-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
Czarna Kompania była dla mnie zaległością z lat nastoletnich, którą chciałem nadrobić i niestety, odbiłem się od niej niczym Glen Cook od umiejętności pisarskich. Przynajmniej zaprezentowanych w tym tomie. Fantasy nie jest mi obcym gatunkiem i sięgam po jego różnorakich przedstawicieli dość regularnie. Jednak ta pozycja pokonała mnie swoją nijakością. Dla mnie nie ma tu nic wartego uwagi. Świat przedstawiony pustawy, postaci płaskie z jedną cechą charakteru stworzoną chyba tylko po to, żeby jakoś ich odróżniać, bo niestety ksywki średnio pomagają (a czasami wręcz przeszkadzają). Dialogi proste i nieangażujące. Wydarzenia toczą się, bo się toczą. Ciężko wyłapać przyczyny, nie czuć za bardzo ich poważniejszych konsekwencji. Jacyś mistrzowie intryg gdzieś są, ale praktycznie nic o nich nie wiadomo. Czarna Kompania jeździ po świecie za pieniądzem i walczy w imieniu tego kto zapłaci. Czymś tam się szczyci, ale generalnie świadomość tego umyka w chaosie nieistotnych wydarzeń przeplatanych rzekomo tymi istotnymi, których opisy emocjonalnym tonem tylko minimalnie różnią się od tych pierwszych. Bo czy walczą czy grają w karty nie za bardzo wiadomo o co chodzi. A potem znów grają, przekomarzają się, grają, walczą, grają, znów grają i znów droczą. Cook próbuje tworzyć tajemnice, ale gdy odsłonięcie ich niczego ciekawego ci nie mówi, to zainteresowanie kolejnymi powoli maleje do zera. Żeby nie być gołosłownym - w pewnym momencie kilku bohaterów zbiera przypadkowe przedmioty, żeby coś z nich zrobić. Nie wiadomo co, ale to coś ma pomóc w złapaniu kogoś. Ujawnienie misternej konstrukcji mówi tylko, że to magiczna pułapka która działa bo działa. No tak. Nie wpadł bym, że pułapki są przydatne do łapania. Po co to nadbudowywanie tajemnicy okraszonej uśmiechami bohaterów powtarzającymi przez 10 stron w odpowiedzi na pytania ciekawskich "zobaczysz" - nie wiem. Chyba po to, żeby jakoś zapełnić te 300 stron wyrazami. Ciężko mi nawet uznać tą książkę za dziurawego fabularnie ale przyjemnego w odbiorze popcorniaczka. W połowie książki wysiadłem z tej niezbyt namiętnej karuzeli wydarzeń i postaci. Może i rozwiązanie daje nieco satysfakcji, ale pierwsze 150 stron skutecznie mnie do jej osiągnięcia zniechęciło.
Czarna Kompania była dla mnie zaległością z lat nastoletnich, którą chciałem nadrobić i niestety, odbiłem się od niej niczym Glen Cook od umiejętności pisarskich. Przynajmniej zaprezentowanych w tym tomie. Fantasy nie jest mi obcym gatunkiem i sięgam po jego różnorakich przedstawicieli dość regularnie. Jednak ta pozycja pokonała mnie swoją nijakością. Dla mnie nie ma tu nic...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOkropnie słaba jak na zakończenie serii. To rodzaj książki którą chcesz jak najszybciej skończyć nie dlatego, że tak cię zainteresowała, tylko dlatego, że z każdą stroną masz już dość historii i chcesz tylko poznać zakończenie. W poprzednich częściach istniał core uczniów, którzy byli mocniej zazębieni w historii dzięki czemu można było poznać ich nieco lepiej. Tutaj tego zabrakło, przez co świat postaci wydawał się dość suchy, co przy krzykliwej, wręcz przerysowanej różnorodności budzi nieprzyjemny dysonans. Naiwność bohaterów przebiła tu poprzednie części. Dzieją się cuda, a ludzie reagują na nie z apatią leniwca patrzącego na zbliżającą się kometę. Historia też nie ujmuje - jest pełna luk przeplatanych przesadnym dramatyzm rytuałów a zakończona krwawym pastiszem rodem z horrorów klasy Z. Relacja elokwentnego i oczytanego nauczyciela z nieogarniętą i plastikową sąsiadką też wydaje się być pretensjonalna w swej konstrukcji. Jej (sąsiadki) reakcja na to co zrobił Jim jest tak nieprawdopodobna, że wygląda jak kopiuj-wklej z jakiegoś incelskiego fanfika. Jak dla mnie najsłabsza część serii i ogólnie słaba książka Mastertona.
