rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jeżeli uważasz, że rozmawiamy o powieści wybitnej, scrolluj dalej… Wiedziałem, że będzie źle już po lekturze pierwszej części, ale CIXIN LIU dał z siebie naprawdę wszystko. Ogromną sztuką jest stworzyć powieść na prawie tysiąc stron, w której absolutnie każdą postać mam w miejscu, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę. Tutaj literacko jest pustka, jak nomen omen we Wszechświecie. To wygląda jak gigantycznych rozmiarów konspekt, który stworzył sumienny, ale zupełnie pozbawiony talentu adept kursu dla młodych pisarzy.
[-] Dialogi między postaciami to poziom programu „Trudne Sprawy”
- Zenek? Kochasz mnie?
- Tak.
„Och jak on ją kochał na zabój”.
- To fajnie, bo tak się strasznie bałem, że nie.
Sztampowe, drewniane, nienaturalne postacie mówiące językiem, który Chat GPT uznałby za zbyt sztuczny.
[]-Dość szybko odkryłem zresztą, dość zabawną metodę Autora, wszystkie co lepsze i głębsze zdania w tej książce są parafrazami lub cytatami z innych twórców. Aż zacząłem sprawdzać i a to Goethe, a to Jane Austen, a to jeszcze ktoś inny. Powiecie standardowa praktyka każdego pisarza? To wyobraźcie sobie, że do składu drewna ni z tego ni z owego wrzucono diament wielkości pięści. Razi? No oczywiście, że tak. Wyróżnia się, ale na tle wszechogarniającej toporności i mizerii stylu literackiego to jest groteskowe
[-] Sposób w jaki główny bohater znalazł sobie żonę, to najbardziej grafomański kawałek jaki ostatnio czytałem. W tym mniej więcej momencie chciałem rzucić to dzieło do najbliższego śmietnika. Jednocześnie trochę szanuję, bo pierwszy raz spotkałem pisarza który ustami swoich bohaterów przyznaje się jak trudne jest dla niego pisanie powieści i konstruowanie bohaterów tychże. Nie waham się powiedzieć, że ten fragment określiłbym jako czystą grafomanię Grafomania dla pisarza to zarzut najcięższy z ciężkich.
[-] O ile nie jestem w stanie autorytatywnie się wypowiedzieć ile z zawartych tu fizycznych fantazji ma coś wspólnego z fizyką, to jeśli mowa o aspekcie polityczno-społecznym to pozwolę sobie stwierdzić, że autor jest… Dyletantem.
Sam pomysł programu Wpatrujących się w Ścianę jest naiwnym rojeniem. Już widzę jak supermocarstwa oddają wszystkie zasoby ludzkości w ręce czterech dość losowo wybranych osób. Zaczęły mnie nużyć również te szpileczki wbijane w Zachód, ze szczególnym upodobaniem Ameryki. Amerykanie do spółki z jakąś tam Europą są durnymi awanturnikami, Znam ten chiński punkt widzenia i nawet jeśli pisany pod dyktando partyjnej cenzury to jest to skrajnie niewiarygodne. Rządy i społeczeństwa świata Zachodu nie zachowałyby się w przewidywany przez autora sposób. Już w pierwszych latach kryzysu skala zmian i turbulencji byłaby ogromna, z całą pewnością byłyby bardziej spektakularne.
[-] Tu jest dość sporo takich naleciałości komunistycznych. Skręcało mnie za każdym razem, kiedy czytałem o „Pracy Ideologicznej”, która to miała być receptą na wiele bolączek trawiących dzielnych chińskich wojskowych. Uważam, że ta książka może czytelnikowi nieświadomemu pewnych spraw związanych z polityką Chin/ideologią komunistyczną zostawić spory mętlik w głowie.
[-] Nie ma głębi psychologicznej. Bohaterowie podejmują decyzje, których waga przewyższa wszystko z czym mierzyła się ludzkość na podstawie kilku zdaniowych uzasadnień. Do dziś nie wiem na przykład, jak między pewnymi postaciami narodziły się silne więzy przyjaźni. W realnym świecie byliby sobie obojętni, no maksymalnie zostaliby znajomymi,
[-] Autor próbuje się mierzyć z dużymi zagadnieniami, jak filozofia czy wiara i zwyczajnie się na tym wywraca. Brak wiedzy można nadrobić talentem, brak talentu wiedzą. Tutaj? Obu brak.
[-] Niesatysfakcjonujące zakończenie. Ani WOW, ani dające do myślenia, ani godne zapamiętania dzięki oryginalności. Po setkach stron chciałbym czegoś dużo lepszego.
[+] Podobał mi się opis świata 200 lat później. Ciekawe spojrzenie autor ma wyobraźnię, być może wyrwał się spod oka partyjnej cenzury na moment. Ale to tak koło 450 strony.
[+] Jestem pewien, że tu się odbyła gigantyczna praca wielu redaktorów i korektorów [+] dla tych cichych bohaterów.
Dlaczego tak nisko? Gdyż zupełnie nie rozumiem zachwytów nad całą tą serią. Nikt nie może powiedzieć, że nie dawałem szansy czy dużego kredytu zaufania. Ale? Pomysły całkiem niezłe, zacięcie pisarskie duże i… To nie jest debiutant, to podobno jest gwiazda. No to nie, tutaj zdejmiemy rękawiczki i będzie surowe, mocne 2. Momentami? Grafomania.
Dziękuję, jeśli dotarłeś do końca mojego rantu na tę modną powieść :)

