rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Przekrojowy wybór opowiadań Yukio Mishimy, warto sięgnąć co najmniej dla będącego esencją jego twórczości, arcydzieła „Umiłowanie ojczyzny”, ale znajdą się i inne wyśmienite teksty pokazujące różne oblicza autora. Są też słabsze, ale trudno w tak różnorodnym zbiorze by wszystkie były genialne.

Przekrojowy wybór opowiadań Yukio Mishimy, warto sięgnąć co najmniej dla będącego esencją jego twórczości, arcydzieła „Umiłowanie ojczyzny”, ale znajdą się i inne wyśmienite teksty pokazujące różne oblicza autora. Są też słabsze, ale trudno w tak różnorodnym zbiorze by wszystkie były genialne.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli kto czytał „Szczenięce lata” albo „Ziele na kraterze” i pokochał gawędziarski styl autora to znajdzie go tutaj jeszcze więcej. Jeśli kto nie czytał, również powinien być zadowolony, bo to niezwykle barwny zbiór anegdot. W przeciwieństwie do tamtych pozycji jest tu więcej momentów mocno nieprzyzwoitych, więc raczej dla starszych czytelników.

Jeśli kto czytał „Szczenięce lata” albo „Ziele na kraterze” i pokochał gawędziarski styl autora to znajdzie go tutaj jeszcze więcej. Jeśli kto nie czytał, również powinien być zadowolony, bo to niezwykle barwny zbiór anegdot. W przeciwieństwie do tamtych pozycji jest tu więcej momentów mocno nieprzyzwoitych, więc raczej dla starszych czytelników.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dwie zupełnie różne powieści, które poza osobą autora łączy chyba tylko zbliżona niewielka objętość.
Pierwsza, „Na uwięzi” bardzo w stylu Mishimy – są ciekawie przedstawione postacie (atrakcyjna wdowa w średnim wieku, jej nastoletni syn z kolegami oraz świeżo poznany marynarz) fascynacja ciałem ubrana w naprawdę piękne opisy i dzieciaki dokonujące aktów przemocy, ale z dość nietypowych pobudek. Całość raczej ciężkostrawna. I jedna szczególnie odpychająca scena, której nie sposób zapomnieć do końca życia.
Druga historia, choć tu ciężko nie powtórzyć opinii innych, mimo że współczesna to zupełnie baśniowa, piękna i budująca. Tak bardzo, że sam autor jej nie cierpiał. Do tego osadzona w sielskim, tradycyjnym krajobrazie. A ja w przeciwieństwie do autor lubię takie historie, bo w życiu rzadko tak bywa, a powinno częściej. O ile oczywiście napisane tak dobrze jak „Ballada o miłości”.
No dobrze, jest jeszcze coś wspólnego w tych opowieściach – w jednej i drugiej bohaterowie się zakochują, choć w zupełnie inny sposób. Każdy w sposób stosowny do swojego wieku.
Oczywiście faszyzmu czy w ogóle polityki ani śladu. Trochę 🙁 ale i tak warto.

Dwie zupełnie różne powieści, które poza osobą autora łączy chyba tylko zbliżona niewielka objętość.
Pierwsza, „Na uwięzi” bardzo w stylu Mishimy – są ciekawie przedstawione postacie (atrakcyjna wdowa w średnim wieku, jej nastoletni syn z kolegami oraz świeżo poznany marynarz) fascynacja ciałem ubrana w naprawdę piękne opisy i dzieciaki dokonujące aktów przemocy, ale z dość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejny religijny klasyk, który był w domu odkąd pamiętam, a na moim prywatnym regale co najmniej od 15 lat. Do tego polecany przez obecnego papieża (co nie dla każdego jest dobrą rekomendacją).
Autor – no cóż, poprzestańmy na eufemizmie „postać niejednoznaczna”. Nie można mu jednak odmówić bycia naprawdę solidnym pisarskim rzemieślnikiem z przebłyskami geniuszu.
„Cień Ojca” to rzecz warta uwagi z racji tego co opisuje, a nie wyszukanego stylu. To przede wszystkim możliwość spojrzenia na Świętą Rodzinę, a zwłaszcza jej opiekuna św. Józefa, ludzkim okiem. Wczucia się w to, co mógł sobie myśleć, w jego życie, rozterki i wątpliwości wobec niezwykłych wydarzeń, jakie go spotkały. Znam ciekawsze książki o ojcostwie, co nie znaczy, że ta jest zła – jest co najmniej dobra. Pokazuje wzorcowy stosunek ojca wobec rodziny i powierzonego zadania, a także mimo pewnych wahań, zaufanie Bożej Opatrzności. Zarys fabularny historii jest oczywiście każdemu znany, ale Dobraczyński wypełnia ją bardziej przyziemnymi szczegółami, co pomaga zobaczyć w bohaterach kogoś więcej niż postacie ze świętych figur i obrazów.