Okropnie słaba jak na zakończenie serii. To rodzaj książki którą chcesz jak najszybciej skończyć nie dlatego, że tak cię zainteresowała, tylko dlatego, że z każdą stroną masz już dość historii i chcesz tylko poznać zakończenie. W poprzednich częściach istniał core uczniów, którzy byli mocniej zazębieni w historii dzięki czemu można było poznać ich nieco lepiej. Tutaj tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMasterton w końcu zrobił coś z Rookiem. Ten tom nie jest całkowicie przewidywalny, Jim nie spotyka nikogo nawiedzonego kto wytłumaczy mu co się dzieje i jak z tym czymś walczyć, a pomysł na fabułę jest zaczerpnięty z niepopularnej i nieprzewałkowanej przez połowę pisarzy grozy mitologii. Pomieszanie temporalne, mimo że nie jest chwytem rzadkim sprawia, że fabuła wciąga. To nadal czytadło do poduszki, ale w końcu to guilty pleasure które daje przyjemność. Minus - Masterton wszędzie umieszcza masę pełnoustych, sprężystopiersistych, wielkookich, młodziutkich dziewczyn w obcisłych i za krótkich strojach, tak jakby facet hetero nie był w stanie cieszyć się lekką opowieścią bez takich postaci :)
Masterton w końcu zrobił coś z Rookiem. Ten tom nie jest całkowicie przewidywalny, Jim nie spotyka nikogo nawiedzonego kto wytłumaczy mu co się dzieje i jak z tym czymś walczyć, a pomysł na fabułę jest zaczerpnięty z niepopularnej i nieprzewałkowanej przez połowę pisarzy grozy mitologii. Pomieszanie temporalne, mimo że nie jest chwytem rzadkim sprawia, że fabuła wciąga. To...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Powoli zbliżam się do końca serii o Rooku. Jednego jestem pewien - nikt, kto choć trochę śledzi informacje w świecie wykreowanym przez Mastertona, nie powinien chcieć chodzić do klasy Rooka ;) Każdy tom to groteskowa śmierć przynajmniej 4 jego uczniów i jednego znajomego.
Każdy kolejny tom to lepsze dialogi, ciekawsze relacje pomiędzy bohaterami, ale nadal średnia fabuła. I tu diabeł tkwi w szczegółach, bo pomysł na nią z reguły jest ciekawy, ale wykonanie nieco szwankuje. A to niekonsekwencją narzuconej mechaniki, a to deus ex machiną, czy w innym miejscu pomijaniem oczywistych konsekwencji zaaranżowanych sytuacji. Bo nie wiem jak nazwać sytuację w której bohaterowie mają ze sobą sekator do cięcia blach, ale 5 minut później nie wiedzą jak wydostać się przez okno obite metalową siatką, więc męczą się z wykręcaniem śrub trzymających tę siatkę. Rook ma też niesamowity dar spotykania ludzi którzy akurat wiedzą coś, co pomoże mu rozwiązać nadprzyrodzony problem. I najczęściej to są nowi sąsiedzi, uczniowie z jego klasy, tudzież jakiś członek rodziny ww.
Zakończenie tego tomu było miałkie i mało satysfakcjonujące.
Powoli zbliżam się do końca serii o Rooku. Jednego jestem pewien - nikt, kto choć trochę śledzi informacje w świecie wykreowanym przez Mastertona, nie powinien chcieć chodzić do klasy Rooka ;) Każdy tom to groteskowa śmierć przynajmniej 4 jego uczniów i jednego znajomego.