Jeżeli uważasz, że rozmawiamy o powieści wybitnej, scrolluj dalej… Wiedziałem, że będzie źle już po lekturze pierwszej części, ale CIXIN LIU dał z siebie naprawdę wszystko. Ogromną sztuką jest stworzyć powieść na prawie tysiąc stron, w której absolutnie każdą postać mam w miejscu, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę. Tutaj literacko jest pustka, jak nomen omen we...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie spotkałem otoczonej taką sławą książki, której Autor… Kompletnie nie potrafi pisać. Wokół „Problemu Trzech Ciał” jest dużo huku, zdarzają się recenzenci, którzy się zarzekają, że to najlepsze co czytali w życiu, a ja mogę złapać się za głowę. Koncepcje, zawarte w tej książce są śmiałe i odważne, tu zgoda. Ale są fatalnie opisane, wszystkie postacie poza jedną – od biedy – wydają mi się równie papierowe co instrukcja obsługi pralki do prania. Jakaś głębia psychologiczna? A po co to komu. Ogromnym minusem pierwszej części trylogii jest dla mnie jej hermetyczność. Mogę to porównać do sytuacji, w której przypadkiem zabłądziłem na ostatni semestr wykładów z fizyki, sam będąc ledwie po podstawowym kursie. Autor nie tłumaczy wielu pojąć i zjawisk w sposób przystępny, bo przecież jego to fascynuje. „Problem Trzech ciał” bardzo wiele by zyskał, gdyby facet ewidentnie zafascynowany fizyką i matematyką zanotował swój pomysł i dał to do napisania komuś innemu. Bardzo dobre pomysły niestety leżą przez coś co wygląda mi na niedostatki talentu literackiego. No chyba, że gość jest wirtuozem, a całość zabił przekład z chińskiego na angielski, a następnie na polski. Książka ma momenty, jak już się zrozumie o co w niej chodzi, to nie sposób nie dostrzec tu pewnego potencjału. I ja, jako czytelnik w pewnym momencie się zorientowałem, że Autor po prostu nie potrafi go wykorzystać. Nie umie, w mojej ocenie, po prostu i zwyczajnie. Trochę w tej kwestii wyjaśniło mi posłowie. 3 zostawiłem za kilka dobrych pomysłów. Po lekturze rozumiem zachwyt Zuckerberga i Obamy, ale bynajmniej nie świadczy to najlepiej o ich wyrobieniu literackim. Tej Nagrody Hugo dla tej książki to za Chiny nomen omen nie rozumiem.
Trochę się dałem zwieść marketingowi, że to jest duża, dobra rzecz ten „Problem Trzech Ciał”. Nie jest. Dlaczego sięgnę po drugą część? Przetestuję próg bólu. Czy Autor zrobi postęp? Nie wiem, choć się domyślam.

Dawno nie spotkałem otoczonej taką sławą książki, której Autor… Kompletnie nie potrafi pisać. Wokół „Problemu Trzech Ciał” jest dużo huku, zdarzają się recenzenci, którzy się zarzekają, że to najlepsze co czytali w życiu, a ja mogę złapać się za głowę. Koncepcje, zawarte w tej książce są śmiałe i odważne, tu zgoda. Ale są fatalnie opisane, wszystkie postacie poza jedną – od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zajebiste! Tylko tak mogę określić „Aglę”. Pan Radek Rak dołączył właśnie do mojej krótkiej listy ludzi, których książki zamierzam kupować w ciemno, bez pytania, po prostu bierz moje pieniądze. Historia Sofji Kluk córki przyrodnika, w dziwnym magicznym mieście, w którym magia miesza się z technologią jest fascynująca, brawurowa, kolorowa i.. głęboka.
Gdybym miał 10 lat i zaczynał dopiero swą przygodę z czytelnictwem, dajmy na to od Harry’ego Pottera, to bym się tą książką zachwycił jak paczką musujących cukierków. Jest przygoda, jest zagadka, wartka akcja, magia i szkoła. Nie można się nudzić.

Gdybym miał 15 lat to też bym się zachwycił, bo to jest znakomita powieść o problemach młodego człowieka dopiero wchodzącego w świat dorosłych, zaczynającego rozumieć jakie są bolączki tych odpowiedzialnych dorosłych. A w tle pierwsze miłości, budząca się do życia seksualność i problemy w szkole: nauczyciele, koledzy, rodzice -triada , którą zna wielu z nas.