Kolejny religijny klasyk, który był w domu odkąd pamiętam, a na moim prywatnym regale co najmniej od 15 lat. Do tego polecany przez obecnego papieża (co nie dla każdego jest dobrą rekomendacją).
Autor – no cóż, poprzestańmy na eufemizmie „postać niejednoznaczna”. Nie można mu jednak odmówić bycia naprawdę solidnym pisarskim rzemieślnikiem z przebłyskami geniuszu.
„Cień...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Choć ostatnimi czasy lektur nie brakło, od dawna żadna nie wzbudziła we mnie takich emocji jak „Ziele na kraterze”. Jest to historia dzieciństwa i dorastania córek sławnego pisarza Melchiora Wańkowicza, napisana wspaniałym stylem, przeplatana wieloma dygresjami, ubarwiona ogromną liczbą anegdot, zdaje się, że szczytowe osiągnięcie autora. Powszechnie określa się ją jako będącą radosną afirmacją życia i jest to określenie niezwykle trafne, z lektury emanuje miłość i atmosfera rodzinnego domu na skalę dotąd dla mnie nieznaną w literaturze. Mimo opisanych przez autora tragicznych wydarzeń czasów wojny końcowe wrażenie jest niezwykle budujące. Nie wiem czy na kimś niebędącym rodzicem pozycja ta zrobi równie ogromne wrażenie, jednak całkiem spore musi robić, skoro jest dziełem od dawna tak bardzo uznanym. Nie mam pojęcia na ile dom Wańkowiczów był reprezentatywny, ale to również ciekawy obraz życia górnej warstwy społeczeństwa II RP, a przede wszystkim kształtowania pokolenia Kolumbów. Polecam raczej współczesne wydanie, gdyż starsze niestety nie obyły się bez ingerencji cenzury.

Choć ostatnimi czasy lektur nie brakło, od dawna żadna nie wzbudziła we mnie takich emocji jak „Ziele na kraterze”. Jest to historia dzieciństwa i dorastania córek sławnego pisarza Melchiora Wańkowicza, napisana wspaniałym stylem, przeplatana wieloma dygresjami, ubarwiona ogromną liczbą anegdot, zdaje się, że szczytowe osiągnięcie autora. Powszechnie określa się ją jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niezasłużenie zapomniany Alberto Moravia i jego książka tak udana i celnie opisująca konflikt w małżeństwie, że aż bolesna podczas lektury. Niemal każdy z paroletnim stażem odnajdzie się w którejś z żenująco prawdziwych i nieprzyjemnych scen. Czytać można jako diagnozę postępującego rozkładu relacji i ostrzeżenie, gdyż autor nie przedstawia żadnego lekarstwa. Zdaje się, że mimo niesamowitego rozwoju psychologii i upowszechnienia jej dorobku, w praktyce niewiele zmądrzeliśmy przez te blisko 70 lat od napisania "Pogardy". Świadczy o tym choćby stale rosnąca liczba rozwodów.
No i jako smaczek kapitalny wywód miażdżący „Ulissesa” Joyce'a ;)

