-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2011-07-08
2011-07-01
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się po tym tytule zbyt wiele. Autorka sagi "Zmierzch" tym razem bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Powieść jest znacznie lepsza od cyklu, któremu Stephenie Meyer zawdzięcza popularność.
Podobał mi się ogólny zamysł autorki: ukazanie ziemi po inwazji obcych, dwie osoby zmuszone żyć w jednym ciele. Nawet refleksje na temat człowieczeństwa nie wydały mi się sztuczne ani zbyt nachalne, jak to się zdarza w niektórych powieściach. Książkę bardzo dobrze się czyta, choć trafiło się też kilka momentów godnych samej Belli, przez które ciężko mi było przebrnąć.
Pozostaje nam mieć nadzieje że twórczość pani Meyer zachowa tendencje wzrostową i czekać na tytuł, któremu uda się wymazać "Zmierzch" z naszej pamięci.
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się po tym tytule zbyt wiele. Autorka sagi "Zmierzch" tym razem bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Powieść jest znacznie lepsza od cyklu, któremu Stephenie Meyer zawdzięcza popularność.
Podobał mi się ogólny zamysł autorki: ukazanie ziemi po inwazji obcych, dwie osoby zmuszone żyć w jednym ciele. Nawet refleksje na temat człowieczeństwa...
2011-01-01
Nie wiem dlaczego, ale każda moja przygoda z powieściami Sparksa źle się kończy. Może moje poczucie romantyczności odbiega od szeroko przyjętej normy, albo po prostu nie mam serca?
Dobra, znawcą jego twórczości nazwać się nie mogę, przeczytałam raptem trzy tytuły. Ale za każdym razem jest tak samo: bestseller, najpiękniejsza powieść o miłości ostatnich lat, niezapomniana historia... bla bla bla. I kicha.
Tutaj podobnie, historia może i ma potencjał, ale sposób w jaki została opowiedziana jest wręcz irytujący i sprawia ze przeczytanie tej krótkiej książeczki jest nie lada wyzwaniem.
Kiedy parę lat temu pierwszy raz oglądałam "Szkołę uczuć" zrobiła na mnie duże wrażenie. Na przestrzeni tej dekady widziałam ten film bardzo wiele razy, aż w końcu postanowiłam sięgnąć po powieść. To był błąd.
Polecam tylko miłośniczkom powieści Sparksa. Osoby, które nie przepadają za przesłodzonymi powieściami z działu "literatura kobieca" ostrzegam: czytacie to na swoją własną odpowiedzialność!
Nie wiem dlaczego, ale każda moja przygoda z powieściami Sparksa źle się kończy. Może moje poczucie romantyczności odbiega od szeroko przyjętej normy, albo po prostu nie mam serca?
Dobra, znawcą jego twórczości nazwać się nie mogę, przeczytałam raptem trzy tytuły. Ale za każdym razem jest tak samo: bestseller, najpiękniejsza powieść o miłości ostatnich lat, niezapomniana...
2009-01-01
Film powstały w oparciu o tę powieść był swego czasu dosłownie wszędzie. Na forach dziewczyny rozpływały się, jaki to on był piękny i romantyczny, w jakimś filmie bohater zabrał swoją dziewczynę do kina właśnie na "Pamiętnik", a ta oczywiście płakała rzewnymi łzami! Ostatnio wzmianka o nim pojawiła się nawet w serialu, który oglądam. Nie pozostało mi więc nic innego jak zapoznać się z tym kultowym najwidoczniej obrazem. Postanowiłam jednak zacząć od książki, z doświadczenia wiem że powieść jest zazwyczaj znacznie lepsza niż film powstały na jej podstawie. A tu same niespodzianki!
Po pierwsze światowy bestseller reklamowany "najpiękniejszą opowieścią o miłości wszech czasów" okazał się wyjątkowo nudny i przewidywalny. Jak mamy walczyć ze stereotypem mówiącym, że nastolatki i gospodynie domowe to najmniej wymagające czytelniczki, skoro powieść pokroju "Pamiętnika" zyskuje status światowego bestsellera? Romantyczne powiadacie? Schematyczne do bólu to na pewno, ale czy romantyczne? Widać ze autor bardzo się starał żeby takie było. Pełno tu scen tak słodkich ze mogą wywołać mdłości, u co wrażliwszego czytelnika czy miłosnych wyznań, w których patos i powaga okraszone są obowiązkowo sporą porcją lukru ("Ale kocham Cię tak głęboko, tak niewyrażalnie, że znajdę sposób, by do Ciebie wrócić mimo choroby."). W pewnym momencie zaczynają one po prostu śmieszyć.
Ta dość krótka książka opisuje ponad 50 lat z życia bohaterów, a co za tym idzie wszystkie potencjalnie ciekawe zwroty akcji (zadziwiające, ale było kilka zapowiadających się nieźle momentów, jak choćby historia Allie i Lona) są kwitowane zaledwie jednym czy dwoma zdaniami, po których autor serwuje nam kolejną porcje pseudo egzystencjalnych rozważań Noaha.
Dobra, czas na niespodziankę numer dwa: film jest lepszy od książki! Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to w żadnym wypadku arcydzieło sztuki filmowej, ale na tle powieści pana Sparksa wypada znaczne lepiej. Filmowcy odchudzili historie o dobre kilkadziesiąt kilogramów cukru: deklaracje wielkiej i dozgonnej miłości wygłaszane przez nastoletniego Noaha, Noaha w kwiecie wieku i dziadka Noaha, łzawe listy miłosne kochanków, Noah deklamujący swojej wybrance poezje (w książce obowiązkowo przynajmniej raz na rozdział) i parę innych jakże "romantycznych" scen. No i w filmie zagrał James Marsden (Lon)!
Jeśli więc ktoś odczuwa nieodpartą potrzebę zapoznania się z tą historią szczerze polecam żeby ograniczył się do wersji filmowej.
Film powstały w oparciu o tę powieść był swego czasu dosłownie wszędzie. Na forach dziewczyny rozpływały się, jaki to on był piękny i romantyczny, w jakimś filmie bohater zabrał swoją dziewczynę do kina właśnie na "Pamiętnik", a ta oczywiście płakała rzewnymi łzami! Ostatnio wzmianka o nim pojawiła się nawet w serialu, który oglądam. Nie pozostało mi więc nic innego jak...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to