-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Zwykle sięgając po kryminały wybieram te, które nie szczędzą czytelnikowi makabry. Nie przeszkadzają mi naturalistyczne opisy, pełne graficznych szczegółów. Jednak, gdy zobaczyłam, że powstała powieść, w której może i nie ma brutalności, ale za to jest królowa Elżbieta II w roli detektywa, to wiedziałam, że muszę to przeczytać! Jestem w stanie uwierzyć, że monarchini mogła mieć taką pasję...
Rok 2016, kilka dni przed wizytą Obamów w UK, na zamku w Windsorze umiera młody muzyk. Na pierwszy rzut oka wygląda, że sam odebrał sobie życie, ale wrażliwe na szczegóły oko królowej dostrzega niezgodności. Wkrótce do tych samych wniosków dochodzi Scotland Yard i tak zaczynają się dwa śledztwa – oficjalne i nieoficjalne, prowadzone przez Elżbietę i jej młoda asystentkę Rosie.
"Tajemnica morderstwa w Windsorze" to pierwszy tom z cyklu. Czytało mi się tę książkę bardzo przyjemnie. Rozwiązanie zagadki było całkiem satysfakcjonujące. Najbardziej podobały mi się sceny z udziałem monarchini, a także liczne wstawki urzeczywistniające czas akcji. Najmniej ciekawym elementem była tutaj postać Rosie, mam wrażenie stworzona wyłącznie po to, by odhaczyć pewne kwestie z listy. Niejednokrotnie sceny z nią niepotrzebnie zbyt mocno spowalniały akcję. Postać asystentki za często wysuwała się na pierwszy plan i mam nadzieję, że w kolejnych tomach, po które z chęcią sięgnę, to Elżbieta będzie grała pierwsze skrzypce.
Zwykle sięgając po kryminały wybieram te, które nie szczędzą czytelnikowi makabry. Nie przeszkadzają mi naturalistyczne opisy, pełne graficznych szczegółów. Jednak, gdy zobaczyłam, że powstała powieść, w której może i nie ma brutalności, ale za to jest królowa Elżbieta II w roli detektywa, to wiedziałam, że muszę to przeczytać! Jestem w stanie uwierzyć, że monarchini mogła...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wśród piszących współcześnie o polskiej historii do najbardziej płodnych twórców można zdecydowanie zaliczyć Iwonę Kienzler. Autorka porusza w swojej twórczości naprawdę przeróżne zagadnienia. W książce "Polscy władcy. Po ciemnej stronie mocy" wzięła na tapet najmniej popularne rządzące Polską głowy i przedstawia ich sylwetki w oparciu o błędy oraz wypaczenia, a czyta się to naprawdę całkiem fajnie!
Szkoda, że historia Polski nie sprzedaje się aż tak dobrze jak brytyjscy royalsi...
Wśród piszących współcześnie o polskiej historii do najbardziej płodnych twórców można zdecydowanie zaliczyć Iwonę Kienzler. Autorka porusza w swojej twórczości naprawdę przeróżne zagadnienia. W książce "Polscy władcy. Po ciemnej stronie mocy" wzięła na tapet najmniej popularne rządzące Polską głowy i przedstawia ich sylwetki w oparciu o błędy oraz wypaczenia, a czyta się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dobry krytyk nie powie wprost czy coś jest jednoznacznie dobre lub jednoznacznie złe. Dobry krytyk powinien zachęcać, by odbiorca sięgnął po dane dzieło i wyrobił sobie własną opinię.
Z ogromnym podekscytowaniem sięgnęłam po pierwszą książkę non-fiction słynnego reżysera Quentina Tarantino. Jego twórczość jest czymś wobec czego trudno przejść obojętnie. Albo się ją kocha, albo nie znosi, ale nie sposób odmówić mu ogromnego wpływu na współczesną kinematografię.
