rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ciekawa lektura na jeden wieczór. Przyjemny, senny klimat. Wiele niedopowiedzeń, które ani trochę nie przeszkadzają. Historia przywołana po wielu latach i w ten sposób opowiedziana - bez szczegółów, ogólnikowo. Zaprzeczeniem tego były opisy Paryża, jego ulic, kafejek i restauracji. Fotele doczekały się koloru obicia, ulice dostały swoje nazwy, a nawet numery. Bohaterowie nie zaznali tego zaszczytu. Imię głównego bohatera pada tylko raz, a bohaterki zaledwie kilka razy, po raz pierwszy w środku historii. Lekko rozczarowujące zakonczenie, mimo którego, zdecydowanie polecam.

Ciekawa lektura na jeden wieczór. Przyjemny, senny klimat. Wiele niedopowiedzeń, które ani trochę nie przeszkadzają. Historia przywołana po wielu latach i w ten sposób opowiedziana - bez szczegółów, ogólnikowo. Zaprzeczeniem tego były opisy Paryża, jego ulic, kafejek i restauracji. Fotele doczekały się koloru obicia, ulice dostały swoje nazwy, a nawet numery. Bohaterowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak właściwie to przeczytałam tylko dwie części, bo na trzecią ani nie mam czasu, ani ochoty, więc na jej temat się nie wypowiem.

Zapewne pamiętacie, że jak pierwszy tom miał się ukazać, to już na dwa tygodnie przed premierą mówiono o tej książce w radiu, w telewizji były reklamy, a w księgarniach plakaty i ulotki. Nie za bardzo zagłębiałam się w to, o czym będzie i pierwsza moja myśl była taka, że szykuje się jakaś sensacja w stylu Jamesa Bonda. Pomyślałam tak, bo tytuł (Pięćdziesiąt twarzy Grey'a) bardziej mi sugeruje jakiegoś super tajnego agenta, który zmienia tożsamość kilka razy dziennie i ma jakąś ultra misję do wypełnienia, niż skrzywdzonego dwudziestosześcioletniego biznesmena, który cierpi na kompleks Edypa. Mimo tego, jak książka się ukazała, sięgnęłam po nią, bo jak już się zrobił taki szum, to chciałam mieć chociaż własną opinię. I cóż, zmarnowałam sporo godzin swojego życia, bezpowrotnie.

Narratorką jest młoda i niewinna studentka literatury, Anastasia Steele. Od razu da się zauważyć, że ma niską samoocenę i nie jest zadowolona ze swojego wyglądu. W zastępstwie za koleżankę, która zachorowała, jedzie przeprowadzić wywiad z Christianem Grey'em, obrzydliwie bogatym prezesem wielkiej spółki. Christian okazuje się niesamowicie przystojnym i onieśmielającym mężczyzną. Wywiad przebiega bardzo kulawo, bo Ana cały czas się jąka, biedna. Tak zaczyna się ich historia, w wielkim skrócie. Trzeba przyznać, że wszystko dzieje się bardzo szybko, Anastasia wie już po zaledwie miesiącu, że Grey to miłość jej życia i nie wyobraża sobie dalszej egzystencji bez niego. Na którymś spotkaniu rzeczony proponuje jej układ Pan - Uległa, co wywołuje mętlik w głowie niewinnej dziewczyny, która dopiero co wkracza w świat seksu, erotyki i pejczyków, ale z racji tego, że jest zakochana bez pamięci, po małych negocjacjach zgadza się na taki układ.