Niezasłużenie zapomniany Alberto Moravia i jego książka tak udana i celnie opisująca konflikt w małżeństwie, że aż bolesna podczas lektury. Niemal każdy z paroletnim stażem odnajdzie się w którejś z żenująco prawdziwych i nieprzyjemnych scen. Czytać można jako diagnozę postępującego rozkładu relacji i ostrzeżenie, gdyż autor nie przedstawia żadnego lekarstwa. Zdaje się, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jest egzemplarz z historią, choć niewiele dłuższą niż moje życie. Pirackie wydanie z lat 80-tych, zawiera sporo odręcznych notatek mojej babci, która swego czasu pracowała w poradnictwie rodzinnym. Wolumin ten, o ile jej pamięć nie myli dostarczył znajomy ksiądz.
Była to praca nowatorska i wiele z jej założeń weszło szybko do psychologii, z pożytkiem dla ludzkości.
Całość jest dość krótka i ma charakter zwięzłego wykładu napisanego przystępnym językiem. Autor zastanawia się czym właściwie jest miłość w ludzkiej egzystencji i dlaczego jest tak ważna, wymienia jej wiele rodzajów i wypaczeń. Uzasadnia, że wymaga ona stałej pracy i praktyki, zresztą stąd sztuka w tytule (i nie ma to nic wspólnego, poza sformułowaniem, z Owidiuszem). Dochodzi nawet do takich wniosków:
„Miłość powinna być zasadniczo aktem woli, decyzji całkowitego oddania mojego życia życiu drugiego człowieka. Jest to w rzeczywistości rozumowe uzasadnienie nierozerwalności małżeństwa (...)”. No to jesteśmy w domu, nie trzeba bać się czytać dalej.
Jeden z wartych zapamiętania fragmentów to ten, gdzie wymienia i opisuje cztery składniki, które uważa za niezbędne, aby miłość była prawdziwą: troska, poczucie odpowiedzialności, poszanowanie i poznanie. Rozszerza też miłość również na stosunek do świata. Bo musisz umieć kochać w ogóle, by móc kochać poszczególnego człowieka.
I to, co może jest a może nie jest najważniejsze – czyta sobie człowiek o relacjach, sposobach postrzegania drugiego i myśli sobie „przecież to właśnie tak działa, albo przynajmniej powinno”. Na przykład sformułowanie różnic pomiędzy miłością matczyną a ojcowską „przecież to idealnie opisuje ogólną linię sporu w podejściu do wychowania między mną a moją żoną” (tu muszę zrobić pewne zastrzeżenie, bo nikt dzisiaj nie powiedziałby chyba dosłownie, że miłość ojcowska jest warunkowa, jak to ujmuje autor, ale bez wątpienia jest od tego, aby stawiać wymagania).
Także opisane różne wypaczenia wydają się bardzo trafne i potwierdza je obserwacja bliższego i dalszego otoczenia. Jak choćby naiwna miłość sentymentalna, zaborczość matek czy kilka innych.
Dalej trzeba też złośliwie zauważyć, że kiedy Fromm diagnozuje problemy współczesnego człowieka w społeczeństwie konsumpcyjnym, daje na nie odpowiedzi, które uznalibyśmy dziś za mocno konserwatywne. Choćby taka samodyscyplina. I znów, przypadkiem bądź nie, jakoś tam trafia w moje nie do końca sprecyzowane intuicje. I są to odpowiedzi dobrze działające.
„Człowieka żyjącego w kulturach prawdziwie religijnych można porównać do ośmioletniego dziecka, które potrzebuje pomocy ojca, ale które zaczyna przyswajać sobie jego nauki i zasady. Współczesny człowiek przypomina raczej trzyletnie dziecko, które wzywa ojca, kiedy go potrzebuje, a poza tym, kiedy może się bawić, jest w zupełności samowystarczalne”.
Do afiliacji ideowych autora można mieć wiele zastrzeżeń, co zresztą w paru miejscach daje się odczuć, ale raczej na etapie dokonanych przez niego uogólnień. Na przykład gdy pisze o ewolucji systemów religijnych i za najwyższą ich formę uważa jakiś rodzaj panteizmu. Jako katolik oczywiście nie zgadzam się z takim podsumowaniem, ale sam sposób, w jaki przedstawia zmianę postrzegania Boga i jego miłości do człowieka na przestrzeni wieków jest bardzo interesujący.
I pytanie, które być może nasuwa się czytelnikowi – jak ta praktyka miłości wiodąca do szczęśliwego życia dokładnie miałaby wyglądać? Tę oczywiście trzeba wypracować samemu, jest to kwestia indywidualna. Tego akurat można się było spodziewać.
Jednak największy mój problem pojawił się chwilę, a może parę dni czy nawet tygodni po lekturze, kiedy już mi się ułożyło trochę w głowie – otóż Fromm stawia poprzeczkę zbyt wysoko. Zbyt wysoko dla większości a może i całej populacji ludzkiej 🙁

To jest egzemplarz z historią, choć niewiele dłuższą niż moje życie. Pirackie wydanie z lat 80-tych, zawiera sporo odręcznych notatek mojej babci, która swego czasu pracowała w poradnictwie rodzinnym. Wolumin ten, o ile jej pamięć nie myli dostarczył znajomy ksiądz.
Była to praca nowatorska i wiele z jej założeń weszło szybko do psychologii, z pożytkiem dla ludzkości....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo ciekawa i pożyteczna treść, ale naprawdę ciężko nazwać to książką.

