. Natomiast, postać królowej Elżbiety koncentruje się jej staraniach o utrzymaniu się na tronie. Mniej natomiast uwagi autor poświęca pozostałym monarchom, przy czym można odnieść wrażenie, że co do Henryka VII to G.J. Meyer ma stosunek raczej obojętny, natomiast Edwarda i Marię darzy sympatią.
„Ślepa niszczycielska siła, jaką byli Tudorowie, pozostawiła po sobie szereg problemów ideologicznych”. Nie odeszli jednak w niepamięć, a dwójka z nich „wyrosła na najbardziej żywotnych bohaterów całej długiej sagi angielskich rodów królewskich.”

„Był dzień 27 stycznia 1547 roku. (…) żaden z mężczyzn, którzy tłoczyli się w królewskiej sypialni, nie miał odwagi przekazać władcy wiadomości” że Henryk VIII umierał. Henryk już dawno uznał za przestępstwo przepowiadanie śmierci króla. (…) Teraz oto leżał samotnie (…) a jego służący trzymali się z dala, zostawiwszy go samego z jego myślami.” W ten sposób gasło życie w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Godfryd Andegaweński, jak podaje tradycja, lubił nosić gałązkę żółtego janowca (łac. Planta genista) we włosach, czym zasłużył sobie na jeszcze jedno przezwisko – Gotfryd Plantagenet”.
Tak właśnie rozpoczyna się niesamowicie ciekawa przygoda z dynastią, która stworzyła z Anglii potęgę na skalę europejską.
Książka w sposób ciekawy opisuje koleje losów kolejnych władców, wśród których byli wybitni wodzowie, jak Henryk II, Edward I, czy Edward II; monarchowie, którzy w swoim królestwie spędzili zaledwie kilka miesięcy swoich rządów, jak Ryszard Lwie Serce; marionetki w rękach możnych, jak Edward II, czy tyrani jak Jan Bez Ziemi czy Ryszard II.
Dan Jones, uznany brytyjski historyk, opisuje czasy, w których kształtowało się społeczeństwo angielskie, angielskie prawo i tożsamość narodowa; czasy, w których j. angielski powoli wypierał j. francuski z dworu królewskiego i w których naród (poprzez reprezentację możnowładców) zaczął mieć realny wpływ na rządzenie krajem.
Książka Dana Jones’a napisana jest prostym, ale barwnym językiem, dzięki czemu jest łatwa w odbiorze. Fragmentami można odnieść wrażenie, że czyta się dobrą książkę przygodową. Dzięki przejrzystości opisów, czytelnik nie gubi się w nierzadko zagmatwanych kolejach losów kolejnym przedstawicieli Dynastii.
Plusem są również niewątpliwie umieszczone w książce mapy, zdjęcia oraz drzewa genealogiczne dynastii Normańskiej oraz Plantagenetów.
Książka niewątpliwie warta przeczytania, tym bardziej, że jest to jedna z naprawdę nielicznym książek na polskim rynku, która tak dokładnie i rzeczowo opisuje Anglię za panowania dynastii Plantagenetów.

