-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant6
Biblioteczka
2021-03-22
2020-12-30
2020-10-03
2020-09-10
2020-08-30
2020-04-04
2016-11-10
2017-04-22
2020-05-22
2020-05-23
Tajemnicą nie jest, iż uwielbiam historie z czasów, gdy w pięknej Anglii panowała dynastia Tudorów, a zwłaszcza te dotyczące króla Henryka VIII. Wszystko zaczęło się od tego, że pewnego letniego dnia postanowiłam obejrzeć jakiś film i mój wybór padł na „Kochanice króla” (tak, tak, to ekranizacja właśnie tej książki, o której zaraz Wam opowiem, tylko że wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, że takowa książka istnieje). Przepadłam bez reszty, powalona urokiem dworskiego życia, pięknych sukien i tej opowieści, o której słyszałam tylko co nieco na historii w szkole. Potem przyszło zachłanne pochłanianie (cóż za urocze brzmienie słów) kolejnych odcinków „Dynastii Tudorów” – przystojny Jonathan Rhys Meyers idealnie odgrywający Henryka i Natalie Dormer jakby urodzona do tego, by zagrać Annę. Nadszedł wreszcie czas na książkę, na poznanie tej historii jeszcze głębiej i z nieco innej perspektywy.
XVI wiek. Czas wielkich zmian w Europie. Czas odkrywania na nowo Boga i świata. Czas reformacji.
Królem Anglii jest Henryk VIII Tudor, który po śmierci swego brata, Arthura, poślubił wdowę po nim, Katarzynę Aragońską, infantkę hiszpańską. Umiłowana przez lud królowa nie dała mu jednak do tej pory syna i fakt ten uwiera Henryka niczym cierń.
Młody władca łatwo poddaje się emocjom. Jest porywczy, uparty i żądny dobrej zabawy, a przy tym bardzo zmienny w swych uczuciach. Jeden dobry ruch i można zyskać jego łaskę i przychylność. Jeden nieostrożny krok – i można upaść nisko.
Katarzyna jest już u schyłku swej kobiecej siły. Zdaje sobie sprawę, że może nie dać Henrykowi upragnionego dziedzica, nie traci jednak wiary. Swą siłę pokłada w Bogu, dużo się modli. Jest księżniczką krwi, w jej żyłach płynie błękitna krew i widać to na pierwszy rzut oka. Królowa Anglii jest królową w każdym calu – dumna, wyniosła, pełna majestatu, zaprawiona w dworskich bojach. Potrafi skrzętnie ukrywać swoje prawdziwe emocje, a na zewnątrz pokazywać promienny uśmiech, mimo iż jej serce krwawi. Zgadza się na liczne romanse swego królewskiego męża – ma świadomość, że Henryk skłania się ku młodym i pięknym niewiastom, ale wszystkie po jakimś czasie mu się nudzą i wówczas zawsze wraca do niej, bo to ona, Katarzyna, jest jego małżonką.
Królewski dwór nie stroni od zabawy. Liczne uczty, tańce maskarady, częste polowania i zajmowanie czasu wszelakimi grami są na porządku dziennych. Do powszechnych rozrywek należy także dworski flirt, wzajemne komplementy, tworzenie poezji, muzyka i śpiew.
Maria Boleyn, dzięki której poznajemy wydarzenia na dworze Henryka w latach 1521-1536, należy do Howardów, jednego z najpotężniejszych rodów w Anglii. Będąc młodym dziewczęciem – dzieckiem niemal – została korzystnie wydana za mąż za Wilhelma Careya, przyjaciela króla. W dzieciństwie pobierała nauki na francuskim dworze, później została dwórką królowej Katarzyny, zasługując na miano tej najbliższej sercu monarchini.
Najbliższymi Marii osobami byli jej brat Jerzy oraz starsza siostra Anna, z którą łączyła ją oprócz siostrzanej miłości, pełna zawiści siostrzana rywalizacja. Uparta Anna zawsze musiała dopiąć swego, nie mogła znieść, kiedy to młodsza siostra była górą.
