rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dzisiejszego popołudnia dokończyłam lekturę, która na moim czytniku znalazła się jakiś czas temu a kilka dni wstecz poczułam, że jest to dobry moment na doczytanie.

Książkę, zupełnie niespodziewanie, zaliczam do tych najlepszych historycznych jakie dotychczas poznałam. Autorka złapała mnie za serce swoją empatią i delikatnością w stosunku do bohaterów. Pewne fragmenty czytałam z zapartym tchem oraz zaciśniętym gardłem. Obyło się bez łez, ale proszę uwierzyć, nie było mi do nich daleko.

„Kochanka nazistów” została wydana przez Wydawnictwo Filia i jest dla Państwa na wyciągnięcie ręki. Bez problemu dostaniecie ją na przykład na empik.com. Zachęcam do zakupu.

Tutaj kipi od emocji, ale nie może być inaczej. Przed Państwem opowieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami!


Gdy wybucha wojna Marianna Jurasz, młoda dziewczyna lubująca się w matematyce i szachach, wstępuje do konspiracji. Jest niezwykła. Jej uroda i wnętrze zachwyca. Trudno żeby dowódcy Armii Krajowej tego nie chcieli wykorzystać. Wysyłają Mariannę na niebezpieczną oraz trudną misję. Trochę na to wszystko czekała prosząc brata o wsparcie. Z zapałem idzie więc w nieznane. Później przychodzą inne emocje, uczucia. Doskwiera tęsknota za rodziną, za narzeczonym, o którym nic nie wiadomo, czy żyje, a jeśli tak to gdzie przebywa. W tym momencie młoda Jurasz rozpoczyna grę i nie chodzi tu o szachy. A szkoda. Chodzi o bardzo poważną grę, która nie ma prawa pozostać bez echa w przyszłości. Ma omotać niemieckich dygnitarzy by zdobyć jak najwięcej informacji, które przydadzą się do walki z nazistami... Nie trzeba nikomu mówić jaki to może mieć finał.


Napisana niesamowicie lekko. Trudno uwierzyć, że można w TAKI sposób mówić o tak trudnych realiach, w jakich przyszło wielu żyć. Chylę czoła. Trudna lektura, ale styl sprawia, że czytałam niemal z przyjemnością.

Polecam.

Bardzo warto.

Działa na wyobraźnię.

Dzisiejszego popołudnia dokończyłam lekturę, która na moim czytniku znalazła się jakiś czas temu a kilka dni wstecz poczułam, że jest to dobry moment na doczytanie.

Książkę, zupełnie niespodziewanie, zaliczam do tych najlepszych historycznych jakie dotychczas poznałam. Autorka złapała mnie za serce swoją empatią i delikatnością w stosunku do bohaterów. Pewne fragmenty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy tom serii zatytułowanej „Knockemout” został wydany przez Wydawnictwo Media Rodzina – Gorzka Czekolada.

Gorąco zachęcam, aby po nią sięgnąć w ramach oddechu, przewietrzenia głowy i ogólnej rozrywki, podczas której można płynąć przez kolejne strony a jest przez co płynąć. Lektura do smukłych nie należy, liczy sobie bowiem ponad sześćset stron. Ale spokojnie! Napisana została stylem niezwykle lekkim, który sprawia, że mijają one w mgnieniu oka. Zachęcam by samodzielnie sprawdzić.


Knockemout. To do tego miasteczka przybywa Naomi, by służyć pomocną dłonią swojej siostrze bliźniaczce. Zamiast spotkania z Tiną na Naomi czeka garść niespodzianek. Czy zawsze będą pozytywne? Na pierwszy rzut na pewno nie. Dziewczyna zostaje postawiona trochę przed faktem dokonanym. Ma otoczyć opieką swoją nastoletnią siostrzenicę, o której nie miała pojęcia, że istnieje. Ponadto zostaje okradziona a chłopak pomagający jej stawiać w miasteczku pierwsze kroki... nie wiadomo co o nim sądzić. A miało być tak normalnie.

Główna bohaterka książki dopiero co uciekła sprzed ołtarza. Na pewno chciała zaznać spokoju, oddechu. Zresetować się a dopiero później wikłać w nowe relacje. Los jednak chce inaczej. Naomi, piękna wewnątrz i zewnątrz, nie potrafi zamknąć oczy na potrzeby ludzi wokół siebie, a co dopiero na bliskich, o których istnieniu dopiero co się dowiedziała. Empatyczna młoda kobieta bierze się do pracy. Nie tylko tej zarobkowej, ale również nad relacją z siostrzenicą. Chciałaby stworzyć dla Way szczęśliwy dom, czy uda się jej przekonać dziewczynkę, że jest warta wszystkiego, co najlepsze? Gdzieś obok wciąż przewija się przystojny Knox, którym miotają silne, zaskakujące nawet jego samego, emocje odnoście Naomi i jej siostrzenicy.

Do czego to wszystko doprowadzi?


Powieść Lucy Scoore to ujmująca za serce, wzruszająca, chwilami zabawna powieść obyczajowa. Na pierwszy rzut wysuwa się oczywiście okładka. Czyż nie jest urocza? Stokrotki, które na niej widzimy nie zostały tam umieszczone przez przypadek. Sprawdźcie o co chodzi zaglądając do treści! Raziły mnie w tejże książce tylko przekleństwa, ale po całej lekturze stwierdzam, że to, o czym opowiada fabuła skutecznie i dokładnie je przykrywa. Gorący romans. Ze smakiem. Wyważony. Uważam, iż na poziomie.

Z radością sięgam po tom drugi.

Pierwszy tom serii zatytułowanej „Knockemout” został wydany przez Wydawnictwo Media Rodzina – Gorzka Czekolada.

Gorąco zachęcam, aby po nią sięgnąć w ramach oddechu, przewietrzenia głowy i ogólnej rozrywki, podczas której można płynąć przez kolejne strony a jest przez co płynąć. Lektura do smukłych nie należy, liczy sobie bowiem ponad sześćset stron. Ale spokojnie!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pani Monika kazała nam długo czekać na finał z Maksem i Irką w rolach głównych. Niespełna cztery lata (proszę poprawić, jeśli wkrada się tu błąd). Jak tylko zobaczyłam książkę na legimi, szybko znalazła swoje miejsce na moim ukochanym czytniku i zaczęłam smakować lekturę. Pewnie się powtórzę, ale autorka jest moim Nicholasem Sparksem w spódnicy. Wiem, że próbowano pióro innych polskich pisarzy podciągać i stawiać obok wyżej wspomnianego, ale osobiście się z tym nie zgadzam. Moim zdaniem mamy rodzimego Sparksa, ale kobietę.

