-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2019-10-29
2020-09-28
Polska służba zdrowia nigdy nie miała najlepszej opinii. Niedofinansowana, zawsze spychana na dalszy plan. Od lat słyszymy o rosnących kolejkach do lekarzy, braku refundacji nowoczesnych leków, przestarzałym sprzęcie itp. Nie mniej jednak, pomimo wielu problemów, opieka zdrowotna była zapewniona na choćby minimalnym poziomie. Jednak z początkiem marca, gdy stwierdzono w Polsce pierwszy przypadek koronawirusa, sytuacja drastycznie zmieniła się. Wcześniej już niedomagający system musiał zmierzyć się z pandemią, jakiej jeszcze nigdy w naszym kraju (i na całym świecie) nie było. Pojawienie się nowego wirusa obnażyło wszystkie problemy, z którymi boryka się polski system opieki zdrowotnej.
Książka „Nadzwyczajni” opowiada o pierwszych miesiącach walki z epidemią. To zbiór reportaży o tym, jak nieprzygotowany do walki z nowym, nieznanym przeciwnikiem był polski system. Jest to opowieść o braku jasnych wytycznych i procedur, braku personelu medycznego, ale także, a może przede wszystkim, opowieść o heroicznej walce tych, którzy stali na pierwszej linii frontu. To często niedoceniani lekarze, ratownicy medyczni, a także studenci medycyny oraz innych kierunków medycznych. Gdyby nie ich determinacja, początek wiosny mógłby przebiec dużo bardziej dramatycznie, niż miało to miejsce.
Autorzy szczegółowo opisują sytuacje, jakie miały miejsce w DPSach oraz szpitalach. Tam, gdzie wprowadzono szybkie działania, udało się uratować wiele istnień. Tam, gdzie procedury zawiodły nowa infekcja pochłonęła wiele ofiar, zwłaszcza wśród osób starszych.
„Nadzwyczajni” opisują, jak słaby jest polski system opieki zdrowotnej. Bezradność, a często i bezmyślność władz oraz osób na kierowniczych stanowiskach doprowadziły do wielu tragedii. Jednak z książki płynie też pozytywne przesłanie! Jest w naszym kraju wiele osób, które z ogromnym poświęceniem walczą o zdrowie pacjentów zakażonych koronawirusem. To dzięki ich zaangażowaniu wielu osobom udało się wrócić do zdrowia po przebytej infekcji. Szanujmy te osoby i doceniajmy ich pracę.
Pod koniec września, gdy media informują nas codziennie o nowych rekordach ilości stwierdzonych przypadków koronawirusa, tematyka książki pozostaje nadal aktualna. „Nadzwyczajnych” polecam każdemu, kto chce zobaczyć, jak prawdziwy obraz epidemii różni się od tego, który przedstawiają nam media.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat.
Polska służba zdrowia nigdy nie miała najlepszej opinii. Niedofinansowana, zawsze spychana na dalszy plan. Od lat słyszymy o rosnących kolejkach do lekarzy, braku refundacji nowoczesnych leków, przestarzałym sprzęcie itp. Nie mniej jednak, pomimo wielu problemów, opieka zdrowotna była zapewniona na choćby minimalnym poziomie. Jednak z początkiem marca, gdy stwierdzono w...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-20
„Drżyjcie, łotry! Czwórka seniorów z Czwartkowego Klubu Zbrodni wkracza do akcji!”
Tym oto hasłem naszą uwagę przyciąga książka „Morderców tropimy w czwartki”. Piękna, czerwona okładka, ciekawy opis, zapowiedź oryginalnej zagadki kryminalnej, okraszonej brytyjskim humorem. Czego chcieć więcej? Z ochotą zabrałam się więc za lekturę. Czy spełniła ona moje oczekiwania? Niestety niekoniecznie. Ale zacznijmy od początku…
Mieszkańcy pewnego luksusowego osiedla dla seniorów znaleźli sobie nietypowe hobby. Spotykają się w każdy czwartek, by wspólnymi siłami próbować rozwiązywać zagadki kryminalne. Przeglądają stare, niewyjaśnione przez policję sprawy, by wytropić morderców, którym wiele lat wcześniej zbrodnia uszła na sucho. Jest to fascynujące zajęcie, ale gdy w ich otoczeniu dochodzi do zabójstwa, nasi bohaterowie postanawiają pomóc policji i wziąć udział w polowaniu na mordercę. Mają już przecież ogromną wprawę, a swój zaawansowany wiek postanawiają wykorzystać jako atut. W książce możemy zatem śledzić ich mniej lub bardziej oryginalne poczynania. Akcja powieści rozwija się jednak niespiesznie. Nie ma tu gwałtownych zwrotów akcji czy szybkich pościgów. Są za to szczegółowe opisy funkcjonowania niewielkiej, specyficznej społeczności osiedla dla seniorów. Niestety również one nie przykuwają zbytnio naszej uwagi. Trudno jest się też doszukać obiecanego brytyjskiego humoru. Jedyne, co ratuje powieść, to dobrze wykreowane postaci głównych bohaterów, które już od pierwszej strony wzbudzają naszą sympatię.
„Morderców tropimy w czwartki” to pierwszy tom przygód detektywów – emerytów. Nie będzie to jednak najbardziej wyczekiwana przeze mnie seria.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
„Drżyjcie, łotry! Czwórka seniorów z Czwartkowego Klubu Zbrodni wkracza do akcji!”
Tym oto hasłem naszą uwagę przyciąga książka „Morderców tropimy w czwartki”. Piękna, czerwona okładka, ciekawy opis, zapowiedź oryginalnej zagadki kryminalnej, okraszonej brytyjskim humorem. Czego chcieć więcej? Z ochotą zabrałam się więc za lekturę. Czy spełniła ona moje oczekiwania?...
Sekty. Każdy z nas słyszał o przynajmniej kilku z nich. Sama nieraz zastanawiałam się co kieruje ludźmi, którzy do nich wstępują. W jaki sposób można tak zmanipulować człowieka, że przestaje dostrzegać to, co tak naprawdę się wokół niego dzieje? Jak radzą sobie ci, którzy w którym momencie postanawiają opuścić sektę? Kiedy rozpoczynałam lekturę książki „Nie nazywaj tego kultem”, miałam nadzieję, że uzyskam odpowiedzi na przynajmniej cześć z moich pytań. Czy tak się stało? Niestety nie. Ale zacznijmy od początku...