Mam ponad 30 lat i jestem "Aglą" absolutnie zachwycony. Brawura z jaką ta powieść została napisana wbiła mnie w fotel. Zabawa konwencją na tak wielu poziomach, że można się pogubić. Jest i i element łotrzykowski, i analiza panoramy społecznej bardzo zróżnicowanego świata. Głęboki namysł nad problemami trapiącymi ów świat miesza się „Agli” z przygodową warstwą powieści. W moim wypadku nastąpiła pełna imersja i zdecydowanie chce jeszcze!
[+] Bohaterki nie tylko są znakomicie napisane, ale również doświadczają rzeczy oczywistych, ale w powieściach wszelakich raczej niespotykanych. Mianowicie mają okres, co raz w miesiącu wpływa na sposób ich funkcjonowania i czasem krzyżuje plany. Rzecz tak oczywista, że aż zdumiewająca.
[+] Poczucie humoru, niech wybaczą mi moi sąsiedzi, ale czytając tę książkę bywały fragmenty, że rżałem jak koń. Są sceny całe, solowe dialogi czy ledwie szpileczki, wbite na przykład w jakąś postać historyczną czy ideę, które sprawiają, że się szczerze śmieje. Bardzo odpowiada mi poczucie humoru Autora.
[+] Jak już się człowiek wyśmieje z wbitej na przykład Sapkowskiemu szpileczki to dociera do niego, że mowa jest w danym akapicie o bardzo, bardzo poważnych i ważnych sprawach.
[+] Apelatyw, czyli nazwiska postaci mówią. Czy można sobie wyobrazić lepsze imię i nazwisko dla czarodziejki niż Maja Ułuda? Uwielbiam tę grę między autorem, a czytelnikiem w ile smaczków jesteś w stanie wyłapać.
[+] Pełna imersja zanurzyłem się w ten świat bez reszty. Znakomita stylizacja językowa, co Rak umie po Mistrzowsku, nie wszyscy tutaj mówią pięknym, literackim językiem, co tylko pomaga wsiąknąć w świat wykreowany.
[-] Powieść jest za krótka. Tyle znakomitych wątków zostało napoczętych, postaci o ogromnym potencjale wykreowanych i ledwie muśniętych, że całkowicie usprawiedliwionym byłoby, gdyby objętościowo było to jeszcze raz takie albo i dwa.
[-] Przez ten pośpiech czasami cierpi psychologia postaci. Miłość, nienawiść rodzi się raptem na kartach kilku rozdziałów, w moim odczuciu można by nieco wolniej, a dokładniej.
[-] Powieść wymaga dla dojrzałego przeczytania sporych kompetencji kulturowych – jak snobowała by się Olga Tokarczuk – naprawdę dyskusji z twórcami, ideami i koncepcjami jest w tej książce cała masa. Od Tyrmanda, Rowling przez Marksa razem z Engelsem na Sapkowskim i Mannie skończywszy. Zawahałem się nad tym minusem, bo wbrew nadziejom snobów Radek Rak stworzył powieść dla młodych i starych jednocześnie.
[-] Bardzo trudne zadanie trzymania tych wszystkich wątków rozpoczętych w tej powieści czeka twórcę. To jest materiał na rozległy, bardzo, bardzo rozległy świat, ba uniwersum całe. Przy kimś z mniejszym talentem obstawiałbym, że nie ma siły – murowana wywrotka.
Ale tutaj mowa o Radku Raku, dla mnie to znak jakości. Idzie nowa fala polskich pisarzy, którzy gdyby pisali w bardziej rozpowszechnionych językach byliby gwiazdami nie tylko lokalnie. Są młodzi, pełni zajebistych pomysłów i potrafią korzystać ze wszystkich dobrodziejstw kultury masowej, będąc przy tym wszystkim wnikliwymi obserwatorami rzeczywistości. Ode mnie 8 pełne zachwytów, aczkolwiek jestem przekonany, że Rak jest blisko tego momentu, gdzie wstawię mu po prostu „10 „ Kusiło, żeby już to zrobić, ale wiem, że jest w tym gościu ogromny potencjał. Od piekielnie zdolnych pisarzy wymagam diabelnie dużo.

Zajebiste! Tylko tak mogę określić „Aglę”. Pan Radek Rak dołączył właśnie do mojej krótkiej listy ludzi, których książki zamierzam kupować w ciemno, bez pytania, po prostu bierz moje pieniądze. Historia Sofji Kluk córki przyrodnika, w dziwnym magicznym mieście, w którym magia miesza się z technologią jest fascynująca, brawurowa, kolorowa i.. głęboka.
Gdybym miał 10 lat i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Grokuje czemu ta książka jest przez wielu uważana za klasykę gatunku. Rozpędza się wolno, jakby Heinlein przez pierwsze 100 stron maszynopisu nie był pewien czy podoba mu się własny zamysł. Później zaś stwierdził: Pieprzyć to, wchłonął odpowiednią ilość zakazanych substancji i w przerwach między uprawianiem miłości z pięknymi kobietami, pisał.
„Obcy w obcym kraju” przypomniał mi jak fascynująca może być wyobraźnia obcego człowieka. Czasami miałem wrażenie, że czytam pastisz wszelkiej maści świętych ksiąg tych najsłynniejszych religii. A wszystko pod wspólnym hasłem: „Jak stworzyć Mesjasza?” Marsjanin nazwiskiem Smith wydaje się ku temu bardzo odpowiednią figurą.
[+] Niezwykle cięty humor postaci, czasem czytelnik znajdzie jakąś szczególnie ciętą uwagę, którą dana postać wygłasza z pełną powagą.
[+] Mimo dużej dawki sarkazmu jest tutaj poruszonych kilka naprawdę dużych tematów etycznych i filozoficznych. Można się zadumać i spróbować wyciągnąć własne wnioski.
[+] Podejście do tematów seksu. Niezwykle swobodne i otwarte, jednocześnie bez nawet krzty pornograficznego kiczu, ale za to ze świadomością, że bohaterowie wchodzą w takie układy i kombinacje, że zawstydziłby się doświadczony reżyser kina 18+. Nie ukrywam, że ta hipisowska swoboda po prostu mnie ujęła.
[+] Grokowanie, niezwykle rzadko mi się zdarza, żeby jakieś pojęcie wprowadzone przez literaturę tak szybko i gładko wsiąknęło w mój język codzienny. A kilka razy zdarzyło mi się go użyć, ot tak dla czystej frajdy. Kto przeczytał, ten wie.
[-] Ta książka jest trochę jak drugi miesiąc nieprzerwanej imprezy w komunie hipisów. Jesteś szprycowany wszystkim co odważne i awangardowe i wiesz, że za chwilę wjedzie następna porcja i następna. Aż w końcu osiągasz pewien przesyt.
[-] Autor pisze prostymi zdaniami, sporo dialogów. Nie domagam się od niego rozwlekłości Orzeszkowej czy dziwactw światotwórczych i miliona zbędnych dupereli a’la Dukaj, ale mógłby nieco bardziej uszczegółowić swój świat.
[-] Mimo wszystko, przykładając dowolną miarę ziemską czy marsjańską zarysowane idee to utopia. Zgrabnie pozszywana talentem autora, ale jednak.
[-] Rozpędza się strasznie wolno, może odrzucić, ale przebrnięcie pierwszych 100-150 gwarantuje satysfakcję.
7/10 i to bez szemrania.