Po powrocie do ojczyzny na Maksa czeka sporo nowości. Trudnych i pięknych emocji. Dom, w którym zawsze wiernie czekała na niego mama, stoi po jej śmierci pusty. Stracił wszelkie pokłady ciepła jakimi kobieta go napełniała. Odbudowany po pożarze wciąż pozostawia wiele do życzenia. Przydałaby się ręka płci pięknej, nie ma co ukrywać. Prócz tego mężczyźnie mocno zależy na budowaniu rzeczywistej relacji z synem. Do tego dochodzi również, początkowo zapewne, szokująca wiadomość. Maks ma córkę... czy podoła ojcowskim wyzwaniom? Czy odnajdzie miłość i sprawi, że o domu będzie można powiedzieć, że zamieszkało w nim to piękne uczucie?
Jak potoczą się losy bohaterów nie tylko tych postawionych na pierwszym planie?
Odpowiedź na te pytania poznacie czytając najnowszą powieść Pani Moniki Oleksy.

Historia przesiąknięta na wskroś morzem. Stale czułam jego obecność. Pisząc recenzję słyszę jego szum a przed oczami mam spokojną taflę, w której odbija się słońce. Powiewa lekki wiatr. Jest cicho, nostalgicznie. W dużym uproszczeniu taki klimat rysuje nam autorka. Ja jestem zauroczona. Muszę Państwu też powiedzieć, że w całej trylogii nie znajdziecie nie wiadomo jakich zwrotów akcji ale ani na chwilę nie będziecie znużeni. Nie mam pojęcia jak to możliwe, ale jednak tak jest! Dla tych chwil z książką, dla TAKICH chwil z książką naprawdę warto było tyle czekać na premierę „Domu...”.

Droga Autorko dziękuję za piękną opowieść, którą schowałam w sercu i ilekroć wyjmuję, tylekroć wprowadza mnie w spokój oraz ciszę. Pobudziła moją wyobraźnię, tak że szaleje na wysokich obrotach, gdy spędzam czas z bohaterami trylogii. Mam nadzieję, iż jeszcze nie raz wraz z Panią będzie mi dane powiedzieć „cześć, morze!”.

Pani Monika kazała nam długo czekać na finał z Maksem i Irką w rolach głównych. Niespełna cztery lata (proszę poprawić, jeśli wkrada się tu błąd). Jak tylko zobaczyłam książkę na legimi, szybko znalazła swoje miejsce na moim ukochanym czytniku i zaczęłam smakować lekturę. Pewnie się powtórzę, ale autorka jest moim Nicholasem Sparksem w spódnicy. Wiem, że próbowano pióro...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki (nie) doskonali do pary. Instrukcja obsługi małżeństwa Marta Jędrzejewska, Stanisław Jedrzejewski
Ocena 8,3
(nie) doskonal... Marta Jędrzejewska,...

Na półkach:

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Espe. Dziękuję.

„Wyrastali” w ruchu Szensztackim. Poznali się w przerwie na papierosa podczas jednego z festiwali dla młodzieży a teraz opowiadają o małżeństwie bo przecież ono samo się nie zrobi.
O tym jest ta książka.
Autorzy opowiadają czytelnikom o sobie, swoim życiu, małżeństwie, rodzicielstwie, czyli najprościej mówiąc składają świadectwo, z którego można czerpać inspiracje.
Wszystko w wolności. Nic tutaj nie zostaje nikomu narzucane. Małżonkowie dzielą się tym, co u nich się sprawdza.
Śmiało mówią o tym, z kim idą za rękę przez życie. Bowiem nie idą tylko we dwoje a z Panem Bogiem. Nie zapominają o budowaniu z Nim relacji. Twarzą w twarz, dwa na jeden oraz z dziećmi.
Przypominają nam jak istotna jest rozmowa. Ciągła aktualizacja co dzieje się w myślach i sercu ukochanej osoby. Obok jest niezwykle ważny szacunek i akceptacja zdania współmałżonka.
Jędrzejewscy prowadzą spotkania z narzeczonymi, na których padają (wydaje mi się) często dla młodych niewygodne pytania, a jednak tak bardzo istotne. Między innymi:
Dlaczego decydujecie się na ślub kościelny? Czy dla otoczki? A może chodzi Wam o coś więcej?
Czy zdajecie sobie sprawę, że zobowiązujecie się też do wychowania w wierze potomstwa?
Czy wiecie, że przysięga małżeńska to nie pusta formułka do wypowiedzenia, a coś zdecydowanie więcej...?

Wszystko to okraszone humorem i ciepłem. Dobra propozycja jako prezent ślubny.
Małżeństwo z dwunastoletnim stażem.
Książka w formie wywiadu, w którym ich wypowiedzi świetnie się zazębiają.
Cieszę się, że poznałam tę publikację.
Polecam i będę polecać.

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Espe. Dziękuję.

„Wyrastali” w ruchu Szensztackim. Poznali się w przerwie na papierosa podczas jednego z festiwali dla młodzieży a teraz opowiadają o małżeństwie bo przecież ono samo się nie zrobi.
O tym jest ta książka.
Autorzy opowiadają czytelnikom o sobie, swoim życiu, małżeństwie, rodzicielstwie, czyli najprościej mówiąc...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka była FANTASTYCZNA.
Stała na półce zdecydowanie za długo.
Kiedy wreszcie wyciągnęłam po nią rękę i zaczęłam czytać, nie potrafiłam przestać.
Musiałam smakować każde słowo.
Musiałam smakować niepowtarzalny klimat jaki wyczarowała autorka.
Musiałam ponieważ nie dało się inaczej.
Są książki, których się nie pożera. Je trzeba sobie dozować.
„Sonata o niezapominajce” jest zdecydowanie taką właśnie powieścią.
Uwielbiam takie rozświetlone historie. Z jednej strony lekkie i pewnie dla wielu banalne.
Dla mnie lekkie i przepiękne. Fabuła może i gdzieś taka już była, ale mi to w ogóle nie przeszkadzało. Bo Montefiore wlała tu mnóstwo swojego serca co zawsze czyni książkę w jakimś stopniu jednak bardzo wyjątkową.

W Argentynie w bogatej rodzinie dorasta i marzy o miłości młoda dziewczyna- Audrey. Kiedy na jej drodze staje Luise wydaje się, że spełnienie pragnień jest na wyciągnięcie ręki. To on komponuje dla Audrey tytułową sonatę o niezapominajce. Wszystko układałoby się według planu dziewczyny, ale los ma inny zamysł. Rodzinna tragedia związana z siostrą bliźniaczką, przymus wyjścia za mąż za innego mężczyznę niż tego, którego podpowiada serce... to wszystko sprawia, że główna bohaterka zostaje zmuszona przewartościować życie. Co z tego wszystkiego wyniknie?