Sarah Berman postawiła sobie bardzo ambitne zadanie. Postanowiła opisać NXIVM. Formalnie była to międzynarodowa organizacja, która zajmowała się między innymi prowadzeniem szkoleń z zakresu samorozwoju, które swego czasu były bardzo popularne wśród hollywoodzkich gwiazd. Pod tą przykrywką prowadzono werbunek do sekty, w której poza przemocą psychiczną i szantażem dochodziło do wykorzystywania seksualnego kobiet, kar cielesnych, głodzenia, a nawet handlu żywym towarem. Niestety to, co mogło być fascynującą opowieścią o jednej z głośniejszych sekt początków XXI wieku okazało się zlepkiem krótkich biografii członków sekty oraz opisem procesu ich rekrutacji. Już po kilku rozdziałach trudno mi się było połapać kto jest kim. Nie sposób nie docenić wkładu autorki w przygotowanie materiałów i zbieranie dowodów działalności przestępczej NXIVM, ale spodziewałam się po tej książce czegoś więcej. Autorka bardzo po macoszemu traktuje temat motywów, którymi kierowały się kobiety wstępujące do sekty. Wszystkie przedstawione są jako niewinne ofiary, choć wiele z nich czynnie włączało się w pozyskiwanie nowych członkiń, zwodzenie ich, a następnie wykorzystywanie. Postać Keitha Raniere'a, założyciela sekty, również nie została opisana w sposób wyczerpujący, choć to on powinien stać się pierwszoplanowym bohaterem reportażu. Z jednej strony rozumiem zamysł autorki, by większość uwagi poświęcić kobietom, które zostały skrzywdzone przez NXIVM, jednak taka koncepcja wprowadza sporo chaosu. Trudno też jest prześledzić całą historię sekty, od momentu jest powstania, aż do upadku, gdyż również ona została wpleciona w biogramy poszczególnych kobiet. Jednak dla osób szczególnie zainteresowanych tematem „Nie nazywaj tego kultem” może być niezwykłą kopalnią wiedzy. Wnikliwa analiza reportażu pozwala bowiem poznać wiele faktów nieznanych szerszej publiczności. Każdy rozdział posiada też przytoczoną bardzo szczegółową bibliografię, którą posiłkowała się autorka. Na uwagę zasługuje również bardzo staranne wydanie książki – twarda oprawa, bogaty wybór fotografii, lista postaci oraz indeks znacząco podnoszą walory tego obszernego reportażu, jednak dla osób, które nie są szczególnie zainteresowane tematem, a które chcą po prostu poznać ciekawą historię „Nie nazywaj tego kultem” może okazać się dość trudną lekturą.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MOVA.
Sekty. Każdy z nas słyszał o przynajmniej kilku z nich. Sama nieraz zastanawiałam się co kieruje ludźmi, którzy do nich wstępują. W jaki sposób można tak zmanipulować człowieka, że przestaje dostrzegać to, co tak naprawdę się wokół niego dzieje? Jak radzą sobie ci, którzy w którym momencie postanawiają opuścić sektę? Kiedy rozpoczynałam lekturę książki „Nie nazywaj tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-01
Nie będę w tym momencie obiektywna. Mam ogromny sentyment do kryminałów RyszardaĆwierleja i z ogromną niecierpliwością wypatruję zawsze kolejnych powieści. Jako rodowita Poznanianka doceniam wysiłek autora, by akcję powieści umiejscowić w naszym regionie i by wszyscy bohaterowie mówili tak, jak na Wielkopolan przystało, czyli ze sporą domieszką gwary poznańskiej. Oczywiście nie są to jedyne walory cyklu książek o sympatycznej, acz niepozbawionej wad grupie policjantów z Poznania. Nie inaczej jest i tym razem. W najnowszej powieści Ryszarda Ćwierleja „Ostatnia droga” jak zawsze mamy do czynienia z dobrze skonstruowaną i trzymającą w napięciu historią kryminalną. Autor odwołał się w niej do pierwszych dni wojny na Ukrainie i to właśnie ona stanowi tło dla całej powieści. Tym razem nasi poznańscy policjanci wyruszają z darami dla uchodźców na wschodnią granicę Polski. Po rozdysponowaniu tego, co udało mi się uzbierać wśród poznańskich stróżów prawa, zabierają ze sobą uciekające przed wojną kobiety i ich dzieci. Jedna z nich, Nadia trafia później pod dach jednego z policjantów, Turka. Do kobiety ma dojechać jej młodsza siostra, której również udało się uciec z ogarniętej wojną Ukrainy. Ślad po dziewczynie urywa się jednak nagle. Turek postanawia pomóc mieszkającej u siebie uchodźczyni i angażuje do tego zastępy poznańskich policjantów. Sprawa okazuje się jednak znacznie bardziej złożona niż wszyscy początkowo zakładali…
„Ostatnia droga” to typowy kryminał Ćwierlaja napisany w stylu, do którego dawno już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Po raz kolejny spotykamy od dawna już nam znany zespół poznańskich stróżów prawa. To co przeszkadzało mi w powieści, to poziom nieprofesjonalizmu funkcjonariuszy, który nawet jak na polskie standardy przekroczył wszelkie granice. Z tego powodu wszystkie działania policji należy potraktować z lekkim przymróżeniem oka. Sam pomysł na fabułę jest za to bardzo ciekawy. Autor bardzo umiejętnie wykorzystał bieżące wydarzenia, by na ich kanwie zbudować swoją najnowszą powieść. Dla mnie jest to bardzo udane rozwiązanie. W pozostałych aspektach „Ostatnia droga” to typowy kryminał Ćwirleja. Nie zaskoczy nas on formą czy kreacją bohaterów. Tym, którzy poszukują czegoś zupełnie nowego może to nie przypaść do gustu, dla mnie jednak pewna stałość w kryminałach opowiadających o losach poznańskich policjantów jest ogromnym atutem. Pozwoliła mi ona zżyć się z bohaterami i pokochać ich historie. Dla mnie najnowsza powieść Ćwirleja to kawał dobrego kryminału. Polecam, na pewno spodoba się wszystkim fanom autora.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Nie będę w tym momencie obiektywna. Mam ogromny sentyment do kryminałów RyszardaĆwierleja i z ogromną niecierpliwością wypatruję zawsze kolejnych powieści. Jako rodowita Poznanianka doceniam wysiłek autora, by akcję powieści umiejscowić w naszym regionie i by wszyscy bohaterowie mówili tak, jak na Wielkopolan przystało, czyli ze sporą domieszką gwary poznańskiej. Oczywiście...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-04-23
Wolsztyn – małe, wielkopolskie miasteczko. Wydawać by się mogło, że w tak niewielkiej miejscowości nie może wydarzyć się nic złego. Nic jednak bardziej mylnego. Przekonuje się o tym dziennikach Rafał Terlecki, który przyjeżdża na zjazd absolwentów tutejszego liceum. Jego szkolny kolega, Paweł Zdanowski, podsuwa mu sprawę brutalnie zamordowanej dziewczyny, której zwłoki dwa lata wcześniej znaleziono na terenie pobliskich ogródków działkowych. Zaintrygowany sprawą Rafał rozpoczyna prywatne śledztwo. Szybko okazuje się, że nie jest to pierwsza tego typu zbrodnia w tej okolicy. Wiele lat wcześniej, w podobny sposób, zamordowano w Wolsztynie inne kobiety. Jaki związek mają zbrodnie z przeszłości z teraźniejszością? Okazuje się, że nawet małe społeczności mają swoje własne tajemnice, a ich odkrycie może być bardo bolesne…
„Sierociniec janczarów” to powieść kryminalna autorstwa Piotra Gajdzińskiego. Autor opowieści jest historykiem, co bardzo wyraźnie możemy zaobserwować na kartach książki. Twórca zabiera nas bowiem w podróż w przeszłość i robi to po mistrzowsku. Akcja powieści rozgrywa się w trzech płaszczyznach historycznych. Współczesne śledztwo przeplatane jest opowieściami z czasów przedwojennych oraz z okresu komunizmu. Początkowo nie wiemy, w jaki sposób łączą się poszczególne wątki, autor stopniowo odkrywa przez nami zagadki przeszłości. Jednak powoli jesteśmy w stanie dopasować do siebie poszczególne elementy układanki. Powieść wyróżnia dbałość o detale. Zwłaszcza odległe dzieje Wolsztyna opisane są z wielką pieczołowitością. Możemy więc poczuć się jak mieszkańcy tej malowniczej miejscowości rezydujący w miasteczku tuż przed wybuchem II wojny światowej. Akcja powieści nie zapiera tchu w piersi, jednak doskonałe opisy historyczne w pełni rekompensują powolne rozwijanie się intrygi. Jest to naprawdę dobra powieść, łącząca w sobie wątki kryminalne i historyczne, dlatego powinna przypaść do gustu niejednemu czytelnikowi. Ja z pewnością będę wyglądała kolejnych książek Piotra Gajdzińskiego i mam nadzieję, że zabierze mnie on na niejedną wycieczkę śladami historii.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Wolsztyn – małe, wielkopolskie miasteczko. Wydawać by się mogło, że w tak niewielkiej miejscowości nie może wydarzyć się nic złego. Nic jednak bardziej mylnego. Przekonuje się o tym dziennikach Rafał Terlecki, który przyjeżdża na zjazd absolwentów tutejszego liceum. Jego szkolny kolega, Paweł Zdanowski, podsuwa mu sprawę brutalnie zamordowanej dziewczyny, której zwłoki dwa...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-25
Które to już moje spotkanie z policjantami z Poznania? Biorąc do ręki każdą nową książkę mam wrażenie, że spotykam starych, dobrych znajomych. Tym razem zabierają mnie oni w trudne czasy przemian ustrojowych w naszym kraju. Dla wszystkich jest to okres ogromnych zmian. Nasi starzy znajomi nie są wyjątkiem. W końcu niedawno przestali być milicjantami, kontynuują jednak służbę w policji. Nie jest to już ta sama praca, choć zwyczaje i przywary naszych bohaterów wydają się nie ulegać zmianie. W nowej rzeczywistości odnajduje się były cinkciarz Ryszard Grubiński, który zaczyna prowadzić sieć legalnych kantorów, a nawet prywatny bank. Ale nie tylko on postanowił dorobić się w nowej rzeczywistości. Jaki będzie to miało wpływ na pracę organów ścigania?