"Spekulacje o kinie" to książka, którą czytając, można odnieść wrażenie, że Tarantino wprost przemawia do czytelnika. Quentin pisze dokładnie tak, jak tworzy filmy - bezpardonowo. Odkrywa to, co ukształtowało go jako twórcę, co go inspiruje, co go fascynuje. Nie brakuje też wątków autobiograficznych, z czego najbardziej ujęły mnie opowieści o jego mamie, która małego Quentina zabierała do kina nie tylko na bajki Disney'a, ale też na, niejednokrotnie przesiąknięte brutalnością, filmy akcji. Odnalazłam w tym samą siebie, bo swój pierwszy film Tarantino obejrzałam w wieku 10 lat, a wychowywałam się oglądając z tatą filmy takie jak Terminator, Mad Max, seria o Jamesie Bondzie czy klasyki polskiej kinematografii jak Psy.
Czyjaś pasja potrafi być zaraźliwa i po lekturze aż chce się sięgnąć po klasyki kina lat 70.!
Dobry krytyk nie powie wprost czy coś jest jednoznacznie dobre lub jednoznacznie złe. Dobry krytyk powinien zachęcać, by odbiorca sięgnął po dane dzieło i wyrobił sobie własną opinię.
Z ogromnym podekscytowaniem sięgnęłam po pierwszą książkę non-fiction słynnego reżysera Quentina Tarantino. Jego twórczość jest czymś wobec czego trudno przejść obojętnie. Albo się ją kocha,...
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Chadwick, która oprócz bycia jedną z najbardziej znanych autorek powieści historycznych, jest też członkinią organizacji Regia Anglorum, zajmującej się średniowieczną rekonstrukcją. Nie znam zbyt dobrze zawiłości irlandzkiej historii wieków średnich, ale bazując na tym, co wiem ogólnie wydaje mi się, że klimat został w tej powieści odtworzony ze starannością, co niewątpliwie jest wielką zaletą książki. Fabuła opowiada o młodej i pięknej Aoife, córce obalonego irlandzkiego króla, która wychodzi za mąż za Ryszarda de Clare, hrabiego Pembroke, by pomóc ojcu zdobyć armię i odzyskać utracone ziemie. Zarówno Aoife, jak i jej mąż to postacie historyczne. Bardzo podobało mi się jak autorka poprowadziła ich opowieść. Oboje mają ciekawie nakreślone charaktery, a iskry sypią się między nimi od pierwszego spotkania.
Świetnie mi się czytało tę powieść i naszła mnie ochota, by sięgnąć po jeszcze jakiś tytuł Elizabeth Chadwick.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Chadwick, która oprócz bycia jedną z najbardziej znanych autorek powieści historycznych, jest też członkinią organizacji Regia Anglorum, zajmującej się średniowieczną rekonstrukcją. Nie znam zbyt dobrze zawiłości irlandzkiej historii wieków średnich, ale bazując na tym, co wiem ogólnie wydaje mi się, że klimat został w tej powieści...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ze wszystkich serii autorstwa Sarah J. Maas "Księżycowe Miasto" zbiera najsłabsze oceny. W recenzjach przewijają się zarzuty, że świat przedstawiony jest niezrozumiały, że struktury społeczne są niejasne, że ciężko się wciągnąć w fabułę... Opinie sprawiły, że do pierwszego tomu podeszłam z otwartym umysłem i absolutnie zerowymi oczekiwaniami, co okazało się strzałem w dziesiątkę. "Dom Ziemi i Krwi" był świetny. To najbardziej dorosła ze wszystkich książek Maas. Podobał mi się język i styl powieści, a także połączenie fantasy, kryminału oraz romansu.
Bohaterką tego urban fantasy jest Bryce Quinlan, pół-fae pracująca jako asystentka w sklepie z antykami. Jej beztroskie życie imprezowiczki zostaje wywrócone do góry nogami, a priorytety naprostowane, gdy jej przyjaciółka Danika zostaje brutalnie zamordowana, a ona sama pada ofiarą tajemniczego demona. Bryce, dręczona wyrzutami sumienia zamyka się w sobie, ale po dwóch latach od tragedii zostaje wciągnięta pod skrzydła (dosłownie!) Hunta Athalara, śledczego przypisanego do sprawy. Ma wraz z nim rozwikłać zagadkę śmierci Daniki. Zarówno Hunt, jak i Bryce skrywają przed światem własne tajemnice, a ich odkrycie zmieni oblicze całej krainy. Pomaga im Ruhn, książę Fae i zarazem brat Bryce, który pragnie odbudować relację z siostrą. Ów wątek to chyba mój ulubiony w książce.
