rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie wiem, czy powinno się oceniać tego typu książki.
Sądzę, że na tyle, na ile można było poświęcić takiemu tematowi uwagę, zrobiono to w sposób bardzo przystępny, zwięzły. Oszczędzono jakichkolwiek paragrafów, niezrozumiałego "bełkotu", który mógłby przestraszyć przysłowiowego Kowalskiego. Bardzo dobrze, że takie osoby jak Pani Kopińska zajmują się tematami godnymi pracy dziennikarza.

Nie wiem, czy powinno się oceniać tego typu książki.
Sądzę, że na tyle, na ile można było poświęcić takiemu tematowi uwagę, zrobiono to w sposób bardzo przystępny, zwięzły. Oszczędzono jakichkolwiek paragrafów, niezrozumiałego "bełkotu", który mógłby przestraszyć przysłowiowego Kowalskiego. Bardzo dobrze, że takie osoby jak Pani Kopińska zajmują się tematami godnymi pracy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Poznając dr Crossa w "Kostce" miałam w głowie miazgę zamiast mózgu. Przy "Marvinie" wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Niestety.
Niemniej jednak- oceniając z perspektywy osoby, która pierwszy raz zetknęła się z twórczością Pani Korsaj- całkiem przyjemnie spędzone wieczory. Mimo niewielu stron, radziłabym raczej porządnie skupić się na lekturze, ze względu na sporą ilość szczegółów.

Poznając dr Crossa w "Kostce" miałam w głowie miazgę zamiast mózgu. Przy "Marvinie" wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Niestety.
Niemniej jednak- oceniając z perspektywy osoby, która pierwszy raz zetknęła się z twórczością Pani Korsaj- całkiem przyjemnie spędzone wieczory. Mimo niewielu stron, radziłabym raczej porządnie skupić się na lekturze, ze względu na sporą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sadzę, że gdyby nie przyjemny styl, którym posługuje się autor, rzuciłabym książką gdzieś w połowie. Czytałam jak najprędzej, raczej z myślą "Chcę już skończyć i mieć to z głowy".
Nie do końca pojmuje, na czym miała się skupić fabuła tej książki. Myślałam, że może na (prawie) końcowym wątku kryminalnym? Cóż... jednak nie.
Zakończenie- choć otwarte, zapewne miało być na swój sposób tajemnicze- bez polotu.

Sadzę, że gdyby nie przyjemny styl, którym posługuje się autor, rzuciłabym książką gdzieś w połowie. Czytałam jak najprędzej, raczej z myślą "Chcę już skończyć i mieć to z głowy".
Nie do końca pojmuje, na czym miała się skupić fabuła tej książki. Myślałam, że może na (prawie) końcowym wątku kryminalnym? Cóż... jednak nie.
Zakończenie- choć otwarte, zapewne miało być na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Napisana w punkt, powiedziałabym. Nie za długa, nie za krótka. Fabuła zaciekawiła mnie dopiero w połowie książki. Pozwolę sobie pominąć kwestię kilku (no okej, może dwóch) niewyjaśnionych wątków. Niemniej jednak: bardzo przyjemny debiucik. Powodzenia, Pani Tudor!

Napisana w punkt, powiedziałabym. Nie za długa, nie za krótka. Fabuła zaciekawiła mnie dopiero w połowie książki. Pozwolę sobie pominąć kwestię kilku (no okej, może dwóch) niewyjaśnionych wątków. Niemniej jednak: bardzo przyjemny debiucik. Powodzenia, Pani Tudor!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chyba jak każdy, kto zasmakował Beckett'a, czekałam na kolejną perełkę spod jego pióra. I nie zawiodłam się. Mimo, że w moim odczuciu, są lepsze pozycje z "Chemii śmierci", nadal odnalazłam w tej tutaj ukochane przeze mnie smaczki- jeden plot twist za drugim, niewyjaśnione wątki aż do ostatniej strony (dosłownie) oraz mnóstwo, na pierwszy rzut oka nieco zbędnych postaci, bez których nie można się obejść. Cudnie!