W to, zdawałoby się, sielankowe dworskie życie trójki Boleynów wkraczają bezpardonowo wielkie, niezaspokojone ambicje. Głowa rodu Howardów – Thomas, książę Norfolk – zdaje sobie sprawę, że król, zawiedziony długimi staraniami o syna, wkrótce zacznie szukać sobie kochanki, dlatego postanawia podsunąć Henrykowi jedną z młodych niewiast z jego rodu, która przysłuży się rodzinie, wraz z zadowoleniem króla sprowadzając na Howardów tytuły, zaszczyty i bogactwa. Gdyby owemu dziewczęciu udało się począć z królem dziecię – syna dokładniej – rodzina mogłaby postarać się, by małego księcia nie ominęło prawo do wstąpienia na tron po śmierci ojca.
Ku zgrozie Marii, wybór rodziny pada właśnie na nią. Dziewczynie ciężko jest pogodzić się z tym, że musi opuścić męża i zostać kochanką króla. Chociaż nie kocha Wilhelma, darzy go jednak szacunkiem, a dodatkowo takie zachowanie jest pogwałceniem praw Bożych i ludzkich. Nie ma jednak wyjścia, gdyż to mężczyźni mają w rodzinie Howardów ostatnie słowo, a wuj Thomas traktuje kobiety jak przedmioty, które łatwo można zastąpić.
Maria wypełnia zadanie, jakie postawiła przed nią rodzina – udaje jej się zwrócić na siebie uwagę króla i zdobyć jego względy. Zostaje kochanką Henryka i zaczyna darzyć przystojnego władcę uczuciem. Obdarowuje go jednak czymś jeszcze: dwójką ślicznych, zdrowych dzieci – córeczką Katarzyną i upragnionym synem, który otrzymuje imię po ojcu.
Ambicja Anny nie może znieść wywyższenia siostry. Młoda kobieta korzysta z jej brzemienności, aby uwieść króla, chociaż miała rzekomo utrzymywać jego myśli przy Marii i nie pozwolić, aby skierował się ku innej niewieście.
I chociaż znam tę historię i wiem, jak się kończy, nie potrafiłam oprzeć się jej czarowi. Świetny styl pani Philippy i ogrom pracy, jaki autorka włożyła w napisanie tej książki, w jak najwierniejsze przekazanie nie tylko faktów historycznych, ale przede wszystkim uczuć bohaterów sprawił, że jeszcze bardziej pokochałam tę opowieść. Poznałam ją z nieco innej strony, z perspektywy Marii, która jednocześnie kochała swą siostrę i jej nienawidziła.
Więź łącząca rodzeństwo Boleynów zasługuje na szczególną uwagę. Maria i Anna rywalizowały ze sobą niemal od zawsze. Zazdrościły sobie sukcesów, cieszyły się z niepowodzeń tej drugiej, ale jednocześnie potrafiły się kochać i wspierać.
Anna służy Marii, gdy ta jest faworytą Henryka. Udziela jej rad, wybiera stroje, zarządza długie kąpiele i czeka na powrót siostry z komnat króla. Gdy role się odwracają, to Maria zmuszona jest być na każde zawołanie Anny.
Boleynówny są jak ogień i woda. Maria jest tą spokojniejszą siostrą. W życiu szuka czegoś więcej, niż zaspokojenia ambicji. Gdy na świat przychodzą jej dzieci dostrzega, co tak naprawdę liczy się w życiu. To właśnie one, ich dobro, miłość, obecność, są dla niej najważniejsze. Przestaje liczyć się król i dworskie zagrywki. Maria pragnie jedynie wychować Katarzynę i Henryka z dala od zakusów możnych panów, otoczyć swe dzieci miłością i szczęściem. Jest też jednak Howardówną i obowiązek wobec rodu wciąż się w niej tli. Potrafi być uparta i osiągać swe cele, no i wciąż troszczy się o Annę.
Maria podziwiała królową Katarzynę. Chociaż zdradziła ją nie raz i nie dwa, nie czyniła tego lekko. Żałowała, że została zmuszona do takich kroków. Ją i królową łączyło pewne porozumienie dusz – kobiet, które miały miłość króla i ją utraciły. A ja sama również polubiłam Katarzynę Aragońską.
Dla Anny liczy się przede wszystkim jej własna osoba. Jest pełna energii, zaprawiona w dworskim flircie, wykształcona (mając 6 lat, znała 3 języki) i inteligentna. Jej cięte riposty wywołują śmiech, ale potrafią też ugodzić w czuły punkt. Anna jest mściwa. Szuka odwetu na każdym, kto kiedyś ją zawiódł. Szczególna więź łączy ją z bratem Jerzym. Mimo iż cała trójka Boleynów trzyma się razem, to pomiędzy Anną a jej bratem jest coś takiego, co nakazuje się zastanowić, czy rzeczywiście było to tylko braterskie uczucie? Czy przypadkiem ta dwójka nie posunęła się za daleko?