Grokuje czemu ta książka jest przez wielu uważana za klasykę gatunku. Rozpędza się wolno, jakby Heinlein przez pierwsze 100 stron maszynopisu nie był pewien czy podoba mu się własny zamysł. Później zaś stwierdził: Pieprzyć to, wchłonął odpowiednią ilość zakazanych substancji i w przerwach między uprawianiem miłości z pięknymi kobietami, pisał.
„Obcy w obcym kraju”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie rozumiem, mówiąc szczerze o to ta cała awantura? Artur Domosławski napisał bardzo porządną i jak mi się wydaje dość rzetelną biografię Kapuścińskiego. A ja, czytając ją 15 lat po największych sporach o książkę miałem ten luksus, że nie musiałem ani klęczeć na kolanach przed Maestro, ani demonizować Kapuścińskiego.

Wrażenie jakie z tej książki wyniosłem? Kapuściński był dość przeciętnym człowiekiem, obdarzonym wielkim talentem literackim. Gość malował słowami i miejscami ocierał się o wybitność. Po latach nie mam trudności z jednoznaczną oceną postaci Ryśka - jak często jest określany przez przyjaciół - gość był od pierwszego do ostatniego dnia żarliwym komunistą. A jeśli w stanie wojennym rzucił legitymacją, to dlatego, że akurat instynkt podpowiadał mu, że tak się właśnie należy odwrócić, zgodnie z wiatrem.

Jednocześnie, mam przekonanie, że w tym człowieku był jakiś dość silny pierwiastek dobra. Naprawdę potrafił się wczuć w nędzę i zły los pokrzywdzonych czy to w Ameryce Południowej, czy w Afryce.
Nie jest to bynajmniej usprawiedliwienie dla jego życiowych wyborów. Od lat 50 do 89 - wierzący komunista. Nie koniunkturalista - wyraziście czerwony. Zbrodnie stalinizmu? "Nie słyszałem" Więzienie dla znajomych? "W kraju mnie nie było etc. etc."
Dla mnie najmocniejszym elementem tej książki jest ostatni okres życia pisarza, gdzie widzi na własne oczy, jak jego ukochana idea, której oddał życie i duszę bankrutuje z kretesem i uparcie odmawia przyjęcia tego faktu do świadomości. Zadziwiające fikołki potrafi zrobić umysł ludzki, byle tylko nie dopuścić do siebie przekonania, że JA się myliłem. Źle wybrałem stronę. I właśnie z tym będzie mi się, dzięki tytanicznej pracy Domosławskiego, kojarzył Kapuściński. Czasem w takcie lektury stawiałem sobie pytanie: Jak gość o tak przeciętnych przymiotach charakteru, małostkowy i nie znoszący krytyki mógł zrobić taką karierę? Odpowiedź, którą wypracowałem jest jedna, talent literacki, który miał był większy niż sam jego posiadacz.
Czy książkami Kapuścińskiego należy napalić w kominku? Nie, bo to jeden z największych polskich pisarzy(żaden tam reporter), ale Pisarz przed duże P.
Czy należy go rozgrzeszyć? Bo taki były czasy i wszyscy byli brudni? Też nie i po lekturze "Kapuściński non-fiction" mam dziwne wrażenie, że wraz z upływem lat ocena Kapuścińskiego jako osoby będzie tylko bardziej i bardziej surowa.
Pan Domosławski zabrał mnie w niezwykłą podróż po życiu wielkiego pisarza, który jako człowiek okazał się co najwyżej przeciętny, a bywał po prostu mierny.

6/10 - Tak się powinno pisać biografie.

Nie rozumiem, mówiąc szczerze o to ta cała awantura? Artur Domosławski napisał bardzo porządną i jak mi się wydaje dość rzetelną biografię Kapuścińskiego. A ja, czytając ją 15 lat po największych sporach o książkę miałem ten luksus, że nie musiałem ani klęczeć na kolanach przed Maestro, ani demonizować Kapuścińskiego.

Wrażenie jakie z tej książki wyniosłem? Kapuściński...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wybitny trakt o władzy, polityce i stosunkach międzynarodowych. Książkę powinni przeczytać studenci na każdym wydziale politologii świata. Dekonstrukcja mitu dobrego władcy. Ach, ileż to razy marzymy o tym, żeby nasi politycy byli mądrzy i dobrzy oraz nad siłę przekładali jakąś wielką ideę, tak wielką, że warto za nią oddać nawet życie.
I taki właśnie był potężny faraon Echnaton. Co zatem mogło pójść nie tak? Wszystko. A my obserwujemy wielką grę o władzę i wpływy, ślizgając się po kartach osobliwego pamiętnika dworskiego lekarza Sinuhe. Pamiętnika, którego nikt nigdy nie ma prawa przeczytać, gdyż jest on pisany dla samego siebie. I ta cała gra o panowanie nad światem, podlewana paliwem wszelkiej żądzy ambitnych i możnych jest ukazana naga zupełnie bez osłonek.
Ba, jestem pewien, że zarysowane tam mechanizmy nie straciły na aktualności nawet i dziś. Najlepszy dowód? Kilkukrotnie sprawdzałem w jakim okresie tworzył Autor, bo niektóre zjawiska odmalowane piórem Sinuhe kilka tysięcy lat temu wydawały mi się żywcem wyjęte z dzisiejszej polityki. A może nie tak dzisiejszej jak mi się zdawało? Niesamowity podręcznik polityka każdego szczebla. W cieniu walk starego i nowego Boga dane mi było uczestniczyć w bardzo realistycznej rozgrywce o wielkim ciężarze gatunkowym. W tej grze wszystkie chwyty są dozwolone, skrytobójstwa, wiarołomstwo, pochlebstwo. A gdzieś nad tym wszystkim unosi się piękny ideał, który spróbowano wcielić w życie.
7 Dałbym za sam styl, trochę drewniany, miejscami nużący. Widywałem lepiej piszących Autorów.
8 Za genialną analizę, z braku lepszego słowa politologiczną. To naprawdę powinien być podręcznik dla studentów wyższych stopni Czytać, analizować rozmyślać.
9 Za ten specyficzny smutek, fatalizm, bo władza brudzi każdego. Choćbyś jej pragnął całe życie, zapłacisz cenę za owo marzenie.
Ewoluowała moja ocena, zostawiam 9 chcąc oddać sprawiedliwość i ukoić niepokój, który lektura tego studium samotności człowieka wobec władzy zasiała w mojej głowie.