„Godfryd Andegaweński, jak podaje tradycja, lubił nosić gałązkę żółtego janowca (łac. Planta genista) we włosach, czym zasłużył sobie na jeszcze jedno przezwisko – Gotfryd Plantagenet”.
Tak właśnie rozpoczyna się niesamowicie ciekawa przygoda z dynastią, która stworzyła z Anglii potęgę na skalę europejską.
Książka w sposób ciekawy opisuje koleje losów kolejnych władców,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Monte Cassino – słowo klucz, wzgórze we Włoszech między Rzymem a Neapolem, opactwo Benedyktyńskie, miejsce pielgrzymek tysięcy ludzi, niemy świadek zaciętych i okrutnych walk 1943 – 1944, cmentarzysko wielu tysięcy poległych żołnierzy. Dziś Monte Cassino jest przede wszystkim symbolem wszystkich działań wojennych we Włoszech z czasów II wojny Światowej.
Peter Caddick-Adams, wybitny brytyjski specjalista w zakresie wojskowości, wykładowca na Akademii Obrony Narodowej Zjednoczonego Królestwa, w niesłychanie wierny i plastyczny sposób opisuje bitwy o Wzgórze w kontekście całej kampanii włoskiej. Kampanii, która miała być szybka i łatwa, kampanii, która miała wyzwolić ludność włoską a dowódcom dać chwałę wodzów z czasów Cesarstwa Rzymskiego.
Rzeczywistość miała jednak okazać się dużo bardziej skomplikowana.
„Wszyscy spodziewali się kraju słonecznego, kwitnących wiśni i winogron, lecz natrafili na coś zupełnie innego. Wszystkie stoki pokrywały wykręcające nogi w kostkach rumowiska; twarde i kruche górskie skały roztrzaskiwały się jak szkło, kiedy trafiały w nie pociski i powodował ogromną liczbę ran głowy, twarzy i oczu.”
I jak podsumowuje autor, „w porównaniu z kampania włoską żadna inna kampania w Europie nie zmobilizowała udziału tak licznych narodów i kultur. Okrutny charakter walk niekiedy dorównywał temu, co najgorsze na froncie wschodnim, natomiast liczby strat często przekraczały dane z frontu zachodniego”.
Książka Peter Caddick-Adams’a, pomimo, że miejscami okrutna i dosadna w swoich opisach, szczególnie tych dotyczących rannych żołnierzy, rozkładających się ciał i wszechobecnej śmierci, jest napisana językiem prostym, który czyta się bardzo dobrze. Niewątpliwym plusem jest ujęcie Monte Cassino w szerszym kontekście geopolitycznym, co daje obraz całości kampanii Włoskiej, ale także zarys wcześniejszych walk w Afryce i planów inwazyjnych na Francję. Kolejną ogromną zaletą jest umieszczanie map przedstawiających poszczególne etapy kampanii, co w dużym stopniu ułatwia umiejscowienie całości bitew. Możemy znaleźć również krótkie opisy ważniejszych dowódców, zarówno alianckich, jak i niemieckich.
Reasumując, książka napisana jest świetnym językiem osoby, która jest ekspertem w tym temacie. Brak suchych faktów, które zastąpione są spójnym i barwnym opisem. Świetna pozycja nie tylko dla miłośników historii.

Monte Cassino – słowo klucz, wzgórze we Włoszech między Rzymem a Neapolem, opactwo Benedyktyńskie, miejsce pielgrzymek tysięcy ludzi, niemy świadek zaciętych i okrutnych walk 1943 – 1944, cmentarzysko wielu tysięcy poległych żołnierzy. Dziś Monte Cassino jest przede wszystkim symbolem wszystkich działań wojennych we Włoszech z czasów II wojny Światowej.
Peter Caddick-Adams,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Zwycięski pochód Charles’a de Gaulle’a wzdłuż Pól Elizejskich był momentem symbolicznym – dla wiwatujących tłumów był to wyczekiwany od lat koniec wojny, dla petainistów złośliwy żart historii, dla komunistów początek walki o władzę”. Wyzwolenie oznaczało jednak początek guerre franco-francaise. Ta wojna francusko-francuska jest „motywem przewodnim” książki Antony Beevor’a „Paryż Wyzwolony”. Autor, jeden z najpopularniejszych i najbardziej zasłużonych historyków II wojny światowej, opisuje Paryż, a w szerszym kontekście Francję i Francuzów od czasu okupacji do lat 40./50. Nie jest to jednak pozytywny i optymistyczny opis. Wyzwolenie przyniosło powiew świeżości, który jednak nie trwał zbyt długo. Pierwszy okres powojenny objawił bowiem problemy, napięcia i niepokoje, które stale powracały i narastały. Autor na blisko 500-set stronach opisuje najważniejsze kwestie powojennego Paryża, takie jak rozliczanie patainistów, walkę komunistów o władzę, niestabilność kolejnych rządów, ogromne kontrasty społeczne, głód i apatia. Opisane zostały również skomplikowane relacje Francji ze Stanami Zjednoczonymi oraz zaangażowanie ludzi literatury i sztuki w idee komunizmu.
Jednak, pomimo tak szerokiego kontekstu, w książce pominiętych zostało wiele ważnych zagadnień. Niedostatecznie opisane zostało samo wyzwolenie Paryża (brak choćby rozbudowanych aspektów militarnych). Mało miejsca autor poświęca na opis sytuacji zwykłych ludzi po odzyskaniu niepodległości, w jaki sposób organizowali sobie życie, jak odnajdowali się w nowej rzeczywistości, nie rzadko przepełnionej cierpieniem i bólem, wypełnionej okrutnymi wspomnieniami po niedawno zakończonej wojnie. Również temat kultury i sztuki został potraktowany bardzo skrótowo i to w większości w kontekście walki ideowej pomiędzy pisarzami.
Reasumując, książka rozczarowuje. Temat wydawałoby się niezmiernie ciekawy i rzadko opisywany, został praktycznie sprowadzony do opisu walki ideowej pomiędzy różnymi frakcjami politycznymi. Książka nie wyczerpuje tematu, a może być jedynie wyjściem do dalszych poszukiwań i zagłębiania się w tematykę powojennej Francji.