Anna Boleyn musi być idealna. Zawsze najlepsza i biegła we wszystkim. Stawia na swoim i do celu dąży po trupach. Król Henryk zakochuje się w niej bez pamięci. Pożąda Anny, pragnie mieć ją dla siebie, lecz ta niewiasta mu się wymyka. Ma ognisty temperament, intryguje króla, jest dla niego zagadką, niezdobytym zamkiem.
Anna zawsze bardzo szybko doprowadza się do ładu po niepowodzeniach. Na słabość pozwala sobie tylko w obecności Jerzego i Marii w zaciszu swej komnaty. Wychodząc stamtąd, staje się na powrót dumną, piękną kobietą, która nosi głowę wysoko uniesioną.
Z powieści wyłania się obraz Anny nieco inny, niż ten dotychczas mi znany. Filmowa i serialowa Anna wzbudzała moją sympatię, sprawiała, że kibicowałam jej związkowi z Henrykiem. Książkowa Anna jawi się natomiast od swej gorszej strony, czasem przypominając wręcz jadowitą żmiję i odsuwając od siebie moją sympatię. Jest mściwa i niewdzięczna, źle traktuje Marię i wszystkich, którzy śmią się jej sprzeciwić.
Nie jestem osobą gadatliwą, jednak jeśli jakaś rzecz mnie fascynuje, potrafię o niej mówić i mówić. Tak jest w przypadku tej historii. Jestem świeżo po lekturze i mogłabym pisać i pisać, analizować osobowości głównych postaci, do bólu przywoływać poszczególne wydarzenia i jeszcze raz je przeżywać.
Ale, ale… Ja tu gadu gadu o sobie, a miałam jeszcze wspomnieć o królu.
Henryk Tudor, król Anglii, znany ze swego temperamentu. Zdaniem Marii to właśnie podobieństwo temperamentów sprawiło, że związek Anny z królem trwał tak długo i że tyle czasu jej siostra potrafiła utrzymać zainteresowanie zmiennego Henryka. Nie będę dużo o nim mówić, chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że dzięki Marii poznajemy nieco inną stronę tego słynnego monarchy. W życiu bym nie przypuszczała, że będzie on zwracał się do kogoś per „kochanie moje”. A zwrot ten w jego ustach był tak słodki, tak niepasujący do jego ogólnego wizerunku… Za zabawne natomiast uznać można jego niektóre reakcje w kłótniach z Anną, gdy stał taki biedny i bezradny, niczym besztany chłopiec, a jego nowa królowa przedstawiała mu krzykiem swe pretensje i zażalenia.
Wrażenia z lektury? Oprócz tego, że w tej recenzji wyraźnie na plan przebija się to, że podobało mi się, i to podobało bardzo, bardzo, bardzo? Cieszę się, że mam tę książkę na własność - 700 stron historii zamkniętej w pięknej okładce – i będę kiedyś mogła do niej wrócić. Mogłabym spędzać na czytaniu całe dnie. Serio. Tylko historia Marii, Anny i króla Henryka, ja, kawa i coś do przekąszenia.
Czasem byłam jednak zmęczona. Zmęczona jak Maria dworskimi intrygami. Zmęczona jak Anna staraniem się o króla i byciem idealną na każdym kroku. Zmęczenie i niepokój sióstr spływały na mnie.
I chociaż wiedziałam, jak skończy się ta historia i że innego zakończenia nie ma, było mi żal.
Tajemnicą nie jest, iż uwielbiam historie z czasów, gdy w pięknej Anglii panowała dynastia Tudorów, a zwłaszcza te dotyczące króla Henryka VIII. Wszystko zaczęło się od tego, że pewnego letniego dnia postanowiłam obejrzeć jakiś film i mój wybór padł na „Kochanice króla” (tak, tak, to ekranizacja właśnie tej książki, o której zaraz Wam opowiem, tylko że wtedy nie miałam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-02-13
2020-02-11
Minęło trochę czasu, odkąd ostatni raz tak szybko skończyłam książkę. Elisabeth Revol przypomniała mi, dlaczego tak bardzo lubię czytać o wysokich górach, wietrze i śniegu, i tych cichych bohaterach, którzy mają na tyle odwagi i brawury, aby próbować je okiełznać.