W trakcie czytania nie da się nie zauważyć biednego języka autorki, licznych powtórzeń i ulubionych zdań typu: "rozpadła się na milion kawałków", "rozerwał fioletową paczuszkę", "moja kobiecość", "jego męskość/członek", itp. Naprawdę dobrze o nich świadczy fakt, że się zabezpieczają, ale czy rzeczywiście konieczne jest wspominanie o procesie zakładania przy każdej scenie erotycznej, jak i również o tym, że po stosunku Grey ściąga zużytą prezerwatywę i wyrzuca ją do kosza? Autorka opisuje wiele nieistotnych czynności w tej książce i między innymi dlatego musiałam czytać 600 stron, a nie 350, przykładowo. W scenach erotycznych bardzo ważne są dokładne opisy gestów, to oczywiste, bo buduje to pewnego rodzaju podniecającą atmosferę, ale trzeba mieć odpowiedni zasób słów, to po pierwsze, a po drugie, trzeba potrafić bawić się tymi słowami, a pani James zdecydowanie nie wiedziała jak się za to zabrać. Po którymś opisie z kolei już kartkowałam, bo wiedziałam, co będzie. Schemat był mniej więcej taki:
Grey dopada Anę - szepcze jej coś na ucho - oboje się tym podniecają - rozbierają się - fioletowa paczuszka - seks - orgazm Any (oh, Christian!) - orgazm Grey'a (oh, Ana!) - zużyta zawartość fioletowej paczuszki - czułe słówka - powrót do poprzednich czynności.
Ponadto, irytowało mnie to, że nikt nie miał telefonu, tylko Blackberry lub iPhone'a, laptopy nie istniały, za to Macbooki owszem, a muzykę słuchano nie z mp4, tylko z iPoda, bo iPod to wcale nie jest mp4.

W pierwszym tomie nic, absolutnie nic się nie dzieje. Sposób, w jaki autorka pisze, nadaje się na bloga dla nastolatek, nie do książki (właściwie to James zaczynała jako blogerka, mogła zostać w internetach). Kiedy już ochłonęłam po lekturze, doszłam do wniosku, że mimo wszystko, pomysł miała świetny. Bohater to młody, bogaty mężczyzna, który gustuje w BDSM. Po czasie się okazuje, dlaczego ma takie, a nie inne upodobania, skąd bierze się jego potrzeba dominacji i strach przed dotykiem i związkiem na 'normalnych' zasadach. Poznaje kobietę, która wywołuje w nim nieznane dotąd uczucia, pomaga mu pogodzić się z bolesnymi doświadczeniami z dzieciństwa i motywuje do życia. Może gdyby autorka to przemyślała i poukładała, to kto wie, co by z tego wyszło. Może subtelna i poruszająca powieść erotyczno-psychologiczna?

W drugim tomie pod względem języka nic się nie zmieniło, taka sama bieda. Spodobała mi się obecność tajemniczej kobiety z przeszłości Grey'a. Wprowadziło to pewien element napięcia. Niewielki, bo niewielki, ale zawsze jakieś miłe oderwanie od rozpadającej się Any i fioletowych paczuszek.

Trzeciego tomu, jak już pisałam, nie czytałam, bo dwa pierwsze mnie wystarczająco zniechęciły. Poza tym, historia jest na tyle banalna, że łatwo się domyślić, jak się skończy.

Mnie osobiście nie porwała fala szaleństwa i zafascynowania erotycznymi powieściami, ale muszę przyznać, że E. L. James dobrze trafiła z tematem, ponieważ motywu BDSM dawno nikt nie poruszał. Oprócz tego dobra reklama i sukces gwarantowany. Nic, tylko pogratulować szczęścia. Polskie tłumaczenie tytułu jest może troszkę pechowe, ale tłumaczce jakoś udało się wybrnąć.
Abstrahując, polskie tłumaczenia tytułów zawsze we mnie wzbudzały pewną fascynację, zwłaszcza "Szklana pułapka". ;)

*** UPDATE

Ostatnio zaczęłam się interesować tematyką BDSM, uległością, dominacją, niewolnictwem, itp. i od razu przy okazji czytania różnych blogów przypomniała mi się ta książka. Dla tych, którzy wiedzą na czym tak naprawdę polega uległość, jak buduje się taką relację i jak głęboka ona jest i wyjątkowa, ta książka to jakaś smutna pomyłka. E.L. James nie ma zielonego pojęcia o tych relacjach i widać, że nie zagłębiła się w temat. Wystarczyło poczytać kilka blogów, napisać do autorów, popytać na forach i opisy byłyby zdecydowanie lepsze. Cała książka byłaby lepsza, bo temat BDSM ma ogromny potencjał, zwłaszcza jeśli głównym bohaterem ma być koleś, który znajduje ukojenie w dominacji ze względu na przeżycia. To tak, jakbym miała pisać o fizyce jądrowej znając wzór na prędkość.