„Zwycięski pochód Charles’a de Gaulle’a wzdłuż Pól Elizejskich był momentem symbolicznym – dla wiwatujących tłumów był to wyczekiwany od lat koniec wojny, dla petainistów złośliwy żart historii, dla komunistów początek walki o władzę”. Wyzwolenie oznaczało jednak początek guerre franco-francaise. Ta wojna francusko-francuska jest „motywem przewodnim” książki Antony Beevor’a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po książkę Lynn H. Nicholas „Grabież Europy” sięgnąłem z nadzieją pogłębienia wiedzy na temat II wojny światowej i losów dzieł sztuki pod rządami nazistów. Już sama objętość książki wskazuje na to, że czytelnik znajdzie w niej dużo informacji. I faktycznie tak jest. Autorka zrobiła kawał dobrej roboty przytaczając niezliczoną ilość faktów i nazwisk.
Na plus wychodzi autorce potraktowanie tematu w sposób całościowy i kompleksowy. Opisane jest tutaj zarówno tło historyczne począwszy od dojścia Hitlera do władzy aż po upadek III Rzeszy, jak i kwestia samych dzieł sztuki w przytaczanym okresie.
Czytelnik znajdzie w książce na przykład opis nerwowej końcówki lat 30tych, kiedy to ludzie odpowiedzialni za europejskie muzea zdając sobie sprawę z rychłego wybuch wojny przygotowywali się do ewakuowania cennych egzemplarzy. Brytyjczycy szukali odpowiednich miejsc w Walii, Francuzi w licznych zamkach nad Loarą, Holendrzy i Belgowie w skarbcach, zamkach i schronach.
Następnie, czytamy o „polowaniu” nazistów na bezcenne eksponaty, kiedy to hitlerowskich kolekcjonerów na wysokim szczeblu ogarnęła gorączka zakupów. Na tym tle wyróżniali się marszandzi Hitlera i Goringa, którzy często rywalizowali ze sobą o co lepsze obrazy mające zasilić prywatne zasoby swoich mocodawców. Jeden z przykładów takiej rywalizacji, przytaczając za autorką, mówi o madame Lanz, która zażądała dwóch milionów franków szwajcarskich za swoją kolekcję obrazów. Goring niezdołał zdobyć takiej sumy w obcej walucie i Posse, bezpośredni przedstawiciel Hitlera, wygrał.
Apetyty nazistów były stale podsycane przez samych handlarzy dziełami sztuki. Prym wiedli rodowici holenderscy marszandzi, którzy nie odczuwali odrazy do nazistowskich dygnitarzy i bardzo często prowadzili z nimi liczne interesy zarabiając fortunę na zdobywaniu i sprzedaży dzieł sztuki. Jeszcze lepiej miewał się rynek sztuki we Francji, gdzie transakcje handlowe przybierały niebotyczne sumy podając przykład jednego w domów aukcyjnych, dla którego lata wojny były najlepszym okresem w XX stuleciu.
W książce Lynn mamy też bardziej tragiczne opisy. Czytamy na przykład jak dzieła sztuki stawały się kartami przetargowymi o ludzkie życie; jak właściciele cennych kolekcji, szczególnie ci, będący pochodzenia żydowskiego, przekazywali swoje obrazy za cenę wykupienia swojego życia, wolności i możliwości opuszczenia okupowanych krajów.
W końcu autorka opisuje schyłek wojny i starania aliantów o odzyskanie i zabezpieczenie dzieł sztuki, co okazywało się nierzadko ciężko i karkołomną pracą.
Jak już pisałem wcześniej, książka zawiera bardzo dużo danych. Dla pasjonatów będzie to na pewno uzupełnienie i poszerzenie wiedzy w tym zakresie. Jednak, bardzo często natłok informacji, szczególnie nazwisk osób z drugiego i trzeciego planu oraz mało istotnych z punktu widzenia całości i spójności wydarzeń utrudnia czytanie. Momentami książka staje się przez to nużąca i nudnawa.
Reasumując, doceniam ogromną, a momentami nawet mrówczą pracę autorki, która opisała szczegółowo rynek dzieł sztuki w czasie II wojny światowej. Ale mam wrażenie, że styl pisania jest bardzo nierówny. Są fragmenty, które czyta się jak doskonałą powieść szpiegowsko-kryminalną. Niemniej, czasami przez swoje opisy książka dłuży się i robi się po prostu nudna.
Warto sięgnąć po tą pozycję, ponieważ pomimo swoich wad, jest jedną z lepszych książek poruszających temat zagrabionych dzieł sztuki.