Minęło trochę czasu, odkąd ostatni raz tak szybko skończyłam książkę. Elisabeth Revol przypomniała mi, dlaczego tak bardzo lubię czytać o wysokich górach, wietrze i śniegu, i tych cichych bohaterach, którzy mają na tyle odwagi i brawury, aby próbować je okiełznać.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Lata 1548 – 1558. Hanna Verde, przechrzczona Żydówka, przybywa wraz z ojcem do Anglii, szukając w tym kraju schronienia przed hiszpańską Inkwizycją, przez którą na stosie spłonęła jej matka. Dziewczyna podróżuje w przebraniu chłopca i pomaga swemu ojcu, który zajmuje się drukowaniem i sprzedażą różnych dzieł, natomiast w przyszłości ma zostać żoną Daniela Carpentera, jednego z mieszkających w Londynie Żydów.
Pewnego dnia do założonej przez ojca Hanny drukarni przybywa dwóch dostojnych mężczyzn. Okazuje się, że jeden z nich to Robert Dudley, syn najpotężniejszego człowieka w Anglii. Drugim natomiast jest John Dee, uczony, typowy człowiek renesansu i mentor Roberta. Hanna jest zachwycona młodym Dudleyem, który nie dość, że jest przystojnym mężczyzną, to jeszcze do tego wie, jak oczarować kobietę. Zarówno on, jak i John Dee zaczynają interesować się młodą dziewczyną, gdy odkrywają, że zobaczyła za ich plecami anioła.
Tym sposobem Hanna trafia na dwór, zostając sługą lorda Roberta i błaznem króla Edwarda, syna Henryka VIII. Wbrew swojej wiedzy i chęciom zostaje szybko wplątana w sieć spisków, których głównym prowodyrem jest zazwyczaj jej uwielbiany pan Robert Dudley.
Hanna to dziewczyna inna niż wszystkie. Bardzo ceni sobie wolność i nie potrafi wyobrazić sobie, że po ślubie będzie musiała być posłuszna we wszystkim mężowi. Woli nosić pludry zamiast sukien i pracować z ojcem w drukarni, zamiast dbać o dom i trwać przy mężu. Każde jej spotkanie z narzeczonym kończy się kłótnią.
Historię dojrzewania Hanny do miłości, małżeństwa i bycia kobietą bez utraty wolności i swobody obserwujemy na tle wydarzeń dziejących się wówczas na angielskim dworze.
Małoletni i chorowity król Edward umiera, wykluczając z linii sukcesyjnej swoje siostry, Marię i Elżbietę. Królową zostaje lady Jane Grey, wnuczka Marii Tudor, siostry króla Henryka VIII. Jej panowanie trwa całe 9 dni, po czym tron przejmuje jego prawowita dziedziczka – księżniczka Maria, córka Henryka VIII i Katarzyny Aragońskiej.
Nasza Hanna-błaźnica po śmierci króla Edwarda, zostaje wysłana w roli szpiega przez Roberta Dudleya do księżniczki Marii. Dziewczyna szybko zaczyna odczuwać sympatię do tej samotnej i pokrzywdzonej przez los kobiety, która ma jeszcze w sobie siłę, by walczyć o to, co jej się należy. Hanna staje się jedną z najbliższych sług Marii i pozostaje z księżniczką, gdy ta wstępuje w końcu na tron Anglii. Towarzyszy królowej podczas jej sporów z młodszą siostrą Elżbietą, obserwuje jej radość, gdy wychodzi za mąż za Filipa Hiszpańskiego, euforię, gdy spodziewa się dziecka. Jest przy niej w chwilach triumfu i słabości, pozostaje wierna, gdy inni się odwracają, widząc pewny upadek i rozpacz królowej.
„Błazen królowej” jest czwartą częścią słynnego cyklu tudorowskiego. Historie, jakie pani Gregory przedstawia nam opowiadając o czasach, gdy na tronie Anglii zasiadali Tudorowie, mają w sobie coś magicznego. Każda książka, którą czytam, wciąga niemal od pierwszych stron, sprawia, że przypominam sobie, dlaczego tak lubię akurat ten okres angielskiej historii i budzi we mnie apetyt na więcej.