Niewątpliwie ogromnym atutem tej powieści jest lokalizacja jej akcji. Piękna, soczysta, słoneczna Argentyna, to miejsce wprost stworzone dla tego typu prześlicznych romantycznych historii. Nie potrafię wyrazić dokładnie mojego zauroczenia „Sonatą o niezapominajce”. Powiem tylko tyle, że przypomniałam sobie, dlaczego pomimo upływu lat od lektury „Włoskich zaręczyn” tej autorki, wciąż mam je w głowie. Santa Montefiore po prostu zapada w serce i pamięć bardzo głęboko.

Ta książka była FANTASTYCZNA.
Stała na półce zdecydowanie za długo.
Kiedy wreszcie wyciągnęłam po nią rękę i zaczęłam czytać, nie potrafiłam przestać.
Musiałam smakować każde słowo.
Musiałam smakować niepowtarzalny klimat jaki wyczarowała autorka.
Musiałam ponieważ nie dało się inaczej.
Są książki, których się nie pożera. Je trzeba sobie dozować.
„Sonata o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Widząc zapowiedź nowej powieści Pani Małgorzaty Lis, bardzo się ucieszyłam. W drugim momencie mocno się zdziwiłam. Wydawnictwo Emocje? Taka niespodzianka. Dzięki ich uprzejmości otrzymałam wersję elektroniczną powieści, ściągnęłam na czytnik i wsiąkałam krok po kroku. Słowo po słowie. Lubię tę autorkę. Znam prawie wszystkie jej książki. Cenię za odwagę świadczenia o Panu Bogu w czasach, w których jest On wyrzucany z obyczajowej literatury i nie tylko. Wszyscy wiemy o czym mowa.
„Sekret starych fotografii” to trochę inna propozycja, niż te dotychczasowe pisarki. Niniejsza historia otwiera cykl zatytułowany „Kwiatowa 18”. Dajcie się porwać w dwutorową podróż. Poznajcie dwie kobiety, które dzielą lata łączą marzenia i nadzieje.
Teraz.
Trzydziestoletnia Magdalena ma dosyć swojego życia. Czas coś zmienić. Kiedy okazuje się, że jest zmuszona opuścić mieszkanie, a swojego ukochanego przyłapuje na zdradzie, dociera do niej, iż nic ją w mieście nie trzyma. Bez przeszkód może się przenieść w dowolne miejsce na ziemi. No, może niezbyt odległe, ale...wybór pada na Żarki.
Kobieta szybko dowiaduje się, że wieś skrywa bolesną przeszłość i tajemnice. W takim razie... nie pozostaje nic innego jak tylko je zgłębić, prawda?
Przedtem.
Irka, choć żyje w czasach trudnych, naznaczonych lękiem, pragnie tego samego co wszyscy. Miłości. Mam w ogóle takie nieodparte wrażenie, że w wojennej rzeczywistości ludzie mocniej kochali i intensywniej żyli. My zachowujemy się jakbyśmy mieli czas... Oni wykorzystywali każdą chwilę, my nie mamy takiej potrzeby. Bez problemu przepuszczamy czas przez palce.
Dziewczyną targają silne emocje. Między innymi strach, że przyjdzie jej złożyć swoje życie w ręce zupełnie nieodpowiedniego (według niej) mężczyzny.
Ten wątek jest dla mnie najciekawszy i z żalem powitałam koniec książki, ponieważ czuję, że autorka ma jeszcze wiele interesującego do powiedzenia w tym temacie. Jestem bardzo ciekawa kontynuacji.
Historia i obyczaj. To świetne połączenie dające wyśmienitą lekturę. Nie była ona łatwa. Pani Lis przedstawia nam obraz okrucieństwa, bólu, tęsknoty, śmierci, ale jest też miejsce na zabawne sytuacje w życiu Magdy. Pojawia się u niej trzech mężczyzn... od przybytku głowa nie boli? Oj, to zupełnie się w tym miejscu nie sprawdza.
„Sekret starych fotografii” zapewni Państwu dawkę rozrywki, refleksji i humoru.
To jak? Kto dopisuje ten tytuł do swojej czytelniczej listy?

Widząc zapowiedź nowej powieści Pani Małgorzaty Lis, bardzo się ucieszyłam. W drugim momencie mocno się zdziwiłam. Wydawnictwo Emocje? Taka niespodzianka. Dzięki ich uprzejmości otrzymałam wersję elektroniczną powieści, ściągnęłam na czytnik i wsiąkałam krok po kroku. Słowo po słowie. Lubię tę autorkę. Znam prawie wszystkie jej książki. Cenię za odwagę świadczenia o Panu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tekst powstaje we współpracy z wydawnictwem Espe.

Już po raz drugi z przyjemnością literacko odwiedziłam Kaszuby. Pani Daria snuje opowieść dwóch rodzin. Samotnie wychowująca córki Adela i jej dziadek Albert oraz samotny ojciec synów Adrian. To ich poznajemy w tej niepozornej książce, która mnie osobiście bardzo przypadła do gustu.

Kobieta jest wciąż tęskniącą za mężem wdową, u mężczyzny sprawa przedstawia się inaczej. Ich ścieżki złączają się, ale czy takie pozostaną? Wszystko to i jeszcze więcej właśnie w tym pięknym miejscu Polski.

Wracając do fabuły...

To trudne.

Wspólnie wychowywaliby siódemkę dzieci. Mają wątpliwości. Targają nimi różne uczucia.

A Adrian chyba jest bardzo pechowy, skoro pomimo tylu prób bycia z kimś blisko, wciąż jest tylko i aż ojcem.

Wyczułam też, że Adelę hamuje fakt, iż Adrian nie odnosi się do Pana Boga.

Kobieta może zastanawia się jak funkcjonowałby taki związek, w którym być może tylko ona dbałaby o duchowy rozwój własny i dzieci?

Co tutaj zwycięży skoro rodzice są zobowiązani patrzeć nie tylko na swoje emocje, ale przede wszystkim na swoje pociechy?

Zdrowy rozsądek czy jednak coś więcej?


Pogodna opowieść. Lekko napisana. Z przyjemnym humorem, takim naturalnym, nie wyszukanym. Szkoda, że tak krótka bo na pewno z chęcią czytałabym dalej.

Jestem bardzo na tak.

Polecam serdecznie.

Tekst powstaje we współpracy z wydawnictwem Espe.

Już po raz drugi z przyjemnością literacko odwiedziłam Kaszuby. Pani Daria snuje opowieść dwóch rodzin. Samotnie wychowująca córki Adela i jej dziadek Albert oraz samotny ojciec synów Adrian. To ich poznajemy w tej niepozornej książce, która mnie osobiście bardzo przypadła do gustu.