Tak właściwie to przeczytałam tylko dwie części, bo na trzecią ani nie mam czasu, ani ochoty, więc na jej temat się nie wypowiem.

Zapewne pamiętacie, że jak pierwszy tom miał się ukazać, to już na dwa tygodnie przed premierą mówiono o tej książce w radiu, w telewizji były reklamy, a w księgarniach plakaty i ulotki. Nie za bardzo zagłębiałam się w to, o czym będzie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To, co najbardziej mi się spodobało, to to, że Schmitt z taką lekkością poruszył temat kontrowersyjnej postaci, jaką był (i jest nadal, nie oszukujmy się - większość z nas dostaje szału jak o nim słyszy) Hitler. Ta książka pokazała mi, że dyktatorem i ludobójcą mógł być każdy. Że jedna decyzja może zmienić bieg naszego życia.

To, co najbardziej mi się spodobało, to to, że Schmitt z taką lekkością poruszył temat kontrowersyjnej postaci, jaką był (i jest nadal, nie oszukujmy się - większość z nas dostaje szału jak o nim słyszy) Hitler. Ta książka pokazała mi, że dyktatorem i ludobójcą mógł być każdy. Że jedna decyzja może zmienić bieg naszego życia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest co czytać - 408 stron to nie tak malutko - a niewątpliwym plusem tej książki jest to, że wciąga razem z butami. Człowieka aż mierzi, jak nagle się okazuje, że trzeba przerwać lekturę, aby wysiąść z SKMki albo iść do toalety. Ale! Najpierw krótka prezentacja.

Główną bohaterką jest kobieta, która w wyniku wypadku samochodowego uszkodziła sobie pamięć. Budzi się w obcym łóżku, w obcym domu, obok obcego mężczyzny, a w lustrze widzi jakąś starszą od niej kobietę. Każdego ranka ten mężczyzna okazuje się jej mężem, obcy dom - jej domem, a kobieta w lustrze to ona sama. Codziennie dowiaduje się tego samego: że straciła zdolność zapamiętywania 20 lat temu. Po chwili szok mija i pojawiają się pytania. Mnóstwo pytań. Okazuje się, że Christine chodzi na terapię, o której nie wie jej mąż, a także ukrywa przed nim swój pamiętnik, dzięki któremu udaje jej się uzupełnić luki w pamięci. Tylko dlaczego na pierwszej stronie zapisała wielkimi literami: NIE UFAĆ BENOWI? Każdego dnia przypominają jej się nowe sytuacje, osoby i doświadczenia. Problem tkwi w tym, że jej mąż przedstawia jej zupełnie inną wersję wydarzeń.

Co tu dużo mówić. Po prostu dobra książka, która zaskakuje w każdym rozdziale. Nie ma dłużyzn i smętów, dzięki czemu otrzymujemy porządnie napisany thriller psychologiczny. Watson sprawnie przedstawił uczucia kobiety, bez zbędnego i przesadnego zagłębiania się i udawania specjalisty. Christine każdego ranka musiała godzić się z tym, że nie jest atrakcyjną dwudziestolatką, że nic już nie osiągnie, że jej życie to zbiór pojedynczych dni, a przeszłość skrywa się gdzieś w jej umyśle. Jej upór i determinacja sprawiły, że mimo swojej zależności od męża potrafi mieć przed nim tajemnice. Niezwykłe. Polecam tę książkę każdemu, kto lubi się oderwać od codzienności. Ta pozycja to gwarantuje.

Warto wspomnieć, że to debiut S.J. Watsona, więc 'szapoba'! Nieczęsto zdarza się taki dobry start.