W moim osobistym rankingu Maasverse ta powieść dość nieoczekiwanie plasuje się wysoko, tuż za "Dworem Mgieł i Furii" oraz "Skrzydeł i Zguby". Sprawdza się zasada mówiąca: nie miej oczekiwań, a się nie rozczarujesz.
Ze wszystkich serii autorstwa Sarah J. Maas "Księżycowe Miasto" zbiera najsłabsze oceny. W recenzjach przewijają się zarzuty, że świat przedstawiony jest niezrozumiały, że struktury społeczne są niejasne, że ciężko się wciągnąć w fabułę... Opinie sprawiły, że do pierwszego tomu podeszłam z otwartym umysłem i absolutnie zerowymi oczekiwaniami, co okazało się strzałem w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ze wszystkich serii autorstwa Sarah J. Maas "Księżycowe Miasto" zbiera najsłabsze oceny. W recenzjach przewijają się zarzuty, że świat przedstawiony jest niezrozumiały, że struktury społeczne są niejasne, że ciężko się wciągnąć w fabułę... Opinie sprawiły, że do pierwszego tomu podeszłam z otwartym umysłem i absolutnie zerowymi oczekiwaniami, co okazało się strzałem w dziesiątkę. "Dom Ziemi i Krwi" był świetny. To najbardziej dorosła ze wszystkich książek Maas. Podobał mi się język i styl powieści, a także połączenie fantasy, kryminału oraz romansu.
Bohaterką tego urban fantasy jest Bryce Quinlan, pół-fae pracująca jako asystentka w sklepie z antykami. Jej beztroskie życie imprezowiczki zostaje wywrócone do góry nogami, a priorytety naprostowane, gdy jej przyjaciółka Danika zostaje brutalnie zamordowana, a ona sama pada ofiarą tajemniczego demona. Bryce, dręczona wyrzutami sumienia zamyka się w sobie, ale po dwóch latach od tragedii zostaje wciągnięta pod skrzydła (dosłownie!) Hunta Athalara, śledczego przypisanego do sprawy. Ma wraz z nim rozwikłać zagadkę śmierci Daniki. Zarówno Hunt, jak i Bryce skrywają przed światem własne tajemnice, a ich odkrycie zmieni oblicze całej krainy. Pomaga im Ruhn, książę Fae i zarazem brat Bryce, który pragnie odbudować relację z siostrą. Ów wątek to chyba mój ulubiony w książce.
W moim osobistym rankingu Maasverse ta powieść dość nieoczekiwanie plasuje się wysoko, tuż za "Dworem Mgieł i Furii" oraz "Skrzydeł i Zguby". Sprawdza się zasada mówiąca: nie miej oczekiwań, a się nie rozczarujesz.
Ze wszystkich serii autorstwa Sarah J. Maas "Księżycowe Miasto" zbiera najsłabsze oceny. W recenzjach przewijają się zarzuty, że świat przedstawiony jest niezrozumiały, że struktury społeczne są niejasne, że ciężko się wciągnąć w fabułę... Opinie sprawiły, że do pierwszego tomu podeszłam z otwartym umysłem i absolutnie zerowymi oczekiwaniami, co okazało się strzałem w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Monice Godlewskiej kibicuję w jej pisarskiej karierze od czasu debiutanckiej powieści "Dama Kier". Z wielką przyjemnością i zaciekawieniem obserwuję jak rozwija skrzydła, więc bez wahania zgodziłam się objąć swoim patronatem "Córki puszczy. Siostry ognia", powieść która zachwyci miłośników filmów M. Night Shyamalana oraz klimatu rodem z nowej interpretacji "Chłopów" Reymonta.