Każdy kolejny tom to lepsze dialogi, ciekawsze relacje pomiędzy bohaterami, ale nadal średnia fabuła....
Syrena to słabsza część serii Rook. Nie rozumiem, czemu Masterton nie ukrył kilku informacji aby zakończenie było bardziej zaskakujące. Gdzieś od połowy książki, dość łatwo można domyśleć się, w jaki sposób zostanie rozwiązany problem Syreny. + Graham nadal nie umie w pisanie o miłości. I to jest dziwnie, bo gdy poprzez postać Rooka nakłania uczniów do okazywania emocji w wierszach, to wychodzi mu to zgrabnie. Gdy przychodzi do opisu relacji Rooka z kobietami, to realizmu jest tyle co Tibbles Dwa napłakała. I zakończenie. Dosłownie każdy kto czyta książkę powie "No tak, oczywiste". Główny bohater mówi "Ale co się dzieje? Nie rozumiem."
Poza tym czyta się szybko, a historia, tym razem z zacięciem z detektywistycznym, nie męczy jak większość Mastertona którą dotychczas poznałem. Miło się wraca do znanych bohaterów. Podejrzewam, że czytając książkę wyrwaną z kontekstu serii, można ją ocenić niżej.
Syrena to słabsza część serii Rook. Nie rozumiem, czemu Masterton nie ukrył kilku informacji aby zakończenie było bardziej zaskakujące. Gdzieś od połowy książki, dość łatwo można domyśleć się, w jaki sposób zostanie rozwiązany problem Syreny. + Graham nadal nie umie w pisanie o miłości. I to jest dziwnie, bo gdy poprzez postać Rooka nakłania uczniów do okazywania emocji w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJak na razie to najlepsza część cyklu Rook. To nadal Masterton, więc głupotek i niekonsekwencji tu sporo, ale udało mu się tym razem stworzyć bardziej tajemniczy klimat. Klimat nie oparty na przemielonych przez wszystkich i wszędzie kliszach.
Jak na razie to najlepsza część cyklu Rook. To nadal Masterton, więc głupotek i niekonsekwencji tu sporo, ale udało mu się tym razem stworzyć bardziej tajemniczy klimat. Klimat nie oparty na przemielonych przez wszystkich i wszędzie kliszach.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toFantastyczna książka przygodowa dla młodszej młodzieży. Trochę żałuję, że nie czytałem jej za młodu. Poprawność historyczna powala. Zbigniew Nienacki fantastycznie połączył intrygę detektywistyczno przygodową z faktami historycznymi na temat zakonów Templariuszy, Krzyżaków oraz ciekawostkami archeologicznymi o Jaćwingach zamieszkujących niegdyś m.inn. tereny obecnych Mazur. Mimo że książka ma już swoje lata, zestarzała się całkiem nieźle.
Fantastyczna książka przygodowa dla młodszej młodzieży. Trochę żałuję, że nie czytałem jej za młodu. Poprawność historyczna powala. Zbigniew Nienacki fantastycznie połączył intrygę detektywistyczno przygodową z faktami historycznymi na temat zakonów Templariuszy, Krzyżaków oraz ciekawostkami archeologicznymi o Jaćwingach zamieszkujących niegdyś m.inn. tereny obecnych Mazur....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo, z jaką pieczołowitością Clarke potraktował kosmonautykę i fizykę podróży kosmicznej w latach, gdy dziedziny te były rozwinięte na odległość bliskich orbit ziemii, zasługuje na największe uznanie. Do tego bardzo ciekawe ujęcie problemu pierwszego kontaktu. Szalenie pomysłowe. Obowiązkowa pozycja dla miłośników hard scfi z zacięciem filozoficznym. Nie czułem, że czytam powieść sprzed ponad pół wieku.