Wybitny trakt o władzy, polityce i stosunkach międzynarodowych. Książkę powinni przeczytać studenci na każdym wydziale politologii świata. Dekonstrukcja mitu dobrego władcy. Ach, ileż to razy marzymy o tym, żeby nasi politycy byli mądrzy i dobrzy oraz nad siłę przekładali jakąś wielką ideę, tak wielką, że warto za nią oddać nawet życie.
I taki właśnie był potężny faraon...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytelnicze rozczarowanie. Bogata warstwa faktograficzna jest wymieszana z ostrymi opiniami autora przez co całość staje się ledwie strawna. Pan Piotr Tarczyński przez całą książkę wali w nielubianych Republikanów jak w bęben. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że nie przeszedłby mojego testu na oszołoma. „Wymień 3 sukcesy/niewątpliwe zasługi swoich przeciwników politycznych” Rozkład to w zasadzie 300 stronicowa laurka dla Demokratów. Utrzymana w duchu, wicie rozumicie, to głupie społeczeństwo, gorzej wykształcone z mniejszych ośrodków z jakiegoś powodu ośmieliło się zagłosować nie tak, jak wszyscy się spodziewali.

Wiele sądów w tej książce jest pisanych z dzisiejszej perspektywy, nawet jeśli referowane są wydarzenia historyczne. Ojcowie Założyciele w optyce Autora muszą się na przykład gęsto tłumaczyć z faktu posiadania niewolników.
Dużym plusem jest natomiast ukazanie pewnej niedojrzałości Ameryki i uświadomienie mi, że 250 lat istnienia jakiegoś kraju to szalenie mało na wypracowanie dojrzałych rozwiązań w wielu dziedzinach. Amerykańskie Marzenie, tak naprawdę jest pozszywane, z wielu kompromisów, często zgniłych i doraźnych, ale właśnie tak wygląda polityka. Czego na marginesie zdaje się nie akceptować Pan Tarczyński, uparcie odmalowując progresywną stronę jako tych dobrych i konserwatystów jako tych złych populistów cynicznie rządzących emocjami tłumu.
Czytając podobne Rozkładowi książki, zawsze obiecuje sobie, że już nigdy nie sięgnę po książkę o jakimś kraju, pisaną piórem kibica jednej strony. Dzięki wysiłkom Pana Tarczyńskiego polubiłem Mitcha McConnella i dopisałem na listę biografii Reagana. W obu Tarczyński uderza bez taryfy ulgowej.
Jak nie stracić z Rozkładem zbyt dużo czasu? Nie warto czytać całości, zacząć od epilogu. Autor kondensuje tam swoją diagnozę sytuacji i w ten sposób oszczędzamy sobie blisko 300 stron dopingu dla jednej ze stron sporu politycznego w USA,
3/10

Czytelnicze rozczarowanie. Bogata warstwa faktograficzna jest wymieszana z ostrymi opiniami autora przez co całość staje się ledwie strawna. Pan Piotr Tarczyński przez całą książkę wali w nielubianych Republikanów jak w bęben. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że nie przeszedłby mojego testu na oszołoma. „Wymień 3 sukcesy/niewątpliwe zasługi swoich przeciwników politycznych”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz nazwisko Lebiediew usłyszałem, kiedy jeden z krytyków literackich w jakimś wywiadzie porównał go do Dostojewskiego. Nie, że jest trochę podobny czy robi za nieudolnego naśladowcę, ów krytyk twierdził, że to ta sama liga talentu. Popukałem się w głowę: Jak Dostojewski? Dostojewski wielkim pisarzem był i basta, a jak przekonywał mnie system edukacji Wielcy Pisarze dlatego między innymi są wielcy, że już dawno nie żyją.

I teraz ja już wiem, że jak spotykasz Wielkiego Pisarza to Ty wiesz. że on jest wielki. Widzisz z jaką swobodą i kunsztem maluje słowem, jakie to jest eleganckie, jak porywające i... To wszystko w historii, która toczy się dość leniwie. Ta książka powinna mieć ostrzeżenie. Uwaga "narkotyczny styl pisania".

Jeden z ekscentrycznych przedstawicieli dobrze sytuowanego niemieckiego rodu postanawia wyruszyć na wschód, do Rosji z czasów Katarzyny, by nieść wieść o homeopatii wówczas uchodzącej za pewną nowinkę medyczną. Ta jedna decyzja sprawia, że cały jego ród wpada w sam środek wiru, któremu na imię Rosja. To nie jest kraj, w którym generałowi czy władcy stawia się pomnik, bo panowała cisza i spokój. Idąc tropem śledztwa przynależącego do rodziny, a współczesnego nam historyka Kiriłła zaczynamy rozumieć, że bieg dziejów to wielka i złożona maszyneria. Zanurzamy się w to rosyjskie fatum, które potrafiło miażdżyć nawet wielkich i możnych, maluczkich spychając w zapomnienie.