Bardzo ciekawa i pożyteczna treść, ale naprawdę ciężko nazwać to książką.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka, która stała w domu odkąd pamiętam. Podobno klasyk powieści katolickiej i ciężko się z tym nie zgodzić. Akcja z początku wlecze się niemiłosiernie, ale takie książki czyta się nie po to , "żeby się działo", zresztą zdaje się, że to celowy zabieg dla oddania klimatu życia w afrykańskich koloniach. Za to życie wewnętrzne i uwikłanie bohatera dostarcza od pewnego momentu czytelnikowi bardzo silnych emocji. W każdym razie takiemu, który kwestie wiary traktuje choć odrobinę poważnie. A nawet dla nietraktującego poważnie, ale ale po prostu ciekawego, lektura może mieć walory poznawcze.

Książka, która stała w domu odkąd pamiętam. Podobno klasyk powieści katolickiej i ciężko się z tym nie zgodzić. Akcja z początku wlecze się niemiłosiernie, ale takie książki czyta się nie po to , "żeby się działo", zresztą zdaje się, że to celowy zabieg dla oddania klimatu życia w afrykańskich koloniach. Za to życie wewnętrzne i uwikłanie bohatera dostarcza od pewnego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dziedzictwo. Część trzecia Zofia Kossak, Zygmunt Szatkowski
Ocena 10,0
Dziedzictwo. C... Zofia Kossak, Zygmu...

Na półkach: ,

W części trzeciej Kossakowie właściwie stają się jednymi z wielu bohaterów a powieść staje się reportażem z wypadków powstania styczniowego. Wciągającym, smutnym reportażem z dni ledwie na moment rozpalonej nadziei i następujących potem przytłaczających klęsk. To jakby zbliżenia fragmentów wielkiej panoramy ukazującej pełen wachlarz postaw i zapatrywań na bieżące wypadki polityczne w kraju. Widzimy z bliska bitwy i partyzanckie życie, by przenieść się do warszawskich salonów, a nawet na petersburski dwór. Każde takie zbliżenie na poszczególny epizod daje nam wniknąć w wydarzenia, poznać motywacje i rozterki bohaterów, na ogół znaczniejszych aktorów wydarzeń (zarówno tych znanych już wcześniej jak i całkiem nowych). Nie brakuje także jak w każdym tomie anegdot i interesujących szczegółów. Powstanie styczniowe jawi się jako jedno wielkie nieporozumienie marnujące entuzjazm i energię narodową, ostatecznie nawet w oczach części jego przywódców. Z drugiej strony, wobec walki na śmierć i życie z zaborcą mało kto ze świadomych warstw społeczeństwa potrafi pozostać obojętnym. Rozpętano szaleństwo bez szans powodzenia, z którego nie wypada się wyłamywać (do tego ta naiwna wiara w interwencję państw zachodnich - zdaje się, że to jeden z wielu motywów mających nawiązywać do wydarzeń bardziej współczesnych).
Wielka szkoda, że autorka nie zdążyła domknąć zamierzonego cyklu.

W części trzeciej Kossakowie właściwie stają się jednymi z wielu bohaterów a powieść staje się reportażem z wypadków powstania styczniowego. Wciągającym, smutnym reportażem z dni ledwie na moment rozpalonej nadziei i następujących potem przytłaczających klęsk. To jakby zbliżenia fragmentów wielkiej panoramy ukazującej pełen wachlarz postaw i zapatrywań na bieżące wypadki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mistrz Żeromski jak zwykle w formie, tym razem rozdrapujący nie tyle narodowe rany , co próbujący swoich sił w powieści obyczajowej. Jedna z książek, które na pewno nie pozostawiają obojętnym, wrzyna się w umysł, a jeszcze mocniej nawet w serce - wstrząsa i zmusza do refleksji. Gdybym miał opisać wrażenia w dwóch słowach napisałbym: niesamowicie przygnębiająca. Choć, co niestety zdarza się Żeromskiemu nie pierwszy raz, ciężko jakoś wczuć, wmyśleć i utożsamić się z główną bohaterką (nie wydaje się ona jakoś w pełni wiarygodna psychologicznie, ale może to częściowo wina okrojonego wydania), to jednak jej historia przejmuje do głębi. Szczególnie irytuje, gdy powtarza ona błędy wdając się w podejrzane sytuacje i znajomości i nie robi nic, by się z nich wyrwać. To jest właśnie najbardziej przygnębiające, że za każdym razem gdy Ewa staje przed moralnym dylematem poddaje się bez walki i otrzeźwienie przychodzi gdy jest już za późno. Nie jest ona ofiarą sytuacji czy warunków socjalnych, jak chcieliby niektórzy, w każdym razie nie w pełni - zawsze ma szansę wybrać dobrze i czytelnikowi obserwującemu sytuację z boku wydaje się to oczywiste. A jednak jesteśmy przecież w naszym życiu świadkami takich właśnie sytuacji, wyborów nie do przyjęcia dla rozumu. Więc może po prostu brakuje tu nieco balzacowskiej głębi opisu życia wewnętrznego bohaterki, a poza tym wszystko się zgadza. Tym jest właśnie grzech, którego definicja jest przytoczona w pełnym wydaniu - świadomym i dobrowolnym działaniem. Oczywiście znajdziemy tu nieodłączny dla autora wspaniały styl pisarski, opisy życia różnych warstw społecznych, miejsce na wplecenie spółdzielczej utopii, pastwienie się nad ciemnotą i kołtuństwem. Audiobook Polskiego Radia kapitalnie czytany przez Olgierda Łukasiewicza, niestety z ogromnymi skrótami, przez co jednak nieco żałuję, że nie sięgnąłem po czekające na półce wydanie papierowe (teraz, po audiobooku, poczeka ono trochę dłużej). Dziewięć gwiazdek zamiast dziesięciu właśnie za te skróty.