Położona na skraju leśnej głuszy, odizolowana od reszty świata Osada, to miejsce, w którym żyją trzy siostry Rachela, stoicka i skupiona na celu, Judyta, urocza, choć nieco zagubiona, oraz Anna, niepokorna rogata dusza.
Kobiety nie mają tam prawa głosu, ich rola ogranicza się do bycia posłuszną woli ojca oraz męża. Każda z sióstr na swój sposób łamie zakazy i nie słucha nakazów. Gdy Osadą wstrząsa seria tajemniczych morderstw, a w pobliskiej puszczy do życia budzi się prastara groza pod postacią ogromnego wilka, odkrywają, że w ich żyłach płynie magia, która może pomóc ocalić mieszkańców.
"Córki puszczy. Siostry ognia" łączą w sobie to, co lubię w literaturze - odrobinę fantastyki, zbrodnię i karę oraz poplątane międzyludzkie relacje. Atmosfera Osady jest tak duszna, że momentami można kroić ją nożem. Siłą tej książki jest ukazanie wewnętrznych przepychanek w małej, zaściankowej miejscowości, nierównej walki o władzę oraz prób oswobodzenia się z głęboko zakorzenionych układów. Jest dynamicznie, nie brakuje zwrotów akcji i tu się pojawia małe ale – fabularna zmyłka o wiele bardziej pasowała mi na prowodyra całego zamieszania niż to ostateczne rozwiązanie. Chociaż może to wynikać z tego, że CSI Królewsko Zaczytana nie rozwiązała sprawy przed bohaterkami...
Monice Godlewskiej kibicuję w jej pisarskiej karierze od czasu debiutanckiej powieści "Dama Kier". Z wielką przyjemnością i zaciekawieniem obserwuję jak rozwija skrzydła, więc bez wahania zgodziłam się objąć swoim patronatem "Córki puszczy. Siostry ognia", powieść która zachwyci miłośników filmów M. Night Shyamalana oraz klimatu rodem z nowej interpretacji...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ta książka to była totalna jazda bez trzymanki! C.J. Tudor znowu sypie plot twistami jak z rękawa i trzyma czytelnika w niepewności do ostatniej strony. "Debit" to nie kryminał, w których autorka się specjalizuje, a postapokaliptyczny thriller z elementami horroru, w którym ludzkość zdziesiątkował zabójczy wirus, wywołujący szaleństwo i przemieniający tych, którym udało się przeżyć chorobę w budzących grozę gwizdaczy.
Autokar z grupą studentów na pokładzie rozbija się podczas burzy śnieżnej. Kilkoro z nich przetrwało kraksę, by rozpocząć walkę o przetrwanie w ekstremalnych warunkach.
Mała grupa pozornie przypadkowych osób utknęła w wagoniku górskiej kolejki linowej. Co wywołało brak prądu? Czy nadejdzie pomoc?
Obie grupy zmierzają ku położonemu w górach Azylowi. To ośrodek, w którym niezarażone osoby znajdują schronienie, lecz ta pozorna idylla okazuje się skrywać mroczne sekrety. Zagrożenie czai się nie tylko na zewnątrz.
Czytając zastanawiałam się czy i w jaki sposób połączą się ze sobą trzy linie fabularne. Odpowiedź przychodzi dopiero w końcowych rozdziałach, które mocno trzymają w napięciu. Czy finał jakoś mocno mnie zaskoczył? Nie, ale rozwiązanie jest tutaj niesamowicie sprytne.
Szkoda, że w Polsce książka miała premierę wiosną, bo to tytuł idealny na długi, ciemny i śnieżny wieczór zimą...
Ta książka to była totalna jazda bez trzymanki! C.J. Tudor znowu sypie plot twistami jak z rękawa i trzyma czytelnika w niepewności do ostatniej strony. "Debit" to nie kryminał, w których autorka się specjalizuje, a postapokaliptyczny thriller z elementami horroru, w którym ludzkość zdziesiątkował zabójczy wirus, wywołujący szaleństwo i przemieniający tych, którym udało się...
więcej Pokaż mimo to