„Granica możliwości” to początek nowej serii kryminałów, w których pojawia się pani prokurator Brygida Bocian. Jest ona jednak postacią drugoplanową, a śledztwo nadal prowadzą znani wszystkim z wcześniejszych powieści stróże prawa. Ryszard Ćwirlej postanowił uzupełnić lukę w biografii swoich bohaterów i stworzyć książkę, której fabuła osadzona jest w latach dziewięćdziesiątych. Świetny pomysł! Niestety, sama powieść rozczarowuje. Pojawia się kilka różnych wątków, śledztwa splatają się ze sobą, brakuje jednak wartkiej akcji. Fabuła nie wciąga. Mało jest też zabawnych momentów. Starzy bohaterowie znani z wcześniejszych książek niczym nas nie zaskakują. Nowa pani prokurator jest postacią zupełnie bez wyrazu i nie pasuje do tego barwnego świata byłych milicjantów. Uroku dodaje książce gwara poznańska, sprytnie wpleciona w większość dialogów, ale nawet ona nie jest w stanie uratować tej powieści. Niestety, tym razem zawiodłam się. Mam jednak nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy autora i czeka nas jeszcze wiele świetnych kryminałów z nietuzinkową grupką policjantów w roli głównej.
Nie zrozumcie mnie jednak źle. „Granica możliwości” to nie jest najgorszy kryminał, jaki czytałam. Autor sam postawił sobie jednak bardzo wysoko poprzeczkę i dlatego ciężko jest mi się teraz pogodzić z tym, że nie każda jego powieść spełnia najwyższe standardy. Po kolejną powieść Ćwirleja z pewnością sięgnę. Oby to kolejne spotkanie było powrotem do pierwszorzędnej formy pisarza.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MUZA.
Które to już moje spotkanie z policjantami z Poznania? Biorąc do ręki każdą nową książkę mam wrażenie, że spotykam starych, dobrych znajomych. Tym razem zabierają mnie oni w trudne czasy przemian ustrojowych w naszym kraju. Dla wszystkich jest to okres ogromnych zmian. Nasi starzy znajomi nie są wyjątkiem. W końcu niedawno przestali być milicjantami, kontynuują jednak...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-27
Moja miłość do kryminałów zaczęła się od przeczytania „I nie było już nikogo” Agathy Christie. Nie jestem w stanie zliczyć, ile książek należących do tego gatunku przeczytałam od tego czasu, jednak powieści Agathy Christie towarzyszą mi do dzisiaj i stanowią wzorzec świetnego, klasycznego kryminału. Kiedy więc przeczytałam opis „Świątecznej morderczej gry”, wiedziałam, że chcę przeczytać tę książkę. W mojej głowie zapaliła się jednak czerwona lampka ostrzegawcza. Czy przypadkiem nie przyjdzie mi czytać historii, którą znam już od lat, zmienią się tylko czasy i nazwiska bohaterów? Z pewnym niepokojem zabrałam się za lekturę... Nie myliłam się w swoich przypuszczeniach. „Świąteczna mordercza gra” swoim stylem przypomina książki królowej kryminałów, a w fabule powieści można doszukać się wielu analogii do klasycznej powieści, którą zna chyba każdy miłośnik gatunku. Od pierwszych stron wiedziałam jednak, że te wyraźne podobieństwa zupełnie nie przeszkadzają mi w delektowaniu się lekturą, a autorka spisała się na medal tworząc współczesną powieść na wzór klasycznego wzorca. Zacznijmy jednak od początku...
W rodzinie Armitage obecna jest tradycja urządzania świątecznych gier. Biorą w nich udział wszyscy członkowie rodziny. Zwykle nagrodą był dodatkowy prezent, w tym roku jednak gra toczy się o zupełnie inną stawkę. Tegoroczny zwycięzca zostanie dziedzicem Endgame House. Lily nie ma zamiaru brać udziału w rozgrywce. Nie zależy jej na przejęciu posiadłości, jednak list, który otrzymała od nieżyjącej już ciotki sprawia, że dziewczyna postanawia po raz ostatni pojechać do rezydencji, w której spędziła swoje dzieciństwo i stanąć w szranki ze swoim kuzynostwem. Ciotka obiecała jej bowiem, że w trakcie rozwiązywania zagadek Lily dowie się, kto zamordował jej matkę.
Spotkanie z kuzynostwem nie należy do udanych. Odżywają dawne konflikty i niechęci. Okazuje się również, że nie każdy z uczestników przestrzega zasad fair play. Wkrótce okazuje się, że jeden z uczestników rozgrywki nie żyje. Sytuacja staje się jeszcze bardziej poważna, gdy ze względu na intensywne opady śniegu posiadłość zostaje odcięta od świata. Świąteczna gra niespodziewanie staje się morderczą rozgrywką. Komu uda się przejąć spadek i ujść z życiem?