Mistrz Żeromski jak zwykle w formie, tym razem rozdrapujący nie tyle narodowe rany , co próbujący swoich sił w powieści obyczajowej. Jedna z książek, które na pewno nie pozostawiają obojętnym, wrzyna się w umysł, a jeszcze mocniej nawet w serce - wstrząsa i zmusza do refleksji. Gdybym miał opisać wrażenia w dwóch słowach napisałbym: niesamowicie przygnębiająca. Choć, co...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Inne światy Sylwia Chutnik, Jacek Dukaj, Aneta Jadowska, Anna Kańtoch, Jakub Małecki, Remigiusz Mróz, Łukasz Orbitowski, Robert J. Szmidt, Aleksandra Zielińska, Jakub Żulczyk
Ocena 6,5
Inne światy Sylwia Chutnik, Jac...

Na półkach: ,

Interesujący grafik, którego prace idealnie nadają się na inspirację dla fantastycznej antologii skupiającej popularnych autorów. Tematyka oscylująca wokół różnych zagadnień związanych z historią Polski i jej alternatywnymi wersjami. Na ogół poważnie, ale bywa i wesoło. Znajdzie się zarówno rozrywka mało wymagająca - godziwa proza przygodowa, jak i rzeczy z ambicjami, skłaniające do myślenia. Najlepiej będę wspominał świetny tekst Orbitowskiego, łączący horror z sagą rodzinną na tle dziejów najnowszych Polski. Dukaj jak zwykle z rozmachem niemającym sobie równych. Parę tekstów dobrych i przeciętnych, na samym końcu stawki Sylwia Chutnik, której opowiadanie podsumować można jedynie zwięzłym WTF? Ponadto mój pierwszy i raczej ostatni kontakt z prozą Remigiusza Mroza, który nie okazał się jednak aż takim grafomanem jak się spodziewałem. Od strony wizualnej naprawdę wspaniale - słowo i obraz udanie tworzą klimat.

Interesujący grafik, którego prace idealnie nadają się na inspirację dla fantastycznej antologii skupiającej popularnych autorów. Tematyka oscylująca wokół różnych zagadnień związanych z historią Polski i jej alternatywnymi wersjami. Na ogół poważnie, ale bywa i wesoło. Znajdzie się zarówno rozrywka mało wymagająca - godziwa proza przygodowa, jak i rzeczy z ambicjami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Coś dla dzieci, coś dla dorosłych. George MacDonald to XIX-wieczny zapomniany szkocki genialny autor klasycznych i zarazem chrześcijańskich z ducha baśni, uważany za jednego z prekursorów literatury fantasy. Nigdy bym o nim nie usłyszał, gdyby mój ukochany Tolkien nie wspomniał o nim w jednym ze swoich listów. Piękne ilustrowane wydanie od dominikanów zawiera trzy historie. Wszystkie są świetne, ale mnie osobiście najbardziej przypadła do gustu i poruszyła tytułowa. Opowiada ona o poświęceniu w imię miłości i odkupieniu w sposób zrozumiały dla dzieci, jednocześnie zawiera sporo akcentów wywołujących rozluźniający uśmiech. Świetna lektura do wspólnego czytania w każdych okolicznościach.