Ogrom wiedzy historycznej Autora, oryginalne spostrzeżenia i ten styl pisania. Normalnym pisarzom czasem wychodzą jedno dwa zdania na książkę. Jemu wychodzi prawie każde. Co zapamiętam z tej książki? Zło czy dobro, przemoc czy współczucie nie biorą się z nicości czy kaprysu. Zawsze stanowią wynik naszych wyborów/bądź ich braku, splątanych z okolicznościami, w które jesteśmy wplątani. A i nasze indywidualne wybory mogą się okazać bez znaczenia, w obliczu zdarzeń historycznych. Niesamowita jest to książka na poziomie tożsamości, gdzie przez 250 lat ta niemiecka tożsamość walczy o lepsze z rosyjską i na odwrót. Niesamowita, miejscami metafizyczna podróż po losach jednej tylko gałęzi pewnej rodziny. Od dziś "Dzieci Kronosa" stają się jednym z moich prywatnych kluczy, których używać zamierzam nie tylko do prób "rozumienia Rosji", ale również historii jako takiej. Jedna z najlepszych powieści, jaką czytałem w życiu. Jeżeli inne dzieła Lebiediewa są jeszcze lepsze, co zdają się sugerować komentujący, to ja nie mam wątpliwości. Gość ma potencjał by być nie równym, a większym niż Dostojewski.

Pierwszy raz nazwisko Lebiediew usłyszałem, kiedy jeden z krytyków literackich w jakimś wywiadzie porównał go do Dostojewskiego. Nie, że jest trochę podobny czy robi za nieudolnego naśladowcę, ów krytyk twierdził, że to ta sama liga talentu. Popukałem się w głowę: Jak Dostojewski? Dostojewski wielkim pisarzem był i basta, a jak przekonywał mnie system edukacji Wielcy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowita rzecz, niech się schowają wszystkie retro kryminały. Życiorysem Sergiusza Piaseckiego można by obdzielić z tuzin zwykłych ludzi. O ile jestem skłonny uwierzyć, że 99% pisarzy to patologiczni nudziarze autor "Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy" stanowi awangardę tego 1%. Ze swadą i znawstwem opisuje świat przedwojennych przemytników operujących na granicy Rzeczypospolitej z Sowiętami

Owa kontrabanda w latach 20 XX wieku niemal rutynowo odbywała się pod gradem kul, wśród pościgów i mniej lub bardziej szalonych wydarzeń. To po prostu trzeba poczuć. Ja dorosły chłop momentami czułem się jak mały chłopiec chłonący Przygodę przez wielkie P. W tej prozie jest coś prawdziwego, życiowego, pierwotnego. Po ostatniej stronie wręcz się zadumałem. Piasecki zostawił mnie ze świadomością, że życie pełnią życia, balansowanie na krawędzi ma swą wymierną cenę.

Jak bardzo to dzieło, które pozwoliło Autorowi wyjść ze Świętego Krzyża(najcięższego więzienia II RP) różni się od wypocin obecnych gangsterów typu "Masa" niech zaświadczy fragment:

"Żyliśmy jak królowie. Wódkę piliśmy szklankami. Kochały nas ładne dziewczyny. Chodziliśmy po złotym dnie. Płaciliśmy złotem, srebrem i dolarami. Płaciliśmy za wszystko: za wódkę i za muzykę. Za miłość płaciliśmy miłością, nienawiścią za nienawiść"

Gotowy materiał na film, ale nasi twórcy to niech raczej się za to nie biorą, bo spieprzą. Sergiusz Piasecki, polecam!

Niesamowita rzecz, niech się schowają wszystkie retro kryminały. Życiorysem Sergiusza Piaseckiego można by obdzielić z tuzin zwykłych ludzi. O ile jestem skłonny uwierzyć, że 99% pisarzy to patologiczni nudziarze autor "Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy" stanowi awangardę tego 1%. Ze swadą i znawstwem opisuje świat przedwojennych przemytników operujących na granicy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zło to system, prawdziwe zło to złożony mechanizm maleńkich oportunistycznych trybików. Bezimienny narrator książki jest znakomitą metaforą pewnej postawy. Czytając tę krótką powieść towarzyszyła mi refleksja na temat faktu, że wszystkie dyktatury świata na pewnym organicznym poziomie podlegają tym samym prawidłom. Ludzie niezależnie od swojego poziomu intelektu czy to prosty poborowy, czy wysublimowany lekarz usprawiedliwiają własną małość i bierność w podobny sposób. Najsilniejszą stroną tej książki jest jej bestialstwo, znakomicie upozorowane na obojętność. Autor kolejne kroki narracyjne układa w ciąg lakonicznych notatek. To zło jest pełne, rozkwita, a jednocześnie Argentyńczyk woli interesować się wyczynami swoich herosów z boiska. Nie wiem czy treść tej powieści na długo pozostanie mi w pamięci, ale pierwsze zdanie z pewnością się tam wryje. "Ot jakiego wieku można torturować dziecko?" Zapisane z błędem ortograficznym, który to błąd dużo bardziej drażni oportunistycznego narratora niż sama treść. Mocne, niestety całość powieści dla Europejczyka dopiero wchodzącego w temat "dyktatura w Argentynie" ma dość wysoki poziom abstrakcji. Wolałbym twarde fakty nad kunsztowne metafory(tutaj pomaga posłowie) Jednocześnie wiem, że wskazuje tu raczej niedostatki własne niż pisarza. Powieść jest jaka miała być opisuje zło nie wybitnie, ale na tyle dobrze i dosadnie, że nie sposób dać mniej niż 6.