Kobieta jest wciąż tęskniącą za mężem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kojarzycie ten tytuł, prawda? Teraz Wydawnictwo Znak oddaje w Wasze ręce tę historię w nowej okładce. Przez pewien czas znowu będzie łatwo dostępna. Warto z tego skorzystać. To bardzo interesująca bo zagadkowa książka. Pierwsze słowa o niej napisałam w dniu premiery czyli w minioną środę 13.03. Możecie je odczytać na moim Instagramowym profilu Książka Non Stop. Teraz chciałabym powiedzieć nieco więcej.
Historia od samego początku zaciekawia czytelnika ponieważ autorka umiejętnie wprowadza zagadkę już od pierwszych stron. Bez żadnych problemów można wyczuć, że nie jest to łatwa lektura z kategorii obyczajowych. Liane Moriarty chyba jeszcze nigdy nie napisała banalnej książki. W „Wielkich kłamstewkach” poznajemy garść bohaterów, którym towarzyszymy w codziennych zmaganiach. Nastolatka postanawia zamieszkać z ojcem i macochą, co jest ciosem dla jej matki. Rzucone na Ziggiego podejrzenie okazuje się bardzo krzywdzące. Mężczyznę, o którym mówiono, że jest orientacji homoseksualnej tak naprawdę ciągnie do kobiet. To otwiera nowe możliwości z Jane, samotną matką skrywającą mroczne tajemnice. Ma ona nadzieję, że życie po przeprowadzce będzie lepsze niż to, które zostawiła za sobą. Jest też Celeste. Jej można zazdrościć bo na pierwszy rzut oka, czyli tradycyjnie, ma wszystko. Kochającego męża i urocze dzieci. Pod względem ekonomicznym też niczego jej nie brakuje. Jednak jak wiadomo pozory boleśnie mylą.

I tak pośród takich naturalnych zmagań, które każdy z nas doskonale zna, wydarza się coś, co powoduje, że otwieramy oczy i usta ze zdziwienia. Na prawdę?! Autorka bardzo silny nacisk kładzie na ludziach, na kobietach ich przyjaźniach, ale przede wszystkim na ich emocjach, odczuciach i uczuciach. Jak tak teraz o niej myślę to bez wątpienia mogę Państwu powiedzieć i obiecać, że sięgając po tę książkę ani przez chwilę nie poczujecie, że jest napisana na kolanie, albo bohaterowie zostali potraktowani płytko. Oni są tutaj najważniejsi i pisarka bardzo zadbała o zarysowanie ich problemów i tego w jaki sposób usiłują z nich wyjść.
Mam wrażenie, że w pamięci mocno pozostaną mi sceny, kiedy jedna z postaci próbuje coś w końcu zmienić. Co z tych prób wychodzi, zobaczcie sami. Jednak próby. Próby są ważne. Zawsze jest nadzieja, że za którymś razem się uda, odniesiemy sukces, los się odmieni.
Nie warto czekać z założonymi rękoma.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.

Kojarzycie ten tytuł, prawda? Teraz Wydawnictwo Znak oddaje w Wasze ręce tę historię w nowej okładce. Przez pewien czas znowu będzie łatwo dostępna. Warto z tego skorzystać. To bardzo interesująca bo zagadkowa książka. Pierwsze słowa o niej napisałam w dniu premiery czyli w minioną środę 13.03. Możecie je odczytać na moim Instagramowym profilu Książka Non Stop. Teraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wolność. Co ona dla nas oznacza? Czy ją doceniamy? A może traktujemy z niebywałą lekkością bo przecież ona jest, a jeśli jest to i będzie jutro, pojutrze, za rok, dziesięć czy pięćdziesiąt lat? Jak to jest? Jak tak skupię swoje myśli na niej, przepełnia mnie wdzięczność. Mamy ją! Ci, którzy byli przed nami marzyli o wolności. Kobiety chciały mieć głos. Jak to dobrze, że nie tylko chciały, ale również o niego walczyli. Ale jak myśli się od niej oddalają, ponownie staje się tłem...


Klara Tyszkowska jest dziewczyną, z którą śmiało moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Tak mi się wydaje. Kto nie chciałby mieć obok siebie odważnej, zdecydowanej koleżanki? Takiej pełnej zapału i energii? Ona taka właśnie jest, stanowczo przeciwstawia się carskiemu reżimowi, studiuje i pracuje w gazecie „Bluszcz”. Kiedy rodzice chcą wydać ją za mąż, bez zastanowienia jakie to niesie ze sobą konsekwencje obwieszcza, iż jest zaręczona ze swoim przyjacielem Jędrzejem. Sprawy jednak się komplikują. Chłopak zostaje aresztowany. W życiu Klary pojawia się jeszcze jeden mężczyzna, rosyjski oficer, który jest gotowy jej pomóc, oczywiście wtedy, gdy spełni warunki.

Wstrząsające wydarzenia.

Niepewność.

Strach.

To i cała reszta emocji w najnowszej powieści wybitnej autorki Pani Barbary Wysoczańskiej. Książka licząca sobie około sześćset stron czyta się sama. Temat trudny. Ból, cierpienie. Bardzo gorzkie. Niesprawiedliwe sytuacje. Wszystko prawdziwe. Poruszające serce i myśli. A jednak podane w niezwykle prosty i lekki sposób.

Kolejna w dorobku autorki ważna, piękna historia.

Dziękuję, że mogłam ją poznać.

Czekam na kolejne.

Znając autorkę serca niejednokrotnie szybciej nam zabiją.

Wolność. Co ona dla nas oznacza? Czy ją doceniamy? A może traktujemy z niebywałą lekkością bo przecież ona jest, a jeśli jest to i będzie jutro, pojutrze, za rok, dziesięć czy pięćdziesiąt lat? Jak to jest? Jak tak skupię swoje myśli na niej, przepełnia mnie wdzięczność. Mamy ją! Ci, którzy byli przed nami marzyli o wolności. Kobiety chciały mieć głos. Jak to dobrze, że nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzień dobry Drodzy Czytelnicy,

Piszę do Was, żeby pokrótce opowiedzieć o kolejnej powieści, jaką w ostatnim czasie udało mi się przeczytać. Był to „Wilczy księżyc” czyli tom numer dwa sagi o tytule „Kobiety z rodziny Wierzbickich”. Obie części wydało Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Swój egzemplarz książki otrzymałam we współpracy z nimi. Bardzo dziękuję.
Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam sagi. Najlepiej żeby były grube i wielotomowe. Czytając część pierwszą w sercu zawsze czuję radość, że to dopiero początek nowej literackiej przygody. Ta nutka niepewności ile jeszcze przede mną, co jeszcze przede mną. Kto lubi niespodzianki, ten domyśla się na sto procent, o jakich emocjach mówię.
W Białym Dworze rozpanoszyła się nieproszona choroba. Przy zdrowiu zostają tylko Dyzia, Franciszek i kucharka. Wtedy też spada na nich wiadomość o śmierci Antoniego. W niedługim czasie do domu powraca Michał. Dyzia, która swoje serce w całości oddała innemu mężczyźnie, dochodzi do wniosku, że mąż jest tym jedynym na całe życie. Zaskakujące?
Czas mija, życie toczy się swoim torem. Ludzie mają swoje plany i marzenia. Dzieci dorastają i wybierają swoje drogi, samodzielnie podejmują decyzje. Według niektórych błądzą jednak według nich samych wszystko jest w porządku. Każdy ma prawo do szczęścia, ale również do popełniania błędów, prawda? Niestety kiedy przychodzi druga wojna światowa codzienność, przyszłość nabiera innych barw. Zawierucha nikogo nie oszczędza.
A już było tak dobrze.
Spokojnie.