Coś dla dzieci, coś dla dorosłych. George MacDonald to XIX-wieczny zapomniany szkocki genialny autor klasycznych i zarazem chrześcijańskich z ducha baśni, uważany za jednego z prekursorów literatury fantasy. Nigdy bym o nim nie usłyszał, gdyby mój ukochany Tolkien nie wspomniał o nim w jednym ze swoich listów. Piękne ilustrowane wydanie od dominikanów zawiera trzy historie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo ciekawy zbiór artykułów na temat J. R. R. Tolkiena, przedstawiający różne, te znane i nieznane, aspekty jego twórczości. Bez wątpienia sprzyja temu różnorodność autorów (znalazło się nawet miejsce dla nieco moim zdaniem nawiedzonego ekologa). Jest miejsce na wspomnienia i anegdoty wywołujące uśmiech, jest przedstawienie kreacji Śródziemia jako pochwały świata przednowoczesnego, jest wreszcie umieszczenie życiorysu Tolkiena w kontekście spuścizny świętego kard. Johna Newmana. Oczywiście sporo o wpływie wiary w ogóle - wiadomo, że miała ona duży wpływ na twórczość bohatera zbioru. Dobre zarówno dla laików, którzy zdążyli się już zapoznać z najważniejszymi dziełami profesora, jak i dla tych bardziej zaawansowanych, którzy również znajdą coś nowego. Niektóre artykuły mogą wydać się kontrowersyjne, ale taka jest cena poszukiwania prawdy. Na pewno parę ciekawych spostrzeżeń i analiz zostanie głowie po lekturze i pozwoli lepiej zrozumieć twórczość Tolkiena.

Bardzo ciekawy zbiór artykułów na temat J. R. R. Tolkiena, przedstawiający różne, te znane i nieznane, aspekty jego twórczości. Bez wątpienia sprzyja temu różnorodność autorów (znalazło się nawet miejsce dla nieco moim zdaniem nawiedzonego ekologa). Jest miejsce na wspomnienia i anegdoty wywołujące uśmiech, jest przedstawienie kreacji Śródziemia jako pochwały świata...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Być może ta książka jest tak mocno przereklamowana, a być może ja po prostu jestem za głupi i nie umiem docenić arcydzieła. Przystępowałem do lektury z naprawdę dobrymi intencjami mimo świadomości, że autor to mniej więcej przeciwny mojemu biegun światopoglądowy. Może po prostu spodziewałem się zbyt wiele. Rozumiem i doceniam, że można kontestować, mierzyć się z polską tradycją (choć dla autora to tylko efekt uboczny pisania o sobie), ale niech to ma jakiś styl, klasę i przede wszystkim polot. Są dobre momenty satyry na polskie wady i kompleksy choć uważam, że mocno się zdezaktualizowały. Przerysowany archaizowany język z początku mocno bawi. Ale ostatecznie stwierdzam, że to co autor miał ciekawego do przekazania, zabija bełkotliwa, niedorzeczna i nużąca fabuła. W dodatku to, co oburzało Polaków w latach pięćdziesiątych dziś nie wywołuje nawet wzruszenia ramion.
Za to niektóre ustępy posłowia Stefana Chwina są tak niedorzeczne, że aż warte zacytowania, na przykład "tu bowiem, w antyhomoseksualnej obsesji, biją wedle Gombrowicza sekretne źródła polskiego mitu Ułana".
Zostawiłbym tę rzecz historykom literatury.

Być może ta książka jest tak mocno przereklamowana, a być może ja po prostu jestem za głupi i nie umiem docenić arcydzieła. Przystępowałem do lektury z naprawdę dobrymi intencjami mimo świadomości, że autor to mniej więcej przeciwny mojemu biegun światopoglądowy. Może po prostu spodziewałem się zbyt wiele. Rozumiem i doceniam, że można kontestować, mierzyć się z polską...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Błogosławiony ks. Carlo Gnocchi to twórca wielkiego dzieła charytatywnego wspomagającego sieroty wojenne, a dzięki tej pozycji możemy zagłębić się w doświadczenia, które go do tego skłoniły. Mowa o uczestnictwie, w charakterze kapelana, w "krucjacie antybolszewickiej", która okazała się totalną klęską Państw Osi. Książka przybliża dramat tysięcy włoskich żołnierzy wycofujących się przed Armią Czerwoną, kiedy zarówno akty nadzwyczajnego heroizmu jak i bestialstwa były na porządku dziennym. Ukazuje codzienność i niepewność życia w czasie wojny, szczególnie porusza część poświęcona spotykanym dzieciom. Jest to arcyciekawy zapis osobistych przeżyć tego wspaniałego człowieka, obserwacji, wrażeń z tej "nieludzkiej ziemi", świadectwo służby, wiary i niezłomności ducha. Przypomina również, że głęboka, osobista relacja z Bogiem niekoniecznie musi mieć oblicze redaktorów deon.pl.