Chyba jak każdy, kto zasmakował Beckett'a, czekałam na kolejną perełkę spod jego pióra. I nie zawiodłam się. Mimo, że w moim odczuciu, są lepsze pozycje z "Chemii śmierci", nadal odnalazłam w tej tutaj ukochane przeze mnie smaczki- jeden plot twist za drugim, niewyjaśnione wątki aż do ostatniej strony (dosłownie) oraz mnóstwo, na pierwszy rzut oka nieco zbędnych postaci,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Delikatnie mówiąc, nie lubię, kiedy w kryminale przez każde słowo przelata się nitka rodzinnego sentymentalizmu, naprawdę. Książka wówczas staje się jakaś taka mdła, nijaka, no generalnie odstrasza, bo gdybym miała na to ochotę to z całą pewnością sięgnęłabym po coś z półki z wizytówką „dramaty”. No chyba, że zostaje to „wplątane” w taki sposób! Mogę tylko zdradzić, że zakończenie jest naprawdę ŁAŁ, a przynajmniej moim zdaniem. Daje plusika za ciekawą stronę medyczną tej książki- o ile mogę to tak nazwać.

Delikatnie mówiąc, nie lubię, kiedy w kryminale przez każde słowo przelata się nitka rodzinnego sentymentalizmu, naprawdę. Książka wówczas staje się jakaś taka mdła, nijaka, no generalnie odstrasza, bo gdybym miała na to ochotę to z całą pewnością sięgnęłabym po coś z półki z wizytówką „dramaty”. No chyba, że zostaje to „wplątane” w taki sposób! Mogę tylko zdradzić, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnio chyba mam niezłego pecha, jeśli chodzi o „kryminały”. Nie ukrywam, że o Nesbo słyszałam duużo dobrego. Pomyślałam sobie „Kurczę, skoro tak- przeczytam!”. Co prawda, ta książka wpadła mi w ręce zupełnie przypadkowo ale Nesbo to Nesbo, tak? No.
Ogromny plus za to, że jest krótka. Niecałe dwieście stron to naprawdę niewiele (szczerze mówiąc lektury w podstawówce bywały dłuższe), a biorąc pod uwagę całą historię w niej przedstawioną to nie wiem, czy warto by było się rozpisywać na te kilkaset stron. No, sami chyba rozumiecie. Dzięki temu, w jaki sposób została napisana, przyjemnie i szybko się ją czyta. Przejdźmy zatem do najważniejszego- fabuła. Nie chce mi się bawić w jakieś streszczenia czy coś w tym rodzaju. Wydaje mi się po prostu, że wątek płatnego mordercy i jakichś tam porachunków, powiedzmy, że gangsterskich, to trochę mało, żeby nazwać „Krew na śniegu” dobrym kryminałem. Czegoś mi zabrakło, czegoś było zdecydowanie za dużo.

Ostatnio chyba mam niezłego pecha, jeśli chodzi o „kryminały”. Nie ukrywam, że o Nesbo słyszałam duużo dobrego. Pomyślałam sobie „Kurczę, skoro tak- przeczytam!”. Co prawda, ta książka wpadła mi w ręce zupełnie przypadkowo ale Nesbo to Nesbo, tak? No.
Ogromny plus za to, że jest krótka. Niecałe dwieście stron to naprawdę niewiele (szczerze mówiąc lektury w podstawówce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wchodząc do fast foodu widzisz plakaty, a na nich soczystą wołowinkę w pięknej, złocistej bułeczce w towarzystwie świeżych warzywek oraz sosu a dostajesz zwykłego mielonego grubości kartki papieru w biednej bułce, z listkiem sałaty, plasterkiem pomidora. Ah no i sos! Piękny kleks najtańszego ketchupu.
Moim zdaniem całkiem podobnie jest z "Dziewczyną z pociągu". Już sam widok okładki niby zachęca, okej: bestseller Empiku, książka roku, sratata. Tymi hasłami jesteśmy bombardowani niemalże z każdej strony. A co dostajemy? Melodramat w (nieco kiepskiej zresztą) otoczce kryminalnej. Umówmy się- tak się nie robi.
Czy wciągająca? Jasne. Ja osobiście czytałam niemalże jednym tchem, bo nie mogłam doczekać się jej ostatniej strony. I zakończenie. Słynne, podobno nieprzewidywalne. Prawda jest taka, że jeśli ktoś czyta odpowiednią ilość kryminałów, spokojnie w połowie może się wszystkiego domyślić.
Naprawdę liczyłam na coś lepszego, obserwując cały ten szum wokół debiutu pani Hawkins.