„Świąteczna mordercza gra” to niewątpliwie klasyczny kryminał. Choć zabójstw w powieści nie brakuje, autorka nie karmi nas brutalnymi opisami dokonanych zbrodni. Cała nasza uwaga skupiona jest na rozwiązaniu zagadek. Każda z nich przybliża nas do poznania długo skrywanej rodzinnej tajemnicy. Wszystko inne stanowi drugi plan powieści. Jest to powrót do znanych wzorców, jednak osoby, które martwią się, że od razu będą znały rozwiązanie zagadki mogę od razu uspokoić. Choć nawiązania do „I nie było już nikogo” są bardzo wyraźne, to jednak finały obu powieści różnią się znacząco. Dla mnie „Świąteczna mordercza gra” to naprawdę dobra powieść. I choć królową kryminałów na zawsze pozostanie dla mnie Agatha Christie, z ciekawością sięgnę po kolejna powieść Alexandry Benedict. Tym, którzy szukają dobrej, lekkiej powieści, której akcja rozgrywa się w święta Bożego Narodzenia z czystym sumieniem mogę polecić tę lekturę.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Moja miłość do kryminałów zaczęła się od przeczytania „I nie było już nikogo” Agathy Christie. Nie jestem w stanie zliczyć, ile książek należących do tego gatunku przeczytałam od tego czasu, jednak powieści Agathy Christie towarzyszą mi do dzisiaj i stanowią wzorzec świetnego, klasycznego kryminału. Kiedy więc przeczytałam opis „Świątecznej morderczej gry”, wiedziałam, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-17
Kilka lat temu odkryłam urok podróżowania po Europie na własną rękę. Dzięki tanim liniom lotniczym stało się to bardzo popularne i bardziej przystępne cenowo hobby. Nie zdziwiło mnie zatem, że bohaterowie książki „Zło pójdzie za tobą” - Laura i Daniel postanowili zaszaleć po raz ostatni przed ślubem i wyruszyli na wyprawę przez liczne zakątki Starego Kontynentu. Poznajemy ich na dworcu w Budapeszcie, gdy wsiadają do pociągu jadącego do Rumunii. W przedziale poznają parę w zbliżonym do nich wieku. Nowopoznani znajomi namawiają ich do zajęcia miejsc w wagonie sypialnianym i obiecują ostrzec Brytyjczyków o rozpoczęciu kontroli paszportowej. Zmęczeni podróżnicy od razu zapadają w sen. Od tego momentu nic nie dzieje się po ich myśli. Pogranicznicy budzą ich w nielegalnie zajmowanym wagonie. Do tego okazuje się, że wszystkie ich dokumenty oraz bilety na pociąg zginęły. Laura i Daniel nie mogą kontynuować podróży. Zostają wysadzeni na najbliższej stacyjce w środku lasu. Alina, nowopoznana znajoma, która wdała się w dyskusję z pogranicznikami również zostaje usunięta z pociągu. Od tej chwili zaczyna się koszmar, który prześladować będzie Brytyjczyków przez długie miesiące... Co tak naprawdę wydarzyło się na Rumuńskiej prowincji?
„Zło pójdzie za tobą” to świetny thriller, który wciąga od pierwszej strony. Od samego początku zostajemy wciągnięci w tajemniczą historię, jednak autor długo trzyma przed nami w ukryciu to, co wydarzyło się podczas felernej podróży. By zbudować napięcie, od czasu do czasu uchyla nam jedynie rąbka tajemnicy. To sprawia, że od powieści ciężko jest się oderwać. Od samego początku poznajemy też uczucia bohaterów oraz możemy obserwować przemianę, jaka się w nich dokonała. Autor umiejętnie opisuje zachowanie Laury i Daniela po tym, jak doświadczyli traumatycznych zdarzeń. Pokazuje, czym jest zespół stresu pourazowego oraz to, w jaki sposób dwoje młodych ludzi próbuje sobie z nim radzić. Dzięki temu tworzy niesamowity klimat powieści. Oczywiście możemy kwestionować wiarygodność oraz prawdopodobieństwo opisanych w powieści wydarzeń, nie zmienia to jednak faktu, że błyskawicznie zostajemy wciągnięci w wir zdarzeń, a książkę trudno jest nam odłożyć póki nie poznany zakończenia. „Zło pójdzie za tobą” to naprawdę świetny thriller, który umili nam długie, zimowe, wieczory.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Kilka lat temu odkryłam urok podróżowania po Europie na własną rękę. Dzięki tanim liniom lotniczym stało się to bardzo popularne i bardziej przystępne cenowo hobby. Nie zdziwiło mnie zatem, że bohaterowie książki „Zło pójdzie za tobą” - Laura i Daniel postanowili zaszaleć po raz ostatni przed ślubem i wyruszyli na wyprawę przez liczne zakątki Starego Kontynentu. Poznajemy...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-07
Mindy Wright jest niezwykle utalentowaną narciarką. Choć ma dopiero siedemnaście lat, ma ogromną szansę dołączyć do reprezentacji olimpijskiej. Poznajemy ją gdy przygotowuje się do decydującego zjazdu. Zdenerwowanie, ale też podekscytowanie to emocje, które towarzyszą jej, gdy w skupieniu szykuje się do startu. Pogoda pogarsza się, ale organizatorzy wiedzą pewnie co robią pozwalając, by zawody odbywały się w takich warunkach. Start! Pierwsze metry Mindy pokonuje pewnie, z niezwykłą wprawą wchodząc w kolejne zakręty. Nagły podmuch wiatru powoduje jednak, że narciarka wypada z toru i uderza w tyczkę. To niestety koniec tych zawodów. Ze złamaną nogą młoda zawodniczka trafia do szpitala. Okazuje się, że najgorsze dopiero nadchodzi. Podczas badań poprzedzających operację okazuje się, że dziewczyna ma białaczkę. Jej stan gwałtownie pogarsza się i wkrótce staje się oczywiste, że jedynym ratunkiem jest przeszczep szpiku kostnego. Badania krwi ujawniają jednak, że rodzice Mindy nie są jej biologicznymi rodzicami. Rozpoczynają się poszukiwania dawcy, tym samym dawne sekrety zaczynają wychodzić na jaw. Komuś zależy jednak bardzo na tym, by prawda o pochodzeniu Mindy nigdy nie ujrzała światła dziennego...
„Więzy krwi” to świetny thriller, który czyta się z zapartym tchem. Mamy to wszystko, czego potrzeba, by stworzyć idealną lekturę: ciekawa, zaskakująca fabuła, zagadka, którą pragniemy rozwiązać oraz niebanalni bohaterowie. Znaczna część akcji powieści toczy się w szpitalu. Nie mamy tu jednak nudnego opisu procedur medycznych, a heroiczną walkę o zdrowie i wyścig z czasem, by uratować życie dziewczyny. Mindy jako główna bohaterka od razu wzbudza naszą sympatię, dlatego tym bardziej kibicujemy jej w walce o upragniony powrót do zdrowia. Równolegle śledzimy też przebieg śledztwa, które ma na celu wyjaśnić, w jaki sposób dziewczyna trafiła do domu Wrightów. Nieoczekiwanie sprawa ta wiąże się z innymi nierozwiązanymi zagadkami z przeszłości. Czy wszystkie sprawy w końcu połączą się w całość?
Z wypiekami na twarzy śledziłam przedstawioną przez J.T. Ellison historię. „Więzy krwi” to niewątpliwie jednak z lepszych książek, które w tym roku czytałam. Czy Was też porwie ta powieść? Przekonajcie się sami.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MUZA.