Zło to system, prawdziwe zło to złożony mechanizm maleńkich oportunistycznych trybików. Bezimienny narrator książki jest znakomitą metaforą pewnej postawy. Czytając tę krótką powieść towarzyszyła mi refleksja na temat faktu, że wszystkie dyktatury świata na pewnym organicznym poziomie podlegają tym samym prawidłom. Ludzie niezależnie od swojego poziomu intelektu czy to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy da się napisać monumentalną powieść fantastyczną w galicyjskiej nędzy? Przyznaję, myślałem, że jest to niewykonalne. Ba, nie przyszło mi do głowy, że taki sposób pisać można, że jest taka potrzeba. Radek Rak opowiada historię, Jakóba Szeli w sposób iście brawurowy.
[+] Znakomita stylizacja językowa Książka tętni swoimi czasami.
[+] Oglądamy świat oczami chłopa, Pan Polak nie zawsze w tej historii jest miłośnikiem pracy u podstaw i dobrodziejem, a w zasadzie to rzadko kiedy.
[+] Niesamowite poczucie humoru autora, nie raz i nie dwa zdarzyło mi się śmiać w głos przy tej książce.
[+] Ogromny za dwie postacie Kocmołucha i Złego Człowieka. Naprawdę dla tych dwóch kreacji warto po tę książkę sięgnąć.
[+] Interseksualność aż kipi, jestem pełen podziwu dla mnogości konceptów filozoficznych czy kulturowych odniesień, które umieścił w swoim dziele Radek Rak.. Pewnie wrócę do tej powieści jeszcze nie raz, odkrywając przy okazji coś nowego.
[+] Gdyby wyjąć z tej książki część historyczną broni się jako baśniowa fantastyka, a wyjąwszy część baśniową broni się historycznie. Sztuka. Te dwie części składowe razem? Lśnią..
[+] Autor umie opowiadać historię, ze swadą, wsiąkasz w jego świat, mimo, że na początku wydaje się racjonalnym założenie, że wynudzisz się w tej Galicji.
I tak mógłbym długo, ale nie chcę odbierać przyjemności, tym co nie czytali, a powinni. Myślę, że po Baśń o wężowym sercu powinna sięgnąć jak największa liczba osób. Namysł jaki wyniosłem z tej cholernie smutnej. mimo wesołych momentów książki jest tego wart.
[-] Pokusiłbym się o delikatne skrócenie całości, przycięcie tu i tam.
[-] Jak się napisało taką powieść jak Rak, to nie wiem czy to aby nie szczyt. Nie znam innych pozycji, które stworzył, ale wydaje mi się, że niezwykle trudno będzie mu pisać na tym poziomie przez całą karierę.
Jeżeli się mylę? Jako nowy fan Radka Raka z przyjemnością odszczekam. Znakomita to była baśń, przepadłem bez reszty. I różne refleksję wciąż kołaczą się w głowie. Zrozumiałem dlaczego Jakóbem Szelą zachwycają się recenzenci, którzy normalnie różnią się w poglądach na to co napisane i jak napisane diametralnie. Dodam skromnie, zachwycają się zasłużenie.

Czy da się napisać monumentalną powieść fantastyczną w galicyjskiej nędzy? Przyznaję, myślałem, że jest to niewykonalne. Ba, nie przyszło mi do głowy, że taki sposób pisać można, że jest taka potrzeba. Radek Rak opowiada historię, Jakóba Szeli w sposób iście brawurowy.
[+] Znakomita stylizacja językowa Książka tętni swoimi czasami.
[+] Oglądamy świat oczami chłopa, Pan...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Realizm magiczno-erudycyjny w brytyjskim wydaniu. Za książkę zabrałem się z polecenia i nie żałuję. Angela Carter zademonstrowała mi nowy poziom literackiego talentu. Biorąc "na warsztat" klasyczne motywy grozy i magii w swych opowiadaniach zabrała mnie w niezwykłą podróż. Ilu znacie pisarek, które na przykład z poczciwego kota w butach potrafią uczynić opowiadanie skrzące się perwersją i erotyzmem? Ja jedną, a to ledwie próbka. Każda opowieść to nowe danie. Opisane do tego znakomitym językiem, który czasem tnie ostrzem zjadliwego humoru, innym razem oślepia celnością jednego zdania, w sposób doskonały podsumowującego ludzką naturę.

Każdy z tekstów w tym zbiorze opowiadań jest zamkniętą całością, która to całość bez trudu mogłaby stanowić ledwie wstęp dla wielkiej powieści, która nigdy nie powstanie. Niestety czas życia autorki był nieproporcjonalny do skali jej talentu - odeszła zbyt młodo, nie napisawszy zapewne wielu wspaniałych rzeczy.
Odwaga w reinterpretacji znanych nam wszystkich dzieł, erotyka balansująca czasem na granicy pornografii i olśniewająca biegłość językowa. Te trzy rzeczy od dziś będą mi się kojarzyć z prozą Carter. Rzuciłem się na ten zbiór opowieści i.. Świadomie zwolniłem, istnieje literatura, którą warto smakować, odkryć za pomocą własnych kubków literackiego smaku. To jest właśnie to. Polecam odważnym ludziom z otwartymi umysłami. Tłuściutkie 9 dla tej niezwykłej pisarki.