Jak dokładnie potoczą się losy bohaterów? Przekonajcie się sięgając po książkę. Bardzo sprawnie napisana, zajmująca historia, do której ciągnie czytelnika dopóki nie dobrnie do ostatniej kropki.
Z niecierpliwością wypatruję części trzeciej. Zostaję fanką tej serii i wyrażam głęboką nadzieję, że szybko się nie zakończy!
Dla wszystkich, którzy nie mieli jeszcze okazji czytać tej serii: zachowajcie kolejność „Psia gwiazda” a dopiero później „Wilczy księżyc”. Warto znać historię od pierwszego tomu.

Dzień dobry Drodzy Czytelnicy,

Piszę do Was, żeby pokrótce opowiedzieć o kolejnej powieści, jaką w ostatnim czasie udało mi się przeczytać. Był to „Wilczy księżyc” czyli tom numer dwa sagi o tytule „Kobiety z rodziny Wierzbickich”. Obie części wydało Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Swój egzemplarz książki otrzymałam we współpracy z nimi. Bardzo dziękuję.
Nie wiem jak Wy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzień dobry,
Dziś chciałabym przybliżyć Państwu książkę o pięknej okładce, pięknej treści i ujmującym tytule. „Herbaciane róże” napisane przez Panią Beatę Agopsowicz a wydane nakładem Wydawnictwa Espe, przeczytałam w dwa dni. Potrzebowałam takiej lekko napisanej treści, choć autorka absolutnie nie stroni w niej od tematów wymagających mnóstwa zaangażowania, przynajmniej od strony bohaterów.
Małżeństwo jest piękną drogą, ale też trudną. Jak każde powołanie. Ale z Panem Bogiem nie ma nic niemożliwego. On jest Mistrzem happy endów! O jak ja uwielbiam to stwierdzenie. Jest tak bardzo prawdziwe!
W życiu głównych bohaterów niniejszej powieści, Katarzyny i Krzysztofa, zdaje się nigdy nie było tych typowych kroków jak zauroczenie, zakochanie i miłość. To znaczy, po stronie Kasi nie było... jak w takim razie przetrwali w małżeństwie trzydzieści lat? Poukładana codzienność, wspólne wychowywanie córki, to, co niewygodne zamiecione pod dywan spokojnie śpi, powierzchowne rozmowy, ale pewnie też ogrom nie zawsze okazanej i wypowiedzianej frustracji. Tak w skrócie chyba można ich określić.
I ten właśnie obraz, w którym, jeśli się nic nie ruszy, może trwać jeszcze lata. Przynajmniej tak na pierwszy rzut oka. Jednak Pan Bóg ma inny plan.
Pola, córka Katarzyny i Krzysztofa, wyjeżdża do Krakowa. Wraz z koleżankami świetnie się tam bawi. Na jej drodze staje też przystojny Patryk. Żyć nie umierać. Chwilo trwaj. Jednak wszystko, i wakacje, i dotychczasowe życie całej rodziny, kończy wypadek samochodowy. Późniejsze zdarzenia odwracają rzeczywistość. To, co ukryte wychodzi na jaw.
Czy rodzina z tego kryzysu wyjdzie obronną ręką?
Nie są sami. Jest z nimi Pan Bóg, który wysyła w swoim imieniu pomoc. Czy dostrzegą pomocną dłoń wyciągniętą w ich kierunku?

Bardzo mi się ta książka podobała! Nie podejrzewałam, że wywoła we mnie tak dużo pozytywnych emocji. A jednak tak się stało. Polecam!
Ważna. Pięknie napisana. Bez silnego ubarwiania rzeczywistości. Cała gama osobowości. Do rozważań. Zostaje w pamięci. No i ta ładna okładka! Tutaj wszystko ze sobą idealnie współgra.
Jestem bardzo na TAK.
A Wy?
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu.

Dzień dobry,
Dziś chciałabym przybliżyć Państwu książkę o pięknej okładce, pięknej treści i ujmującym tytule. „Herbaciane róże” napisane przez Panią Beatę Agopsowicz a wydane nakładem Wydawnictwa Espe, przeczytałam w dwa dni. Potrzebowałam takiej lekko napisanej treści, choć autorka absolutnie nie stroni w niej od tematów wymagających mnóstwa zaangażowania, przynajmniej od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom Sagi rodu Deynarowiczów. Polecam czytać od pierwszej części.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.


Agata i Marianna. To ich losy śledzimy w niniejszej powieści. Marianna, która przez swoją dobroć i chęć porządkowania wszystkiego wokoło często pakuje się w tarapaty, opuszcza męża a zakochanym spojrzeniem wciąż podąża za Józefem. Cóż... mężczyzna jest już zajęty. Wbrew własnej woli. Interesujące, prawda? Jak do tego mogło dojść? Czy dorosłym można aż tak kierować?

W życiu Agaty natomiast wszystko idzie nie tak, jak sobie tego życzy. Zamiast bogactw spotyka ją nędzna codzienność. Płeć przeciwną konsekwentnie odsuwa a dzieci przynoszą jej zgryzotę. Kobieta musi się naprawdę mocno wysilić, by utrzymać dom i rodzinę. Jak to wychodzi?

W tle ciężka sytuacja polityczna. Ludzie ostro burzą się przeciwko zaborcom.



To wszystko i jeszcze więcej znajdziecie Państwo na kartach „Przed burzą”. Polska nadal jest pod zaborami a kobiety muszą poradzić sobie same. Na naszych oczach dokonują wyborów, które mają różny finał. Niekoniecznie ten najmocniej pożądany. Samo życie. Żadnego upiększania, ubarwiana na siłę. Pani Niedźwiedzka oddaje w dłonie czytelników prawdę. Ładnie opowiedzianą prawdę.

Z niecierpliwością wypatruję kontynuacji. Choć pierwsze dwa tomy, ku mojemu zaskoczeniu czytało mi się trochę opornie, to z przyjemnością poznam dalsze losy bohaterów. Ponieważ to nie z nimi miałam problem a z piórem autorki i narracją, którą stosuje.