Jest co czytać - 408 stron to nie tak malutko - a niewątpliwym plusem tej książki jest to, że wciąga razem z butami. Człowieka aż mierzi, jak nagle się okazuje, że trzeba przerwać lekturę, aby wysiąść z SKMki albo iść do toalety. Ale! Najpierw krótka prezentacja.

Główną bohaterką jest kobieta, która w wyniku wypadku samochodowego uszkodziła sobie pamięć. Budzi się w obcym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chciałam napisać jakąś lepszą recenzję świeżo po przeczytaniu, ale szczerze - nie byłam w stanie. Martel, mistrz alegorii, zniszczył mnie tą książką. Polecam i zachęcam, bo mimo, że na początku może pojawić się wrażenie, że nie do końca wiadomo, o co chodzi, to potem wszystko staje się brutalnie oczywiste.

Chciałam napisać jakąś lepszą recenzję świeżo po przeczytaniu, ale szczerze - nie byłam w stanie. Martel, mistrz alegorii, zniszczył mnie tą książką. Polecam i zachęcam, bo mimo, że na początku może pojawić się wrażenie, że nie do końca wiadomo, o co chodzi, to potem wszystko staje się brutalnie oczywiste.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miałam spory problem z ułożeniem sobie wszystkiego, bo Rowling stworzyła cholernie złożoną i wielowątkową historię, której nie da się opisać tak po prostu, ale spróbuję chociaż trochę przybliżyć temat i zachęcić tych, którzy jeszcze nie sięgnęli po tą książkę.

Opis z tyłu:
'Barry nie żyje.'
OK. Nie ma to jak zachęcić czytelnika do lekkiej, pokrzepiającej lektury, prawda? Zjeżdżam wzrokiem niżej i czytam opinie.
'Niezwykle wciągająca.'
Bzdura.
'Prawdziwie poruszająca.'
Bzdura.
Wciągające to może być tornado w północnej Karolinie, a poruszające, i to prawdziwie, historyjki o zagubionych zwierzakach Holy Webb. TA książka, autorstwa, moim zdaniem, pisarki wszechczasów, zasługuje na zdecydowanie coś więcej niż dwa określenia. Ale zacznijmy od początku.

Historia rzeczywiście zaczyna się nagłą śmiercią Barry'ego, który był kochającym mężem, ojcem, trenerem szkolnej drużyny wioślarek i członkiem rady. Napisane jest, że jeśli dany członek rady umrze, tworzy się tymczasowy wakat, a to oznacza jedno - wakat trzeba zająć. Lecz nie to, kto zastąpi nieboszczyka jest najważniejsze w tej książce, tylko to, co dzieje się w międzyczasie.

A dzieje się dużo. Trzeba zaznaczyć, że występuje bardzo wiele postaci, i, co jest cudowne, każda z nich ma inny charakter i inne powody, żeby kandydować na miejsce Barry'ego. W ten sposób autorka przenosi nas od jednej rodziny do drugiej i momentami idzie się pogubić, bo natężenie takiej ilości postaci sprawia, że ciężko nadążyć za każdą z osobna, ale generalnie rzecz biorąc, da się to ogarnąć (JA dałam radę ). Jak już wcześniej wspomniałam, książka jest bardzo złożona, więc akcja dzieje się na kilku płaszczyznach. Wygląda to tak, jakby nieszczęsny wypadek spowodował, że pękła linka, która utrzymywała wszystkie relacje w ryzach. Rodziny zaczynają się sypać, małżeństwa przeżywają kryzys a i w świecie młodych nie brakuje dramatów. Wszystkie problemy z jakimi zmagają się bohaterowie są przerażająco prawdziwe, wszystkie tragedie, jakie będą miały miejsce po śmierci Barry'ego, przerażająco realne, a cała ludzka hipokryzja, która zostaje bezlitośnie obnażona, jest taka rzeczywista. Nagle się okazuje, kto naprawdę opłakuje zmarłego, a kto krzyżuje palce za plecami.