Bardzo byłam rada, iż tym razem będzie mi dane poznać historię królowej Marii. Z jakiegoś powodu polubiłam jej osobę, chociaż historia nie wypowiada się o niej zbyt pochlebnie i chciałabym jak najwięcej o niej wiedzieć. Trochę szkoda, że to nie ona jest narratorką tej powieści.
Czego się spodziewałam? Ano spodziewałam się, że Maria będzie przedstawiona jako twarda, pewna siebie królowa, która ostro dąży do upatrzonego celu, jest dumna, wyniosła. Królewska. Nazwano ją Bloody Mary, tak więc myślałam, że dostanę obraz takiego typowego kobiecego czarnego charakteru.
Tymczasem pani Gregory przedstawia nam zupełnie inną Marię – samotną, zrozpaczoną kobietę, dla której najważniejszy jest Bóg i Anglia. Maria wiele w swym życiu przeszła, wiele złych rzeczy. Wiele jej odebrano. Mimo to potrafiła znaleźć w sobie siłę, żeby jeszcze walczyć o to, co jej się należy. Miała wiele czułości dla Elżbiety, chociaż to na rzecz córki Anny Boleyn została ogłoszona dzieckiem z nieprawego łoża. To matka Elżbiety pozbawiła wszystkiego jej ukochaną matkę.
Maria początkowo wcale nie przypomina Krwawej Mary z lekcji historii. Jest kobietą, która chce przywrócić wiarę katolicką w swoim ukochanym kraju, pragnie zbawienia swych poddanych i ich dobrego życia na ziemskim padole. Chce okazać miłosierdzie tym, którzy podnosili na nią rękę i knuli spiski. Chce być matką dla Anglii, kochaną starszą siostrą dla Elżbiety.
Maria nie planowała wychodzić za mąż. Pragnęła być królową-dziewicą. Jednak obawa o utrzymanie katolicyzmu sprawiła, że poślubiła Filipa Hiszpańskiego, największego księcia chrześcijaństwa. I chociaż poddanym nie bardzo przypadło to do gustu (jak wiadomo, Anglicy i Hiszpanie kochali się jak pies z kotem), Maria po raz pierwszy od dłuższego czasu była bardzo szczęśliwa. Oto bowiem znalazła kogoś, komu mogła ufać, na kim mogła polegać i kto darzył ją uczuciem. Już nie była samotna. Oczekiwanie na pierwszego potomka dodatkowo sprawiło, że królowa jaśniała niczym słońce.
Jest mi żal biednej królowej Marii. Ok, sprowadziła Inkwizycję do Anglii, torturowała i paliła na stosie ludzi, na których padł chociaż cień podejrzenia, że wyznają inną niż katolicka wiarę. Ale była przecież kobietą tak nieszczęśliwą, kobietą od której w końcu odwrócili się prawie wszyscy. Czuła to samo, co jej matka Katarzyna, gdy Filip na jej oczach flirtował z Elżbietą. Wszystkie życiowe niepowodzenia wpędziły ją w głęboką depresję, sądziła, że Bóg spojrzy na nią łaskawiej, jeśli uda jej się wyplenić zło w swym kraju.
Rozpisałam się o Marii, jednak to przecież Hanna jest główną bohaterką tej powieści. Hanna, która czuje na swych plecach oddech Inkwizycji, którą dusi wciąż zapach dymu ze stosu, na którym spłonęła jej matka. Hanna ma dość uciekania, pragnie znaleźć w Anglii spokojny, bezpieczny dom i poniekąd w końcu jej się to udaje. Jak wspomniałam wcześniej, obserwujemy jej przemianie z przestraszonej, pragnącej wolności dziewczyny w piękną, dojrzałą i wciąż wolną kobietę, która dodatkowo potrafi kochać bezwarunkową miłością i przebaczać.
Hanna jest jedną z nielicznych osób na dworze, która potrafiła być lojalna zarówno wobec królowej Marii, jak i jej siostry Elżbiety, którą również obdarzyła sympatią. Do tego dochodzi nasz drogi Robert Dudley, któremu postanowiła służyć dobrowolnie.