Mindy Wright jest niezwykle utalentowaną narciarką. Choć ma dopiero siedemnaście lat, ma ogromną szansę dołączyć do reprezentacji olimpijskiej. Poznajemy ją gdy przygotowuje się do decydującego zjazdu. Zdenerwowanie, ale też podekscytowanie to emocje, które towarzyszą jej, gdy w skupieniu szykuje się do startu. Pogoda pogarsza się, ale organizatorzy wiedzą pewnie co robią...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-17
Miałam ochotę przeczytać rasowy kryminał. Taki z misternie skonstruowaną intrygą i drobiazgowo prowadzonym śledztwem. Mój wybór padł na „Porzuconych”. Ta niewielka objętościowo książeczka już od pierwszych stron zapowiadała się bardzo ciekawie. W jednym z łódzkich parków zostaje odnalezione ciało dziecka. Wokół niego znajdują się również psie zwłoki. Tego makabrycznego znaleziska dokonuje pies Tomasza. Świadkiem zdarzenia jest również pracująca w pobliskim domu dziecka Malwina. Dla młodej dziewczyny to przerażające odkrycie. Sytuacja staje się jeszcze bardziej poważna, gdy okazuje się, że Marcin, jeden z wychowanków sierocińca zniknął bez śladu. Policja rozpoczyna śledztwo. Czy coś łączy te z pozoru niepowiązane ze sobą sprawy?
„Porzuceni” to naprawdę świetny kryminał. Szybka akcja i nieoczekiwany przebieg zdarzeń to cechy, które z pewnością wyróżniają tę powieść. Mamy tu też bardzo interesujący opis zaburzeń psychicznych bohaterów. Pomimo tego, że stanowi on ważną część lektury, nie spowalnia tempa akcji, a wręcz rewelacyjnie ją dopełnia. Bez niego nie bylibyśmy w stanie zrozumieć tego, co dzieje się na kartach powieści. Żeby nie psuć lektury, nie będę zdradzała więcej. Każdy kto chce poznać przebieg zdarzeń, musi samodzielnie sięgnąć po książkę. Ja czuję się usatysfakcjonowana i z czystym sumieniem polecam.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Miałam ochotę przeczytać rasowy kryminał. Taki z misternie skonstruowaną intrygą i drobiazgowo prowadzonym śledztwem. Mój wybór padł na „Porzuconych”. Ta niewielka objętościowo książeczka już od pierwszych stron zapowiadała się bardzo ciekawie. W jednym z łódzkich parków zostaje odnalezione ciało dziecka. Wokół niego znajdują się również psie zwłoki. Tego makabrycznego...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-09
Czy zdarzyło ci się kiedyś zwierzyć obcej, przypadkowo napotkanej osobie? Myślę, że większość z nas ma na swoim koncie tego typu doświadczenia. Kiedy wydaje nam się, że jesteśmy anonimowi, łatwiej przychodzi nam opowiadanie o swoich prywatnych sprawach. Podobnie czuła Selena, kiedy postanowiła wyznać spotkanej w pociągu kobiecie, że podejrzewa swojego męża o zdradę. Nie spodziewa się jednak, jak ta z pozoru nieistotna rozmowa wpłynie na jej dalsze życie…
„Mroczne wyznania” to typowy thriller psychologiczny. Nie znajdziemy tu zawrotnego tempa, ani nagłych, niespodziewanych zwrotów akcji. Autorka powoli rozkłada przez nami kolejne karty, pozostawiając dużo przestrzeni na własne poszukiwania i domysły. Nie spieszy się z wyjawieniem prawdy. Mamy więc w powieści typowy wątek kryminalny – poszukiwania zaginionej niani, która zaginęła po tym, jak wyszło na jaw, że ma romans z mężem swojej pracodawczyni, a także szczegółowo rozbudowany wątek psychologiczny. Autorka z niewątpliwą wprawą wprowadza nas w wewnętrzny świat bohaterów powieści. Pozwala nam poczuć to, czego doświadczają wykreowani przez nią bohaterowie.
Trzeba też przyznać, ze Lisa Unger potrafi zaskoczyć nas nietuzinkową fabułą. Już pierwsze sceny powieści zapowiadają, że mamy do czynienia z czymś oryginalnym. Jest to ważne zwłaszcza dla wiernych fanów gatunku, którzy po pewnym czasie dostrzegają zwykle powielanie tych samych wątków w kolejnych książkach. Historia opowiedziana w powieści jest jednak na tyle inna, że podczas lektury unikamy wrażenia, że „już to kiedyś czytaliśmy”. Mimo to zabrakło mi w książce tego czegoś, co sprawiłoby, że nie mogłabym oderwać się od lektury. Niektóre wątki wydały mi się również nieco naciągane. I choć „Mroczne wyznania” przeczytałam z dużą przyjemnością, to ostateczny werdykt daleki jest od zachwytu. Na pewno jest to powieść, na którą warto zwrócić uwagę, jednak nie będzie to dla mnie kandydatka do najlepszej książki 2022 roku.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Czy zdarzyło ci się kiedyś zwierzyć obcej, przypadkowo napotkanej osobie? Myślę, że większość z nas ma na swoim koncie tego typu doświadczenia. Kiedy wydaje nam się, że jesteśmy anonimowi, łatwiej przychodzi nam opowiadanie o swoich prywatnych sprawach. Podobnie czuła Selena, kiedy postanowiła wyznać spotkanej w pociągu kobiecie, że podejrzewa swojego męża o zdradę. Nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-19
Czasem już od pierwszych stron wiemy, że książka, którą wzięliśmy właśnie do ręki jest dobra. Już początkowe rozdziały bez reszty wciągają nas w opowiadaną w powieści historię. Tak właśnie było w moim przypadku, gdy zabierałam się za lekturę „Złego pasterza”. Zacznijmy jednak od początku...
„Zły pasterz” to powieść Michała Wierzby, która przed kilkoma dniami miała swoją premierę. To opowieść o zaginięciu dwojga młodych ludzi, studentów, którzy przebywali na obozie archeologicznym. Justynowi i Kasi udaje się odnaleźć cenny szkielet, prawdopodobnie wojownika, który musiał zginąć podczas jednej z wypraw. Jest to niespotykane tutaj odkrycie, a odnalezione kości będą stanowić ozdobę poznańskiego muzeum. Młodzi adepci archeologii mieliby zatem powód, by świętować swój sukces, przepadają jednak bez wieści. Od samego początku w poszukiwania angażuje się brak Kasi, Jan, który przyjechał odebrać siostrę z uczelnianego obozu. Sprawa wydaje się bardzo skomplikowana, lecz coraz więcej śladów zaczyna wskazywać na powiązania z lokalną sektą. Jan znajduje sprzymierzeńca w emerytowanym policjancie Horście Millerze, który sam ma swoje własne porachunki z Czcicielami Boga Żywego...
Powieść Michała Wierzby to bardzo dobry thriller. Autorowi świetnie udało się stworzyć mroczy klimat i atmosferę grozy. Książka, pomimo sporej objętości, nie jest nudna, choć czasem możemy odnieść wrażenie, że jest bardziej powieść obyczajowa niż thriller. W pewnych momentach to wątki poboczne dominują w fabule powieści, jednak ostatecznie pisarz za każdym razem potrafi bardzo sprawnie powrócić do głównego wątku. Ciekawie wykreowani są też główni bohaterowie, choć ich zachowanie jest nieraz naiwne bądź wręcz irracjonalne. Niestety efekt psuje nieco słabsze zakończenie. Dla mnie jest ono mocno naciągane i muszę się przyznać, że spodziewałam się jednak czegoś innego. Nie mniej jednak mile spędziłam z książką czas i z ciekawością sięgnę po kolejną powieść autora.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Czasem już od pierwszych stron wiemy, że książka, którą wzięliśmy właśnie do ręki jest dobra. Już początkowe rozdziały bez reszty wciągają nas w opowiadaną w powieści historię. Tak właśnie było w moim przypadku, gdy zabierałam się za lekturę „Złego pasterza”. Zacznijmy jednak od początku...