Wszystkie działania dorosłych odbijały się na ich dzieciach, które zagubione i w pewien sposób zapomniane, poczuły, że muszą wziąć sprawy w swoje ręce. A w momencie, kiedy zdesperowane istoty zaczynają działać, bo dorośli nawalili, musi dojść do tragedii. Przykładem jest historia Krystal Weedon. Dziewczyna, która od pierwszych chwil swojego życia żałowałaby, że się urodziła, gdyby tylko zdawała sobie sprawę ze swojej beznadziejnej sytuacji. Wychowała ją, a raczej utrzymała przy życiu, matka narkomanka, która nie była w stanie wskazać Krystal ojca i która po jej urodzeniu popełniła straszny błąd: zaszła w kolejną ciążę. I tak oto Krystal od najmłodszych lat musiała się zajmować małym braciszkiem, zakrywać mu oczy, kiedy jakiś mężczyzna gwałcił ich zaćpaną matkę, ubierać go, karmić, myć, prowadzić do żłobka, jednocześnie pilnując, by matka znowu się nie naćpała i poszła na terapię i nie zapominając o swojej szkole i o sobie generalnie. Jedyną jej motywacją było to, że kiedyś będzie mogła wziąć Robbiego i zamieszkać z nim z dala od tej całej patologii. Jej życie było strasznie niesprawiedliwe od samego początku, bo każdego dnia płaciła za błędy swojej matki. Z tego całego towarzystwa zacnego miasteczka Pagford i prawych ludzi, których mijała w drodze do szkoły, to właśnie ona, jako jedna z niewielu szczerze żałowała śmierci Barry'ego, chociaż nie potrafiła tego okazać. Jej historię poznajemy bardzo dobrze, ponieważ jest przedstawiana z różnych perspektyw. Opowiada nam ją matka, opiekunka społeczna, znajomi ze szkoły i ona sama. A na samym końcu całe miasteczko. Jej historia zostaje w człowieku, bo jest prawdziwa. Takie rodziny istnieją, a takich dziewczyn jak Krystal jest mnóstwo. Mijacie je na ulicy i mierzycie krytycznym wzrokiem, bo są wyzywające, głośne i wulgarne. Ale jakie mają być, skoro niczego innego w życiu nie widziały?

Niezwykły jest sposób, w jaki Rowling buduje napięcie. Nawet jeśli na początku pojawia się wrażenie, że lektura się dłuży, to na końcu ciężko będzie wstać z fotela. Naprawdę warto przetrwać dla tych kilku ostatnich stron, gdzie dostajemy piękne, acz przykre rozwiązanie fabuły i ogarnia nas poczucie niesprawiedliwości, głowa zaczyna boleć od przemyśleń i wniosków, a łzy napływają do oczu, bo to było tak brutalnie prawdziwe. Brutalnie, to dobre określenie.

Ta książka jest pierwszą książką Rowling dla dorosłych i mam nadzieję, że nie ostatnią. Ci, którzy zniechęcają się do niej, bo kojarzy się z Harrym Potterem i naiwnym przekazem, że miłość i dobro zawsze zwyciężają, niech odrzucą uprzedzenia. W tej historii nie ma miłości, a dobro jest głęboko schowane. Wygrywa rzeczywistość, która każdego dnia pozbawia nas chęci do działania, zmazuje uśmiech z ust i przypomina, że nie zapłaciliśmy rachunku w tym miesiącu.

Miałam spory problem z ułożeniem sobie wszystkiego, bo Rowling stworzyła cholernie złożoną i wielowątkową historię, której nie da się opisać tak po prostu, ale spróbuję chociaż trochę przybliżyć temat i zachęcić tych, którzy jeszcze nie sięgnęli po tą książkę.

Opis z tyłu:
'Barry nie żyje.'
OK. Nie ma to jak zachęcić czytelnika do lekkiej, pokrzepiającej lektury, prawda?...

więcej Pokaż mimo to