Wchodząc do fast foodu widzisz plakaty, a na nich soczystą wołowinkę w pięknej, złocistej bułeczce w towarzystwie świeżych warzywek oraz sosu a dostajesz zwykłego mielonego grubości kartki papieru w biednej bułce, z listkiem sałaty, plasterkiem pomidora. Ah no i sos! Piękny kleks najtańszego ketchupu.
Moim zdaniem całkiem podobnie jest z "Dziewczyną z pociągu". Już sam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rzadko piszę cokolwiek o przeczytanych książkach. Teraz chyba mogę zrobić wyjątek.
Pamiętam jak znalazłam gdzieś w marketowym koszyku "Chemię śmierci". Zafascynowana kupiłam kolejne trzy części z tej serii i pomyślałam, że nikt nigdy tak pięknie nie pisał o rozkładających się zwłokach- mało tego, ten ktoś, nie powinien pisać o niczym innym. NIE. Głupia myśl.
"Zimne ognie" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Cały rozwój akcji, cudowny styl autora to wszystko to, za czym tęskniłam od przeczytania "Ran kamieni". Beckett to facet, któremu mogłabym codziennie gotować obiadki, byleby tylko nie przestawał pisać.

Rzadko piszę cokolwiek o przeczytanych książkach. Teraz chyba mogę zrobić wyjątek.
Pamiętam jak znalazłam gdzieś w marketowym koszyku "Chemię śmierci". Zafascynowana kupiłam kolejne trzy części z tej serii i pomyślałam, że nikt nigdy tak pięknie nie pisał o rozkładających się zwłokach- mało tego, ten ktoś, nie powinien pisać o niczym innym. NIE. Głupia myśl.
"Zimne ognie"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kurczę, zanim dojrzałam do czytania tzw. "ambitniejszych książek" niż seria o czarodziejkach W.I.T.C.H. raczej skupiałam się na oglądaniu filmów. "Zielona Mila" nie była wyjątkiem, a szkoda. Wieelka szkoda. Jeśli mogłabym tylko cofnąć czas, zrobiłabym to, zaczynając właśnie od książki.

Kurczę, zanim dojrzałam do czytania tzw. "ambitniejszych książek" niż seria o czarodziejkach W.I.T.C.H. raczej skupiałam się na oglądaniu filmów. "Zielona Mila" nie była wyjątkiem, a szkoda. Wieelka szkoda. Jeśli mogłabym tylko cofnąć czas, zrobiłabym to, zaczynając właśnie od książki.

Pokaż mimo to

Okładka książki Filozofia sukcesu, czyli F**k it John C. Parkin, Gaia Pollini
Ocena 6,7
Filozofia sukc... John C. Parkin, Gai...

Na półkach:

Kurczę. Nie sądziłam, że taka książeczka podczas czytania (czyli ok.15 minut) potrafi wywołać uśmiech na twarzy. Baardzo pozytywna- chociaż czy warta te "okładkowe" 32,90zł? Myślę, że nie. Niemniej jednak duży plus za całość.

Kurczę. Nie sądziłam, że taka książeczka podczas czytania (czyli ok.15 minut) potrafi wywołać uśmiech na twarzy. Baardzo pozytywna- chociaż czy warta te "okładkowe" 32,90zł? Myślę, że nie. Niemniej jednak duży plus za całość.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedyne, co ratuje książkę to sposób, w jaki została napisana. Historia oczywiście całkiem mocna, bo powiedzmy sobie szczerze: morderstwo za morderstwem nie jest niczym słodkim, miłym i przyjemnym, jednakże mnie osobiście nie wkręciła. Może jestem już zbyt uodporniona na wariatów z gnatem i cyjankiem...

Jedyne, co ratuje książkę to sposób, w jaki została napisana. Historia oczywiście całkiem mocna, bo powiedzmy sobie szczerze: morderstwo za morderstwem nie jest niczym słodkim, miłym i przyjemnym, jednakże mnie osobiście nie wkręciła. Może jestem już zbyt uodporniona na wariatów z gnatem i cyjankiem...

Pokaż mimo to