„Zły pasterz” to powieść Michała Wierzby, która przed kilkoma dniami miała swoją...
2022-08-07
Wyobraź sobie, że twoje czteroletnie dziecko znika. Co mogą czuć jego rodzice? O tym właśnie możesz się przekonać czytając „To jej wina”.
Marissa chce odebrać swojego synka ze spotkania z kolegą ze szkoły, jednak gdy dociera pod wskazany adres okazuje się, że mieszka tam zupełnie ktoś inny, a z numerem telefonu spod którego przysłano smsa z zaproszeniem dla dziecka nie można się skontaktować. Czteroletni Milo przepada bez wieści. Rozpoczyna się wyścig z czasem, by wyśledzić porywacza. Zdesperowana matka chwyta się każdej możliwości, by odnaleźć dziecko. Sprawa nie jest jednak prosta. Czy mały Milo wróci bezpiecznie do domu?
„To jej wina” to świetny, trzymający od pierwszych stron w napięciu thriller. Fabuła skonstruowana jest w taki sposób, że nie możemy oderwać się od książki, póki nie dowiemy się, kto stoi za całą intrygą oraz jak potoczą się dalsze losy dziecka. Autorka umiejętnie prowadzi nas przez prowadzone przez policję, rodziców i ich sąsiadów poszukiwania. Rewelacyjnie potrafi też oddać atmosferę panującą w domu Milo. Postaci są świetnie skonstruowane, a opisy są tak sugestywne, że sami możemy odczuć strach, który towarzyszy najbliższym chłopca. Zakończenie powieści jest również nietuzinkowe. To wszystko sprawia, że „To jej wina” na długo zapadnie w naszej pamięci. Dla fanów thrillerów jest to lektura obowiązkowa tego lata!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Wyobraź sobie, że twoje czteroletnie dziecko znika. Co mogą czuć jego rodzice? O tym właśnie możesz się przekonać czytając „To jej wina”.
Marissa chce odebrać swojego synka ze spotkania z kolegą ze szkoły, jednak gdy dociera pod wskazany adres okazuje się, że mieszka tam zupełnie ktoś inny, a z numerem telefonu spod którego przysłano smsa z zaproszeniem dla dziecka nie...
2022-07-01
Przepych, splendor, magia tajemniczości. Kogo z nas nie fascynują historie rodów królewskich? Niewiele z nich przetrwało do naszych czasów. Spośród tych, które do dziś dzierżą władzę, większość nie różni się już specjalnie od zwykłych śmiertelników. Jednak pewna monarchia do dziś zachowała swój dawny blask. Zawdzięcza to swojej monarchini. Elżbieta II od 70 lat niepodzielnie panuje na brytyjskim tronie. To dzięki niej brytyjska korona nadal poważana jest na świecie. Większość z nas nie zna innego władcy Wielkiej Brytanii. Wraz z Elżbietą II skończy się pewna epoka, którą wszyscy znamy. Syn Elżbiety, Karol, który w niedługiej przyszłości przejmie po matce koronę, nie wzbudza już takiego szacunku jak jego matka. Co sprawia, że postać Elżbiety jest tak fascynująca? Na to właśnie pytanie próbuje odpowiedzieć Marek Rybarczyk w swej najnowsze książce. Wydanie tej biografii zbiegło się w czasie z okrągłym jubileuszem panowania królowej.
Autor w swej najnowszej książce stara się w obiektywny sposób ocenić okres panowania monarchini. Nie jest to łatwe zadanie, gdyż królowa jest postacią nietuzinkową. Tak długo stoi też na czele „firmy”, że trudno zachować obiektywizm oceny. Markowi Rybarczykowi nie udaje się też do końca ukryć swoich prywatnych sympatii i antypatii wśród członków królewskiej rodziny. Niektórzy traktowani są ze swego rodzaju przymrużeniem oka, inni oceniani krytycznie, niewspółmiernie do swych przewin. „Elżbieta II Ostatnia taka królowa” to bowiem opowieść nie tylko o brytyjskiej władczyni, ale także o całej jej rodzinie. Autor starał się przedstawić jak najszerszy obraz rzeczywistości, przytaczając opowieści o bliższych i dalszych krewnych królewej. Wprowadziło to niestety pewne zamieszanie i brak chronologii, co utrudnia odbiór książki, zwłaszcza wśród czytelników, którzy nie są szczególnie zaznajomieni z najnowszą historią Anglii. Jednak pracę Marka Rybarczyka można uznać za rzetelną. Książka przedstawia losy królowej od czasów jej wczesnego dzieciństwa aż po chwilę obecną. Lekturę kończą rozważania na temat przyszłości brytyjskiego tronu. Czy monarchia przetrwa w tak szybko zmieniającym się świecie? Czas pokaże.
Wszystkim, którzy chcą nieco bardziej poznać sylwetkę angielskiej królowej polecam książkę „Elżbieta II. Ostatnia taka królowa”. To być może ostatnia biografia wydana jeszcze za życia władczyni. Tym bardziej warto się z nią zapoznać.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MUZA.
Przepych, splendor, magia tajemniczości. Kogo z nas nie fascynują historie rodów królewskich? Niewiele z nich przetrwało do naszych czasów. Spośród tych, które do dziś dzierżą władzę, większość nie różni się już specjalnie od zwykłych śmiertelników. Jednak pewna monarchia do dziś zachowała swój dawny blask. Zawdzięcza to swojej monarchini. Elżbieta II od 70 lat...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-06-11
Mała, zamknięta, społeczność wsi Mamumice. To tu rozgrywa się akcja powieści „Skrzydła i kości”. W tej właśnie miejscowości rodzina Bocheńskich planuje na nowo ułożyć sobie życie. Mają nadzieję, że spokojna, senna miejscowość pozwoli im zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości. Jednak życie z dala od dużego miasta nie jest idyllą. Najbardziej odczuwa to wchodząca w dorosłość Kinga, dla której nieobecność miejskiego gwaru wydaje się nie do zniesienia. Ale to przez nią rodzina musiała uciekać.
Lokalna społeczność nieufnie podchodzi do nowych mieszkańców. Z podejrzliwością próbuje dociec, co mogło skłonić przybyszów do osiedlenia się w tak odludnym miejscu. Kiedy Kinga znika, a ciało towarzyszącego jej tego dnia chłopaka zostaje znalezione w lesie, powoli zaczynają ujawniać się skrywane od lat tajemnice. Pewnym osobom zaczyna zależeć, by dziewczyna nigdy się nie odnalazła...
„Skrzydła i kości” to typowy kryminał z powolną, trzymającą jednak w napięciu akcją. W powieści świetnie zostały nakreślone realia życia w niewielkiej miejscowości, gdzie pomimo tego, że wszyscy się znają, niejednemu udaje się ukryć ciemne sekrety. Joanna Pawłusiów bardzo umiejętnie oddała też charaktery oraz mentalność mieszkańców wioski. Atmosfera wsi aż gęsta jest od krążących plotek. To sprawia, że pomimo dość spokojnej akcji, książka jest naprawdę wciągająca. Ciekawie nakreślono też relacje panujące w rodzinie Bocheńskich oraz ich reakcje na zniknięcie dziewczyny. Sama zagadka kryminalna jest również dość oryginalna, choć pod koniec powieści można się już domyślić rozwiązania. Mi jednak nie przeszkadzało to w dalszym delektowaniu się lekturą.