To, z jaką pieczołowitością Clarke potraktował kosmonautykę i fizykę podróży kosmicznej w latach, gdy dziedziny te były rozwinięte na odległość bliskich orbit ziemii, zasługuje na największe uznanie. Do tego bardzo ciekawe ujęcie problemu pierwszego kontaktu. Szalenie pomysłowe. Obowiązkowa pozycja dla miłośników hard scfi z zacięciem filozoficznym. Nie czułem, że czytam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCiekawsze niż tom pierwszy serii Rook. W sumie nawet ciekawsze niż Manitou. Wydaje mi się, że legendy i kultura Indian zostały tu potraktowane nieco powazniej. Bez wielkiej głębi, ale wystarczająco jak na szybki horror. Widać u autora spore zainteresowanie tą kulturą jako narzędziem storytellingowym w opowieściach grozy. Jednak nadal to tylko Masterton. Nawet lubisz postacie, ale tak szybko odchodzą, że większej głębi nie uświadczysz ;)
Ciekawsze niż tom pierwszy serii Rook. W sumie nawet ciekawsze niż Manitou. Wydaje mi się, że legendy i kultura Indian zostały tu potraktowane nieco powazniej. Bez wielkiej głębi, ale wystarczająco jak na szybki horror. Widać u autora spore zainteresowanie tą kulturą jako narzędziem storytellingowym w opowieściach grozy. Jednak nadal to tylko Masterton. Nawet lubisz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzeciętniak nawet jak na Mastertona który swoją twórczością nie stawia poprzeczki wysoko. Skomplikowaniem książka mogła by wypełnić jeden odcinek jakiegoś starego serialu grozy. Przy skromnej objętości tekstu ilość powtórzeń i wałkowania tej samej informacji trochę męczy, tak jakby autorowi brakowało pomysłu na zapełnienie stron. Masterton nie do końca potrafi także oddać grozę w sytuacji w której wydarzyło się coś przerażającego. Wychodzi mu bardziej groteska. Pojawia się też nieznośna Deus ex machina. "Jesteśmy bez wyjścia? Spróbujmy więc tego co wcześniej nie działało, ale teraz pomyślmy że zadziała. O! Zadziałało!" No i końcówka pokazuje jak Masterton często traktuje relacje damsko męskie w swoich książkach - niedojrzale. Dobre dla kogoś kto aktualnie nie ma sił na czytanie skomplikowanych rzeczy, a lubi klimaty grozy. Na plus uznałbym setting. Nie co dzień spotyka się dzieci z problemami wychowawczymi uczące się w klasie specjalnej i nauczyciela który ma misję ich prowadzenia jako głównych bohaterów.
Przeciętniak nawet jak na Mastertona który swoją twórczością nie stawia poprzeczki wysoko. Skomplikowaniem książka mogła by wypełnić jeden odcinek jakiegoś starego serialu grozy. Przy skromnej objętości tekstu ilość powtórzeń i wałkowania tej samej informacji trochę męczy, tak jakby autorowi brakowało pomysłu na zapełnienie stron. Masterton nie do końca potrafi także oddać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOsobom poszukującym wrażeń i dreszczy niepokoju w świecie nadnaturalnych zjawisk ta książka nie przypadnie do gustu. Czytelnicy którzy wolą Kinga, który rozpracowuje bohaterów, nadaje im powoli kształt, budując konstrukcje z wydarzeń nadających barwy motywacjom będą ukontentowani. Powieść nie jest wybitna, ale jest solidna. Momentów grozy jest tu kilka. Opowieści wokół nich i o uczestniczących w nich bohaterów jest tu od groma. King nieśpiesznym prowadzeniem historii która rozciąga się na lata, nadaje jej realizmu, który bardziej zbliża czytelnika do bohaterów niż do wydarzeń rodem z Archiwum X.