Błogosławiony ks. Carlo Gnocchi to twórca wielkiego dzieła charytatywnego wspomagającego sieroty wojenne, a dzięki tej pozycji możemy zagłębić się w doświadczenia, które go do tego skłoniły. Mowa o uczestnictwie, w charakterze kapelana, w "krucjacie antybolszewickiej", która okazała się totalną klęską Państw Osi. Książka przybliża dramat tysięcy włoskich żołnierzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O autorze można by napisać wiele, ale wspomnę tylko, że uczestniczył w dwóch wojnach światowych (po złej stronie), był czołowym uczestnikiem ruchu "konserwatywnej rewolucji", jednym z najlepszych niemieckich pisarzy XX w., filozofem, prorokiem nowej epoki i "totalnej mobilizacji", ponadto żył 103 lata. I to właśnie osoba autora kazała mi sięgnąć w ciemno po pozycję, którą inaczej bym się nie zainteresował. Książka opisywana jako prorocza wizja science fiction, zwiastująca między innymi nanotechnologię. Jeśli o mnie chodzi, to inne aspekty wydały mi się ciekawsze, niż trafne przewidywania odnośnie wynalazków. To wspomnienia weterana wojennego, jego niemożność odnalezienia się w "cywilnym" świecie, portrety psychologiczne postaci, wspomnienia z dzieciństwa i młodości, refleksje nad wpływem technologii na wojnę, niemożność pogodzenia ludzkiej doskonałości i perfekcji techniki w naszych coraz bardziej zdehumanizowanych czasach. Bez wątpienia mówi to nieco o kondycji ludzkiej w czasach gwałtownych zmian cywilizacyjnych. Retrospekcje, długie opisy i powolne budowanie onirycznego klimatu jak na Jüngera przystało są na mistrzowskim poziomie. Warto sięgnąć, ale jeśli ktoś nie jest jeszcze fanem Jüngera to może lepiej, by zaczął od bardziej znanych dzieł tego autora. Trzeba pochwalić za posłowie Wojciecha Kunickiego, który jest chyba najlepszym znawcą Jüngera w Polsce. Niestety, przy dość wysokiej cenie okładkowej jak na nie za grubą nowelę, użyto kiepskiego papieru. Wydawnictwo (Ha! Art) też mocno podejrzane, ale nie ma co wybrzydzać.

O autorze można by napisać wiele, ale wspomnę tylko, że uczestniczył w dwóch wojnach światowych (po złej stronie), był czołowym uczestnikiem ruchu "konserwatywnej rewolucji", jednym z najlepszych niemieckich pisarzy XX w., filozofem, prorokiem nowej epoki i "totalnej mobilizacji", ponadto żył 103 lata. I to właśnie osoba autora kazała mi sięgnąć w ciemno po pozycję, którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książeczka zakupiona bezpośrednio od autora w nieco przypadkowych okolicznościach. Jak się okazało spotkany na pewnym wykładzie br. Tadeusz Ruciński jest autorem wielu publikacji dla dzieci, który właśnie wydał kolejną książkę. Bohaterowie "Legend z duszą" są znani powszechnie albo tylko lokalnie - są to święci otoczeni kultem jak i całkiem zwykli ludzie. Niektóre z przedstawionych historii brzmią niewiarygodnie, inne całkiem zwyczajnie. Pokazuje czym jest, bądź może być wierność Bogu, pobożność, miłosierdzie, odwaga, jak może przejawiać się zło w naszym życiu, a także co może Opatrzność, kiedy jej zaufamy. Wszystko podane w formie przystępnej nawet dla kilkuletniego dziecka. Dzieciom się podobało bardzo, rodzicom na ogół też. Na niewielki minus nijakie ilustracje.