„Skrzydła i kości” to znakomita książka, która powinna przypaść do gustu niejednemu miłośnikowi literatury kryminalnej. Ma swój specyficzny urok, który sprawia, że sama z chęcią sięgnę po kolejną powieść autorki.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Mała, zamknięta, społeczność wsi Mamumice. To tu rozgrywa się akcja powieści „Skrzydła i kości”. W tej właśnie miejscowości rodzina Bocheńskich planuje na nowo ułożyć sobie życie. Mają nadzieję, że spokojna, senna miejscowość pozwoli im zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości. Jednak życie z dala od dużego miasta nie jest idyllą. Najbardziej odczuwa to wchodząca w dorosłość...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-10
Ciała dwóch kobiet z odciętymi głowami znalezione w bagażniku samochodu to nie jedyne zwłoki odkryte w ostatnim czasie. W Anglii dochodzi do serii morderstw, które jednak znacznie się od siebie różnią. Policjanci mają pełne ręce roboty, starając się rozwikłać wszystkie zbrodnie. Dochodzi też do podpalenia, w wyniku którego ginie właściciel domu. W tym przypadku wszystko zdaje się wskazywać na żonę ofiary, jednak ta znika ze szpitala. Dla jednego z policjantów sprawa nie wydaje się jednak aż tak oczywista. Prowadząc własne śledztwo stara się powiązać podpalenie z wcześniejszymi morderstwami. Powstaje teoria według której zabójca kopiuje modus operendi znanych morderców. Sprawa zaczyna zataczać coraz szersze kręgi, a bezwzględny oprawca porywa kolejne ofiary...
„Echo man” to taki thriller, jaki lubię. Intrygujący prolog, bardzo szybka akcja, która od pierwszych stron nie pozwala nam oderwać się od książki, ciekawi bohaterowie i skomplikowana fabuła. Czego chcieć więcej? Takiej właśnie książki oczekujemy sięgając po powieści z dreszczykiem. Autorce udało się stworzyć niełatwą zagadkę, której nie byłam w stanie rozwikłać aż do momentu, w którym sama pisarka podała nam rozwiązanie. Jednocześnie powieść jest cały czas spójna, wiarygodna i trudno doszukać się w niej nieścisłości. Na uwagę zasługują główni bohaterowie. Nie są to postaci krystaliczne, a jednak większość z nich polubiłam od pierwszej strony. „Echo man” to powieść debiutancka i już nie mogę się doczekać kolejnych książek autorki. Jeśli uda jej się utrzymać tak wysoki poziom, to ma szansę stać się jedną z moich ulubionych pisarek i na pewno niedługo zrobi się o niej głośno, dlatego polecam „Echo mena”. Z tą książką naprawdę warto spędzić popołudnie. Dla fanów thrillerów ta pozycja powinna się stać lekturą obowiązkową!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Ciała dwóch kobiet z odciętymi głowami znalezione w bagażniku samochodu to nie jedyne zwłoki odkryte w ostatnim czasie. W Anglii dochodzi do serii morderstw, które jednak znacznie się od siebie różnią. Policjanci mają pełne ręce roboty, starając się rozwikłać wszystkie zbrodnie. Dochodzi też do podpalenia, w wyniku którego ginie właściciel domu. W tym przypadku wszystko...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-01
Nie da się tego ukryć, ale mam ogromny sentyment do grupy policjantów z Poznania (i Szamotuł). Jest to już moje kolejne z nimi spotkanie i jak zawsze jestem bardzo zadowolona z lektury. Najnowsza książka Ryszarda Ćwirleja jest kolejną z serii o Anecie Nowak – młodej, ambitnej policjantce, która za wszelką cenę chce pokazać, że kobiety mogą być równie skuteczne w łapaniu morderców, co mężczyźni. I świetnie jej się to udaje!
Książka zaczyna się od bardzo mocnego wstępu. Mężczyzna budzi się w hotelowym łóżku. Obok niego spoczywają zwłoki kobiety, którą poznał poprzedniego dnia… Dalej jest równie ciekawie. W jeziorze zostaje odnaleziony samochód z trzema ciałami w środku, a Marianna – kelnerka pracująca w knajpie prowadzonej przez Przemka, jednego z policjantów, oraz jego partnerkę nie przychodzi pewnego dnia do pracy. Co więcej, nie można nawiązać z dziewczyną kontaktu… Te trzy zupełnie początkowo niezależne sprawy w pewnym momencie zaczynają się jednak łączyć w całość.
„Naga prawda” to rasowy kryminał. Autor prowadzi nas przez całe śledztwo, powoli pozwalając domyślać się, co tak naprawdę się stało. Misternie splata ze sobą poszczególne wątki, by w końcu wszystkie elementy układanki znalazły się na swoim miejscu. Czyni to w iście mistrzowski, bardzo charakterystyczny dla siebie sposób. Każdy, kto przeczytał choć jedną powieść autora pewnie doskonale wie, co mam na myśli. Dla mnie, rodowitej Poznanianki, zawsze dodatkową atrakcję stanowią dialogi bohaterów, w których aż roi się od gwary poznańskiej. W tej części cyklu pojawia się również wiele ciekawostek historycznych związanych z miastem i przyległymi gminami (niestety ich wiarygodność wzbudza sporo wątpliwości, choć jeszcze nie próbowałam nigdy ich weryfikować). Nigdy nie słyszałam np. o tym, że Napoleon przejeżdżał przez moją rodzinną miejscowość… Osoby, które za historią nie przepadają nie muszą się jednak obawiać, że takie opowieści zniechęcą ich do lektury. Wszystkie ciekawostki sprytnie wplecione w lekturę i dodają jej dodatkowego uroku, nie powodując przy tym spowolnienia akcji. Nawet jeśli z prawdą historyczną nie mają one za wiele wspólnego, to idealnie tworzą klimat powieści. Z resztą w całej powieści jest całkiem sporo wątków obyczajowych oraz nawiązań do wcześniejszych części cyklu. Osoby, które nie miały wcześniej okazji zapoznać się z twórczością Ćwierleja mogą się niestety poczuć trochę zagubione. Jednak wszyscy ci, dla których losy dzielnych, choć nie zawsze kryształowych policjantów są dobrze znane będą bardzo zadowolone z lektury. Sama już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z tą intrygującą gromadką!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Nie da się tego ukryć, ale mam ogromny sentyment do grupy policjantów z Poznania (i Szamotuł). Jest to już moje kolejne z nimi spotkanie i jak zawsze jestem bardzo zadowolona z lektury. Najnowsza książka Ryszarda Ćwirleja jest kolejną z serii o Anecie Nowak – młodej, ambitnej policjantce, która za wszelką cenę chce pokazać, że kobiety mogą być równie skuteczne w łapaniu...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-20
Każde miasto ma jakąś legendarną rezydencję. Jej historia owiana jest tajemnicą, a znane osobistości ją zamieszkujące bardzo cenią sobie swoją prywatność, co jeszcze bardziej podsyca ciekawość okolicznych mieszkańców. Takim właśnie miejscem jest Bartholomew. Ta jedna z najbardziej znanych i pięknych kamienic na Manchattanie jest bowiem uznana za przeklętą. W tym właśnie miejscu ma rozpocząć pracę Jules. Jej zadanie jest jednak bardzo nietypowe. Przez trzy miesiące ma opiekować się jednym z mieszkań. I choć praca ta nie wydaje się specjalnie wymagająca, zaproponowane wynagrodzenie jest oszałamiająco wysokie. Trzeba spełnić jedynie dwa proste warunki: zabrania się zapraszania jakichkolwiek gości oraz zakazuje się spędzania nocy poza rezydencją. Jules ma wrażenie, że praca ta spadła jej z nieba. Szybko podejmuje decyzję o przeprowadzce. Wkrótce okazuje się jednak, że w kamienicy dzieją się dziwne rzeczy…
„Zamknij wszystkie drzwi” to świetny, trzymający w napięciu od pierwszej strony thriller. Autor skutecznie zwodzi nas, by ostatecznie doprowadzić do bardzo nieoczekiwanego zakończenia. Przyznam, że dawno żadna książka mnie tak nie zaintrygowała. Długo nie potrafiłam odgadnąć, co tak naprawdę dzieje się za murami tej tajemniczej rezydencji. Szybko polubiłam też główną bohaterkę, Jules, która pomimo ciężkich doświadczeń stara się poukładać swoje życie.