Osobom poszukującym wrażeń i dreszczy niepokoju w świecie nadnaturalnych zjawisk ta książka nie przypadnie do gustu. Czytelnicy którzy wolą Kinga, który rozpracowuje bohaterów, nadaje im powoli kształt, budując konstrukcje z wydarzeń nadających barwy motywacjom będą ukontentowani. Powieść nie jest wybitna, ale jest solidna. Momentów grozy jest tu kilka. Opowieści wokół nich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOsobom poszukującym wrażeń i dreszczy niepokoju w świecie nadnaturalnych zjawisk ta książka nie przypadnie do gustu. Czytelnicy którzy wolą Kinga, który rozpracowuje bohaterów, nadaje im powoli kształt, budując konstrukcje z wydarzeń nadających barwy motywacjom będą ukontentowani. Powieść nie jest wybitna, ale jest solidna. Momentów grozy jest tu kilka. Opowieści wokół nich i o uczestniczących w nich bohaterów jest tu od groma. King nieśpiesznym prowadzeniem historii która rozciąga się na lata, nadaje jej realizmu, który bardziej zbliża czytelnika do bohaterów niż do wydarzeń rodem z Archiwum X. Jedynie przyczepię się do tłumaczenia tytułu, bo pod takim czytałem tą książkę. Lepiej oddającym sens książki i pasującym z resztą do tłumaczenia jest ten z nowego wydania - "Martwa strefa".
Osobom poszukującym wrażeń i dreszczy niepokoju w świecie nadnaturalnych zjawisk ta książka nie przypadnie do gustu. Czytelnicy którzy wolą Kinga, który rozpracowuje bohaterów, nadaje im powoli kształt, budując konstrukcje z wydarzeń nadających barwy motywacjom będą ukontentowani. Powieść nie jest wybitna, ale jest solidna. Momentów grozy jest tu kilka. Opowieści wokół nich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNiesamowite. Masterton potrafi, jeśli się postara. Nadal nie jest to szczyt literatury grozy, ale przynajmniej już nie świeci bolesną sztampą typowych Amerykanów, którzy żyją tylko w głowach czytelników prasy brukowej i tabloidów, a groza jest bardziej przemyślana niż kolejny nawiedzony przedmiot i inne cmentarzyska Indian. Nie znam innych książek z serii o Rooku, ale ich znajomość nie wydaje się być konieczna. Czytelnicy pierwszych tomów zapewne wyciągną dodatkowe smaczki. Win-win Grahama. Trochę przewracałem oczami gdy po raz 30 czytałem o "kocie niegdyś noszącym imię Tibbles". Nie wiem czemu autor uznał, że powtarzanie tej frazy niezliczoną ilość razy jest ciekawe/przebiegłe/klimatotwórcze. Trochę tandetny zabieg wpisujący się w sumie w poziom pisarski autora, ale przez to gwarantujący mu spory zasięg czytelniczy.
Niesamowite. Masterton potrafi, jeśli się postara. Nadal nie jest to szczyt literatury grozy, ale przynajmniej już nie świeci bolesną sztampą typowych Amerykanów, którzy żyją tylko w głowach czytelników prasy brukowej i tabloidów, a groza jest bardziej przemyślana niż kolejny nawiedzony przedmiot i inne cmentarzyska Indian. Nie znam innych książek z serii o Rooku, ale ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Szkoda, że to tylko opowiadanie. Rozwinięte w stosunku do ostatecznej wersji opublikowanej przed laty, bo bazujące na odnalezionym, oryginalnym rękopisie Campbella. Mamy zatem do czynienia z materiałem sprzed cięć i poprawek które zrodziły wersję "Who goes there?" opowieści. Szkoda, ponieważ opowieść zapowiadała się na bardzo ciekawy thriller psychologiczny. Jeśli obcy to alegorią niemożliwego do przeanalizowania zagrożenia, a wydarzenia pokazują co dzieje się z zamkniętymi z takim zagrożeniem ludźmi, to w opowiadaniu oba te wątki są rozwinięte na co najwyżej poprawnym poziomie. Mimo wszystko czyta się całkiem dobrze. Jest tu trochę problemów z dialogami, czy reakcjami bohaterów, ale osobiście zrzucam to na karby bycia pisarzem opowiadań grozy w 1937 roku.
Brawa dla wydawnictwa Vesper za bogate wydanie "Frozen Hell". Mamy tu przedmowę do wydania, wprowadzenie Roberta Silverberga - twórcy jednej z pełniejszych biografii Campbella, posłowie na temat adaptacji filmowych oraz fragment kontynuacji która chyba nie została jeszcze opublikowana.