Pani Gregory tym razem postanowiła nas obdarzyć nowymi wątkami. Oprócz opisu sytuacji na królewskim dworze Anglii (a przy okazji także co nieco o roli błaznów i bożych głupców), mamy też pewne wzmianki o tym, co dzieje się w społeczeństwie. O działaniu Inkwizycji. O sytuacji Żydów w tamtym okresie. O renesansowym dążeniu do pogłębiania swej wiedzy i zadawania coraz to bardziej śmiałych pytań. Co nieco o alchemii i przepowiadaniu przyszłości.
I właśnie o to przepowiadanie przyszłości się martwiłam. Nie byłam pewna, czy pani Philippie uda się tak sprawnie wmanewrować wątek fantastyczny w powieść typowo historyczną, w której raczej się go nie spodziewałam. Moje obawy jednak były płonne, bo wyszło to bardzo naturalnie. Zdolność do przepowiadania przyszłości, którą ma Hanna, ten jej tak zwany Wzrok, jest w zasadzie głównym powodem, dla którego trafiła na dwór. Zagłębiając się w fakty historyczne, możemy się zorientować, że przecież renesans był takim okresem, gdzie ludzie z jednej strony zaczynali pogłębiać swoją wiedzę na temat świata i zaspokajać ciekawość, a z drugiej byli bardzo oddani Bogu i wierzyli w cuda o wiele bardziej niż współcześni.
Podsumowując, lektura „Błazna królowej” była dla mnie samą przyjemnością. W świetnie wykreowaną fikcyjną historię, pani Gregory perfekcyjnie wplotła losy królowej Marii, jednej z najciekawszych dla mnie europejskich władczyń. Nie nudziłam się ani przez moment i narobiłam sobie apetytu na kolejne lektury z cyklu tudorowskiego. Dodatkowo mogłam poznać nieco innej spojrzenie na postać księżniczki Elżbiety i późniejszej królowej Elżbiety Wielkiej. A Hanna, główna bohaterka, zdobyła moją sympatię swoją naturalnością i poglądami na kobiecą wolność, które bardzo przypadły mi do gustu. Trochę raziło mnie, co prawda, jej uwielbienie dla Roberta Dudleya, jednak powinnam sobie przypomnieć, że też kiedyś byłam nastolatką i że w tym wieku niezbyt mądre lokowanie uczuć jest bardzo częste, dlatego nie wpłynie to na moją końcową ocenę.
Lata 1548 – 1558. Hanna Verde, przechrzczona Żydówka, przybywa wraz z ojcem do Anglii, szukając w tym kraju schronienia przed hiszpańską Inkwizycją, przez którą na stosie spłonęła jej matka. Dziewczyna podróżuje w przebraniu chłopca i pomaga swemu ojcu, który zajmuje się drukowaniem i sprzedażą różnych dzieł, natomiast w przyszłości ma zostać żoną Daniela Carpentera,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-08
2015-03-27
2015-09-06
2015-08-04
Minęły trzy lata od śmierci Anny Boleyn na szafocie. Król Henryk w tym czasie zdążył poślubić jej dworkę, Joannę Seymour, i przeżyć z nią szczęśliwie trzy lata. Narodził się wreszcie tak długo oczekiwany następca tronu – mały książę Edward. Jednak Joannie nie dane było cieszyć się synkiem zbyt długo – wkrótce bowiem zmarła (prawdopodobnie z powodu gorączki poporodowej), a król po raz kolejny został wdowcem. Henryk nie trwał długo w tym smutnym stanie i nie spoczął na laurach. Jeden syn to skarb, ale gdyby narodziło się ich więcej, wtedy dopiero tron i pokój w kraju byłyby zabezpieczone. Poza tym Henryk bez kobiety u boku nie byłby prawdziwym Henrykiem VIII Tudorem.
Rozgrywające się wydarzenia przedstawiane są z trzech różnych punktów widzenia – narratorkami są trzy kobiety: Anna Kliwijska (nowa wybranka króla), Jane Boleyn (szwagierka Anny Boleyn) oraz Katherine Howard (przyszła dwórka nowej królowej).
Anna całe swe życie spędziła na dworze swego brata, księcia Kliwii, który nie był wzorem cnót i braterskich uczuć. Uwielbiał bowiem znęcać się nad siostrą, a ta, stawiając mu ciągły opór i dzielnie wszystko znosząc, stała się dla niego cierniem w oku. Książę karał swoją siostrę za różne wymyślone przewiny, najczęściej ręką matki, która całkowicie stała po jego stronie. Największym pragnieniem młodej Anny była wolność – wyrwanie się z tego małego dworu i spod władzy brata.