Drugi tom Sagi rodu Deynarowiczów. Polecam czytać od pierwszej części.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.


Agata i Marianna. To ich losy śledzimy w niniejszej powieści. Marianna, która przez swoją dobroć i chęć porządkowania wszystkiego wokoło często pakuje się w tarapaty, opuszcza męża a zakochanym spojrzeniem wciąż podąża za Józefem. Cóż......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niniejszy tytuł już chyba zawsze będę pamiętać jako ten, który pierwszy przeczytałam w wersji elektronicznej. Na czytniku. Zajęło mi to trochę czasu, ponieważ oczywiście oprócz niego realizowałam lekturę książek papierowych, mogę z czystym sercem powiedzieć, że nie polecam aż tak rozwlekać tej, i innych, książek.
Pani Joanna Tekieli przestawia historię samodzielnej mamy o imieniu Maja. Ma ona trzy córki, które są również dziećmi zmarłego już Besnika, mężczyzny pochodzenia Romskiego. Z racji faktu, że dziewczyna wbrew woli rodziców weszła w ten związek, mało tego, zaowocował on nowym życiem i to nie jednym, Maja traci z nimi kontakt. Robi wszystko, żeby po śmierci partnera ich egzystencja nie spadała z dobrego poziomu. Nie jest jej łatwo. Wytrwale poszukuje zatrudnienia. Kiedy pewnego dnia otrzymuje zaproszenie do hotelu, wszystkie cztery są zaskoczone. Nic w tym dziwnego. Przecież Maja pomagając mężczyźnie w wypadku nie robi tego dla jakiejkolwiek nagrody. A tu nagle...
Te krótkie wakacje mają szansę odprężyć młodą mamę, o uszczęśliwieniu córek nie ma co mówić. To oczywiste. Gdy decydują się przyjąć zaproszenie, jeszcze nie wiedzą co to ze sobą przyniesie.

„Topniejące serce” jest jedną z najpiękniejszych książek, jakie kiedykolwiek miałam możliwość przeczytać. Bardzo polubiłam Maję za jej mądrość i oddanie dzieciom. Bardzo polubiłam też dziewczynki, które wymykają się schematom, które dziś obserwujemy u dzieci. Po powrocie ze szkoły plecak w kąt a nos zagłębiają w telefony, tablety, komputery. Tutaj jest zupełnie inaczej. Rysowanie, malowanie, wyklejanie... to ich świat. Przyznajmy, nie dzisiejsze, prawda?
Poza tym Pani Joanna Tekieli porusza temat rasizmu (oj ci rodzice!), tęsknoty, straty.
Doceniam, że tutaj wszystko ma swój czas, którego pisarka na siłę nie pogania.
Chętnie też chłonęłam wzmianki o Krakowie. Szczególnie przemówiła do mnie wiktoriańska karuzela na któryś targach, o ile dobrze kojarzę. Muszę poszperać dokładniej.
Na prawdę gorąco polecam. Niezwykle pięknie napisana książka.

Niniejszy tytuł już chyba zawsze będę pamiętać jako ten, który pierwszy przeczytałam w wersji elektronicznej. Na czytniku. Zajęło mi to trochę czasu, ponieważ oczywiście oprócz niego realizowałam lekturę książek papierowych, mogę z czystym sercem powiedzieć, że nie polecam aż tak rozwlekać tej, i innych, książek.
Pani Joanna Tekieli przestawia historię samodzielnej mamy o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka. Dziękuję za udostępnienie egzemplarza.


Przed Państwem pierwszy tom wyśmienitej serii o tytule „Intrygi i namiętności”. Nie spodziewałam się, że aż tak przypadnie mi do gustu. Mam ogromną nadzieję, że Państwo również podzielicie mój entuzjazm.

Poznajcie rodzinę Długopolskich i Złotkiewicz. Czy uda się je połączyć?

Młody hrabia Henryk popada w długi, ale zupełnie się tym nie przejmuje. Zupełnie inaczej na jego bardzo swobodny sposób bycia patrzą rodzice mężczyzny. Z kolei pan Złotkiewicz, bankier, bardzo chciałby wydać za mąż swoją córkę. Do jego głowy przychodzi genialny pomysł. Spłaci hazardzistę Długopolskiego jeśli ten poślubi Emilię.

Czy taki układ znajdzie aprobatę też po stronie hrabiego?

Jak wobec propozycji zachowa się dziewczyna?


O tytułowym mezaliansie czytelnik dowiaduje się już na początku powieści. Jednak nie sprawia to, że dalsza lektura jest przez to mniej interesująca. Pani Elżbieta Pytlarz ma tak niesamowicie lekkie pióro, że nie sposób z zapałem nie śledzić kolejnych słów. Swoich bohaterów nie traktuje płytko lecz poświęca im sporo czasu i przedstawia ich zdecydowanie głębiej. Mamy więc okazję wejść niejako w ich głowy.

Fabuła książki rozgrywa się w XIX wieku w Warszawie i ma zabarwienie nie tylko obyczajowe, ale także społeczne.

Autorka zapowiada, że przedstawi czytelnikom dzieje rodzin na przestrzeni stu lat! Nie mogło być więc lepiej. Zacieram ręce i biorę kolejny tom.

Polecam.

Bardzo.

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka. Dziękuję za udostępnienie egzemplarza.


Przed Państwem pierwszy tom wyśmienitej serii o tytule „Intrygi i namiętności”. Nie spodziewałam się, że aż tak przypadnie mi do gustu. Mam ogromną nadzieję, że Państwo również podzielicie mój entuzjazm.

Poznajcie rodzinę Długopolskich i Złotkiewicz. Czy uda się je...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak z odwagą mówić światu o Ewangelii.

Tą książką Wydawnictwo Espe otworzyło nowy, świetny cykl, który zatytułowano „TikTokerzy w sutannie”. Są to wywiady z księżmi nie bojącymi się wyjść z Panem Jezusem poza kościół, spotkania na lekcjach religii czy w salkach przy parafiach. Ci duszpasterze doskonale zdają sobie sprawę, że aby złowić młodzież dla Boga, muszą do nich wyjść. Do ich środowisk. Dziś najłatwiej nastolatki spotkać w sieci.


Ksiądz Jarosiewicz w „Bożej sieci wi-fi” wyczerpująco opowiada o sobie, od czasów dzieciństwa po dziś dzień i właśnie swoją internetową działalność. Jest duszpasterzem młodzieży z diecezji drohiczyńskiej, autorem książek i rekolekcjonistą, którego posłuchać można nie tylko w Polsce, ale też poza jej granicami. W niniejszym tytule dzieli się różnymi historiami, których wysłuchał, albo nawet dane mu było w nich uczestniczyć, które, tak myślę, mają na celu pokazać, że Pan Bóg nie zakończył uzdrawiania wraz z wstąpieniem do nieba. Potrzebuje tylko rąk i nóg, żeby działać. Bo On chce działać. I działa. Tylko my często tego nie dostrzegamy.