Szkoda, że to tylko opowiadanie. Rozwinięte w stosunku do ostatecznej wersji opublikowanej przed laty, bo bazujące na odnalezionym, oryginalnym rękopisie Campbella. Mamy zatem do czynienia z materiałem sprzed cięć i poprawek które zrodziły wersję "Who goes there?" opowieści. Szkoda, ponieważ opowieść zapowiadała się na bardzo ciekawy thriller psychologiczny. Jeśli obcy to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOczko wyżej, niż przyznał bym współczesnej książkę. To już leciwa historia z lat '70. Plusem jest nawiązanie do mitologii Indian Ameryki Północnej, zwrócenie uwagi na ludobójstwo przeprowadzone na nich przed laty. Motyw odradzania ciekawy, ale mam taki problem z Mastertonem, że historie zapowiadają się ciekawie, potem robią się groteskowo śmiesznostraszne, a potem jest szybki koniec. W Manitou ostatnie kilka zdań różniły się od klasycznych zakończeń Grahama "żyli długo i szczęśliwie", ale nadal większość opowieści ciągnęła w dół.
Oczko wyżej, niż przyznał bym współczesnej książkę. To już leciwa historia z lat '70. Plusem jest nawiązanie do mitologii Indian Ameryki Północnej, zwrócenie uwagi na ludobójstwo przeprowadzone na nich przed laty. Motyw odradzania ciekawy, ale mam taki problem z Mastertonem, że historie zapowiadają się ciekawie, potem robią się groteskowo śmiesznostraszne, a potem jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTypowy Masterton w nieco słabszym wydaniu. Fabuła nieszczególnie budziła we mnie grozę. O ile niektóre jego pozycje budziły we mnie zainteresowanie tajemnicą, tak tutaj nieszczególnie miała ona jakieś wielkie znaczenie i nie była zaskakująca. Dziedzictwo to bardziej opowiadanie niż książka, bo nie za wiele się tu dzieje. Dość szybko dochodzi do konkluzji, brak tu wielkich zaskoczeń. Ot czytanka na wieczór o nawiedzonym przedmiocie i zmaganiach z nim. Trochę dziwnych zachowań otoczenia, nieco smrodu, zgnilizny i przerażenia, odrobina śmierci, wszystko okraszone religijnym pituitu. Jak dla mnie Masterton nieszczególnie potrafi budować napięcie w finałach swoich książek.
Typowy Masterton w nieco słabszym wydaniu. Fabuła nieszczególnie budziła we mnie grozę. O ile niektóre jego pozycje budziły we mnie zainteresowanie tajemnicą, tak tutaj nieszczególnie miała ona jakieś wielkie znaczenie i nie była zaskakująca. Dziedzictwo to bardziej opowiadanie niż książka, bo nie za wiele się tu dzieje. Dość szybko dochodzi do konkluzji, brak tu wielkich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Amerykański pisarz horrorów wszędzie musi wcisnąć szatana. Nawet do opowieści w której próbuje wykorzystać/oddać hołd (niepotrzebne skreślić) Lovecraftowi. A Masterton musi jeszcze 'coś tam pradawni Indianie'.
To, że Masterton pisze średnie czytadła to wiadomo. Czasami można się przy nich odmóżdżyć i dobrze się bawić. Mimo intrygującego początku, to raczej nie tu. Chyba, że słowo kraboludzie odpali ci nadmiar elektronów w hipokampie. Opowieść przypomina mi nieco stare, czarno-białe horrory w stylu Morderczych ryjówek, więc dla jednych to będzie pulpowa perełeczka, dla innych ziewanko.
Amerykański pisarz horrorów wszędzie musi wcisnąć szatana. Nawet do opowieści w której próbuje wykorzystać/oddać hołd (niepotrzebne skreślić) Lovecraftowi. A Masterton musi jeszcze 'coś tam pradawni Indianie'.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo, że Masterton pisze średnie czytadła to wiadomo. Czasami można się przy nich odmóżdżyć i dobrze się bawić. Mimo intrygującego początku, to raczej nie tu. Chyba,...