Historia jest świetnie opowiedziana. Napięcie nie opada nawet na chwilę, a ciekawość nie pozwala odłożyć książki na dłużej. Dla mnie wybór tej lektury był strzałem w dziesiątkę, dlatego „Zamknij wszystkie drzwi” polecam wszystkim fanom thillerów.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MOVA.
Każde miasto ma jakąś legendarną rezydencję. Jej historia owiana jest tajemnicą, a znane osobistości ją zamieszkujące bardzo cenią sobie swoją prywatność, co jeszcze bardziej podsyca ciekawość okolicznych mieszkańców. Takim właśnie miejscem jest Bartholomew. Ta jedna z najbardziej znanych i pięknych kamienic na Manchattanie jest bowiem uznana za przeklętą. W tym właśnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Agentka specjalna Zoe Spencer jest profilerką. Jej praca jest jednak o tyle oryginalna, że na podstawie zachowanych fragmentów kości stara się odtworzyć rysy twarzy ofiary. Dzięki temu udaje się stworzyć portrety osób, których identyfikacja nie byłaby już możliwa w żaden inny sposób. Nic więc dziwnego, że gdy reporterka Nikki znajduje kości niezidentyfikowanej ofiary, Zoe zostaje zaangażowana w sprawę. W toku śledztwa wychodzi się jednak na jaw, że stara sprawa nad którą pracują śledczy łączy się z teraźniejszością. Kolejne kobiety zostają zamordowane, a historia sprzed lat okazuje się mieć drugie dno...
W swoim życiu przeczytałam już całkiem sporą ilość kryminałów i thrillerów. Cóż… od lat jest to mój ulubiony gatunek literacki. Ma to jednak swoje słabe strony. Coraz trudniej jest mnie zaskoczyć. Zwykle będąc w połowie powieści, znam już rozwiązanie. Wierni fani tego typu literatury wiedzą pewnie doskonale, co mam na myśli. „Widzę cię” to taki właśnie typowy thriller. Czyta się go dobrze, ale idealnie wpasowuje się w nurt typowy dla gatunku. Jest to bardzo ciekawa lektura, jednak wytrwali czytelnicy znajdą w tej powieści wiele znajomych wątków. I choć postaci są dobrze wykreowane, a profilerka odtwarzająca twarze ofiar jest dość oryginalna, to cale śledztwo prowadzone jest w dość standardowy sposób. Nie jest to duży mankament powieści, sprawia jednak, że brakuje lekturze elementów zaskoczenia, dzięki którym powieść czytamy jednym tchem. Niestety nie jest to też jedna z tych historii, które na długo zapadną w naszej pamięci. Mimo wszystko „Widzę cię” to książka, z którą możemy spędzić przyjemne, beztroskie popołudnie. Ja zdecydowanie nie żałuję poświęconego jej czasu, dlatego zachęcam do zapoznania się z powieścią.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Agentka specjalna Zoe Spencer jest profilerką. Jej praca jest jednak o tyle oryginalna, że na podstawie zachowanych fragmentów kości stara się odtworzyć rysy twarzy ofiary. Dzięki temu udaje się stworzyć portrety osób, których identyfikacja nie byłaby już możliwa w żaden inny sposób. Nic więc dziwnego, że gdy reporterka Nikki znajduje kości niezidentyfikowanej ofiary, Zoe...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie samymi kryminałami człowiek żyje, tak więc czas na książkę pochodzącą ze skrajnie innego gatunku literackiego. „Jak oni pracują 2” jest to zbiór 37 wywiadów przeprowadzonych przez Agatę Napiórską z polskimi artystami (w większości młodego pokolenia). Tematem przewodnim, jak sugeruje tytuł książki, są zwyczaje związane z pracą twórczą. Z książki możemy się dowiedzieć gdzie i jak pracują oraz jak łączą pracę z życiem prywatnym polscy artyści. Pojawiają się również pytania o czas wolny czy zainteresowania. Nie brak też bardziej osobistych wypowiedzi dotyczących stanu zdrowia, dzieci, planów i marzeń. Z wielu wywiadów możemy wysondować, czy ze sztuki można się utrzymać.
Okazuje się, że praca twórcza to nie tylko sława, spotkania autorskie, wernisaże i wywiady (które również okazują się być bardzo męczące). To ciężka praca, której trzeba poświęcić wiele godzin dziennie. By móc coś w artystycznym świcie osiągnąć, nie jest potrzebny tylko talent, ale i duża dyscyplina oraz samozaparcie, a po chwilach tryumfu trzeba się liczyć z możliwością nastania trudniejszych czasów.
„Jak oni pracują 2” czyta się dość szybko, choć ciężko pochłonąć książkę od deski do deski w jeden wieczór. Wywiady lepiej czytać pojedynczo, inaczej po pewnym czasie lektura staje się dość monotonna. Jak we wszystkich tego typu publikacjach, jedne rozmowy czyta się z ogromnym zainteresowaniem, inne przelatuje, nie wynosząc niczego konkretnego z lektury. Ciekawym zabiegiem było zamieszczenie w książce w kolejnych rozdziałach wywiadów z małżonkami, np. Marcinem Mellerem i Anną Dziewit - Meller. Często można wtedy dostrzec, że choć osoby te żyją pod jednym dachem, na wiele spraw spoglądają w zupełnie odmienny sposób, a tryb pracy różni się diametralnie.
W książce pojawiają się mniej lub bardziej znane postaci. Niestety wielu artystów nie kojarzyłam z nazwiska, zanim sięgnęłam po tę publikację. Na szczęście każdy wywiad zawiera krótką notkę biograficzną. Niestety znajdują się one na końcu rozdziału, ale lekturę proponuję rozpoczynać właśnie od nich, choć kartkowanie książki w poszukiwaniu ostatniej strony jest bardzo frustrujące. Jednak taka kolejność czytania znacznie ułatwia odbiór tekstu.
„Jak oni pracują 2” polecam wszystkim, których interesuje życie polskich artystów. W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie, a krótkie wywiady potrafią bardzo uprzyjemnić podróż autobusem lub stanowić miłą, krótką, wyciszającą lekturę przed snem.
Nie samymi kryminałami człowiek żyje, tak więc czas na książkę pochodzącą ze skrajnie innego gatunku literackiego. „Jak oni pracują 2” jest to zbiór 37 wywiadów przeprowadzonych przez Agatę Napiórską z polskimi artystami (w większości młodego pokolenia). Tematem przewodnim, jak sugeruje tytuł książki, są zwyczaje związane z pracą twórczą. Z książki możemy się dowiedzieć...
więcej Pokaż mimo to