Książeczka zakupiona bezpośrednio od autora w nieco przypadkowych okolicznościach. Jak się okazało spotkany na pewnym wykładzie br. Tadeusz Ruciński jest autorem wielu publikacji dla dzieci, który właśnie wydał kolejną książkę. Bohaterowie "Legend z duszą" są znani powszechnie albo tylko lokalnie - są to święci otoczeni kultem jak i całkiem zwykli ludzie. Niektóre z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tekst na okładce "WSZYSTKO, CO TRZEBA WIEDZIEĆ!" odstręcza, przywodząc na myśl jakieś Przewodniki inteligenta czy inną kolorową prasę. Ten detal w połączeniu z taką sobie okładką, może budzić obawy. W dodatku patronat Radia TOK FM potwierdza skojarzenia z dodatkiem do Polityki i grupą docelową czytelników. I na cechach zewnętrznych moje zastrzeżenia kończą się ostatecznie, po otwarciu jest już tylko dobrze a nawet bardzo dobrze. Na szczęście lekturę wybierałem sugerując się tematem i nazwiskiem autora, który jest cenionym konserwatywnym myślicielem, a także wielkim znawcą muzyki i sztuki w ogóle. Mało tego, nawet w tej pozycji zdarzyły mu się niepochlebne wypowiedzi na temat egalitaryzmu ;) Co prawda na zadane na okładce pytanie "Czym jest piękno?" nie uzyskamy odpowiedzi, gdyż wygląda na to, że nie jest ona możliwa w stopniu wyczerpującym temat, ale dowiemy się na jego temat bardzo wiele. Najpierw od strony filozoficznej i psychologicznej, poznając między innymi stosunek piękna do prawdy i dobra, a także jak jest ono odbierane przez człowieka. Później, omawiając jego przejawy w naturze, życiu codziennym i różnych formach sztuki, także dowiemy się jak je odróżnić od kiczu (to akurat autor wyjaśnia dość dokładnie). I dlaczego, choć jest oczywistym, że piękno nie jest czymś subiektywnym, to jednak nie potrafimy jasno określić jego uniwersalnych kryteriów. Wszystko napisane jest przystępnie dla laika, choć jest to lektura wymagająca nieco wysiłku. Rzeczywiście jest to świetne "krótkie wprowadzenie" w temat.

Tekst na okładce "WSZYSTKO, CO TRZEBA WIEDZIEĆ!" odstręcza, przywodząc na myśl jakieś Przewodniki inteligenta czy inną kolorową prasę. Ten detal w połączeniu z taką sobie okładką, może budzić obawy. W dodatku patronat Radia TOK FM potwierdza skojarzenia z dodatkiem do Polityki i grupą docelową czytelników. I na cechach zewnętrznych moje zastrzeżenia kończą się ostatecznie,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Beren i Lúthien Christopher John Reuel Tolkien, J.R.R. Tolkien
Ocena 7,8
Beren i Lúthien Christopher John Re...

Na półkach: ,

Podobno rzecz tylko dla największych fanów, ale za to jak ładnie wydana. Książka poskładana z różnych fragmentów, powstałych w różnych okresach, co jest jej główną i może jedyną wadą. Pisane zarówno prozą, jak i wierszem fragmenty rozbudowanych wersji znanej z Silmarillionu przepięknej opowieści o miłości silniejszej od śmierci. Zaznaczyć należy, że wszystkie części trzymają poziom, nie odnotowałem odstających jakością fragmentów. Poszczególne wersje różnią się od siebie nieraz całkiem znacznie, niektórzy bohaterowie znikają, inni zmieniają imiona. No cóż, dla części czytelników możliwość prześledzenia historii powstawania utworu może być właśnie zaletą ;) Do tego dodany obszerny wstęp i komentarze syna Christophera. Część wierszowaną mamy zarówno w oryginale jak i w tłumaczeniu, co pozwala nam wsłuchać się w rytm i brzmienie utworu. Dodać muszę, że nigdy nie przepadałem za wierszami Tolkiena, ale tych fragmentów poematu nie musiałem "męczyć" jak Przygód Toma Bombadila (ale może to być dlatego, że czytałem to w trakcie urlopu). Na plus styl, treść i wydanie, na minus fragmentaryczność i niespójność.

Podobno rzecz tylko dla największych fanów, ale za to jak ładnie wydana. Książka poskładana z różnych fragmentów, powstałych w różnych okresach, co jest jej główną i może jedyną wadą. Pisane zarówno prozą, jak i wierszem fragmenty rozbudowanych wersji znanej z Silmarillionu przepięknej opowieści o miłości silniejszej od śmierci. Zaznaczyć należy, że wszystkie części...

więcej Pokaż mimo to