Realizm magiczno-erudycyjny w brytyjskim wydaniu. Za książkę zabrałem się z polecenia i nie żałuję. Angela Carter zademonstrowała mi nowy poziom literackiego talentu. Biorąc "na warsztat" klasyczne motywy grozy i magii w swych opowiadaniach zabrała mnie w niezwykłą podróż. Ilu znacie pisarek, które na przykład z poczciwego kota w butach potrafią uczynić opowiadanie skrzące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Exodus" zrobił na mnie duże wrażenie. Kiedy dobrnąłem do końca przyszło mi do głowy, że jest to powieść o sztuce naszych wyborów. Każdy na początku ma plan, pomysł na siebie, punkt docelowy. Niemniej nikt nie jest w stanie przewidzieć efektu końcowego.

Najsilniejszą stroną tej powieści jest warsztat Autora. Smakuje się każde słowo, wszystko tu ma swój cel i jest wykonane niezwykle kunsztownie.

Jeden z lepszych pomysłów na głównego bohatera, z którymi ostatnio się zetknąłem. Janek, będący człowiekiem takim jak ja, czy Ty pozostanie jednak w mojej pamięci na długo. Dobrze odmalowana Polska po 1989.

Najsłabsze są te fragmenty zagraniczne. Nie są słabe, ale nie "oddycha się nimi" aż tak mocno, jak krajową historią. Zamierzenie było ambitne, bardzo interesujące, ale mnogość mniej wyrazistych postaci w 3 różnych krajach trochę przytłaczająca. Nie sądzę by Panu Orbitowskiemu zabrakło umiejętności, może czasu? Bardzo solidne 7, a po prawdzie to i 7,8, bo ta książka zwłaszcza w swym ostatnim akcie ociera się o rzecz rewelacyjną. Do Autora sięgnę jeszcze nie raz, z całą pewnością.

"Exodus" zrobił na mnie duże wrażenie. Kiedy dobrnąłem do końca przyszło mi do głowy, że jest to powieść o sztuce naszych wyborów. Każdy na początku ma plan, pomysł na siebie, punkt docelowy. Niemniej nikt nie jest w stanie przewidzieć efektu końcowego.

Najsilniejszą stroną tej powieści jest warsztat Autora. Smakuje się każde słowo, wszystko tu ma swój cel i jest wykonane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeciętna/słaba Podwyższyłem ocenę tylko przez wzgląd na bogatą widzę faktograficzną autora. Pan Mazizini ma wyraźnie uporządkowany świat. W tym miejscu wszystko co progresywne/lewicowe uosabia dobro i słuszność, zaś wszystko to co prawicowe i konserwatywne w najlepszym razie jest podejrzane, a często z gruntu po prostu złe, Mamy więc do czynienia z kibicem jednej ze stron politycznego sporu, co dla osoby, która po prostu chce się czegoś o Chile dowiedzieć jest irytujące, Czy się czegoś dowiedziałem? Na poziomie faktografii tak, zapamiętam tę książkę dzięki uporowi autora, która z wysiłkiem godnym lepszej sprawy próbuje tamtejszą lewicę przedstawić jako "tych dobrych". Nie wykluczam, że w warunkach Chile lewica jest lepszą opcją, ale wypadałoby zachować w tej książce jakiś balans. Balansu nie ma jest, jest za to główny zły, gorszy nawet niż teraźniejsza prawica w Chile - generał Pinochet. I myślę, że dla wyrobienia sobie poglądu na ten odległy kawałek świata musiałbym zestawić niniejszą pozycję z jakąś biografią pisaną piórem apologety generała. Niestety w warunkach polskich jest to nie do zrobienia.
Najmocniejsza strona książki? Wymiana maili między ekonomistami - jeden jest zwolennikiem Otwartych Funduszy Emerytalnych, drugi przeciwnikiem, autor ogranicza się do przeklejania korespondencji mailowej. Strony wymieniają się argumentami, dwie strony, co w wypadku tej pozycji warte podkreślenia.

Przeciętna/słaba Podwyższyłem ocenę tylko przez wzgląd na bogatą widzę faktograficzną autora. Pan Mazizini ma wyraźnie uporządkowany świat. W tym miejscu wszystko co progresywne/lewicowe uosabia dobro i słuszność, zaś wszystko to co prawicowe i konserwatywne w najlepszym razie jest podejrzane, a często z gruntu po prostu złe, Mamy więc do czynienia z kibicem jednej ze stron...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kluczowe pytanie, jakie stawiałem sobie podczas lektury brzmiało: Czy to już wielka literatura czy ledwie "cegła" całkiem udanie ją imitująca? Z trudem dobrnąłem do końca. drażniony przez niesamowite zasoby szczęścia głównego bohatera, na którego co i rusz spadają nowe łaski. Wszystko jest odmalowane ze sporym talentem i starannością. Wędrujemy sobie przez ludzką małość i podłość by na końcu zostać oko w oko ze zwierzęcą wolą przetrwania.
Najciekawszy w tej książce jest System, upodlenia jednostki, który za nic miał nawet sowieckie prawo.

Szczepan Twardoch nazywa tę powieść Wielką. Czy się z nim zgadzam? Zdecydowanie nie, za 100 lat nikt nie będzie o tej cegle pamiętał. Nie było to jednak aż tak złe, żebym pałował gwiazdkami - zostawiłem z wyjściową, dla mnie 6.

Kluczowe pytanie, jakie stawiałem sobie podczas lektury brzmiało: Czy to już wielka literatura czy ledwie "cegła" całkiem udanie ją imitująca? Z trudem dobrnąłem do końca. drażniony przez niesamowite zasoby szczęścia głównego bohatera, na którego co i rusz spadają nowe łaski. Wszystko jest odmalowane ze sporym talentem i starannością. Wędrujemy sobie przez ludzką małość i...

więcej Pokaż mimo to