Bardzo to utkwiło w mojej pamięci. Gdzieś te słowa już słyszałam bądź czytałam. Dobrze było to sobie przypomnieć. Z książki bije również szczerość. Ksiądz Jarosiewicz nie obawia się wyznać swoich słabości. Przez wspomnienia o swoim uzależnieniu przestrzega innych. Zwłaszcza młodzież. Nie jest to sucha mowa, „tego nie rób”, „tego unikaj”. Tu jest konkret. „Doświadczyłem tego, wiem co to jest. Nie warto. Na prawdę”. Przyznajcie, że to drugie prędzej przemówi do człowieka.

„Boża sieć wi-fi” jest wzbogacona licznymi fotografiami księdza jak i kodami QR, pod którymi kryją się odpowiedzi na nurtujące młodzież pytania. A może nie tylko młodzież?

Jak z odwagą mówić światu o Ewangelii.

Tą książką Wydawnictwo Espe otworzyło nowy, świetny cykl, który zatytułowano „TikTokerzy w sutannie”. Są to wywiady z księżmi nie bojącymi się wyjść z Panem Jezusem poza kościół, spotkania na lekcjach religii czy w salkach przy parafiach. Ci duszpasterze doskonale zdają sobie sprawę, że aby złowić młodzież dla Boga, muszą do nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z przyjemnością zachęcam do lektury tej książki. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Wioletty Sawickiej. W niedalekich planach czytelniczych mam również jej pięciotomową serię o tytule „Wiek miłości, wiek nienawiści”. Koleżanka twierdzi, że są to książki na wysokim poziomie. Przyznajcie, że obok takiej opinii nie sposób przejść obojętnie. Powracając jednak do „Klątwy Langerów”. Fabuła osadzona na Warmii. W tym zakątku Polski, który tak bardzo chcę odwiedzić. Wzmianki o Gietrzwałdzie także wzbudziły mój entuzjazm. Dzięki tej lekturze zaczerpnęłam trochę tamtejszego powietrza.


Rok 1919. Listopad.

Miłka i Jan witają na świecie córeczkę Elżbietę. Matka dziewczynki jednak szybko zaczyna wołać na nią Lizka. Tego samego dnia do domu Langerów trafia Franz, zostaje on uratowany przez Jana oraz znachorkę Augustę. Kobieta ma wizję, że chłopca i nowo narodzoną istotkę los połączy w wyjątkowy sposób. Czy rzeczywiście? Obok życia rodzinnego miejsce mają również pogłoski o zbliżającej się wojennej zawierusze. Tematem, który mocno zajmuje myśli jest plebiscyt – należy wyrazić chęć należenia do Prus czy do odrodzonej Polski. Niektórzy nie muszą długo się zastanawiać.


Wartościowa lektura.

Na uwagę zasługuje miłość Dobromiły i Jana. Są to mądrzy ludzie, którzy potrafią pięknie ze sobą żyć mimo, a może właśnie dlatego, że niepewność jutra jest bardzo dotkliwa. Oni wiedzą, że na nic przywiązania do planów i marzeń. Zawsze mnie to mocno urzeka. Ludzie, którym przychodzi wtedy żyć, robią to jakoś lepiej, głębiej niż my, którym przecież niczego nie brakuje. Prawdę powiedział kiedyś ksiądz Pawlukiewicz.... z braku rodzi się lepsze. Doskonale to widać między innymi na podstawie tej powieści.

Z przyjemnością zachęcam do lektury tej książki. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Wioletty Sawickiej. W niedalekich planach czytelniczych mam również jej pięciotomową serię o tytule „Wiek miłości, wiek nienawiści”. Koleżanka twierdzi, że są to książki na wysokim poziomie. Przyznajcie, że obok takiej opinii nie sposób przejść obojętnie. Powracając jednak do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Znak. Bardzo dziękuję za egzemplarz elektroniczny książki, która swoją oficjalną premierę miała w ubiegłą środę. Proszę wybaczyć obsuwę.


Początek roku a tutaj już dobra książka! Mam szczęście. Państwo również mogą je mieć, jeżeli sięgniecie po ten tytuł. Czytając miałam w głowie wiele myśli, ale dwie były przewodnie. Ale to już było, jednak nie ważne ponieważ jest to bardzo dobre. To znaczy oczywiście coś podobnego było. Zupełnie mi to jednak nie przeszkadzało z tego pewnie względu, że Pani Gosia ma niebywałą lekkość pióra, przez co ja chwilami wręcz unosiłam się na fali jej słów, mimo iż książka jak widzimy po tytule, do łatwych nie należy.


Główna bohaterka powieści to Wanda. Kiedy na jej drodze staje mężczyzna o imieniu Finn, a może Stefan? Zakochanie przychodzi bardzo szybko. Tylko właśnie. Dziewczyna wpada w konsternację kiedy orientuje się, że ich jest chyba... dwóch? Z jednej strony, tej zewnętrznej, bardzo podobnych, ale z drugiej, ważniejszej, wewnętrznej drastycznie różnych! Na prawdę drastycznie. Kobiecie jest bardzo niewygodnie z myślą, że mężczyzna, który w tak przerażający sposób zapisał się na kartach jej rodzinnego dziennika, działa na nią w wyjątkowy sposób... jak to pogodzić? Czy jest to możliwe? To oczywiście nie wszystko. Powstańcza Warszawa staje na drodze normalności... czy jak wszystko w końcu ucichnie, serce będzie jeszcze miało do kogo powrócić?

Autorka moim zdaniem wykonała piękną pracę. Nie przytłoczyła wojną czytelników. Nie wiem jak dla Państwa, ale dla mnie „Kochając wroga...” jest historią obyczajową z historią, nie na odwrót. Być może się nie zgodzicie, jednak ja tak właśnie ją odebrałam. Warto przeczytać i zachwycić się nowym piórem na literackiej scenie.

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Znak. Bardzo dziękuję za egzemplarz elektroniczny książki, która swoją oficjalną premierę miała w ubiegłą środę. Proszę wybaczyć obsuwę.


Początek roku a tutaj już dobra książka! Mam szczęście. Państwo również mogą je mieć, jeżeli sięgniecie po ten tytuł. Czytając miałam w głowie wiele myśli, ale dwie były przewodnie. Ale to już...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pocałuj mnie pod jemiołą Renata Kosin, Dorota Milli, Krystyna Mirek, Agnieszka Olejnik, Alek Rogoziński, Joanna Tekieli, Karolina Wilczyńska
Ocena 7,4
Pocałuj mnie p... Renata Kosin, Dorot...