I oto nadeszła dla niej szansa – Henryk, król Anglii, poszukiwał dla siebie nowej żony i jego wybór miał paść na jedną z sióstr księcia Kliwii. Anna miała głęboką nadzieją, że to właśnie jej przypadnie ten zaszczyt i tak też się stało. Nareszcie mogła uwolnić się od brata. Była szczęśliwa, że zostanie królową, chciała nią być, obiecała samej sobie wiele rzeczy, ustaliła zasady, którymi będzie się kierowała.
Ze strachem przed nieznanym, ale też i z pozytywnym nastawieniem, wyruszyła do Anglii, ku nowemu życiu.
Wielu rzeczy musiała się nauczyć: języka, zasad panujących na angielskim dworze, tak różnym od jej rodzinnego, ale przede wszystkim musiała poznać osobowość króla. Nowy świat od początku nie był dla niej łatwy – zwłaszcza, że przy pięknych strojach angielskich dam, sama wyglądała dość topornie w swej surowej, kliwijskiej sukni.
Pierwsze spotkanie Anny z królem nie należało do udanych i prawdopodobnie właśnie ono zaważyło na przyszłości nowej królowej. Henryk w jej oczach ujrzał siebie takim, jakim widzą go ludzie i to nim wstrząsnęło. Na chwilę runęła zasłona, którą narzucił na swój własny umysł.
Dworką nowej królowej zostaje młodziutka Katarzyna Howard. Wydaje się ona jeszcze dzieckiem, ma dość niefrasobliwe podejście do świata. Uwielbia zliczać wszystko co posiada i przećwiczyć sobie wcześniej każde wydarzenie, które ma w jej życiu nastąpić. Do tej pory mieszkała w posiadłości swojej babki, dzieląc komnatę z innymi, podobnymi jej dziewczętami. Wdała się tam w romans z Franciszkiem Derehamen, który naturalnie wydawał jej się wówczas miłością życia.
Przenosiny na dwór były dla Katarzyny spełnieniem marzeń. Nowe suknie, biżuteria, tańce, zabawy, maskarady, młodzi mężczyźni – to było sensem jej życia. Podobała jej się rola dworki.
Tomasz Howard, głowa rodu i wuj dziewczyny, zaplanował jednak dla niej inną przyszłość. Stała się kolejną marionetką w jego rękach, środkiem mającym zapewnić rodzinie zaszczyty i większe bogactwa.
Na dwór wraca również, uratowana przez Tomasza Howarda, Jane Boleyn, wdowa po Jerzym Boleynie i szwagierka ściętej królowej. Jest ona postacią dość osobliwą. Swoimi oskarżeniami posłała męża i jego siostrę na szafot, cały czas jednak próbuje bronić samej siebie, a wyrzuty sumienia powracają do niej na każdym kroku. Jane zdarza się widywać oczami wyobraźni (a może nie tylko?) Jerzego i Annę, śmiejących się, pięknych i pełnych życia. W jej wypowiedziach widać podziw dla tej pary, zazdrość o miłość, jaką Jerzy darzył siostrę oraz pewnie niezbyt zdrowie pragnienia. Jane na każdym kroku usprawiedliwia swoje postępowanie. Nigdy nie rozmawia o tych, nie tak znowu dawnych, wydarzeniach z innymi, wszystko roztrząsa w swojej głowie.
Naturalnie jej powrót na dwór ma związek z interesami rodu Howardów. Spełnia polecenia głowy rodu, nawet jeśli kolidują z jej już i tak nadwerężonym sumieniem.
Pozycja królowej Anny staje się coraz bardziej niepewna. Król nie jest w stanie spełnić z nią obowiązku małżeńskiego, oskarżenie wisi nad głową młodej niewiasty niczym katowski topór, gotowe runąć w każdej chwili i pozbawić ją życia. Jane Boleyn knuje swe spiski, aby król mógł spokojnie odsunąć swą żonę i pojąć nową – młodą Katarzynę Howard.
Nikt nie może być pewny swego na dworze Henryka VIII.
Trzecia część cyklu tudorowskiego była dla mnie pewnym zaskoczeniem. Opisano w niej życie Henryka po Annie Boleyn, aż do jego śmierci – czyli czasy znane mi w mniejszym stopniu. Trochę żałuję, że pani Gregory nie opisała również losów Jane Seymour oraz Katarzyny Parr – ostatniej żony, o której nie wiedziałam wówczas nic, ale po drobnych poszukiwaniach mogę stwierdzić, że była bardzo ciekawą postacią i o niej również chciałabym poczytać.