Po książkę Lynn H. Nicholas „Grabież Europy” sięgnąłem z nadzieją pogłębienia wiedzy na temat II wojny światowej i losów dzieł sztuki pod rządami nazistów. Już sama objętość książki wskazuje na to, że czytelnik znajdzie w niej dużo informacji. I faktycznie tak jest. Autorka zrobiła kawał dobrej roboty przytaczając niezliczoną ilość faktów i nazwisk.
Na plus wychodzi autorce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Przy marmurowych blatach niewielkich kawiarnianych stolików siedzi grupa elegancko ubranych mężczyzn. (…). Ktoś nagle zacznie chemicznym ołówkiem pisać na blacie ciąg liczb i symboli, które nikomu więcej w kawiarni nic nie powiedzą”. Tak zaczyna się opowieść o najwybitniejszych umysłach ścisłych odradzającej się Rzeczypospolitej. Banach, Steinhaus, Ulam, Mazur, Auerbach, Schauder – to oni tworzyli lwowską szkołę matematyków, konkurując z powodzeniem z innymi ośrodkami matematycznymi w kraju i za granicą.
Każdy z nich był inny. Banach kochał życie towarzyskie, chętnie grywał w karambol (odmiana bilarda) i chodził na mecze pogoni Lwów. Steinhaus wręcz przeciwnie, lubił myśleć w ciszy, stronił od alkoholu. Mazur był przenikliwym i oryginalnym matematykiem, choć miał problem z najprostszymi nawet rachunkami podczas zakupów w sklepie. Ulam był chodzącym w chmurach marzycielem, którego teorie, jak mówił Banach, były dziwne, lecz nad wyraz skuteczne.
Łączyło ich jedno – matematyka i wieczory w Szkockiej, gdzie rozprawiali o nowych teoriach, próbowali udowadniać twierdzenia i gdzie został założony słynny zeszyt, do którego każdy z matematyków mógł wpisać problem do rozwiązania lub przemyślenie dla innych.
Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Czytelnik znajdzie w niej dużo anegdot i ciekawostek z życia matematyków. Jest to książka dla wszystkich, którzy chcieliby pogłębić swoja wiedzę na temat wielkich, choć mało dziś znanych Polaków.

„Przy marmurowych blatach niewielkich kawiarnianych stolików siedzi grupa elegancko ubranych mężczyzn. (…). Ktoś nagle zacznie chemicznym ołówkiem pisać na blacie ciąg liczb i symboli, które nikomu więcej w kawiarni nic nie powiedzą”. Tak zaczyna się opowieść o najwybitniejszych umysłach ścisłych odradzającej się Rzeczypospolitej. Banach, Steinhaus, Ulam, Mazur, Auerbach,...

więcej Pokaż mimo to