Na półkach:

Święta, święta i po nich... jak zwykle minęły szybko, ale okres Bożonarodzeniowy jeszcze potrwa do lutego. W tym czasie, a może i jeszcze później, planuję czytać powieści osadzone w zimowej scenerii, z Mikołajem czającym się za rogiem, Wigilią, Pasterką, kolędami. A Państwo jeszcze je czytacie?

„Pocałuj mnie pod jemiołą” jest bardzo udanym zbiorem historii. Wiadomo, niektóre podobały mi się bardziej, inne mniej, ale uważam, że każda była JAKAŚ i rzeczywiście z przesłaniem. Mamy tutaj nawiązanie do niezwykle udanej serii, mojej ukochanej zresztą, „Siostry Jutrzenki” autorstwa Pani Renaty Kosin. Uwierzcie, jak je przeczytałam autentycznie na sercu zrobiło mi się cieplej! Opowieść spisaną przez Pana Rogozińskiego pochłonęłam z otwartymi ustami. Na prawdę WOW.

Książka miała swoją premierę pod koniec roku 2022, jednak przez różne zdrowotne zawieruchy, mimo chęci, nie przeczytałam jej wtedy tylko właśnie teraz.

Czy zdecydowalibyście się spędzić Boże Narodzenie zupełnie inaczej niż dotychczas? W innym miejscu? Z obcymi ludźmi? Dla niektórych taki scenariusz jest nie do pomyślenia. Dla drugich – spełnienie marzeń.

Siedem opowiadań. Różne osobowości. Jeden pensjonat. Jemioła. Miłość. Życiowe rozterki. Czy jesteście gotowi na sporą dawkę śnieżno – świątecznych emocji? Przypomnijmy sobie jeszcze kogo spotkamy w niniejszej antologii.

Alek Rogoziński, Renata Kosin, Dorota Milli, Karolina Wilczyńska, Agnieszka Olejnik, Krystyna Mirek i Joanna Tekieli.

To jak, kto jeszcze sięga po zaproszenie do pensjonatu Schronisko pod Jemiołą?

Święta, święta i po nich... jak zwykle minęły szybko, ale okres Bożonarodzeniowy jeszcze potrwa do lutego. W tym czasie, a może i jeszcze później, planuję czytać powieści osadzone w zimowej scenerii, z Mikołajem czającym się za rogiem, Wigilią, Pasterką, kolędami. A Państwo jeszcze je czytacie?

„Pocałuj mnie pod jemiołą” jest bardzo udanym zbiorem historii. Wiadomo,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka. Bardzo dziękuję za egzemplarz.


„Jesień na Węgierskiej” jest tomem pierwszym cyklu rodu Deynarowiczów więc jeśli, tak jak ja, macie hopla na punkcie czytania od początku do końca książkowych sag, trafiliście idealnie.

Czasy napoleońskie, przełom XVIII i XIX.

Agata zostaje sama na gospodarstwie. Jej mąż umiera i ona musi zatroszczyć się o dobro rodziny. Chciałaby prowadzić też jego interesy, jednak mało kto popiera jej decyzję. Jest to w złym guście, żeby kobieta zajmowała się takimi sprawami. Mąż Marianny opuszcza ją w związku z wojną. Losy Agaty i Marianny spotykają się, czy złączą siły mimo wzajemnej niechęci?

Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że wszystkim żyje się łatwiej we dwoje. Łatwiej udźwignąć problemy. Jest ktoś, z kim można dzielić radość. Czy bohaterki, szwagierki też dojdą do takiego wniosku?


Nie mogłam wkręcić się w styl pani Magdaleny Niedźwiedzkiej. Wydawał mi się bardzo suchy, pozbawiony emocji. Jednak im dalej, tym lepiej. Przestał mi przeszkadzać też czas teraźniejszy stosowany w książce. Chodzi o na przykład „mówi, idzie” a nie „powiedział, poszedł”. Jestem przyzwyczajona do tego drugiego i taki odskok był dla mnie zdziwieniem i potrzebowałam chwili, aby przywyknąć. Z niecierpliwością patrzę na drugą część sagi. Myślę, że będzie równie dobry a może i lepszy!

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka. Bardzo dziękuję za egzemplarz.


„Jesień na Węgierskiej” jest tomem pierwszym cyklu rodu Deynarowiczów więc jeśli, tak jak ja, macie hopla na punkcie czytania od początku do końca książkowych sag, trafiliście idealnie.

Czasy napoleońskie, przełom XVIII i XIX.

Agata zostaje sama na gospodarstwie. Jej mąż umiera...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Znak. Serdecznie dziękuję za egzemplarz.


Sonia jest z zawodu dziennikarką i w celu zebrania materiałów na kolejny tekst do gazety, pojawia się w Bukowej Górze. Dziewczyna chciałaby podczas pobytu tam również nabrać sił. Trafia do kawiarni Złote Serce, gdzie poznaje właścicieli oraz emocjonującą legendę. Nie tylko ona słucha jej z wypiekami na twarzy. Ja także nie mogłam się doczekać kontynuacji. Bo wiecie, oprócz czasów przeszłych są jeszcze teraźniejsze. Ciekawe! Ponieważ Złote Serce to królestwo czekolady i nie istotne, że nie mogłam ich skosztować. Samo czytanie sprawia ogrom przyjemności. Ale co tu kryć, z niecierpliwością wypatrywałam końca tych rozdziałów, by zagłębiać się w historię Sabiny i Marcina.

Wątpliwe w takim położeniu jest, że Sonia tam odetchnie. Kiedy dochodzi jeszcze kwestia z jej własnej przeszłości i Bartosz... naprawdę mało pozostaje miejsca na beztroskie leniuchowanie.


Niesamowita jest ta książka! Zajmująca historia! Bardzo wciągająca i przyjemna. Pełna spokoju, zapachów i smaku czekolady. Nie można powiedzieć, że jest przesłodzona. Jeżeli szukacie czegoś nie na siłę i od A do Z bajkowego to to jest zdecydowanie doskonały wybór.

„Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz”.

Coś w tym jest.

Myślę, że Sonia też się zgodzi bo dobrze wie, że za zakrętem czeka zazwyczaj coś, czego się nie spodziewamy. Myślę, że wszyscy możemy przytaknąć tym słowom!

Pani Dorota Gąsiorowska po raz kolejny zabiera nas w podróż. Piękną! Niezapomnianą!

Dajmy się oczarować, bo dlaczego nie?

Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Znak. Serdecznie dziękuję za egzemplarz.


Sonia jest z zawodu dziennikarką i w celu zebrania materiałów na kolejny tekst do gazety, pojawia się w Bukowej Górze. Dziewczyna chciałaby podczas pobytu tam również nabrać sił. Trafia do kawiarni Złote Serce, gdzie poznaje właścicieli oraz emocjonującą legendę. Nie tylko ona słucha jej...

więcej Pokaż mimo to