Lektura „Dwóch królowych” wywarła na mnie nieco inne wrażenie, niż lektura „Kochanic króla”, do której to książki mam dość emocjonalne podejście.
Tym razem pani Gregory przedstawia nam angielski dwór okiem trzech powiązanych z nim kobiet, które różnią się od siebie niemal wszystkim.
Dla Anny z Kliwii Anglia jest nowością. Dzięki niej patrzymy na dwór, kraj i króla nowym okiem, dostrzegamy sprawy, które dla dworzan są jak najbardziej naturalne, natomiast młodą królową z obcej ziemi dziwią i zaskakują. Uczymy się wszystkiego razem z nią i dość szybko stwierdzamy, że gdyby dano jej szansę, Anna byłaby naprawdę wspaniałą królową.
Anna ukazuje się nam jako bardzo sympatyczna dziewczyna, mająca swoje zasady, inteligentna i odważna. Udaje jej się zaprzyjaźnić z dziećmi króla, o dziwo szczególnie z królewną Marią (mimo iż różni je religia, a poglądy Marii na sprawę protestantów są bardziej niż surowe). Śledząc jej historie wydaje nam się, że słuchamy opowieści przyjaciółki – bo taka właśnie wydaje się Anna – ciepła dziewczyna z sąsiedztwa. I podświadomie chcemy, żeby wszystko jej się w życiu ułożyło.
Jest tak inna od Anglików – jak gdyby bardziej rozsądna i jako jedyna dostrzegająca prawdę o królu i dworze, jako jedyna nie starająca się (za przeproszeniem) wejść mu w tyłek za wszelką ceną, żeby tylko uszczknąć coś dla siebie.
Katarzyna Howard jest w tej powieści dość swoistym powiewem humoru. Nie raz zdarzyło mi się uśmiechnąć, czytając jej – skądinąd całkiem trafne – spostrzeżenia. Na pierwszy rzut oka wydaje się osobą dość pustą, głupiutką trzpiotką, dla której liczy się tylko własne szczęście, dobrobyt i dobra zabawa. Z drugiej strony widzimy jednak po prostu młodą dziewczynę, która tak naprawdę nie miała zbyt dobrych wzorców, jeśli chodzi o naukę życia i jest jeszcze dzieckiem, którym łatwo kierować. Jej narracja charakteryzuje się ogromną bezpośredniością i częstym obliczaniem swego dobytku. Katarzyna wprowadza odrobinę zabawy do tego sztywnego, przerażonego dworu.
Jane Boleyn z kolei nosi znamiona choroby psychicznej. Byłam nieco poirytowana z jej powodu, gdy cały czas próbowała wybielać swoje postępowanie w stosunku do Jerzego i Anny. Uważała się za ich przyjaciółkę – czy może raczej z całego serca chciała nią być.
Przeszłość zdecydowanie rządzi jej teraźniejszością.
Uff, to chyba najbardziej pisana na raty recenzja w moim skromnym dorobku. Mam tendencję do nadmiernego rozgadywania się o Tudorach
Podsumowując mój wywód, „Dwie królowe” utrzymują poziom swojej poprzedniczki, spotykamy się tutaj z różnorodnością narracji, bo każda z trzech kobiet przedstawiających nam swą historię na dworze Henryka jest inna i pani Gregory znakomicie te różnice między nimi oddała. Mamy nieco humoru, romansu i niepewności, notkę od autorki na temat historii oraz dowód na ogrom pracy, jaki po raz kolejny włożyła w swoje dzieło – spis książek, z których czerpała informacje na temat angielskiego świata tamtych czasów.
A następna część tudorowskiego cyklu już na mnie czeka
Minęły trzy lata od śmierci Anny Boleyn na szafocie. Król Henryk w tym czasie zdążył poślubić jej dworkę, Joannę Seymour, i przeżyć z nią szczęśliwie trzy lata. Narodził się wreszcie tak długo oczekiwany następca tronu – mały książę Edward. Jednak Joannie nie dane było cieszyć się synkiem zbyt długo – wkrótce bowiem zmarła (prawdopodobnie z powodu gorączki poporodowej), a...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to